Temat: Czy doszukuje się podtekstów?

Poznałam jakiś czas temu świetnego mężczyznę. Spotkaliśmy się w sprawie potencjalnej współpracy służbowej. Od pierwszej chwili udało nam się złapać wspólny język. Kilka dni pózniej zadzwonił, rozmawialiśmy. Nie miałam czasu się spotkać. Pózniej zaproponowałam spontanicznie kawę. Spędziliśmy razem kilka godzin, odwiózł mnie do domu. Mieliśmy regularny kontakt, spotykaliśmy sie średnio 3-4 dni w tygodniu przez miesiac. Zaliczyliśmy wspólny wyjazd służbowy, wspólne imprezy. Do niczego nie doszło, chociaż miałam wrazenie, ze kilka razy chciał mnie pocalowac. Wiem, ze jest bardzo skryty, niesmialy, chociaż zabójczo przystojny. Wiem, ze bardzo mnie lubi, bo dba o mnie, inicjuje kontakt. Dzwoni. Spotykamy się, poznał moją rodzine. Przez różne zawirowania sluzbowe nie widzieliśmy sie ostatni miesiąc - do wtorku. I znowu, jest wszystko miło, ciepło, spędziłam z nim kilka godzin. Trudno mu było odejść, ponad godzinę mówił, ze jest spóźniony na kolejne spotkanie, gdzie w rezultacie ja musiałam już iść (praca). Zastanawiam się czy ja jestem jakaś dziwna, czy sobie dopowiadam...? 

Nie bardzo wiem co zrobić z tą relacją. Czekać? Poznawać się dalej? Zrobić pierwszy krok, zainicjować coś więcej? 

On wie, ze jestem ostrożna. Mam za sobą poważny związek i średnie doświadczenia. Jestem bardzo ostrożna. I nieśmiała, czekam na inicjatywę mężczyzny. 

Nawet nie wiem, czy mu się podobam. Wydaje mi sie, ze tak - komplementuje mnie, jest szarmancki, miły. Dba o to bym czuła sie przy nim komfortowo. 

Wie, ze nie lubię jak ktoś jest nachalny. 

Mocno sugeruje się moim zdaniem. Lubi spędzać ze mną czas, rozmawiać, lubi mnie. 

Czasami mam wrażenie, ze czeka, aż ja coś zrobię. 

Taki przykład: jest ślisko, idzie obok, asekuruje mnie bym nie wyrżnęła się na drodze, w pewnym momencie pyta „może mógłbym Cię objąć by było bezpieczniej?”. Grzecznie... sama mu pózniej już się pakowałam pod ramie, chodziliśmy tak po mieście. Niby nic, ale dla osoby, która unika dotyku i nie lubi jak ktoś go dotyka (on ma z tym problem) to sporo. Sam szuka okazji do dotyku, np brał mnie za rękę bo „masz takie małe dłonie”, przytula mnie, poprawia kaptur,     Zaczepia, na eventach jak jesteśmy razem to zawsze trzyma sie blisko, obejmuje... 

 Traktuje mnie inaczej niż swoich znajomych, koleżanki. Tak bardziej... nie wiem, z większą troską? Uwagą? Zainteresowaniem? Przy znajomych żartuje, czasami mówi, ze czegoś nie może zrobić „bo R będzie zazdrosna”. Mam hasła do jego telefonu, kont w social media, maili - specyfika mojej pracy wymaga poruszania sie w tym środowisku a on jest osobą publiczną, wiec jest obecny w tych środkach komunikacji. 

Ufa mi. Od pierwszych spotkań odpowiada na każde, nawet najbardziej intymne pytania. Sam tez chce dużo wiedzieć o mnie...

I tak bujamy się kolejny miesiąc, wczoraj widzieliśmy się znowu. Nie wytrzymałam (chociaż co tu wytrzymywać?) i powiedziałam, ze bardzo dobrze go widzieć i tęskniłam za nim. Ucieszył sie i odpowiedział tym samym. Mówi, ze sie zdzwonimy. Powiedziałam, ze ok, dzwoń. Ma się odzywać.. dziś cisza, nie napinam się, ale zastanawiam się czy to było grzecznościowe, czy nie. Z tego wszystkiego wczoraj nawet nie złożyłam mu życzeń świątecznych, on mi tez nie, ale tak się zagadalismy, ze musiałam biec na kolejne spotkanie- pociąg. Odwoził mnie, bym mogła zdążyć, ostatnie 5 minut na szybko musieliśmy ustalić sprawy sluzbowe i wybiegłam, najnormalniej w świecie wybiegłam z tego auta, nawet nie myśląc o tych życzeniach. 

