Temat: śmierć psa

Czesc. Sluchajcie mam problem, ale zaczne od poczatku. Gdy mialam jalies 3-4 lata zobaczylam biszkoptowego labradora o imieniu Maniek na jakims wyjezdzie. Bawilam sie z nim i tak sie zakochalam, ze strasznie chcialam miec takiego swojego Manka. Rodzice sie wzbraniali, ale ja przez caly czas (z natury jestem baaaardzo uparta po rodzicach) przynosilam do domu zabawki i karme, ktore wtedy rozdawali za darmo. W koncu rodzice zrozumieli, ze nie ustapie. Poza tym bylam odpowiedzialna (mialam zwoerzeta mniejsze typu rybki, zolw czy chomik). W wieku 12lat wrocilam do domu a tam szczeniak,biszkoptowy labrador. Od razu uruchomil sie we mnie jakis instynkt macierzynski i po nocach, gdy "plakal" wstawalam jako pierwsA i lecialam dp niego, by go uspokoic. I tak oto mialal swojego synka. :) moja rodzina kochala go strasznie, a mama mowila czesto w zartach, ze ma trojke dzieci. Niestety stalo sie. Nagle zaczal wymiotowac i pic straaaasznie duzo wody. Poszlismy do wetrrynarza i co? Ostra niewydolnosc nerek i niedlugie zycie... Jak sie poprawia wyniki to nakwyzej 2 lata. Codziennie musialam go podlaczac pod kroplowke, robic mu zastrzyki, podawac strzykawka jedzenie, latanie na dializy. Gdy sie poplakalam, ze nie chce jesc normalnie, podszedl i zjadl ten kawalek mieska, ale od razu poszedl sie schowac do innego pokoju i zwymiotowal. Moj brat wyszedl z nim na spacer i on dzwoni, ze maniek nie chce wstac (to byl uparciuch i czasami po wejsciu do bloku kladl sie na znak buntu, ze nie chce wracac). Zeszlam w koncu i patrze a Maniek lezy z wywalonym jezykiem, nie rusza sie i ma zamglone oczy. Gdy do biego podeszlam lekko ruszyl lapa i tyle (zawsze jak przychodzilam tracal mnie lapa na znak "drapmnie"). Strasznie ciezko mi sie z tym pogodzic. Kochalam go i kazdy kto mial psa na pewno to rozumie. Nawet moj tata sie poplakal, a moja mama powiedziala, ze raz w zyciu widziala, zeby sie poplakal, przy moich narodzinach... Pieszczotliwie mowie,ze to byl moj synek, bo jednak zawsze przy nim bylam i na odwrot. JJzerwalam z chlopakiem i ten do mnie przyszedl i zaczal mnie wyzywac, Maniek do niego podszedl i podniosl noge. :) mysle, ze tp wszystko wyjasnia. Podczas pierwszej sesji kladl sie na moich notatkach, po czym obwachiwal mi glowe :p podczas miesiaczki siadal mi na brzuchu w nadziei, ze przestabie (no, ale jak wam by taki 50kg bezowego szczescia siadlo na brzuch to tez pewnie byscie czucie stracili :p), po operacji kolana nie pozwolil nikomu dotknac mojej nogi, a po zdjeci szwow godzonami wylizywal rany. Ciezko mi. Przepraszam. Wiem, ze zrobilam z tego jakis pamietnik, ale chcialam od was jakies rady uzyskac. Wiem, ze czas leczy rany i fakt troche minelo, ale wciaz mam ten obraz przed oczami...

Pasek wagi

Bardzo Ci wspołczuję. Pies, to przecież członek rodziny. Mamy w domu yorka. Strasznie kochaną sunię. Podchodzi, łasi się, zachowuje się jak kotek i jest bardzo delikatna, rodzinna. Widze, kiedy jest chora, kiedy chce się bawic. Nigdy nie wiedziałam, ze można tak się przywiązać do psa. Więc rozumiem, co czujesz. Jeszcze raz współczuję. 

bubelll napisał(a):

Kingyo napisał(a):

bubelll napisał(a):

Miałam 2 psy i  kota, były z nami parę długich lat. Nie rozumiem smutku za odejściem zwierzęcia, to mi się nie mieści w głowie. Myślę, że trochę przejrzysz na oczy jak przeżyjesz prawdziwą tragedię. 
Może temu, że jesteś bubel, to nie rozumiesz. Niewybrakowany człowiek nie umniejsza znaczenia zwierzęcych żyć i docenia rolę jaką pełnią w rodzinie.Pracując w sklepie zoologicznym miałam  okazję się przekonać, że istnieje dysonans między właścicielami  zwierząt, a ludźmi tylko "posiadającymi" zwierzęta. Tym drugim właśnie jakby czegoś istotnego brakowało.  na wyposażeniu serca i wyobraźni.
Dlatego ja nie mam zwierząt. Szanuje je jako stworzenia, ale tak brutalnie mówiąc są to istoty drugorzędne. My się nimi posilamy, one nam służą. Wdzięczność i szacunek ok, ale wciąż to tylko zwierze.

Ty masz chyba osobowość psychopatyczną.

Dziekuje za mile slowa. Sa one dla mnie super wsparciem. :) co do tego, ze jemy zwierzeta... Tak swinki i ptaszki jem, a psow nie. :p a poza tym jest to roznica. Ja krowy w dony nie trzymam i czym innym jest , co rozumiem, miec zwierze i sie do niego przywiazac, a co innego je miec w okreslonych celach. O takim psie zawsze marzylam i Maniek byl wspanialym i niezwykle madrym psiakiem. Byl tez uparty. Jedyne co go roznilo od czlowieka to wyglad, mowa i to, ze bezwarunkowo okazywal milosc. :)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.