- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 października 2019, 22:22
Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie.
Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
7 października 2019, 14:11
2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.
przepraszam, co to za ocenianie w 2019 roku?
7 października 2019, 19:28
2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
A co to za umoralnianie? W XXI wieku? Pytanie dotyczylo czegos innego.
7 października 2019, 20:10
2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
Umm.. Ty tak poważnie? Najlepiej to po ślubie nie? Zapomniałam że na vitalii większość to cnotki które zachowały dziewictwo dla męża.
Kobiety też lubią seks, i go potrzebują. Szok i niedowierzanie, prawda?
7 października 2019, 20:15
Umm.. Ty tak poważnie? Najlepiej to po ślubie nie? Zapomniałam że na vitalii większość to cnotki które zachowały dziewictwo dla męża. Kobiety też lubią seks, i go potrzebują. Szok i niedowierzanie, prawda?2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
Nie, na niby.
A tak na poważnie, nie zamierzam z tobą dyskutować ani dać się sprowokować jakimś głupim docinkom.
A to ty jesteś autorka tematu. Skoro potrafisz tak szybko rozkładać nogi , to teraz wyjdź z głową z sytuacji a nie płacz na forum że szkoda ci kolesia.
Edytowany przez choco.lady 7 października 2019, 20:17
7 października 2019, 20:34
Nie, na niby.A tak na poważnie, nie zamierzam z tobą dyskutować ani dać się sprowokować jakimś głupim docinkom. A to ty jesteś autorka tematu. Skoro potrafisz tak szybko rozkładać nogi , to teraz wyjdź z głową z sytuacji a nie płacz na forum że szkoda ci kolesia.Umm.. Ty tak poważnie? Najlepiej to po ślubie nie? Zapomniałam że na vitalii większość to cnotki które zachowały dziewictwo dla męża. Kobiety też lubią seks, i go potrzebują. Szok i niedowierzanie, prawda?2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
A ja mam zamiar dyskutować, bo po to założyłam temat. Skoro ty nie, to po cholere się udzielasz
7 października 2019, 21:56
2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
Odchodząc od głównego problemu: co za głupi komentarz. A ile ma czekac? 2.5? 3? 6 miesięcy? Czy jeszcze wtedy tez nie bardzo? A kto o tym decyduje, kiedy można? Ty? ;>
7 października 2019, 22:30
Uważam, że dziwne jest to, że jest chemia, gdy z nim jesteś (no bo przecież Cię od niego nie odrzuca, prawda?), a gdy go nie widzisz, to mógłby nie istnieć. Po prostu trudno mi sobie taką relację wyobrazić.
8 października 2019, 07:19
Odchodząc od głównego problemu: co za głupi komentarz. A ile ma czekac? 2.5? 3? 6 miesięcy? Czy jeszcze wtedy tez nie bardzo? A kto o tym decyduje, kiedy można? Ty? ;>2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
8 października 2019, 17:56
2 miesiace i juz wskoczyłaś kolesiowi do łożka? Wow.Ehh, dziewczyny...niestety nie mam żadnej przyjaciółki ani nikogo komu mogłabym się wygadać dlatego uderzam do was.Dla wielu z was to problem z dupy, i właściwie nie problem tylko pierdoła, i odpowiedź jest prosta, ale na prawdę muszę to wyrzucić z siebie. Wpakowałam się w relację i nie potrafię teraz się z niej wyplątać. Ale od początku. Kilka miesięcy temu rozstałam się z facetem(on to zakończył), w sumie mój pierwszy poważny związek, mimo że spotykałam się wcześniej z kilkoma facetami to pierwszy facet do którego coś poczułam, dlatego rozstanie mnie dość mocno zabolało, i mimo że minęło już te kilka miesięcy to nie do końca sobie z tym poradziłam. Po rozstaniu wpadłam w wir randkowania, z którego nic nie wynikło i kończyło po 1-2 randkach, bo nie było chemii w moim odczuciu. No i się zaczęłam zastanawiać co ja do cholery robię, co jest ze mną nie tak, bo trafiłałam na na prawdę fajnych, wartościowych facetów a tu dupa. Nic, nada. No i pojawił się A, spokojny, zabawny,wrażliwy, inteligentny, ogarnięty facet,też skrzywdzony, dlatego chyba złapaliśmy jakąś nić porozumienia, no ale od początku też bez fajerwerków, ale coś mnie w nim urzekło więc, kontynuowałam znajomość, chciałam sobie dać czas żeby coś się pojawiło.Aktualnie spotykamy się jakieś 2 miesiące, jak jestem z nim jest miło, lubię intymność jaką mamy, wspaniały seks, bliskość, i widzę jak jemu tego brakowało gdy mnie przytula, całuje, i mi w sumie też, no i jak z nim jestem to mam wrażenie że coś jest, ale jak wracam do domu to to znika kompletnie. Pomiędzy spotkaniami nie tęsknie, nie wyczekuję tego spotkania. No i teraz najgorsze, ostatnio zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I pierwszy raz spojrzał na mnie w TEN sposób, inny niż zazwyczaj, taki że wiedziałam że sie zakochał, i mnie to cholernie przeraziło, miałam ochotę stamtąd uciec. Z jednej strony wiem że muszę to zakończyć, a z drugiej nie potrafię. Pierwszy raz z takim trudem przychodzi mi zakończenie relacji. Za każdym razem jak próbuję a on patrzy na mnie tymi maślanymi oczami to wymiękam, nie potrafię go skrzywdzić,odrzucić, bo sama wiem co to znaczy. I właśnie dlatego jestem pieprzoną hipokrytką. Z jednej strony mam ochotę czekać i zobaczyć czy coś się pojawi, a z drugiej wiem że to nie facet dla mnie... Nienawidzę siebie za to.
Wtf?! A co tobie do tego? To jej wybor, czy pojdzie do lozka pierwszego dnia znajomosci, czy po 5 latach :D Nie oceniaj.... sama z mezem wyladowalam w lozku szybciej i wiekszosc moich kolezanek, ktore ma udane zwiazki od 10+ lat ze swoimi partnerami/mezami tez nie czekaly nawet do 2 randki :P
Autorko, najlepiej popros go o spotkanie i powiedz mu co czujesz, tylko delikatnie. Szkoda, ale nie da zmusic sie do uczucia. Powodzenia
Edytowany przez Veggiefruit 8 października 2019, 17:57
9 października 2019, 07:45
Miałam prawie ze identyczna sytuacje . Facet był cudowny , miły, kochany ale nie czułam czegos , rzadko kiedy tęskniłam , jak wracałam do domu tez o nim zapominałam. Ciagnelam to aż 5 miesięcy z myśla , że może mi się zmieni . Przez ten czas bardzo go raniłam moimi wątpliwościami .. aż w końcu to zakończyłam . Nie jest mi jakoś super z ta decyzja , bo bardzo się do niego przyzwyczaiłam i brakuje mi go ale na dłuższa metę tak będzie lepiej.
Wybacz jeżeli napisałam chaotycznie ale pisze z tel