Temat: Czy doszukuje się podtekstów?

Poznałam jakiś czas temu świetnego mężczyznę. Spotkaliśmy się w sprawie potencjalnej współpracy służbowej. Od pierwszej chwili udało nam się złapać wspólny język. Kilka dni pózniej zadzwonił, rozmawialiśmy. Nie miałam czasu się spotkać. Pózniej zaproponowałam spontanicznie kawę. Spędziliśmy razem kilka godzin, odwiózł mnie do domu. Mieliśmy regularny kontakt, spotykaliśmy sie średnio 3-4 dni w tygodniu przez miesiac. Zaliczyliśmy wspólny wyjazd służbowy, wspólne imprezy. Do niczego nie doszło, chociaż miałam wrazenie, ze kilka razy chciał mnie pocalowac. Wiem, ze jest bardzo skryty, niesmialy, chociaż zabójczo przystojny. Wiem, ze bardzo mnie lubi, bo dba o mnie, inicjuje kontakt. Dzwoni. Spotykamy się, poznał moją rodzine. Przez różne zawirowania sluzbowe nie widzieliśmy sie ostatni miesiąc - do wtorku. I znowu, jest wszystko miło, ciepło, spędziłam z nim kilka godzin. Trudno mu było odejść, ponad godzinę mówił, ze jest spóźniony na kolejne spotkanie, gdzie w rezultacie ja musiałam już iść (praca). Zastanawiam się czy ja jestem jakaś dziwna, czy sobie dopowiadam...? 

Nie bardzo wiem co zrobić z tą relacją. Czekać? Poznawać się dalej? Zrobić pierwszy krok, zainicjować coś więcej? 

On wie, ze jestem ostrożna. Mam za sobą poważny związek i średnie doświadczenia. Jestem bardzo ostrożna. I nieśmiała, czekam na inicjatywę mężczyzny. 

Nawet nie wiem, czy mu się podobam. Wydaje mi sie, ze tak - komplementuje mnie, jest szarmancki, miły. Dba o to bym czuła sie przy nim komfortowo. 

Wie, ze nie lubię jak ktoś jest nachalny. 

Mocno sugeruje się moim zdaniem. Lubi spędzać ze mną czas, rozmawiać, lubi mnie. 

Czasami mam wrażenie, ze czeka, aż ja coś zrobię. 

Taki przykład: jest ślisko, idzie obok, asekuruje mnie bym nie wyrżnęła się na drodze, w pewnym momencie pyta „może mógłbym Cię objąć by było bezpieczniej?”. Grzecznie... sama mu pózniej już się pakowałam pod ramie, chodziliśmy tak po mieście. Niby nic, ale dla osoby, która unika dotyku i nie lubi jak ktoś go dotyka (on ma z tym problem) to sporo. Sam szuka okazji do dotyku, np brał mnie za rękę bo „masz takie małe dłonie”, przytula mnie, poprawia kaptur,     Zaczepia, na eventach jak jesteśmy razem to zawsze trzyma sie blisko, obejmuje... 

 Traktuje mnie inaczej niż swoich znajomych, koleżanki. Tak bardziej... nie wiem, z większą troską? Uwagą? Zainteresowaniem? Przy znajomych żartuje, czasami mówi, ze czegoś nie może zrobić „bo R będzie zazdrosna”. Mam hasła do jego telefonu, kont w social media, maili - specyfika mojej pracy wymaga poruszania sie w tym środowisku a on jest osobą publiczną, wiec jest obecny w tych środkach komunikacji. 

Ufa mi. Od pierwszych spotkań odpowiada na każde, nawet najbardziej intymne pytania. Sam tez chce dużo wiedzieć o mnie...

I tak bujamy się kolejny miesiąc, wczoraj widzieliśmy się znowu. Nie wytrzymałam (chociaż co tu wytrzymywać?) i powiedziałam, ze bardzo dobrze go widzieć i tęskniłam za nim. Ucieszył sie i odpowiedział tym samym. Mówi, ze sie zdzwonimy. Powiedziałam, ze ok, dzwoń. Ma się odzywać.. dziś cisza, nie napinam się, ale zastanawiam się czy to było grzecznościowe, czy nie. Z tego wszystkiego wczoraj nawet nie złożyłam mu życzeń świątecznych, on mi tez nie, ale tak się zagadalismy, ze musiałam biec na kolejne spotkanie- pociąg. Odwoził mnie, bym mogła zdążyć, ostatnie 5 minut na szybko musieliśmy ustalić sprawy sluzbowe i wybiegłam, najnormalniej w świecie wybiegłam z tego auta, nawet nie myśląc o tych życzeniach. 

