Temat: rzucenie studiów filologicznych a nauka języka

Zastanawiam się nad  rzuceniem moich studiów. Mam dosyć nauki   o gramatyce opisowej czy historii danego kraju. Nie interesuje mnie to i nie wiem co z tym faktem zrobić, bo wolałabym siedzieć sama w domu i uczyć się tego co chcę niż dalej ciągnąć te studia a z drugiej strony trochę mi szkoda ich rzucać. Jestem na pierwszym roku. 
Co myslicie?

mila1166 napisał(a):

frilayla07 napisał(a):

Tyle, że taki filolog np. po filologii zaocznej może gorzej znać język od tego co był za granicą i ma pokończone różne kursy. :/ 
Ojjj to wiadomo, że zależy po jakiej filologii jesteś, gdzie ją skończysz. Przepraszam za bezpośredniość, ale zaoczne studia językowe są naprawdę śmieszne- zajęcia co 2 tygodnie po kilka godzin, w porównaniu z zajęciami codziennie po 8-10 h ( niestety taki hardcore też się zdarza na tych studiach;P) cały czas po angielsku - jest rożnica. 

święta prawda - zaoczne studia językowe to nieporozumienie, wyobrażacie sobie zaoczną medycynę? ;)

frilayla07 napisał(a):

Słuchając moich znajomych z roku to nie uważam, że akcentu się nauczysz :/ . Poza tym w czym mi pomoże wiedza na temat historii powstawania danych wyrazów jeśli głównym moim celem jest porozumiewanie się w tym jezyku i uczenie kogoś w sposób jak najbardziej przystępny tego porozumiewania się ?

Po mojej uczelni każdy ma fajny akcent, czy to brytyjski czy amerykański. Właśnie w tym też przejawia sie pasja do tego języka- jesteś ciekawa gdzie położyć język aby to brzmiało naturalne, jak dokładnie wypowiadać te dźwięki( co łączy się notabene z gramatyką opisową- plosive, bilabial itp IPa chart jest tak naprawdę bardzo potrzeby). 

Nie powiem, ze było łatwo, bo na pierwszym roku czułam się często beznadziejnie, nieprzespane noce, czasami niezaliczone ćwiczenia, ale się walczyło i teraz naprawdę mogę się pochwalić tym, że czasami native speakerzy pytają mnie z której części Anglii jestem- uczucie bezcenne. 

Także, będąc lektorką z brytyjskim akcentem automatycznie zyskuję zainteresowanie uczniów, proszą mnie abym im tłumaczyła dlaczego tak się to słowo wypowiada a nie inaczej. Ponadto fonetyka to również informacja na którą sylabę pada akcent- a to czasami jest niezbędne do zrozumienia obcokrajowca ( np. research jest zarówno czasownikiem i rzeczownikiem, jedyna rożnica jest w akcencie). 

A w historii Anglii/ Ameryki znajdziesz dużo wydarzeń, które wpłynęły na rozwój języka, nie wspomnę o staroangielskim, który był zmorą studentów, ale summa summarum - nasza wiedza została poszerzona i dowiedzieliśmy się bardzo dużo o leksyce i syntaksie. 

frilayla07 napisał(a):

mila1166 napisał(a):

Aksiuszka napisał(a):

To prawda, wystarczy certyfikat. Jednak ja czułabym się niedouczona, gdybym uczyła w jakiejkolwiek szkole bez przygotowania pedagogicznego i wgłębiania się w dany temat. Zawsze miałam wrażenie, że nauczyciel powinien być ekspertem w danej dziedzinie i chciałabym, żeby mój był pasjonatem, a nie średnim belfrem, który poszedł na filologię, bo do końca nie wiedział, co chce w życiu robić. 
Nie wspomnę o akcencie. Na studiach tego się nauczysz, poprzez certyfikat nie( chyba, że ktoś mieszkał za granicą i tam podłapał akcent i wrócił do Polski). 
Słuchając moich znajomych z roku to nie uważam, że akcentu się nauczysz :/ . Poza tym w czym mi pomoże wiedza na temat historii powstawania danych wyrazów jeśli głównym moim celem jest porozumiewanie się w tym jezyku i uczenie kogoś w sposób jak najbardziej przystępny tego porozumiewania się ?

A widzisz, gdybyś zdecydowała się kontynuować studia filologiczne dowiedziałabyś się dlaczego przyswajanie akcentu w pewnym wieku jest gorsze.  

