> hej teraz znalazłam chwilkę. no rozmawiałam z
> męzusiem na temat ślubu no i ja nie będę udawać
> kogos kim nie jestem i przysięgi składać nie będę.
> Był wściekły bo stwierdził że on przysięgi w takim
> razie też nie będzie składać! No i jestem w
> punkcie wyjścia bo owszem możemy wziąśc ten
> kościelny ale ja chce byc uważana za osoboe nie
> wierzącą. To właśnie drażliwa kwestia- kwastia
> zmiany. wielu ludzi myśli że ateista to wcielenie
> zła-szatana... NIE WIEM! ja odkąd jestem osobą nie
> wierzącą w sumie to tak zmieniłam się ale na
> lepsze. Nie czuje już takiej dziwnej wewnętrznej
> prsji wiery- czułam się z tym okropnie źle. teraz
> gdy się uspokoiłam nie czuje tego wewnętrznego
> gniewu i żalu. Jestem ciężko chora i mąż mi
> powiedział jak trwoga to do boga... a ja właśnie
> nie odwrotnie! NIe czuje potrzeby wiary bo wiem że
> wyzdrowieje.
Możecie wziąć ślub kościelny. Ty, jako osoba niewierząca, a Twój mąż jako wierząca. Zapytaj księdza w swojej parafii, jakby to wyglądało. Ja osobiście jestem osobą wierzącą i nie przeżyłabym faktu, że muszę z kimś żyć w niesakramentalnym związku. Myślę, że powinnaś zrobić to dla męża. To jest chyba kwestia jakichś szczególnych formalności, ale naprawdę da się to załatwić, żebyś brała ślub kościelny z mężem, oficjalnie będąc osobą niewierzącą.
Jeszcze raz powtórzę, bo może mnie nie zrozumiałaś - pozostajesz oficjalnie osobą niewierzącą, a jednocześnie przystępujesz do ślubu kościelnego. I proszę, nie zrozum mnie źle, nie staram się potępić Ciebie, uważam że każdy ma prawo do własnych poglądów, dlatego apeluję, żebyś nie ograniczała tego prawa swojemu mężowi. Jego może potwornie gryźć sumienie.