4 września 2013, 18:45
Jestem załamana i nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Gdybym wiedziała, jak bardzo moje życie będzie zależało od decyzji w liceum, a nawet już w gminazjum wszystko byłoby inaczej :( A tak.... Skończyłam samotnie, po nieudanym związku, z dodatkowymi kilogramami, studiując nudny kierunek bez przyszłości, nie znam nawet angielskiego na tyle, by móc gdziekolwiek wyjechać. Nie wychodzę z domu, nie mam kasy na żaden kurs angielskiego, pracowałam trochę, ale te pieniądze muszę przeznaczyć na coś innego. Nawet nigdzie nie wyjechałam. Cały rok na dupie w domu. Bez perspektyw, pozytywnego podejścia i wszystkiego.
Dziewczyny, może któraś była w takiej sytuacji, jak mam sobie pomóc? Kiedyś przynajmniej spotykałam się ze znajomymi i z tego czerpałam radość. Teraz już nic mnie nie cieszy. Matura zdana bo zdana, nie mam co liczyć na dostanie się na inny kierunek. Zresztą teraz już jest za późno. Siedzę, jedyny mój ruch to posprzątanie mieszkania. JESTEM BEZNADZIEJNA. Do tego wszystkiego mam problemy zdrowotne. Czasem myślę, że już nic dobrego mnie nie czeka i swoje przeżyłam i już. Chce mi się płakać, nie wiem co mam zrobić, żeby życie nabrało sensu...... :((((
- Dołączył: 2013-07-29
- Miasto:
- Liczba postów: 1001
4 września 2013, 19:18
Josephine7 napisał(a):
jest wiele rzeczy, które chce, ale nie umiem do nich dążyć. za bardzo zwracam uwagę na otoczenie. kiedyś byłam zupełnie inna, i nie wiem co zrobic, zeby znow czerpac z zycia jak najwiecej
a co sprawiło, że nagle się zmieniłaś?
4 września 2013, 19:18
Może zacznij na początku od rozmów że znajomymi ewentualnie nowymi ludzmi czasem głupie hej co tam slychac może poprawić humor przez co zaczniesz coś zmieniac :) usmiechnij się i pomyśl od czego chcesz zacząć zmieniać życie. Wiem że może i to brzmi jakby było by to proste.
Coś probowalas i nie wyszło.. Zastanów się co było wtedy nie tak i wyciagnij wnioski. Na otoczenie nie ma się zwykle wplywu. Ważne co Ty myslisz
4 września 2013, 19:20
mnie ostatnio koleżanką nauczyła pewnej rzeczy, nie można się użalać nad sobą.
Powinien ktoś solidnie Cię opierdolić z góry do dołu to może byś to zrozumiała.
Ja potrzebowałam tego i patrze inaczej teraz na moje życie,a wiele w życiu przeszłam...
Twoje życie jest w Twoich rękach, Ty o nim decydujesz, wszystko idzie zmienić tylko trzeba zmienić podejście (które znajduję się w głowie) z pozytywnym nastawieniem będzie Ci łatwiej.
Maturę idzie poprawić.
Angielskiego idzie się podszkolić.
Co do aktywności to zawsze możesz iść na spacer albo innego typu sport,który nic nie kosztuje.
Na pewno są ciekawe miejsca w twojej okolicy, znajdź jakąś pasje np fotografowanie bądź jazda na rowerze.
Znajdź jakieś hobby ,któremu być mogła dawać serce ,a wtedy głupie myśli nie będą przychodzić do głowy.
Edytowany przez 9938be52f5cc0b66c589957c56bb9e18 4 września 2013, 19:24
4 września 2013, 19:22
hm. kilka imprez, kilka rozczarowań, nie odnalazłam się na studiach, w liceum rozumiałam się z każdym, było zajebiście, czułam, że lubię ludzi, a oni lubią mnie. teraz jest zupełnie na odwrót. + dodatkowo facet, z którym byłam. szczęściarz studiujący dwa kierunki - a ja skonczyłam, jak mega smutas
4 września 2013, 19:24
staram się małymi krokami jakoś się ogarnąć, ale po tygodniu dwóch "pozytywnego podejścia" znów jest to samo - płacz i poczucie beznadziejności, ze to i tak mi nic nie da. dziękuję Wam dziewczyny, wyrzuciłam z siebie wszystko, nie wiem co zrobię, nie wiem, jak to ogarnę, ale może jakoś ogarnę.
