- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 marca 2019, 22:34
Rozmawiałam ostatnio ze znajomym, bardzo sympatyczny facet, na temat tego, czemu dziewczyny nie chcą wchodzić z nim w bliższe relacje. W pewnym momencie zasugerowałam, że być może jest to spowodowane brakami w uzębieniu (dużo kosztowało mnie to wyznanie, bo wydaje mi się, że mimo wszystko jest to dosyć niegrzeczna uwaga, chociaż widać doskonale, że te braki mam), bo charakter ma naprawdę przyjemny. Dosyć mocno się oburzył nie o sam fakt wytknięcia mu braku trójki i dwóch czwórek, ale o to, że przecież masa facetów ma braki w uzębieniu i kobiety nie mają z tym problemu. Zaskoczył mnie takim poglądem bardzo, bo dla mnie posiadanie kompletnego uzębienia bez widocznych braków, kamienia, próchnicy i innych uszczerbków jest bardzo istotny i szczerze mówiąc nie związałabym się z mężczyzną, który pogodził się z faktem swojego niekompletnego uzębienia i nic z tym faktem nie robi dalej. Odrzuca mnie to u facetów poniżej 35 roku życia wybitnie, u kobiet również. (35 lat to górna granica wieku dla mojego potencjalnego partnera, więcej niż 35 lat w tej chwili byłoby dla mnie nieakceptowalne, inne etapy życia).
2 kwietnia 2019, 23:50
innykwiat, nawet sobie nie wyobrażasz, jak Ci współczuję
3 kwietnia 2019, 00:58
Jakie wy jesteście ograniczone. Zęby można stracić z innych powodów niż brak higieny. Moja mama dbała o zęby, były proste, białe, a mimo to zaczęły wypadać jej po 40 z powodu parodontozy i musiała zrobić protezę.Jezu zlituj się. Higiena osobista to nie wymuskanie. Pomysl sobie ile on tych zębów nie myl ze je stracił. To co piszesz świadczy jedynie o tym ze sama o sobie nie dbasz. Braki w uzębieniu pewne tez masz więc dlatego Ci to nie przeszkadza. Brudne żeby brudne dłonie i śmierdzące stopy to jest masakra i tyle.a dwudniowy zarost też mi nie przeszkadza. Brak higieny tak ale tylko to. Nie lubie wymuskanych mężczyzZ jednej strony może i racja ale z drugiej strony świadczy trochę o takim olewatorstwie w jakichś podstawowych sprawach. Idąc tym tokiem myślenia, niech się nie myje, nie goli, nie dba o higienę, chodzi w śmierdzących 4 dniowych majtkach i koszulkach - przecież kocha się nie za wygląd a za charakter i to co partner daje :]nie przeszkadzająmi braki w uzębieniu. Nie kocha sie za zęby itp tylko za charakter i to co ewentualny partner daje. To moje zdanie
3 kwietnia 2019, 10:40
To ja jestem druga na 100 tysięcy. I gucio prawda z tą higieną zębów. Od małego mam z nimi problem, mam słabą kość zębową, część żółta a część koloru kości słoniowej, od dziecka - i to nie przebarwienia, bo kość pod skórą i korzenie są tak samo ubarwione, a nie białe. Wygląda to jakbym nie myła zębów i miała przebarwienia, w dodatku nierówne. Myję zęby kilka razy dziennie, szczoteczką miękką w trakcie dnia a rano i wieczorem elektryczną. Nie mogę wybielać, bo wszystko co jest na rynku niszczy mi szkliwo i zębinę, a do tego pogłębia dysproporcje w kolorze. Używam specjalistycznych past do zębów, nici i płynów, po każdym posiłku a zwłaszcza słodkim, surowym i kwaśnym płuczę wodą jamę ustną by kwasy nie niszczyły zdezelowanego już szkliwa a dopiero pół godziny potem myję szczoteczką, nie piję napojów gazowanych. Zęby mam kruche i psują się od środka, wielokroć skarżę się na ból lub "swędzenie" zęba, dentystka niczego nie widzi i dopiero na prześwietleniu widać, że środek się psuje. Nawet te leczone kanałowo znów się psują, podobno trute zęby i zamknięte kanały mi się otwierają i psują, i to wkurza nie tylko mnie ale i dentystów, bo zazwyczaj się nie zdarza. Nie mam żadnego zęba zdrowego, nietkniętego - wszystkie albo mają plomby (czasem więcej plomby niż zęba naturalnego), albo są martwe i wzmocnione sztyftami, albo ich nie ma. Mam małożuchwie, nie rzucające się w oczy, ale powodujące nieusuwalną wadę zgryzu co pogłębia problemy. Mój największy życiowy wydatek zaraz po mieszkaniu i rachunkach (w jednym) to zęby, a nawet czasem mam wrażenie że to wydatek porównywalny. Nie licząc opłat za regularne od lat wizyty u prywatnych stomatologów (największa przerwa to 2 miesiące między wizytami, z powodu mojej choroby i urlopu dentystki) na zabiegi wydałam około 50 