- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 kwietnia 2015, 09:26
Zastanawiam się nad rzuceniem moich studiów. Mam dosyć nauki o gramatyce opisowej czy historii danego kraju. Nie interesuje mnie to i nie wiem co z tym faktem zrobić, bo wolałabym siedzieć sama w domu i uczyć się tego co chcę niż dalej ciągnąć te studia a z drugiej strony trochę mi szkoda ich rzucać. Jestem na pierwszym roku.
Co myslicie?
9 kwietnia 2015, 10:46
Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
9 kwietnia 2015, 10:46
Edytowałam swój poprzedni post, więc zobacz jeżeli Cię interesuje.Ale jaki jest sens takiego uczenia się słówek i gramatyki? Słówek i gramatyki to mogę się w domu uczyć ja, bo akurat zaczęłam słowacki i mam ambicję jakoś się kiedyś dogadać. Posiedzę sobie godzinkę z książką, coś mi w głowie zostanie, fajnie, wymówię to jakoś - albo i nie, to się potem moi słowaccy znajomi chociaż będą mogli pośmiać, że mam śmieszny akcent. Tylko, że to trochę za mało dla kogoś kto chce się tym zawodowo zajmować. Gdzie wiedza o tych krajach, historii, kulturze, gdzie leksyka, nauka akcentu, takie najprostsze osłuchanie się i przebywanie wśród ludzi, którzy mówią?Na razie wolałabym po prostu posiedzieć sama w domu i w spokoju uczyć się tego co chcę- tzn. tylko słówek i gramatyki i niekoniecznie z tego jednego języka z kilku innych, które też mnie interesują.Moim zdaniem nie będziesz w stanie wytłumaczyć dokładnie drugiemu człowiekowi np. pewnych zagadnień gramatycznych na tych wyższych poziomach. Mój lektor hiszpańskiego, rodowity Hiszpan, który trzydzieści lat życia spędził w Hiszpanii, stwierdził, że jak przyjechał do Polski i zaczął uczyć języka to musiał nocami ślęczeć i ogarniać gramatykę, bo wiedział jak coś powiedzieć, może nawet wiedział dlaczego się tak mówi, ale z przekazaniem tego komuś miał problem - a ma genialne podejście dydaktyczne, więc to nie jest kwestia jego braku umiejętności. Poza tym nie wiem, mnie razi tego poddawanie się przy pierwszych trudnościach. Jak mnie męczyła historia państwa i prawa polskiego to miałam rzucić studia po pierwszym roku i zostać jakimś niekompetentnym doradcą prawnym bez żadnej aplikacji? - bez sensu, każdy ma coś co go męczy, nudzi, irytuje, trudno. No chyba, że masz jakiś konkretny plan na siebie, ale nie zasadzie "to może sobie zrobię kursy", tylko "w tym miesiącu wyjadę tam i zrobię ten konkretny kurs".
Tzn. szczerze? Chciałabym po tym okresie nauki po prostu wyjechać do danego kraju i tam się uczyć już z "życia" w tym języku. Potem ewentualnie wrócić do Polski .
9 kwietnia 2015, 10:48
Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.
9 kwietnia 2015, 10:50
Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
Chyba nie zrozumiałaś mojego przesłania.
Skoro masz zamiar słabo uczyć języka, po co w ogóle się za to brać?