Z praktycznego punktu widzenia, nauka historii utrwala pewne struktury zdaniowe, wzbogaca słownictwo, poprawia czytanie ze zrozumieniem i, co najważniejsze, kiedy włączysz sobie wiadomości, czy lepszy serial, to nie baraniejesz przy niektórych żartach, tudzież nie zastanawiasz się czy House of Commons, to jakieś filozoficzne stwierdzenie, kwestia światopoglądu czy może wyrwany z kontekstu wers z religijnego poematu.

mila1166 napisał(a):

frilayla07 napisał(a):

Słuchając moich znajomych z roku to nie uważam, że akcentu się nauczysz :/ . Poza tym w czym mi pomoże wiedza na temat historii powstawania danych wyrazów jeśli głównym moim celem jest porozumiewanie się w tym jezyku i uczenie kogoś w sposób jak najbardziej przystępny tego porozumiewania się ?
Po mojej uczelni każdy ma fajny akcent, czy to brytyjski czy amerykański. Właśnie w tym też przejawia sie pasja do tego języka- jesteś ciekawa gdzie położyć język aby to brzmiało naturalne, jak dokładnie wypowiadać te dźwięki( co łączy się notabene z gramatyką opisową- plosive, bilabial itp IPa chart jest tak naprawdę bardzo potrzeby). Nie powiem, ze było łatwo, bo na pierwszym roku czułam się często beznadziejnie, nieprzespane noce, czasami niezaliczone ćwiczenia, ale się walczyło i teraz naprawdę mogę się pochwalić tym, że czasami native speakerzy pytają mnie z której części Anglii jestem- uczucie bezcenne. Także, będąc lektorką z brytyjskim akcentem automatycznie zyskuję zainteresowanie uczniów, proszą mnie abym im tłumaczyła dlaczego tak się to słowo wypowiada a nie inaczej. Ponadto fonetyka to również informacja na którą sylabę pada akcent- a to czasami jest niezbędne do zrozumienia obcokrajowca ( np. research jest zarówno czasownikiem i rzeczownikiem, jedyna rożnica jest w akcencie). A w historii Anglii/ Ameryki znajdziesz dużo wydarzeń, które wpłynęły na rozwój języka, nie wspomnę o staroangielskim, który był zmorą studentów, ale summa summarum - nasza wiedza została poszerzona i dowiedzieliśmy się bardzo dużo o leksyce i syntaksie. 

To chyba w takim razie nie jestem pasjonatką języka, bo głownie chodzi mi o porozumiewanie się swobodne i nauczanie tego porozumiewania się. 

Aksiuszka napisał(a):

A widzisz, gdybyś zdecydowała się kontynuować studia filologiczne dowiedziałabyś się dlaczego przyswajanie akcentu w pewnym wieku jest gorsze.  Z praktycznego punktu widzenia, nauka historii utrwala pewne struktury zdaniowe, wzbogaca słownictwo, poprawia czytanie ze zrozumieniem i, co najważniejsze, kiedy włączysz sobie wiadomości, czy lepszy serial, to nie baraniejesz przy niektórych żartach, tudzież nie zastanawiasz się czy House of Commons, to jakieś filozoficzne stwierdzenie, kwestia światopoglądu czy może wyrwany z kontekstu wers z religijnego poematu.

Dokładnie- uczęszczając na studia filologiczne uczysz się również kultury, światopoglądu anglojęzycznych ludzi ;)

Jedyne co mnie teraz przeraża to to, że ucząc w szkole językowej nie mam żadnych urlopów, jak zajdę w ciążę ( po studiach of kors) to nie mam żadnych benefitow;P Więc po studiach chciałabym gdzieś pójść do liceum ( generalnie już o tym myślałam wcześniej, chciałabym pracować w szkole państwowej), ponieważ mimo, że szkoły językowe płacą bardzo fajnie, to nic mi nie przysługuje:P 

frilayla07 napisał(a):

mila1166 napisał(a):

Aksiuszka napisał(a):

To prawda, wystarczy certyfikat. Jednak ja czułabym się niedouczona, gdybym uczyła w jakiejkolwiek szkole bez przygotowania pedagogicznego i wgłębiania się w dany temat. Zawsze miałam wrażenie, że nauczyciel powinien być ekspertem w danej dziedzinie i chciałabym, żeby mój był pasjonatem, a nie średnim belfrem, który poszedł na filologię, bo do końca nie wiedział, co chce w życiu robić. 
Nie wspomnę o akcencie. Na studiach tego się nauczysz, poprzez certyfikat nie( chyba, że ktoś mieszkał za granicą i tam podłapał akcent i wrócił do Polski). 
Słuchając moich znajomych z roku to nie uważam, że akcentu się nauczysz :/ . Poza tym w czym mi pomoże wiedza na temat historii powstawania danych wyrazów jeśli głównym moim celem jest porozumiewanie się w tym jezyku i uczenie kogoś w sposób jak najbardziej przystępny tego porozumiewania się ?

