Temat: Wspólne wakacje- pytanie do par.

Kto płaci za Wasze wspólne wakacje? Każdy za siebie (czyli jakby po połowie?) Ty? Twój partner?

Pytanie do osób, które są w związku/ małżeństwie. Wiadomo, że to jest bardzo indywidualna kwestia, zależna od wielu czynników itd. Natomiast ciekawi mnie Wasze spojrzenie na tę kwestię. Jak jest u Was? Jak chciałybyście żeby było? 

FabriFibra napisał(a):

50/50. Mamy wspolne konto na ktore co miesiac wplacamy taka sama kwote i to idzie na wszystkie nasze wydatki. Mamy tez prywatne konta na ktore przychodza nasze wyplaty.edit/ dla mnie to jest rozwiazanie idealne. 

Dopóki zarabiacie na podobnym poziomie. Gdybyś Ty zarabiała 2.000 zł a on 20.000 zł, do wspólnej puli po 1.500 zł, to nie uważam, że to byłoby sprawiedliwe. Tobie zostaje na swoje sprawy 500 zł (ciuchy, kosmetyki). 

Pasek wagi

U nas też wspólny budżet i ciężko byłoby to rozliczyć. Ogólnie mąż zarabia więcej ode mnie więc teoretycznie jest głównym sponsorem naszych wypadów.

Przed ślubem nie mieliśmy wspólnego konta ale przelewał prawie wszystko na moje konto i z mojego konta wszystko było opłacane. Wtedy zarabialismy podobne kwoty, czyli wychodziłoby po równo.

A jeszcze wcześniej to kto akurat miał kasę to sponsorował. Przy czym były to skromne wyjazdy po kosztach.

Pasek wagi

Pierwsze wakacje po pół roku znajomości niby po połowie, ale tak naprawdę mój wtedy chłopak i tak za wszystko sam chciał płacić, ja tylko symbolicznie coś tam się dołożyłam, chociaż miałam całą uzbieraną kwotę ze sobą.

Po ślubie wszystko jest wspólne bez względu na to kto ile zarabia i czy zarabia. 

Też mamy wspólny budżet, nawet nie mamy oddzielnych kont więc po prostu z tego finansujemy całe wyjazdy. 

madziutek.magda napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

50/50. Mamy wspolne konto na ktore co miesiac wplacamy taka sama kwote i to idzie na wszystkie nasze wydatki. Mamy tez prywatne konta na ktore przychodza nasze wyplaty.edit/ dla mnie to jest rozwiazanie idealne. 
Dopóki zarabiacie na podobnym poziomie. Gdybyś Ty zarabiała 2.000 zł a on 20.000 zł, do wspólnej puli po 1.500 zł, to nie uważam, że to byłoby sprawiedliwe. Tobie zostaje na swoje sprawy 500 zł (ciuchy, kosmetyki). 

Zrobilabym wszystko zeby tez zarabiac 20.000, poki jestem zdrowa i w pelni sil nie wyobrazam sobie zyc na czyjs koszt i nie zamierzam rowniez utrzymywac kogos kto moglby, ale nie chce mu sie znalesc lepszej pracy. Mysle ze raczej naciskalabym na tansze wakacje niz pozwolilabym zeby mi ktos je zasponsorowal. Chyba ze bylby to prezent urodzinowy.

Pasek wagi

Wspolny budzet mielismy od kiedy razem zamieszkalismy na kilka dobrych lat przed slubem. Kiedy jeszcze studiowalam nie mialam duzo pieniedzy do dyspozycji wiec dokladalam sie co moglam ale to zawsze bylo mniej. Mimo to, mialam juz wtedy dostep do wspolnego konta. Pozniej role sie odwrocily bo maz (wtedy jeszcze moj chlopak) byl przez jakis czas bez pracy i to ode mnie bylo wiecej wplywow na konto. Obecnie zarabiamy podobnie (choc trudno to dokladnie obliczyc bo mamy kilka zrodel dochodu i nie wszystkie sa regularne) i nadal mamy wspolny budzet. Nigdy nie bylo zadnych problemow i klotni o to ale oboje jestesmy bardzo rozsadni z wydawaniem pieniedzy.

FabriFibra napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

50/50. Mamy wspolne konto na ktore co miesiac wplacamy taka sama kwote i to idzie na wszystkie nasze wydatki. Mamy tez prywatne konta na ktore przychodza nasze wyplaty.edit/ dla mnie to jest rozwiazanie idealne. 
Dopóki zarabiacie na podobnym poziomie. Gdybyś Ty zarabiała 2.000 zł a on 20.000 zł, do wspólnej puli po 1.500 zł, to nie uważam, że to byłoby sprawiedliwe. Tobie zostaje na swoje sprawy 500 zł (ciuchy, kosmetyki). 
Zrobilabym wszystko zeby tez zarabiac 20.000, poki jestem zdrowa i w pelni sil nie wyobrazam sobie zyc na czyjs koszt i nie zamierzam rowniez utrzymywac kogos kto moglby, ale nie chce mu sie znalesc lepszej pracy. Mysle ze raczej naciskalabym na tansze wakacje niz pozwolilabym zeby mi ktos je zasponsorowal. Chyba ze bylby to prezent urodzinowy.

Roznie sie zycie uklada. Mozesz robic wszystko, zeby zarabiac X ale czasem to "wszystko" nie wystarczy. Wiadomo, ze co innego jak ktos jest leniem i nie stara sie nawet :)

Naciskajac na tansze wakacje mozesz tez rozczarowac druga strone, ktorej zalezy na jakiejs konkretnej destynacji, stac ja zeby za Ciebie zaplacic a nawet zalezy jej z Toba tam leciec i absolutnie nie mysli o tym jak o sponsoringu. Sama przez pewien czas utrzymywalam meza jak zostal bez pracy i nie myslelismy wtedy o tym jak o sponsoringu. W milosci mozna schowac "honor" do kieszeni.