I słuchajcie, głupia jestem, bo zazwyczaj faceci o mnie mocno zabiegają. Chcą na szybko, mocno, intensywnie. Nie jest to coś, co mi sie podobało, czułam sie osaczona. 

On o tym wie. Sam jest osobą publiczną, codziennie dostaje mnóstwo różnych propozycji od fanek. W pracy ma nachalne koleżanki... nie lubi tego, szuka kobiety spokojnej, poukladanej, na życie... a nie takiej, która mu wysyła nagie foty (zdaza sie często!!!). Lubi kobiety subtelne; naturalne. Sam podkreślał, ze bardzo mu sie spodobało to, ze chodzę bez makijażu lub z lekkim pudrem, ze nie jestem laleczką z instagrama. 

Nie no, wzięłam i zgłupiałam. Facet wartościowy, według wielu „za przystojny do stałego związku”, ale bardzo w porządku, podoba mi się z charakteru-osobowosci. Fizycznie tez, ale szczerze mówiąc to robi na mnie najmniejsze wrażenie (jestem przyzwyczajona do ludzi „pieknych” przez specyfikę pracy....). 

Co wy myślicie o tym? Poczekać, działać, odpuścić? Strasznie mi dziwnie 

Pasek wagi

Rina_91 napisał(a):

Berchen napisał(a):

Rina_91 napisał(a):

Berchen napisał(a):

 Wiem - to brzmi przykro - moze jestem zbyt podejrzliwa - wiem tez ze jesli to taki "mistrz" to i tak bylabys bez szans. Zycze ci by byl to porzadny, normalny facet :):):) nie spiesz sie.
Ej... A czy ja jestem jakąś bezmózgą amebą, która daje się urobić każdemu, bo "każdą kobietę da się poderwać"? No to mnie rozbawiło :-) Takich facetów odrzucam na starcie :-)On ma swoje wady, każdy ma, tutaj nikt nikogo nie stawia na piedestale ani nie gloryfikuje - bo po co? Chodziło mi o coś zupełnie innego w pierwszym poście, a dostałam info jak PUA zdobywają zwierzynę
Rina 91 -nie zrozumialas mojego przeslania - nie znam cie i nie sugeruje ze jestes  "bezmozga ameba" -Pisze o takich typach -bo -ysle ze jestes mloda uczciwa kobieta, wierzaca w dobro i szczerosc - a swiat jest nie zawsze taki piekny. Nie trzeba byc glupia ameba by dac sie nabrac na metody pdrywaczy - wlasnie taki sposob ak opisujesz pasuje idealnie do tego na jakiego ja wpadlam, a uwierz mi - tez nie jestem ameba. Kupa kobiet- ofiar to tez nie ameby - a jednak. Kazda z nas lubi byc traktowana dobrze, nienachalnie, slyszec mile slowo. Jeszcze raz zycze ci by ten byl faktycznym gentelmenem i zeby cos z tego wyszlo, bo kazdy chce byc kochany i szczesliwy.
Masz rację, są w końcu tacy "nieoczywiści" podrywacze. To prawda, że sama takiego na swojej drodze jeszcze nie spotkałam. W moim najbliższym otoczeniu też nie... Niestety nie wierzę już w pełni w dobro i szczerość, chociaż bardzo bym chciała.Zastanawia mnie jednak - nie chcę sprawdzać... - jak bardzo można nie widzieć tego, że jest to gra. A może widać, tylko zakochana kobieta nie chce tego dostrzegać. Nigdzie nie jest powiedziane, że moja "relacja" nie skonczy się tak samo. To, że mam dobre przeczucia co do tego człowieka nie daje mi monopolu na rację, to prawda.Opowiesz coś więcej o tym słodkim podrywaczu?
to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba:D, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.