I słuchajcie, głupia jestem, bo zazwyczaj faceci o mnie mocno zabiegają. Chcą na szybko, mocno, intensywnie. Nie jest to coś, co mi sie podobało, czułam sie osaczona. 

On o tym wie. Sam jest osobą publiczną, codziennie dostaje mnóstwo różnych propozycji od fanek. W pracy ma nachalne koleżanki... nie lubi tego, szuka kobiety spokojnej, poukladanej, na życie... a nie takiej, która mu wysyła nagie foty (zdaza sie często!!!). Lubi kobiety subtelne; naturalne. Sam podkreślał, ze bardzo mu sie spodobało to, ze chodzę bez makijażu lub z lekkim pudrem, ze nie jestem laleczką z instagrama. 

Nie no, wzięłam i zgłupiałam. Facet wartościowy, według wielu „za przystojny do stałego związku”, ale bardzo w porządku, podoba mi się z charakteru-osobowosci. Fizycznie tez, ale szczerze mówiąc to robi na mnie najmniejsze wrażenie (jestem przyzwyczajona do ludzi „pieknych” przez specyfikę pracy....). 

Co wy myślicie o tym? Poczekać, działać, odpuścić? Strasznie mi dziwnie 

Pasek wagi

Haga. napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Berchen napisał(a):

to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.
Sorry Berchen, ale skoro koleżanka przez 7 lat nie potrafi się pozbierać, to nigdy nie była odpowiednią kandydatką dla tego partnera. Bo to nie jest tak, że  każdy chłop albo od razu kocha i ślubuje, albo się bawi i rzuca. Są partnerzy wymagający i dopiero odpowiednia kandydatka zmienia jego światopogląd i nastawienie do życia. Nikt nie da gwarancji na stałość uczuć i powodzenie, dlatego mocne kobiety otrzepują kurz z butów i idą dalej w życie.Zobaczmy taki przykład ( wiem, że przejaskrawiony, ale tym łatwiej to ogarnąć) Książę Harry czy Robert Lewandowski - przecież tacy faceci nie polecą za każdą piękną kobietą, oni chcą mieć KOGOŚ, kto ich zatrzyma przy sobie i na pewno nie będzie to piękna buzia czy wierne oddanie.Książę Karol. Diana i Kamila. Diana -śliczna, młodziutka, oddana, ikona stylu, królowa ludzkich serc- tak naprawdę nigdy Karola nie pociągała. Kamila -starsza, brzydka, najczęściej w spodniach do konnej jazdy - zawsze władała jego sercem. Gdy królowa kręciła na nią nosem a Karol nie potrafił podjąć decyzji, puściła go kantem i wyszła za mąż. Mimo to nadal miała nad nim władzę, to do niej pisał szalone sms-y, to ona go rozumiała i ona pocieszała. Karol spełnił obowiązek wobec korony, dał następców tronu, ale gdy został sam a Kamila się rozwiodła, królowa była bezsilna. Przy Kamili Karol  ustatkował się, dorósł, przestał być obiektem zainteresowania brukowców. Jacqueline Kennedy Onassis - miała za męża najbardziej wpływowego człowieka świata a potem najbogatszego. Gdy John miał trudne politycznie zadania zabierał z sobą Jackie bo wiedział jak wielki wpływ wywiera na ludzi, w na tym twardych polityków. Nigdy nie przestałą być Pierwszą Damą Ameryki chociaż wiedziała o wybrykach Johna. Najpiękniejsza aktoreczka w niczym nie mogła jej zagrozić, była tylko aktoreczką, którą  za urodę kochały  miliony mężczyzn. Jackie zachowała twarz, godność, styl i szacunek Ameryki a gdy została sama oświadczył się jej i poślubił Aristotelis Onasis, który na pewno nie zrobił tego z litości dla biednej, pięknej wdowy.
Ta koleżanka co 7 lat nie mogła sie pozbierać, mogła po prostu trafić np. na wyspecjalizowanego bordera/psychopate a wtedy czasem nie sposob się ogarnąć jak silną kobietą by się nie było. Kennedy&Kennedy to nie była żadna miłość tylko znakomicie prosperujący układ biznesowy. To nie jest dobry przykład. Książę Karol poza pozycją nie miał w sobie nic powalającego, taka trochę cipka więc puszczenie go kantem to żadne osiągnięcie. Swoją drogą Camilla może być jak najbardziej wzorem do naśladowania :) Po prostu chodzi o to, że są ludzie, zrówno kobiety jak i faceci, których bezwzględnie należy unikać i nauczyć sie czytać sygnały zamiast pogrążać sie w mity o romantycznej miłości. Jeśli się je przeoczy (a kobiety są kulturowo wdrażane do tego, żeby je przeaczać), pozbieranie się może byc niepojęcie trudne, jesli w ogóle możliwe. Jak coś wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to należy uważać potrójnie i tyle. 