9 kwietnia 2015, 10:51
Szczerze mówiąc jakbym miała swoją szkołę językową i miałabym do wyboru absolwenta anglistyki i osobę z certyfikatem to bym się nie zastanawiała. Chyba, że byłby deficyt absolwentów tej filologii :)
9 kwietnia 2015, 10:54
Chyba nie zrozumiałaś mojego przesłania. Skoro masz zamiar słabo uczyć języka, po co w ogóle się za to brać?Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
bo to mi sprawia przyjemność ? Dla jednego będę slaba a drugiemu zaimponuję, że w ogóle umiem się porozumieć. Czy naprawdę musimy oceniać zawsze swoją miarą perfekcyjności ? Żyć jest bardzo krótkie i chyba nie każdy musi dążyć do tego samego:/
9 kwietnia 2015, 10:58
Chyba nie zrozumiałaś mojego przesłania. Skoro masz zamiar słabo uczyć języka, po co w ogóle się za to brać?Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
Też nie rozumiem. Jeszcze pół biedy jak ktoś krzywo uszyje sukienkę, bo przyjdzie klient, pokręci głową i najwyżej tego nie kupi. Gorzej jeżeli będzie się źle uczyć kogoś kto nie ma świadomości tego, że jest źle uczony i narobi się komuś szkód swoją niekompetencją. I tak, uważam za brak kompetencji uczenie języka na zasadzie "posiedzę z książką, poczytam o gramatyce, a potem pojadę do innego kraju i będę rozmawiać z ludźmi". Mówię, to ja w takim razie może zrobię tak - rzucę studia, poczytam o prawie w domu, a potem zatrudnię się w jakiejś kancelarii żeby zobaczyć jak prawnicy pracują (pomijam to, że tak się nie da po prostu z racji obostrzeń w prawie do wykonywania zawodu, ale czysto hipotetycznie). Chciałabyś potem żeby taki prawnik reprezentował Cię w sądzie? - bo ja bym się maksymalnie źle czuła mając kogoś takiego u boku. Tak samo z nauczycielem języka, niby można, ale trochę to smutne tak na własne życzenie się skazywać na niekompetencję - może bym inaczej mówiła jakbyś miała konkretny i rzetelny plan, robię ten kurs, tamten, wyjeżdżam tam i siam. A pewnie skończysz jako kelnerka w Londynie, nie żeby to było coś złego, ale do tego w mojej ocenie to zmierza.
I nie rozumiem argumentu "zaimponować komuś, że w ogóle umiem się porozumiewać" - no spoko, imponuje mi mój dziadek, bo mówi w kilku językach, a większości uczył się lądując w danym kraju ze słownikiem w ręce, bo nawet rozmówek wtedy nie było. Ale ktoś kto chce mnie uczyć języka ma mi imponować, bo w ogóle umie się porozumiewać? To jakaś kpina jest. Trochę inny standard osoby, która po prostu mówi - a języki to dodatek do innego dyplomu, a trochę inny standard jak ktoś chce innych uczyć.
Edytowany przez Wilena 9 kwietnia 2015, 11:01
9 kwietnia 2015, 10:59
bo to mi sprawia przyjemność ? Dla jednego będę slaba a drugiemu zaimponuję, że w ogóle umiem się porozumieć. Czy naprawdę musimy oceniać zawsze swoją miarą perfekcyjności ? Żyć jest bardzo krótkie i chyba nie każdy musi dążyć do tego samego:/Chyba nie zrozumiałaś mojego przesłania. Skoro masz zamiar słabo uczyć języka, po co w ogóle się za to brać?Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
Oczywiście, wychodzi na to, że niektórzy marnują swój potencjał intelektualny na tak bezsensowne zajęcia jak uczęszczanie na wykłady uniwersyteckie. Dzięki Bogu, rynek prędzej czy później eliminuje Einsteinów nie mających bladego pojęcia o mechanice kwantowej.