Berchen napisał(a):

Rina_91 napisał(a):

Berchen napisał(a):

Rina_91 napisał(a):

Berchen napisał(a):

 Wiem - to brzmi przykro - moze jestem zbyt podejrzliwa - wiem tez ze jesli to taki "mistrz" to i tak bylabys bez szans. Zycze ci by byl to porzadny, normalny facet :):):) nie spiesz sie.
Ej... A czy ja jestem jakąś bezmózgą amebą, która daje się urobić każdemu, bo "każdą kobietę da się poderwać"? No to mnie rozbawiło :-) Takich facetów odrzucam na starcie :-)On ma swoje wady, każdy ma, tutaj nikt nikogo nie stawia na piedestale ani nie gloryfikuje - bo po co? Chodziło mi o coś zupełnie innego w pierwszym poście, a dostałam info jak PUA zdobywają zwierzynę
Rina 91 -nie zrozumialas mojego przeslania - nie znam cie i nie sugeruje ze jestes  "bezmozga ameba" -Pisze o takich typach -bo -ysle ze jestes mloda uczciwa kobieta, wierzaca w dobro i szczerosc - a swiat jest nie zawsze taki piekny. Nie trzeba byc glupia ameba by dac sie nabrac na metody pdrywaczy - wlasnie taki sposob ak opisujesz pasuje idealnie do tego na jakiego ja wpadlam, a uwierz mi - tez nie jestem ameba. Kupa kobiet- ofiar to tez nie ameby - a jednak. Kazda z nas lubi byc traktowana dobrze, nienachalnie, slyszec mile slowo. Jeszcze raz zycze ci by ten byl faktycznym gentelmenem i zeby cos z tego wyszlo, bo kazdy chce byc kochany i szczesliwy.
Masz rację, są w końcu tacy "nieoczywiści" podrywacze. To prawda, że sama takiego na swojej drodze jeszcze nie spotkałam. W moim najbliższym otoczeniu też nie... Niestety nie wierzę już w pełni w dobro i szczerość, chociaż bardzo bym chciała.Zastanawia mnie jednak - nie chcę sprawdzać... - jak bardzo można nie widzieć tego, że jest to gra. A może widać, tylko zakochana kobieta nie chce tego dostrzegać. Nigdzie nie jest powiedziane, że moja "relacja" nie skonczy się tak samo. To, że mam dobre przeczucia co do tego człowieka nie daje mi monopolu na rację, to prawda.Opowiesz coś więcej o tym słodkim podrywaczu?
to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.

Przykre. 

Pasek wagi

ggeisha napisał(a):

Według mnie to co robi jest celowe. Z dwóch powodów. Po pierwsze, traktuje Cię bardzo poważnie. Nie chce "zaliczyć", chce poznać do głębi. Ufa Ci. Ma plany na przyszłość, nie chce się spieszyć, żeby czegoś nie schrznanić. To etap budowania związku.Po drugie - buduje napięcie. To taka życiowa gra wstępna. Tworzy chęć na więcej, niecierpliwość, pragnienie pełni. On się tym delektuje, chociaż pewnie sam umiera z chęci rzucenia się na Ciebie i wzięcia. Przyznam, że z uwagą czytam ten wątek, bo to takie... romanytyczne, rzadkie. Przypominam sobie początki mojej znajomość i z mężem. To oczekiwanie... Powiem Ci, że po tym nasz pierwszy raz to był odlot. Naprawdę warto czekać.

Bardzo miło to brzmi, pytanie tylko czy faktycznie tak będzie. Czas pokaże :-) liczę na to, ze coś sie ruszy. Będą kolejne spotkania. Już zdążyłam ochłonąć, zobaczymy. Jest miło, 

Pasek wagi

Annne17 napisał(a):

mrovvka napisał(a):

Annne17, jak można podwyższyć swój kobiecy magnetyzm?Jak można sprawdzić, że się go ma?
Tak w skrócie jak sprawdzić - jeśli budzisz zainteresowanie mężczyzn, wyzwalasz w nich rycerskość a jednocześnie czują przed tobą respekt. Gdy ochroniarz stojący przed bankiem ochoczo otwiera ci drzwi, gdy mijający cię na ulicy mężczyzna z uśmiechem puszcza ci oczko i szybko znika, gdy po wejściu do pomieszczenia mężczyźni wstają by się z Tobą przywitać i są szarmanccy, gdy przyciągasz wzrok idąc  do stolika w kawiarni. W towarzystwie chętnie z tobą rozmawiają na tematy lekkie i poważne,i żartują ale szanują twoje zdanie i  nie mają odwagi na poufałośćWszyscy kochają psy ale to koty są magnetyczne. Niezależne, poruszające się z przysłowiową kocią gracją, zwracają uwagę bez względy czy są młode czy stare, grube czy chude albo łaciate, rasowe czy zwykłe dachowce. Chcesz je pogłaskać bo  myślisz że są malutkie, mięciutkie i cieplutkie, i emanują spokojem, ale chwila zbytniej śmiałości może się źle skończyć i już wiesz, że to on nadaje ton waszej znajomości.Jak podwyższyć magnetyzm - może ucz się od kotów xDD