Dokladnie o to mi chodzilo. Ta kolezanka byla w momencie zycia gdy potrzebowala "dobrego slowa" - zmeczona wczesniejszymi problemami "poszla za glosem serca" -az zle brzmi - mydlana telenowela - ale tak czasem tez bywa. Nie moge pisac dokladniej -ale uwierzcie - tak jak czesto to bywa - "z boku " bylo z gory wiadomo jak sie skonczy. To tez przypuszczam nie jest tak ze ta jedna historia ja tak zlamala - wczesniej jej malzenstwo bylo koszmarem zakonczone rozwodem, ogromnymi kosztami - to byla ta ostatnia "kropla".

Haga. napisał(a):

Ta koleżanka co 7 lat nie mogła sie pozbierać, mogła po prostu trafić np. na wyspecjalizowanego bordera/psychopate a wtedy czasem nie sposob się ogarnąć jak silną kobietą by się nie było. Kennedy&Kennedy to nie była żadna miłość tylko znakomicie prosperujący układ biznesowy. To nie jest dobry przykład. Książę Karol poza pozycją nie miał w sobie nic powalającego, taka trochę cipka więc puszczenie go kantem to żadne osiągnięcie. Swoją drogą Camilla może być jak najbardziej wzorem do naśladowania :) Po prostu chodzi o to, że są ludzie, zrówno kobiety jak i faceci, których bezwzględnie należy unikać i nauczyć sie czytać sygnały zamiast pogrążać sie w mity o romantycznej miłości. Jeśli się je przeoczy (a kobiety są kulturowo wdrażane do tego, żeby je przeaczać), pozbieranie się może byc niepojęcie trudne, jesli w ogóle możliwe. Jak coś wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to należy uważać potrójnie i tyle. 

Generalnie się zgadzam z Tobą, trudno jednoznacznie określić wszystkie możliwości. Myślę jednak, że kobieta świadoma potrafi w miarę szybko wyczuć, że coś w związku nie gra, że jest manipulowana i gdyby tak naprawdę była niezależna to  puści w trąbę bordera/psychopatę zanim jej zrobi z mózgu jajecznicę. Z moich skromnych obserwacji wynika, że najszybciej wpadają kobiety, które myślą, że bardzo skorzystają na relacji, no po prostu pozycja albo kasa partnera usunie z ich życia wszelkie troski i obowiązki. Po prostu złapią Pana Boga za nogi. To podobny mechanizm jak przy wszystkich oszustwach - wielka obietnica zysku i wygranej małym kosztem zamienia się w wielką przegraną. Gdy nie nastawimy się tak bardzo na "złote góry" to nie ma poczucia żalu za rajem  utraconym.

Co do Karola to  masz rację,  nie gloryfikuję go jako osoby - tu działa magia władzy i pieniędzy. Chociaż gdyby go bliżej poznać, to bardzo możliwe, że potrafi być dobrym partnerem życiowym. Na takiego kandydata pisze się tabun kobiet i każda z nich marzy o pozycji na dworze królewskim. Nie mówię, że każda na to poleci, ale wybierać ma w czym. Właśnie chodziło mi o postać Kamili  jako wzór mocnej kobiety, która ceniła siebie bardziej niż królewski dwór i związane z tym zaszczyty:)

