Nie sądziłam, że się do tego posunę kiedykolwiek, ale nadszedł dzień, gdy postanowiłam założyć temat, by pomarudzić, wyżalić się i popsioczyć na facetów.(wybaczcie).
Uważam się za kobietę atrakcyjną, mam niebanalną urodę, jestem dość zgrabna (zbywa mi może na kilku kg, ale w sumie co z tego). i to chyba jest moje przekleństwo. Mężczyźni nie widzą we mnie wiele poza ciałem, większość chciałaby mnie po prostu przelecieć, kilku, z którymi udało mi się zaprzyjaźnić spośród tych, którzy do mnie startowali (nie, nie przespałam się z nimi), stwierdziło (sic!), że im 1 noc ze mną by wystarczyła, bo wiedzą, że nie byliby w stanie utrzymać przy sobie takiej kobiety jak ja. 1 z moich byłych był o mnie tak patologicznie zazdrosny, że ze strachu, że go zdradzę, w końcu sam mnie zdradził (wiem, żałosne).
dbam o siebie, staram się być pewna siebie i niezależna, znam płynnie kilka języków, lubię teatr, kończę wymarzone studia, pracuję, jestem tolerancyjna, mam szerokie zainteresowania, jestem raczej dobrze wychowana, mam swój system wartości, szanuję do siebie i innych (bardzo się staram w każdym razie). jednym słowem: jak wiele wartościowych kobiet. nie jestem tylko ciałem, ale człowiekiem z krwi i kości, który czuje. (i też mam wiele kompleksów).
i jestem już zrażona do facetów. przestałam wychodzić, bo wiem, jak będzie. mam kilku przyjaciół, ale z niektórymi nie mogę się już spotykać, bo mają dziewczyny, a mimo to wciąż słyszę od nich jakieś podteksty, a nie jestem z tych, które pchają się w cudze związki.choćby nie wiem.
nie potraktujcie tego jako chwalenia się czy coś, bo wcale mi nie jest wesoło. Czuję się traktowana bardzo przedmiotowo, jak obiekt seksualny (nie, nie chodzę na 1. randce do łóżka, ani na 2., ani na 3.) i jest mi z tym źle. mam wrażenie, że nie poznam już nikogo wartościowego.
Macie podobnie...? mimo wszystko nie chce mi się wierzyć w to, że faceci myślą tylko o jednym, a jednocześnie, mimo swoich 24(prawie)lat czuję się bardzo bardzo bardzo wypalona po tych wszystkich niemiłych przygodach i porażkach.