Dzięki, zdarzyło mi się ostatnio 3 takie dni, gdy mężczyźni się zachowywali jak opisujesz ale ja się tego "nowego" przestraszyłam i uciekłam w czeluścia bycia "dziewczynką" - to takie bardziej bezpieczne, nikt nie zrani, nikt nie porzuci itp, no ale sobie tak myślę, że nikt wtedy też się mną nie zainteresuje i nie będzie chciał stworzyć związku.

Zastanawiam się, jak może wyglądać powrót do takiego magnetyzmu? Jakie kroki trzeba by podjąć? I co zrobić by potem nie uciekać? Tylko się tym delektować?

Pasek wagi

Wydawac sie moze, ze facet jest po uszy zakochany - spotkania z rodzina, szukanie kontaktu, komplementy, ale... lepiej podchodzic do tego z dystansem, ciesz sie tym flirtem, a co bedzie czas pokaze. Sama mialam zblizona sytuacje, facet byl jawnie zainteresowany, nigdy nie bylam niczego tak pewna jak tego, ze mu sie podobam, a ze on sie nie deklarowal to sama wyszlam z inicjatywa, bo dlugo sie tak bujalismy (rok a moze wiecej), a ja chcialam wiedziec na czym stoje. I w tym momencie jakby calkowita zmiana frontu, stal sie zimny jak lod, brak zainteresowania, udawal, ze nic nie bylo. I tutaj opcji jest pewnie kilka, ale moim zdaniem to albo ja mu sie wcale nie podobalam a jedynie podobalo mu sie moje zainteresowanie i gral ze mna w ta gre, zeby sobie budowac ego, taki narcyzm. Jest tez opcja, ze nie lubi kobiet, ktore przejmuja paleczke, woli sam zdobywac. Jesli chodzi o ciebie i twojego celebryte, to z tego co piszesz cos sie miedzy wami kroi, ale tez jak ktos wczesniej zauwazyl to, ze ty mu robisz przelewy, znasz hasla do mediow spolecznosciowych, mnie tez troche martwi, albo on lubi takie symbiotyczne zwiazki, albo wchodzisz w strefe najlepszej przyjaciolki, czyli on moze z toba milo spedzac czas, zlecic ci rozne zadania do wykonania, zwierzac ci sie i na tobie polegac, ale cie nie pragnie jako kochanki, zony, partnerki. Tuz po tej mojej sytuacji z panem narcyzem troche poczytalam o facetach, pochodzilam po forum, i jest wielu mezczyzn, ktorzy podrywaja kobiety, flirtuja z nimi dla przyjemnosci, aby sie sprawdzic. Tak jak wyzej pisalam, ciesz sie ta chwila flirtu, niepewnosci, jesli on pewnego dnia sie zdeklaruje te chwile tez juz nie wroca, w zwiazku bedzie juz inaczej. Ale tez jesli chcesz miec jasnosc to nie czekaj nie wiadomo jak dlugo, bo o ile flirtowanie jest fajne to mozna sie za bardzo wkrecic. Mam nadzieje, ze on jest w tobie zakochany :) Napisz jeszcze kiedys jak to sie rozstrzygnelo.

dilemmadore napisał(a):