Edytowany przez Aksiuszka 9 kwietnia 2015, 11:00
9 kwietnia 2015, 11:01
Też nie rozumiem. Jeszcze pół biedy jak ktoś krzywo uszyje sukienkę, bo przyjdzie klient, pokręci głową i najwyżej tego nie kupi. Gorzej jeżeli będzie się źle uczyć kogoś kto nie ma świadomości tego, że jest źle uczony i narobi się komuś szkód swoją niekompetencją. I tak, uważam za brak kompetencji uczenie języka na zasadzie "posiedzę z książką, poczytam o gramatyce, a potem pojadę do innego kraju i będę rozmawiać z ludźmi". Mówię, to ja w takim razie może zrobię tak - rzucę studia, poczytam o prawie w domu, a potem zatrudnię się w jakiejś kancelarii żeby zobaczyć jak prawnicy pracują (pomijam to, że tak się nie da po prostu z racji obostrzeń w prawie do wykonywania zawodu, ale czysto hipotetycznie). Chciałabyś potem żeby taki prawnik reprezentował Cię w sądzie? - bo ja bym się maksymalnie źle czuła mając kogoś takiego u boku. Tak samo z nauczycielem języka, niby można, ale trochę to smutne tak na własne życzenie się skazywać na niekompetencję - może bym inaczej mówiła jakbyś miała konkretny i rzetelny plan, robię ten kurs, tamten, wyjeżdżam tam i siam. A pewnie skończysz jako kelnerka w Londynie, nie żeby to było coś złego, ale do tego w mojej ocenie to zmierza.Chyba nie zrozumiałaś mojego przesłania. Skoro masz zamiar słabo uczyć języka, po co w ogóle się za to brać?Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
O, to powinno być podkreślone.
9 kwietnia 2015, 11:02
Też nie rozumiem. Jeszcze pół biedy jak ktoś krzywo uszyje sukienkę, bo przyjdzie klient, pokręci głową i najwyżej tego nie kupi. Gorzej jeżeli będzie się źle uczyć kogoś kto nie ma świadomości tego, że jest źle uczony i narobi się komuś szkód swoją niekompetencją. I tak, uważam za brak kompetencji uczenie języka na zasadzie "posiedzę z książką, poczytam o gramatyce, a potem pojadę do innego kraju i będę rozmawiać z ludźmi". Mówię, to ja w takim razie może zrobię tak - rzucę studia, poczytam o prawie w domu, a potem zatrudnię się w jakiejś kancelarii żeby zobaczyć jak prawnicy pracują (pomijam to, że tak się nie da po prostu z racji obostrzeń w prawie do wykonywania zawodu, ale czysto hipotetycznie). Chciałabyś potem żeby taki prawnik reprezentował Cię w sądzie? - bo ja bym się maksymalnie źle czuła mając kogoś takiego u boku. Tak samo z nauczycielem języka, niby można, ale trochę to smutne tak na własne życzenie się skazywać na niekompetencję - może bym inaczej mówiła jakbyś miała konkretny i rzetelny plan, robię ten kurs, tamten, wyjeżdżam tam i siam. A pewnie skończysz jako kelnerka w Londynie, nie żeby to było coś złego, ale do tego w mojej ocenie to zmierza.Chyba nie zrozumiałaś mojego przesłania. Skoro masz zamiar słabo uczyć języka, po co w ogóle się za to brać?Nie chcę robić nic dla kogoś, bo za dużo juz tego w życiu przeszłam. Chcialabym żyć po swojemu i cieszyć się z tego co robię , nawet jeśli wg niektórych robię to niepoprawnie i słabo.Co do bycia pasjonatem i ekspertem. Mój mąż w swojej dziedzinie dokształca się co kilka miesięcy.Mimo dwóch tytułów naukowych, jeździ do Stanów, Emiratów, Kanady, Niemiec, żeby wiedzieć na dany temat absolutnie wszystko. Ja być może nie jestem aż takim pasjonatem, ale poszerzyłam swoje horyzonty na - uwaga, ale zabłysnę - Brown University i UVA. Czuję się kompetentna w tym, co robię i nie lubię nieuków, Denerwują mnie i praca z nimi to jak droga krzyżowa. Zrób coś dla swojego przyszłego środowiska pracy i przyłóż się do nauki.
Tzn. nawet będąc kelnerką dużo bym się osłuchała. Nie chodzi mi wyjazd tylko do jednego kraju, chcialabym osłuchać się z różnymi językami. Myślę, że nie zrobilabym potem szkody początkującym uczniom w Polsce, chcącym nauczyć się jakiegoś języka.