Moze sie myle ale takie podzialy pieniedzy na "wspolne" i "swoje" kojarza mi sie troche z relacjami z partnerami, ktorzy sa obciazeni alimentami. Kasa na alimenty idzie oczywiscie z konta osobistego bo glupio oczekiwac od nowej dziewczyny, ze sie bedzie dokladac do dzieci innej baby.

wieprzek napisał(a):

Roznie sie zycie uklada. Mozesz robic wszystko, zeby zarabiac X ale czasem to "wszystko" nie wystarczy. Wiadomo, ze co innego jak ktos jest leniem i nie stara sie nawet :)Naciskajac na tansze wakacje mozesz tez rozczarowac druga strone, ktorej zalezy na jakiejs konkretnej destynacji, stac ja zeby za Ciebie zaplacic a nawet zalezy jej z Toba tam leciec i absolutnie nie mysli o tym jak o sponsoringu. Sama przez pewien czas utrzymywalam meza jak zostal bez pracy i nie myslelismy wtedy o tym jak o sponsoringu. W milosci mozna schowac "honor" do kieszeni :)

Wieprzek, to 'przez jakis czas' jest tu kluczowe. Mieszkam w takim kraju gdzie jak sie chce to sie ma prace. Moj facet doslownie przebiera, ja z racji tego, ze jestem expatem trzymam sie swojej, ale mimo wszystko zarabiam 2 razy wiecej niz 2 lata temu za pelen etat, bo sie doszkalalam. Mojej kolezanki facet zwolnil sie z pracy, bo mial jakis konflikt z managerem, siedzi 9 miesiecy na zasilku i twierdzi, ze pracy nie ma... Bardzo ciezko byloby mi tolerowac takie zachowanie.

edit: co do dzielenia i alimentow. Nie o to chodzi. Nie wyobrazam sobie np. placic moje mandaty ze wspolnych pieniedzy. Albo za buty za 400€ lub botox. Inne fanaberie. Albo ... kupic prezent mojemu mezczyznie ze wspolnej kasy, dla mnie to troche bez sens.

Pasek wagi

Jesteśmy po ślubie 29 lat i u nas tak się ułożyło, że za pobyty w zasadzie płaci mąż, ja natomiast za benzynę (ja prowadzę). Za róźne wakacyjne wyjazdy raz ja, raz on, ale nie ma jakiegoś szczegółowego rozliczania. Na codzień każdy ma swoje konto, z tym że ja mam dostę do jego, ustalił się podział, że on płaci za mieszkanie, telefony, itp, natomiast ja za jedzenie. Duże zakupy typu pralka ustalamy wspólnie i wspólnie ogarniamy finansowo. Ja mam pensję nieco wyższą, natomiast mąż ma  częściej dodatkowe dochody.

wieprzek napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

50/50. Mamy wspolne konto na ktore co miesiac wplacamy taka sama kwote i to idzie na wszystkie nasze wydatki. Mamy tez prywatne konta na ktore przychodza nasze wyplaty.edit/ dla mnie to jest rozwiazanie idealne. 
Dopóki zarabiacie na podobnym poziomie. Gdybyś Ty zarabiała 2.000 zł a on 20.000 zł, do wspólnej puli po 1.500 zł, to nie uważam, że to byłoby sprawiedliwe. Tobie zostaje na swoje sprawy 500 zł (ciuchy, kosmetyki). 
Zrobilabym wszystko zeby tez zarabiac 20.000, poki jestem zdrowa i w pelni sil nie wyobrazam sobie zyc na czyjs koszt i nie zamierzam rowniez utrzymywac kogos kto moglby, ale nie chce mu sie znalesc lepszej pracy. Mysle ze raczej naciskalabym na tansze wakacje niz pozwolilabym zeby mi ktos je zasponsorowal. Chyba ze bylby to prezent urodzinowy.
Roznie sie zycie uklada. Mozesz robic wszystko, zeby zarabiac X ale czasem to "wszystko" nie wystarczy. Wiadomo, ze co innego jak ktos jest leniem i nie stara sie nawet :)Naciskajac na tansze wakacje mozesz tez rozczarowac druga strone, ktorej zalezy na jakiejs konkretnej destynacji, stac ja zeby za Ciebie zaplacic a nawet zalezy jej z Toba tam leciec i absolutnie nie mysli o tym jak o sponsoringu. Sama przez pewien czas utrzymywalam meza jak zostal bez pracy i nie myslelismy wtedy o tym jak o sponsoringu. W milosci mozna schowac "honor" do kieszeni :)


Zgadzam się :)

Jasne, że ważne żeby być niezależnym ale przesada nie jest wskazana :)

Był moment kiedy mój facet mnie utrzymywał, był moment kiedy ja utrzymywałam jego nim rozkręcił porządnie firmę. Nie wyliczaliśmy, nie żałowaliśmy sobie, nigdy sobie nie wyrzygaliśmy. Normalna sprawa - gramy jako zespół i to jest nasze. Oboje zarabiamy dosyć dobrze, dysproporcja jest ale to bardziej widać w tym kto ile wrzuca na oszczędnościowe (wspólne) konto :)
Oczywiście sytuacja ma się inaczej kiedy ktoś chce leżeć, pachnieć i balować za kasę drugiej osoby będąc leniem. Ale są zawody, w których zarobki są lepsze i są takie, w których nawet jak się jest świetnym zarabia się mniej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.