Wydawac sie moze, ze facet jest po uszy zakochany - spotkania z rodzina, szukanie kontaktu, komplementy, ale... lepiej podchodzic do tego z dystansem, ciesz sie tym flirtem, a co bedzie czas pokaze. Sama mialam zblizona sytuacje, facet byl jawnie zainteresowany, nigdy nie bylam niczego tak pewna jak tego, ze mu sie podobam, a ze on sie nie deklarowal to sama wyszlam z inicjatywa, bo dlugo sie tak bujalismy (rok a moze wiecej), a ja chcialam wiedziec na czym stoje. I w tym momencie jakby calkowita zmiana frontu, stal sie zimny jak lod, brak zainteresowania, udawal, ze nic nie bylo. I tutaj opcji jest pewnie kilka, ale moim zdaniem to albo ja mu sie wcale nie podobalam a jedynie podobalo mu sie moje zainteresowanie i gral ze mna w ta gre, zeby sobie budowac ego, taki narcyzm. Jest tez opcja, ze nie lubi kobiet, ktore przejmuja paleczke, woli sam zdobywac. Jesli chodzi o ciebie i twojego celebryte, to z tego co piszesz cos sie miedzy wami kroi, ale tez jak ktos wczesniej zauwazyl to, ze ty mu robisz przelewy, znasz hasla do mediow spolecznosciowych, mnie tez troche martwi, albo on lubi takie symbiotyczne zwiazki, albo wchodzisz w strefe najlepszej przyjaciolki, czyli on moze z toba milo spedzac czas, zlecic ci rozne zadania do wykonania, zwierzac ci sie i na tobie polegac, ale cie nie pragnie jako kochanki, zony, partnerki. Tuz po tej mojej sytuacji z panem narcyzem troche poczytalam o facetach, pochodzilam po forum, i jest wielu mezczyzn, ktorzy podrywaja kobiety, flirtuja z nimi dla przyjemnosci, aby sie sprawdzic. Tak jak wyzej pisalam, ciesz sie ta chwila flirtu, niepewnosci, jesli on pewnego dnia sie zdeklaruje te chwile tez juz nie wroca, w zwiazku bedzie juz inaczej. Ale tez jesli chcesz miec jasnosc to nie czekaj nie wiadomo jak dlugo, bo o ile flirtowanie jest fajne to mozna sie za bardzo wkrecic. Mam nadzieje, ze on jest w tobie zakochany :) Napisz jeszcze kiedys jak to sie rozstrzygnelo.

Rany, ale pajac, zmarnować rok Twojego czasu. Byłbym naprawdę wściekła i zrobiła awanturę, wykładając mu czarno na białym dlaczego myślałam, że jest mną zainteresowany. 

Czy rolę najlepszej przyjaciółki - nie wiem, właśnie też mi to przyszło do głowy, stąd temat. Bo może faktycznie doszukuję się podtekstów. 

Jedno jest pewne - większość z Was napisała, że to może nic nie znaczyć, albo, że jest to gra. Fajnie jest coś takiego usłyszeć z boku - studzi emocje. Poczekam jak to się dalej rozwinie. Jeśli rozwinie oczywiście. 

Nie jestem dobra w gierkach w stylu "nie odpisuj kilka godzin" albo "czekaj, aż odezwie się pierwszy", także nawet nie bardzo wiem co powinnam robić. I czy wogóle powinnam coś zakładać. Za głupia jestem na to, dlatego dziewczyny, biorę się za przygotowywanie świąt. Jak będzie z czym - wrócę. Jak nie będzie... To też wrócę za jakiś czas z informacją jak to się skończyło. 

Pasek wagi

Berchen napisał(a):

to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.

Sorry Berchen, ale skoro koleżanka przez 7 lat nie potrafi się pozbierać, to nigdy nie była odpowiednią kandydatką dla tego partnera. Bo to nie jest tak, że  każdy chłop albo od razu kocha i ślubuje, albo się bawi i rzuca. Są partnerzy wymagający i dopiero odpowiednia kandydatka zmienia jego światopogląd i nastawienie do życia. Nikt nie da gwarancji na stałość uczuć i powodzenie, dlatego mocne kobiety otrzepują kurz z butów i idą dalej w życie.

Zobaczmy taki przykład ( wiem, że przejaskrawiony, ale tym łatwiej to ogarnąć) Książę Harry czy Robert Lewandowski - przecież tacy faceci nie polecą za każdą piękną kobietą, oni chcą mieć KOGOŚ, kto ich zatrzyma przy sobie i na pewno nie będzie to piękna buzia czy wierne oddanie.

Książę Karol. Diana i Kamila. Diana -śliczna, młodziutka, oddana, ikona stylu, królowa ludzkich serc- tak naprawdę nigdy Karola nie pociągała. Kamila -starsza, brzydka, najczęściej w spodniach do konnej jazdy - zawsze władała jego sercem. Gdy królowa kręciła na nią nosem a Karol nie potrafił podjąć decyzji, puściła go kantem i wyszła za mąż. Mimo to nadal miała nad nim władzę, to do niej pisał szalone sms-y, to ona go rozumiała i ona pocieszała. Karol spełnił obowiązek wobec korony, dał następców tronu, ale gdy został sam a Kamila się rozwiodła, królowa była bezsilna. Przy Kamili Karol  ustatkował się, dorósł, przestał być obiektem zainteresowania brukowców. 