tysięcy, czyli wszystkie moje oszczędności od czasu studiów włącznie, wszystkie pieniądze za nadgodziny i zlecone oraz artykuły i do tego jeszcze w ramach prezentów od bliskich często dostaję pieniądze "na zęby". Miałam kilka zabiegów chirurgii szczękowej, wydłutowywanie zmian kostnych, piłowanie odłamków i wyłanianie korzeni, kilka zamykanych przetok do zatok, szlifowanie wyrostków. Mam już zniżkę przy pantomogramach, bo i moja stomatolog i mój chirurg szczękowy nie chcą pracować nad niczym bez prześwietleń, bo nigdy nie wiadomo co znów mi się zadzieje. Trzech zębów trzonowych nie miałam już w połowie podstawówki, od końca podstawówki nosiłam mosty które niestety tylko zniszczyły sąsiednie zęby, więc zrobiłam implanty. Niestety, mam kruche kości szczęk i potrzebowałam specjalnego preparatu kościotwórczego, a że robiły mi się zmiany kostne pożerające tkankę zdrową i trzeba było je wyłuskać, to w każdą dziurę szły 2 porcje preparatu, po 3 tysiące każda. Początkowo chirurg stosował tańszy, ale okazało się że mój organizm go wchłonął w pół roku i wszystko poszło się bujać bez efektu, a pieniądze wydane i czas zmarnowany. Niestety, dalsze zęby też się łamały, a co więcej, łamałam też implanty. Po kilka razy każdą koronę. A na nie nie ma gwarancji, trzeba płacić po 2-3 tysiące od początku. Nie używam zębów do trzymania ciężkich rzeczy, otwierania butelek czy gryzienia skorupek orzechów, trzy ostatnie razy kiedy złamałam implant to były: miękka duszona papryka, surowy pomidor i kichnięcie którego nie wyhamowałam na czas. Nie stać mnie na tak szybkie kupowanie nowych koron, mimo że i mój chirurg (jeden z najlepszych w Polsce, sprawdzony i poważany a jego efekty widać, bo nawet inny zaglądający mi w buzię widzą że to jego ręka mimo kiepskiego materiału na którym musi pracować) i moja dentystka dają mi duże upusty i załamują ręce na mój widok. Obecnie mam 1 implant bez korony, 3 implanty z połamanymi koronami i 1 puste miejsce do założenia implantu, po wzmacnianiu kości, ale potrzebujące jeszcze jednej porcji wzmacniacza, bo zatoka wciąż jest za płytko. Byłam już i u dobrych ortodontów i u protetyków na konsultacjach, pytałam jak jeszcze mogę dbać o zęby, nie ma pomysłu. Jest opcja szyny, ale poza ogromnymi kosztami nie ma żadnej gwarancji że to właśnie złe ułożenie jest powodem problemów i podobno może mi nawet zaszkodzić na te, które już zostały, trzeba zaryzykować i sprawdzić. Ale najpierw unormować zgryz, a wciąż coś się łamie. Nie zgrzytam zębami, bo szkliwo mam zniszczone z wszystkich stron i nawet obserwacje tego nie potwierdziły, ale zęby mam koszmarnie starte - od samego procesu jedzenia. Nerwy są na wierzchu, co boli nawet przy piciu wody jeśli nie jest lekko ciepła. Mam mieć rehabilitację zgryzu ale to też dopiero po unormowaniu, a poza tym szacowany koszt to 24-28 tysięcy złotych. Inną opcją jest sztuczna szczęka, fachowcy patrząc na moje zęby proponowali mi ją już tuż po studiach, ale mam rozpaczliwą nadzieję, że się uda bez niej. Moja dentystka ma mój numer wbity w pamięci swojej komórki i bywało, że przychodziła w niedziele do gabinetu, bo coś u mnie się wali i trzeba ratować. Sama przyznaje, że gdyby nie widywała mnie tak często to po stanie moich zębów nie wierzyłaby że o nie dbam, choć i kształt mam ładny i brak kamienia czy osadu, żadnych problemów z dziąsłami. Z osobami o podobnych problemach stykam się nie raz przed drzwiami kolejnego konsultanta czy gabinetu, jest nas mnóstwo. Nie jestem w stanie uzbierać pieniędzy na zamknięcie wszystkich problemów z zębami które mam obecnie, nawet gdyby się nie łamały ani nie kruszyły kolejne. A wczoraj, żeby dopełnić miary, pękł mi wzdłuż (w głąb) jeden z moich ostatnich, naturalnych zębów. Podczas prowadzonych ćwiczeń z trenerem na siłowni. Ot tak, z wysiłku. I prawdopodobnie będzie do wyrwania, bo chyba poszedł korzeń. Jeden z przednich. Szykuje się kilka miesięcy z dziurą na przedzie i kolejne siedzenie po godzinach i zbieranie na kolejny implant. Weszłam na Vitalię, bo się załamałam i chciałam się wyżalić - a tu taki temat. I jak czytam że "Brak uzębienia równa się brak higieny , brak higieny rowna sie lenistwu i kuzwa koniec kropka." To mi się wyć chce.
