- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 lutego 2019, 12:43
Kto płaci za Wasze wspólne wakacje? Każdy za siebie (czyli jakby po połowie?) Ty? Twój partner?
Pytanie do osób, które są w związku/ małżeństwie. Wiadomo, że to jest bardzo indywidualna kwestia, zależna od wielu czynników itd. Natomiast ciekawi mnie Wasze spojrzenie na tę kwestię. Jak jest u Was? Jak chciałybyście żeby było?
14 lutego 2019, 15:26
Mamy od zawsze - czyli od zamieszkania razem, które nastąpiło szybko - wspólny budżet, więc zawsze wakacje były dostosowane do niego, a nie do naszych indywidualnych zarobków - przez pewien czas mąż zarabiał mniej ode mnie.
14 lutego 2019, 16:05
raczej w proporcji ja 1/3, on 2/3, z uwagi na to, ze on zarabia 2x wiecej niz ja ;)
14 lutego 2019, 16:25
Wspólne konto na rachunki, zawsze dzielilismy się równo po pół, z tego względu, że po prostu ja czułabym się okropnie.. Ale od kilku lat moj partner zarabia znacznie więcej niż ja i często dorzuca dodatkową kasę do kredytu, albo płaci za większość wakacji i kazał mi wyluzować. Szczerze, gdyby było odwrotnie też pewnie nie robiłabym z tego problemu.
Znajomi z kolei, też różne zarobki, biorą ze wspólnej puli tę samą kwotę na swoje wydatki, hobby i przyjemności a resztę wrzucają na wspólne konto. Inni znajomi wszystko wrzucają na wspólne i ciągle robią sobie jakies wyrzuty, jedno drugiego prosi o coś, prowadzą jakieś dziwne negocjacje. Więc myślę, że wspólna kasa ale dodatkowo wlasna kwota na boku to najlepsze rozwiązanie.
14 lutego 2019, 16:56
Jako para - płaciliśmy oddzielnie za wakacje, ale z kolei na wakacjach wydawaliśmy wspólnie.
Jako małżeństwo płacimy razem - mamy wspólne konto na które wpływają wypłaty i oszczędnościowe.
14 lutego 2019, 17:26
mamy wspolna kase mimo dwoch osobnych kont. na moim koncie kasa sie odkalda, z jego wyplaty zyjemy, wiec i na wakacje z jego :D
14 lutego 2019, 18:06
Wieprzek, to 'przez jakis czas' jest tu kluczowe. Mieszkam w takim kraju gdzie jak sie chce to sie ma prace. Moj facet doslownie przebiera, ja z racji tego, ze jestem expatem trzymam sie swojej, ale mimo wszystko zarabiam 2 razy wiecej niz 2 lata temu za pelen etat, bo sie doszkalalam. Mojej kolezanki facet zwolnil sie z pracy, bo mial jakis konflikt z managerem, siedzi 9 miesiecy na zasilku i twierdzi, ze pracy nie ma... Bardzo ciezko byloby mi tolerowac takie zachowanie.edit: co do dzielenia i alimentow. Nie o to chodzi. Nie wyobrazam sobie np. placic moje mandaty ze wspolnych pieniedzy. Albo za buty za 400? lub botox. Inne fanaberie. Albo ... kupic prezent mojemu mezczyznie ze wspolnej kasy, dla mnie to troche bez sens.Roznie sie zycie uklada. Mozesz robic wszystko, zeby zarabiac X ale czasem to "wszystko" nie wystarczy. Wiadomo, ze co innego jak ktos jest leniem i nie stara sie nawet :)Naciskajac na tansze wakacje mozesz tez rozczarowac druga strone, ktorej zalezy na jakiejs konkretnej destynacji, stac ja zeby za Ciebie zaplacic a nawet zalezy jej z Toba tam leciec i absolutnie nie mysli o tym jak o sponsoringu. Sama przez pewien czas utrzymywalam meza jak zostal bez pracy i nie myslelismy wtedy o tym jak o sponsoringu. W milosci mozna schowac "honor" do kieszeni :)
Tak dla sprostowania dodam, ze zostal bez pracy bo sam chcial z niej odejsc i potrzebowal odpoczac a nie dlatego ze brakowalo pracy (pracowal w korpo i go to wymeczylo psychicznie), potem kilka miesiecy sie zbieral, mnie bylo stac go utrzymac a zalezalo mi przede wszystkim na tym, zeby doszedl do siebie. W koncu rozkrecil wlasny interes i naprawde dobrze sie stalo. Ale zgadzam sie oczywiscie, ze bycie leniem i sciemnianie, ze nie ma pracy to inna sytuacja i tego tez bym nie tolerowala.
Niesamowite jest, jak ludzie moga miec rozne podejscie do tych spraw bo ja sobie wyobrazam jak najbardziej placenie mandatow ze wspolnej kasy (robimy to caly czas i nigdy by mi nie przyszlo do glowy sie wkurzac, ze place czesciowo mandaty meza - co jego to moje lacznie z tymi mandatami haha). Co do botoxu to jakies dwa lata temu robilam operacje plastyczna nosa za ktora oczywiscie zaplacilam ze wspolnej kasy i tez nie bylo problemu. Wieksze wydatki tego typu omawiamy wspolnie najpierw a mniejsze wydatki (no tak powiedzmy do 4k zl) to raczej po prostu wyplacamy kase ale zadne z nas nie jest rozrzutne (ten nos to byl w planach od wielu lat i nie byl zadna fanaberia).
Ale oczywiscie w kazdym zwiazku jest inaczej i pieniadze to jest sliski temat wiec nie mnie oceniac jak dysponujecie swoim budzetem. Z tymi alimentami tez absolutnie nie mialam nic zlego na mysli, tak mi sie tylko skojarzylo.
Edytowany przez wieprzek 14 lutego 2019, 18:13
14 lutego 2019, 18:11
kiedy bylismy tylko parą kazdy placil za siebie, po slubie zaczelismy po prostu wyciagac z tego konta na ktorym bylo wiecej a w barach ten kto zamawial, w sklepie ta osoba ktora byla blizej terminalu