Jacqueline Kennedy Onassis - miała za męża najbardziej wpływowego człowieka świata a potem najbogatszego. Gdy John miał trudne politycznie zadania zabierał z sobą Jackie bo wiedział jak wielki wpływ wywiera na ludzi, w na tym twardych polityków. Nigdy nie przestałą być Pierwszą Damą Ameryki chociaż wiedziała o wybrykach Johna. Najpiękniejsza aktoreczka w niczym nie mogła jej zagrozić, była tylko aktoreczką, którą  za urodę kochały  miliony mężczyzn. Jackie zachowała twarz, godność, styl i szacunek Ameryki a gdy została sama oświadczył się jej i poślubił Aristotelis Onasis, który na pewno nie zrobił tego z litości dla biednej, pięknej wdowy.


Annne17 napisał(a):

Berchen napisał(a):

to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.
Sorry Berchen, ale skoro koleżanka przez 7 lat nie potrafi się pozbierać, to nigdy nie była odpowiednią kandydatką dla tego partnera. Bo to nie jest tak, że  każdy chłop albo od razu kocha i ślubuje, albo się bawi i rzuca. Są partnerzy wymagający i dopiero odpowiednia kandydatka zmienia jego światopogląd i nastawienie do życia. Nikt nie da gwarancji na stałość uczuć i powodzenie, dlatego mocne kobiety otrzepują kurz z butów i idą dalej w życie.Zobaczmy taki przykład ( wiem, że przejaskrawiony, ale tym łatwiej to ogarnąć) Książę Harry czy Robert Lewandowski - przecież tacy faceci nie polecą za każdą piękną kobietą, oni chcą mieć KOGOŚ, kto ich zatrzyma przy sobie i na pewno nie będzie to piękna buzia czy wierne oddanie.Książę Karol. Diana i Kamila. Diana -śliczna, młodziutka, oddana, ikona stylu, królowa ludzkich serc- tak naprawdę nigdy Karola nie pociągała. Kamila -starsza, brzydka, najczęściej w spodniach do konnej jazdy - zawsze władała jego sercem. Gdy królowa kręciła na nią nosem a Karol nie potrafił podjąć decyzji, puściła go kantem i wyszła za mąż. Mimo to nadal miała nad nim władzę, to do niej pisał szalone sms-y, to ona go rozumiała i ona pocieszała. Karol spełnił obowiązek wobec korony, dał następców tronu, ale gdy został sam a Kamila się rozwiodła, królowa była bezsilna. Przy Kamili Karol  ustatkował się, dorósł, przestał być obiektem zainteresowania brukowców. Jacqueline Kennedy Onassis - miała za męża najbardziej wpływowego człowieka świata a potem najbogatszego. Gdy John miał trudne politycznie zadania zabierał z sobą Jackie bo wiedział jak wielki wpływ wywiera na ludzi, w na tym twardych polityków. Nigdy nie przestałą być Pierwszą Damą Ameryki chociaż wiedziała o wybrykach Johna. Najpiękniejsza aktoreczka w niczym nie mogła jej zagrozić, była tylko aktoreczką, którą  za urodę kochały  miliony mężczyzn. Jackie zachowała twarz, godność, styl i szacunek Ameryki a gdy została sama oświadczył się jej i poślubił Aristotelis Onasis, który na pewno nie zrobił tego z litości dla biednej, pięknej wdowy.

cytuje by wrócić do tego pozniej, mobilnie nie mogę dobrze odczytac, a brzmi ciekawie :-)

Pasek wagi

Annne17 napisał(a):

Berchen napisał(a):

to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.
Sorry Berchen, ale skoro koleżanka przez 7 lat nie potrafi się pozbierać, to nigdy nie była odpowiednią kandydatką dla tego partnera. Bo to nie jest tak, że  każdy chłop albo od razu kocha i ślubuje, albo się bawi i rzuca. ......................
Anne17 - ja nie napisalam ze byla dla niego odpowiednia partnerka - wrecz odwrotnie - ona byla po przejsciach, szybko zakochala sie nie widzac , ze to od poczatku bylo skazane na jedyny koniec. To byl wowczas ktos nowy w srodowisku, zmanipulowal ja - w zasadzie nie mialo to od poczatku sensu. Nie moge dokladniej opisac,

