Temat: Wspólne wakacje- pytanie do par.

Kto płaci za Wasze wspólne wakacje? Każdy za siebie (czyli jakby po połowie?) Ty? Twój partner?

Pytanie do osób, które są w związku/ małżeństwie. Wiadomo, że to jest bardzo indywidualna kwestia, zależna od wielu czynników itd. Natomiast ciekawi mnie Wasze spojrzenie na tę kwestię. Jak jest u Was? Jak chciałybyście żeby było? 

Mamy wspólny budżet na wspólne wydatki. Urlop to wspólny wydatek. 

Mamy wspólny budżet więc nie ma aż takiego znaczenia kto płaci ;)

Edit: mamy też osobne konta i z takich czasem robimy sobie weekendy-niespodzianki i płaci zapraszający ;)

50/50. Mamy wspolne konto na ktore co miesiac wplacamy taka sama kwote i to idzie na wszystkie nasze wydatki. Mamy tez prywatne konta na ktore przychodza nasze wyplaty.

edit/ dla mnie to jest rozwiazanie idealne. 

Pasek wagi

moj mąż placi za noclegi i po polowie, z racji, ze więcej zarabia i pasuje mu tak, za jedzenie i paliwo. 

wiele zalezy jak kto zarabia. pary na studiach maja inny budzet.

moje zarobki sa spoko, jego juz naprawde wysokie. hotel, lot placimy po polowie, atrakcje na miejscu jedzenie - raz ja, raz on. nie ma sztywnego podzialu czy rozliczania.

auto sluzbowe, wiec jak wyjazd gdzies blizej, to nie ma kosztu dojazdu. tu gdzie mieszkam benefitem w pracy jest karta na hotele, zarcie i sport - z tego czesto placimy lokalne wyjazdy. 

nie mialabym nic przeciwko aby inaczej rozlozyc proporcje placenia, wzgledem zarobkow. 

zwlaszcza, ze to on gdzies daleko chce latac, co dla mnie generuje wiekszy koszt. 

w tym roku inaczej planuje to rozegrac.

FabriFibra napisał(a):

50/50. Mamy wspolne konto na ktore co miesiac wplacamy taka sama kwote i to idzie na wszystkie nasze wydatki. Mamy tez prywatne konta na ktore przychodza nasze wyplaty.edit/ dla mnie to jest rozwiazanie idealne. 

u nas jest tak samo w kwestii wydatkow typu rachunki, paliwo, zakupy. Jesli chodzi o urlopy to mamy podzial na zasadzie on placi za rodzinne wakacje z jego corka - mamy 2 razy do roku wyjazd pod namiot, ja zazwyczaj place za bilety do Polski - latamy minimum raz do roku, czasem wiecej i jesli nie jedziemy do mojego miasta to ogarniam tez hotele itp. Zakupy na wyjezdzie w UK robimy albo ze wspolnej kasy albo ja place. 

Wypady weekendowe - kto zorganizowal ten placi, ale zazwyczaj jesli ja zaplacilam za hotel to on placi za kolacje i drinki. 

Generalnie ja zarabiam wiecej wiec i mojej kasy zostaje mi wiecej, no i ja jestem lepsza w znajdowaniu hoteli, tanich biletow itp. wiec jakos tak wyszlo ze zagranice ogarniam ja a w kraju on :) 

Pasek wagi

Mamy od zawsze - czyli od zamieszkania razem, które nastąpiło szybko - wspólny budżet, więc zawsze wakacje były dostosowane do niego, a nie do naszych indywidualnych zarobków - przez pewien czas mąż zarabiał mniej ode mnie.

raczej pi razy drzwi wychodzi po połowie - na tym etapie zupełnie nie widzę powodu dla którego chłopak miałby mi fundować wakacje. urodzinowy weekend w górach - okej, jest to forma prezentu, ale dłuższy wypoczynek nie, czułabym się hm, utrzymankowo? Może to wynika z tego że między nami nie ma jakiegoś dużego finansowego rozstrzału, gdyby zarabiał dwa razy tyle co ja to pewnie bardziej ochoczo by mi stawiał, a i ja bym nie czuła się z takim sponsringiem fatalnie - ale to tylko MOŻE. Mimo wszystko, zarabiam na siebie i żyję życiem na które mnie stać i tempo powinno być dostosowane do najwolniejszego uczestnika wycieczki :) 

Nie dojrzałam jeszcze do wspólnego konta, przed ślubem wątpię żebym się skusiła. 

Rowniez wspolny budzet i zawsze jedziemy / robimy to, na co aktualnie nas stac.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.