Jeśli chcesz to robić dobrze to powinnaś być wykształcona w tym konkretnym kierunku. Zastanawiam się skąd bierze się przekonanie, że aby uczyć wystarczy kurs czy certyfikat. A do tego żeby np być lekarzem potrzebne są studia. Rozumiem, że są zawody, które nie wymagają dogłębnej wiedzy ale jeśli chcemy być, bądź co bądź, ekspertem w dziedzinie przekazywania wiedzy to musimy ją posiąść na wysokim poziomie. 

Moim zdaniem nie będziesz w stanie wytłumaczyć dokładnie drugiemu człowiekowi np. pewnych zagadnień gramatycznych na tych wyższych poziomach. Mój lektor hiszpańskiego, rodowity Hiszpan, który trzydzieści lat życia spędził w Hiszpanii, stwierdził, że jak przyjechał do Polski i zaczął uczyć języka to musiał nocami ślęczeć i ogarniać gramatykę, bo wiedział jak coś powiedzieć, może nawet wiedział dlaczego się tak mówi, ale z przekazaniem tego komuś miał problem - a ma genialne podejście dydaktyczne, więc to nie jest kwestia jego braku umiejętności. Poza tym nie wiem, mnie razi tego poddawanie się przy pierwszych trudnościach. Jak mnie męczyła historia państwa i prawa polskiego to miałam rzucić studia po pierwszym roku i zostać jakimś niekompetentnym doradcą prawnym bez żadnej aplikacji? - bez sensu, każdy ma coś co go męczy, nudzi, irytuje, trudno. No chyba, że masz jakiś konkretny plan na siebie, ale nie zasadzie "to może sobie zrobię kursy", tylko "w tym miesiącu wyjadę tam i zrobię ten konkretny kurs". 

Na angielski chodziłam do Gama Bell (teraz chyba jakoś zmienili nazwę), większość lektorów była zagraniczna, ale jak się pojawiali Polacy to z wybitną wiedzą na temat krajów anglojęzycznych, bo często zamiast omawiać nudne teksty z książek, dostawaliśmy przez nich przygotowane materiały dotyczące brytyjskiej polityki, świąt w Stanach, czy historii Australii. Szczerze? No nie wyobrażam sobie, żeby uczestnicy kursu mieli mieć wiedzę większą ode mnie (pomijam pasjonatów, ale mówię o normalnym poziomie w miarę rozgarniętych i wykształconych ludzi).

Wilena napisał(a):

Moim zdaniem nie będziesz w stanie wytłumaczyć dokładnie drugiemu człowiekowi np. pewnych zagadnień gramatycznych na tych wyższych poziomach. Mój lektor hiszpańskiego, rodowity Hiszpan, który trzydzieści lat życia spędził w Hiszpanii, stwierdził, że jak przyjechał do Polski i zaczął uczyć języka to musiał nocami ślęczeć i ogarniać gramatykę, bo wiedział jak coś powiedzieć, może nawet wiedział dlaczego się tak mówi, ale z przekazaniem tego komuś miał problem - a ma genialne podejście dydaktyczne, więc to nie jest kwestia jego braku umiejętności. Poza tym nie wiem, mnie razi tego poddawanie się przy pierwszych trudnościach. Jak mnie męczyła historia państwa i prawa polskiego to miałam rzucić studia po pierwszym roku i zostać jakimś niekompetentnym doradcą prawnym bez żadnej aplikacji? - bez sensu, każdy ma coś co go męczy, nudzi, irytuje, trudno. No chyba, że masz jakiś konkretny plan na siebie, ale nie zasadzie "to może sobie zrobię kursy", tylko "w tym miesiącu wyjadę tam i zrobię ten konkretny kurs". 