Romantyczna miłość jest cudowna, warta przeżycia i w ogóle och, ach, ale na niej życia nie spędzimy. Dorosły człowiek wie, że w  życiu pary piękne są tylko chwile, no chyba że potrafimy również czerpać radość z codziennych obowiązków, rozwiązywania problemów, stawiania czoła trudnościom i harowania na dom, rodzinę i własne przyjemności. A zresztą czym wypełnić życie bez tych przyziemnych spraw?  :):):)

Annne17 napisał(a):

Haga. napisał(a):

Ta koleżanka co 7 lat nie mogła sie pozbierać, mogła po prostu trafić np. na wyspecjalizowanego bordera/psychopate a wtedy czasem nie sposob się ogarnąć jak silną kobietą by się nie było. Kennedy&Kennedy to nie była żadna miłość tylko znakomicie prosperujący układ biznesowy. To nie jest dobry przykład. Książę Karol poza pozycją nie miał w sobie nic powalającego, taka trochę cipka więc puszczenie go kantem to żadne osiągnięcie. Swoją drogą Camilla może być jak najbardziej wzorem do naśladowania :) Po prostu chodzi o to, że są ludzie, zrówno kobiety jak i faceci, których bezwzględnie należy unikać i nauczyć sie czytać sygnały zamiast pogrążać sie w mity o romantycznej miłości. Jeśli się je przeoczy (a kobiety są kulturowo wdrażane do tego, żeby je przeaczać), pozbieranie się może byc niepojęcie trudne, jesli w ogóle możliwe. Jak coś wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to należy uważać potrójnie i tyle. 
Generalnie się zgadzam z Tobą, trudno jednoznacznie określić wszystkie możliwości. Myślę jednak, że kobieta świadoma potrafi w miarę szybko wyczuć, że coś w związku nie gra, że jest manipulowana i gdyby tak naprawdę była niezależna to  puści w trąbę bordera/psychopatę zanim jej zrobi z mózgu jajecznicę. Z moich skromnych obserwacji wynika, że najszybciej wpadają kobiety, które myślą, że bardzo skorzystają na relacji, no po prostu pozycja albo kasa partnera usunie z ich życia wszelkie troski i obowiązki. Po prostu złapią Pana Boga za nogi. To podobny mechanizm jak przy wszystkich oszustwach - wielka obietnica zysku i wygranej małym kosztem zamienia się w wielką przegraną. Gdy nie nastawimy się tak bardzo na "złote góry" to nie ma poczucia żalu za rajem  utraconym.Co do Karola to  masz rację,  nie gloryfikuję go jako osoby - tu działa magia władzy i pieniędzy. Chociaż gdyby go bliżej poznać, to bardzo możliwe, że potrafi być dobrym partnerem życiowym. Na takiego kandydata pisze się tabun kobiet i każda z nich marzy o pozycji na dworze królewskim. Nie mówię, że każda na to poleci, ale wybierać ma w czym. Właśnie chodziło mi o postać Kamili  jako wzór mocnej kobiety, która ceniła siebie bardziej niż królewski dwór i związane z tym zaszczyty:)Romantyczna miłość jest cudowna, warta przeżycia i w ogóle och, ach, ale na niej życia nie spędzimy. Dorosły człowiek wie, że w  życiu pary piękne są tylko chwile, no chyba że potrafimy również czerpać radość z codziennych obowiązków, rozwiązywania problemów, stawiania czoła trudnościom i harowania na dom, rodzinę i własne przyjemności. A zresztą czym wypełnić życie bez tych przyziemnych spraw?  :):):)

Ważne, by tych pięknych chwil było jak najwięcej w naszym życiu... :-) Dziękuję Wam za wszystkie wypowiedzi. Dla tych ciekawych co u mnie, które piszą do mnie na PRV odpowiem tutaj - od ostatniego spotkania wymieniliśmy kilka wiadomości, rozmawialiśmy przez tel raz bo... zadzwoniłam. W związku z sylwestrem i z nowym rokiem, a także dosyć niesympatycznymi rzeczami jakie wynikły w moim życiu prywatnym w ciągu ostatniego tygodnia nie koncentruję się na głupotach. On teraz wlazł w swoją jaskinię i ogarnia swoje problemy, swoją pracę, swoje decyzje - nie mam ochoty na to by zastanawiać się czy to ma związek ze mną czy nie. I o co mu chodzi, nie chodzi - też nie. Jest miło, bez deklaracji, bez umówionego spotkania, bez planów na wspólne spędzanie czasu - nie rozmawialiśmy o tym. Każde żyje swoim życiem, czyli tak jak miało być w okresie święta-sylwester. Nie uświadamiałam go też o tym, co się u mnie dzieje, bo nie widzę sensu obarczania człowieka na tym etapie znajomości moim prywatnym kryzysem.