nawet mi się nie chce tego czytać. Skoro wiesz ze Twój problem to nie brak higieny a odbierasz osobiście to co pisze do ludzi którzy szczoteczke do zębów widuja okazjonalnie to chyba czas udać się jeszcze do psychologa. i nie pisze tego złośliwie
4 kwietnia 2019, 00:10
Głupio się bronisz. W myśl tej zasady mogłabym napisać że trzydziestolatki na Vitalii równają się brudasy i deb.lki, kropka. A gdybyś napisała że to nie takie proste i że i Ty i sporo innych 30latek pod to nie podchodzi, to powinnam Ci odpisać, że skoro odebrałaś osobiście to, co pisałam do brudasów i deb.lek to powinnaś się udać do psychologa. Zamiast poczuć się urażona że Twoje teorie nie są uniwersalne, to przeczytaj pierwsze zdanie z mojego wpisu. Pierwsze, nie zmęczysz się więc długim (przyznaję, ulało mi się) tekstem. Nie napisałam, że każdy z zaniedbanymi zębami dba o higienę, tylko że wśród tych źle ocenianych są też takie osoby jak ja, u których higiena nie ma nic do rzeczy. Pojechałaś wprost jasnym stereotypem - brak zębów równa się brakowi higieny i lenistwu, kropka. To Twoje słowa. A ten stereotyp dla wielu osób jest krzywdzący. Jest po prostu nieprawdziwy i to warto wiedzieć. I warto nie patrzeć na osoby z brakiem zęba lub nierówną kolorystyką, czy krzywymi zębami automatycznie jako na niechlujów i brudasów. Tak samo jak niekoniecznie kobieta ważąca koło 80 kg jest brudna, spocona i śmierdząca, bo nie sięga i się nie domywa, a poza tym to leń, nieprawdaż?
Złamałam kolejny ząb, tym razem z przodu, co stwarza dodatkowy problem estetyczny, kłopot w pracy, w kontaktach z ludźmi. Stało się to w poniedziałek, więc na świeżo, w dołku i z płaczem z bezsilności weszłam na forum, nie znalazłam jednak żadnego tematu do ulania żalu, tylko ten - akurat pasował. Do tej pory mnie telepie, nie wygrzebię się z tego przez przynajmniej rok, i czasowo i finansowo. Zęby to mój największy problem, większy od tuszy, astmy, autoimmunologii czy całej reszty zaburzeń na tle metabolicznym. Nawet nie "kompleks" bo problem realny i adekwatny, kosztowny i zdradziecki. Jeśli miewam jakieś koszmary to zazwyczaj śni mi się że znów złamałam kolejny ząb - nie sam dentysta, zabieg czy krew i ból mnie ruszają, a nieuchronność jeśli złamię, brak możliwości prostego i ostatecznego naprawienia tego i ogromne koszty. I ta koszmarna bezradność, ona mnie kładzie na łopatki, skoro nawet miękki pomidor czy kichnięcie jest w stanie mi zaszkodzić. Nie usprawiedliwiam ludzi nie myjących zębów, chodzących z resztkami śniadania i z żółtą warstwą kamienia. Rozumiem niechęć do partnera z niekompletnym uzębieniem, cuchnącym oddechem czy parodontozą, nawet jeśli nie jest to ich wina to po prostu większość ludzi to brzydzi i już. Ale uproszczenie że nie chcę go bo jest na pewno niechlujem i brudasem to tylko mydlenie sobie oczu i stereotypy - czy jeśli dba o zęby mimo ich wyglądu to go jednak chcę z tym oddechem i ubytkami? Czy chciałabym go gdyby był niechlujem i brudasem z kompletem zębów? Umiejcie(-my) się przyznać, że po prostu nie trafia to w nasz gust i tyle, zamiast fałszywie tłumaczyć się i nadinterpretować, że to nie przez wygląd tylko przez to że brudas i leń.
A co do opisywanego wcześniej kumpla z podwójnymi standardami, to nie, nie akceptuję tego. Nie chodzi tu o jego zęby (nawet gdybym nie miała swoich problemów to jedna z moich bliskich osób przez całe moje życie nie ma przedniego zęba i przywykłam, moja mama ma koszmarne zęby od zawsze, różnokolorowe, krzywe i popękane, mimo że o nie dba, też przywykłam, pewnie i do takiego uzębienia partnera też bym przywykła), ale nie przyjmuję obłudy wymagającej od partnerki/partnera czegoś więcej niż wymagam od siebie samego.