Na razie wolałabym po prostu posiedzieć sama w domu i w spokoju uczyć się tego co chcę- tzn. tylko słówek i gramatyki i niekoniecznie z tego jednego języka z kilku innych, które też mnie interesują.

fatfrumos napisał(a):

frilayla07 napisał(a):

mila1166 napisał(a):

Aksiuszka napisał(a):

To prawda, wystarczy certyfikat. Jednak ja czułabym się niedouczona, gdybym uczyła w jakiejkolwiek szkole bez przygotowania pedagogicznego i wgłębiania się w dany temat. Zawsze miałam wrażenie, że nauczyciel powinien być ekspertem w danej dziedzinie i chciałabym, żeby mój był pasjonatem, a nie średnim belfrem, który poszedł na filologię, bo do końca nie wiedział, co chce w życiu robić. 
Nie wspomnę o akcencie. Na studiach tego się nauczysz, poprzez certyfikat nie( chyba, że ktoś mieszkał za granicą i tam podłapał akcent i wrócił do Polski). 
Słuchając moich znajomych z roku to nie uważam, że akcentu się nauczysz :/ . Poza tym w czym mi pomoże wiedza na temat historii powstawania danych wyrazów jeśli głównym moim celem jest porozumiewanie się w tym jezyku i uczenie kogoś w sposób jak najbardziej przystępny tego porozumiewania się ?
Jeśli chcesz to robić dobrze to powinnaś być wykształcona w tym konkretnym kierunku. Zastanawiam się skąd bierze się przekonanie, że aby uczyć wystarczy kurs czy certyfikat. A do tego żeby np być lekarzem potrzebne są studia. Rozumiem, że są zawody, które nie wymagają dogłębnej wiedzy ale jeśli chcemy być, bądź co bądź, ekspertem w dziedzinie przekazywania wiedzy to musimy ją posiąść na wysokim poziomie. 

Tutaj się nie zgodzę. Mam już kilku swoich uczniow, mieszkałam za granicą i myślę że jeśli chodzi o takie zwykłe komunikowanie się i nauczenie tej prostej gramatyki to szybko im to wchodzi do głowy jak im tłumaczę swoimi sposobami :)

frilayla07 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Moim zdaniem nie będziesz w stanie wytłumaczyć dokładnie drugiemu człowiekowi np. pewnych zagadnień gramatycznych na tych wyższych poziomach. Mój lektor hiszpańskiego, rodowity Hiszpan, który trzydzieści lat życia spędził w Hiszpanii, stwierdził, że jak przyjechał do Polski i zaczął uczyć języka to musiał nocami ślęczeć i ogarniać gramatykę, bo wiedział jak coś powiedzieć, może nawet wiedział dlaczego się tak mówi, ale z przekazaniem tego komuś miał problem - a ma genialne podejście dydaktyczne, więc to nie jest kwestia jego braku umiejętności. Poza tym nie wiem, mnie razi tego poddawanie się przy pierwszych trudnościach. Jak mnie męczyła historia państwa i prawa polskiego to miałam rzucić studia po pierwszym roku i zostać jakimś niekompetentnym doradcą prawnym bez żadnej aplikacji? - bez sensu, każdy ma coś co go męczy, nudzi, irytuje, trudno. No chyba, że masz jakiś konkretny plan na siebie, ale nie zasadzie "to może sobie zrobię kursy", tylko "w tym miesiącu wyjadę tam i zrobię ten konkretny kurs". 
Na razie wolałabym po prostu posiedzieć sama w domu i w spokoju uczyć się tego co chcę- tzn. tylko słówek i gramatyki i niekoniecznie z tego jednego języka z kilku innych, które też mnie interesują.

Edytowałam swój poprzedni post, więc zobacz jeżeli Cię interesuje.

Ale jaki jest sens takiego uczenia się słówek i gramatyki? Słówek i gramatyki to mogę się w domu uczyć ja, bo akurat zaczęłam słowacki i mam ambicję jakoś się kiedyś dogadać. Posiedzę sobie godzinkę z książką, coś mi w głowie zostanie, fajnie, wymówię to jakoś - albo i nie, to się potem moi słowaccy znajomi chociaż będą mogli pośmiać, że mam śmieszny akcent. Tylko, że to trochę za mało dla kogoś kto chce się tym zawodowo zajmować. Gdzie wiedza o tych krajach, historii, kulturze, gdzie leksyka, nauka akcentu, takie najprostsze osłuchanie się i przebywanie wśród ludzi, którzy mówią? 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.