Annne17 napisał(a):

Berchen napisał(a):

to nie takie proste by w kilku zdaniach opisac- i raczej zbyt prywatne. U mnie skonczylo sie dla mnie ok, bo jak nazwalas - nie jestem ameba, hahaha, to okreslenie bardzo mi sie spodobalo. Moja kolezanka, mimo ze jest wyksztalcona, na wysokim stanowisku - niby tez nie ameba - wpadla po uszy, po rozstaniu mija 7 lat a ona nie umie sie pozbierac, stracila wiare w ludzi, moze dlatego ze go nadal widuje zawodowo i widzi jak on bawi sie kolejnymi.
Sorry Berchen, ale skoro koleżanka przez 7 lat nie potrafi się pozbierać, to nigdy nie była odpowiednią kandydatką dla tego partnera. Bo to nie jest tak, że  każdy chłop albo od razu kocha i ślubuje, albo się bawi i rzuca. Są partnerzy wymagający i dopiero odpowiednia kandydatka zmienia jego światopogląd i nastawienie do życia. Nikt nie da gwarancji na stałość uczuć i powodzenie, dlatego mocne kobiety otrzepują kurz z butów i idą dalej w życie.Zobaczmy taki przykład ( wiem, że przejaskrawiony, ale tym łatwiej to ogarnąć) Książę Harry czy Robert Lewandowski - przecież tacy faceci nie polecą za każdą piękną kobietą, oni chcą mieć KOGOŚ, kto ich zatrzyma przy sobie i na pewno nie będzie to piękna buzia czy wierne oddanie.Książę Karol. Diana i Kamila. Diana -śliczna, młodziutka, oddana, ikona stylu, królowa ludzkich serc- tak naprawdę nigdy Karola nie pociągała. Kamila -starsza, brzydka, najczęściej w spodniach do konnej jazdy - zawsze władała jego sercem. Gdy królowa kręciła na nią nosem a Karol nie potrafił podjąć decyzji, puściła go kantem i wyszła za mąż. Mimo to nadal miała nad nim władzę, to do niej pisał szalone sms-y, to ona go rozumiała i ona pocieszała. Karol spełnił obowiązek wobec korony, dał następców tronu, ale gdy został sam a Kamila się rozwiodła, królowa była bezsilna. Przy Kamili Karol  ustatkował się, dorósł, przestał być obiektem zainteresowania brukowców. Jacqueline Kennedy Onassis - miała za męża najbardziej wpływowego człowieka świata a potem najbogatszego. Gdy John miał trudne politycznie zadania zabierał z sobą Jackie bo wiedział jak wielki wpływ wywiera na ludzi, w na tym twardych polityków. Nigdy nie przestałą być Pierwszą Damą Ameryki chociaż wiedziała o wybrykach Johna. Najpiękniejsza aktoreczka w niczym nie mogła jej zagrozić, była tylko aktoreczką, którą  za urodę kochały  miliony mężczyzn. Jackie zachowała twarz, godność, styl i szacunek Ameryki a gdy została sama oświadczył się jej i poślubił Aristotelis Onasis, który na pewno nie zrobił tego z litości dla biednej, pięknej wdowy.

Ta koleżanka co 7 lat nie mogła sie pozbierać, mogła po prostu trafić np. na wyspecjalizowanego bordera/psychopate a wtedy czasem nie sposob się ogarnąć jak silną kobietą by się nie było. 

Kennedy&Kennedy to nie była żadna miłość tylko znakomicie prosperujący układ biznesowy. To nie jest dobry przykład. Książę Karol poza pozycją nie miał w sobie nic powalającego, taka trochę cipka więc puszczenie go kantem to żadne osiągnięcie. Swoją drogą Camilla może być jak najbardziej wzorem do naśladowania :) 

Po prostu chodzi o to, że są ludzie, zrówno kobiety jak i faceci, których bezwzględnie należy unikać i nauczyć sie czytać sygnały zamiast pogrążać sie w mity o romantycznej miłości. Jeśli się je przeoczy (a kobiety są kulturowo wdrażane do tego, żeby je przeaczać), pozbieranie się może byc niepojęcie trudne, jesli w ogóle możliwe. Jak coś wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to należy uważać potrójnie i tyle. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.