Moja mama ma poważne problemy ze zdrowiem i to jest teraz dla mnie najważniejsze. To, uporządkowanie rzeczywistości i siebie, swojego otoczenia - które jak zwykle, te najbliższe, stanęło na wysokości zadania wspierając mnie w trudnych chwilach.

Przygotowanie się do nowego roku, styczniowego maratonu po szpitalach, notariuszach, jutrzejszy sylwester (praca)  - to pochłania mój czas i bezsenne noce. 

Schudłam z nerwów w ciągu tygodnia z 54 kg do 48 kg. Efekty lepsze niż na poście dr Dąbrowskiej... 

Pasek wagi

A jak jest teraz, po 1,5 miesiąca?

Pasek wagi

mrovvka napisał(a):

A jak jest teraz, po 1,5 miesiąca?

Jesteśmy oficjalnie parą :-) Wyjeżdżamy jutro na tygodniowy urlop.

Nie powiem, środowisko w jakim pracujemy miło mnie zaskoczyło reakcją. Czas pokaze, co dalej.

Mam w nim ogromne wsparcie i powoli fascynacja przechodzi w uczucie. Co się stanie dalej - zobaczymy :-)

Dziękuję za troskę i wiadomości na PRV jakie dostaje, odpisze na wszystkie w wolnej chwili

Pasek wagi

Rina_91 napisał(a):

mrovvka napisał(a):

A jak jest teraz, po 1,5 miesiąca?
Jesteśmy oficjalnie parą :-) Wyjeżdżamy jutro na tygodniowy urlop.Nie powiem, środowisko w jakim pracujemy miło mnie zaskoczyło reakcją. Czas pokaze, co dalej.Mam w nim ogromne wsparcie i powoli fascynacja przechodzi w uczucie. Co się stanie dalej - zobaczymy :-)Dziękuję za troskę i wiadomości na PRV jakie dostaje, odpisze na wszystkie w wolnej chwili

Czyli warto było czekać :)

A jak on to zrobił, że jesteście parą? Możesz coś więcej napisać?

Pasek wagi

Piszecie do mnie na prv więc wrzucam odpowiedź tutaj.

Nadal jesteśmy parą, nadal dużo pracujemy, nie obwieszczamy facebookowo-medialnie-na forum, ze jesteśmy parą, nie wrzucamy zdjęć na social media, nie prowokujemy zainteresowania.

Koncentrujemy się na sobie i na urządzaniu naszego mieszkania :-) Oczywiście najbliżsi znajomi wiedzą (trudno nie wiedzieć, jak oficjalnie ze sobą mieszkamy ), a na wielkanoc poznałam też jego rodzinę. 

Rozwijam firmę i szykuję się do mojego programu, dbam o mamę, on gra... nudni jesteśmy do bólu, ale jakieś to wszystko jest właściwe i na miejscu. 

Pasek wagi

Rina_91 napisał(a):

Piszecie do mnie na prv więc wrzucam odpowiedź tutaj.Nadal jesteśmy parą, nadal dużo pracujemy, nie obwieszczamy facebookowo-medialnie-na forum, ze jesteśmy parą, nie wrzucamy zdjęć na social media, nie prowokujemy zainteresowania.Koncentrujemy się na sobie i na urządzaniu naszego mieszkania :-) Oczywiście najbliżsi znajomi wiedzą (trudno nie wiedzieć, jak oficjalnie ze sobą mieszkamy ), a na wielkanoc poznałam też jego rodzinę. Rozwijam firmę i szykuję się do mojego programu, dbam o mamę, on gra... nudni jesteśmy do bólu, ale jakieś to wszystko jest właściwe i na miejscu. 
Co trzeba mieć w głowie, żeby tak interesować się życiem ludzi z forum internetowego, żeby aż dobijać się na priv. Trzeba chyba nie mieć własnego życia i być plotkarzem żądnym sensacji. Wstydźcie się Vitalijki.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.