- Dołączył: 2013-08-19
- Miasto: Maciejówka
- Liczba postów: 15
4 września 2013, 19:24
Rozumiem doskonale o czym mówisz...jesteś na pierwszym roku czy jak? Bo jeśli tak to naprawdę dobrze się zastanów czy iść na studia, których nie będziesz lubić. Ja wybrałam studia ciężkie i ambitne. Na początku byłam podekscytowana. Później doszło zarywanie nocek, cały dzień w domu robiąc coś na uczelnię kiedy to nawet ludzie z medycyny mieli wolne wieczory....po pierwszym roku stwierdziłam, że jednak zrezygnuję, bo już mnie to nie kręci, wręcz przeciwnie, ale dałam sobie szansę. Minął drugi rok i teraz już za późno na wycofanie i stracenie tego wszystkiego a czuję się jak wrak i nie mam swojego życia. Musiałam zrezygnować z chóru bo nie dałabym rady ze studiami a tak to uwielbiałam...
![]()
Naprawdę to przemyśl jeśli masz czas bo sobie spieprzysz życie. Co do matury to o ile się nie mylę masz 5lat na zdanie jakichś dodatkowych przedmiotów gdybyś chciała no i można poprawić maturę. Wiem jak to jest, byłam w liceum. Też niby taka świetna, prestiżowa szkoła a tak naprawdę nic mi nie dała. Teraz żałuję, że nie byłam w technikum, do tej pory kiepsko z jakimkolwiek językiem bo będąc na profilu lingwistycznym miałam ostrą jazdę z historią i geografią a języki nauczyciele olewali....nie mam znajomych, nie mam gdzie wyjść bo nie ma z kim a w trakcie roku jest jezcze gorzej bo lecę z uczelni do domu by robić coś cały dzień i noc i tyle z tego życia.
4 września 2013, 19:31
teraz będzie III rok. szkoda mi zrezygnować z tego co już mam. czasem zastanawiam się, jak ja wytrzymałam te dwa lata. w moim przypadku nie chodzi o naukę, tylko brak zainteresowania i kompletnie zły wybór. nie myślałam wtedy tak, jak powinnam myśleć. a najgorsze w tym wszystkim jest to, że w ogole nie mogę się z nikim porozumieć. mamy beznadziejny rok i nikt z nikim się nie może dogadać. wszyscy znajomi w innym mieście. jak myślę o październiku i samotnych wieczorach to aż mi niedobrze
4 września 2013, 19:32
modellook napisał(a):
Rozumiem doskonale o czym mówisz...jesteś na pierwszym roku czy jak? Bo jeśli tak to naprawdę dobrze się zastanów czy iść na studia, których nie będziesz lubić. Ja wybrałam studia ciężkie i ambitne. Na początku byłam podekscytowana. Później doszło zarywanie nocek, cały dzień w domu robiąc coś na uczelnię kiedy to nawet ludzie z medycyny mieli wolne wieczory....po pierwszym roku stwierdziłam, że jednak zrezygnuję, bo już mnie to nie kręci, wręcz przeciwnie, ale dałam sobie szansę. Minął drugi rok i teraz już za późno na wycofanie i stracenie tego wszystkiego a czuję się jak wrak i nie mam swojego życia. Musiałam zrezygnować z chóru bo nie dałabym rady ze studiami a tak to uwielbiałam... Naprawdę to przemyśl jeśli masz czas bo sobie spieprzysz życie. Co do matury to o ile się nie mylę masz 5lat na zdanie jakichś dodatkowych przedmiotów gdybyś chciała no i można poprawić maturę. Wiem jak to jest, byłam w liceum. Też niby taka świetna, prestiżowa szkoła a tak naprawdę nic mi nie dała. Teraz żałuję, że nie byłam w technikum, do tej pory kiepsko z jakimkolwiek językiem bo będąc na profilu lingwistycznym miałam ostrą jazdę z historią i geografią a języki nauczyciele olewali....nie mam znajomych, nie mam gdzie wyjść bo nie ma z kim a w trakcie roku jest jezcze gorzej bo lecę z uczelni do domu by robić coś cały dzień i noc i tyle z tego życia.
Ale za kilka lat wspomnisz swoją męczarnie i może powiesz było warto.
Ja uczyłam się na dwóch kierunkach [ekonomicznych] + w tygodniu pracowałam po 12 godzin dziennie i dałam radę, i nie żałuje, mam doświadczenie zawodowe i skończyłam te dwa kierunki [miałam kilka ofert związanych z tą nową pracą] ,ale odmówiłam,bo idę teraz na studia ,które są bardzo ambitne,bo to inżynierski kierunek - budownictwo i każdy mi mówi,że jestem głupia nie dam sobie rady itp. ,bo wcale nie jestem dobra z maty, a wiesz co? ja się nie poddaje, darze do czegoś, jak obleje semestr ,to trudno się mów, spróbuje jeszcze raz, a jak uda mi się,to będę szczęśliwa. Na szczęście mam osobę,która może mi pomóc ,bo mój narzeczony jest po tym kierunku,ale mimo wszystko mam swój cel w życiu do,którego darzę.
Są ludzie co mnie podziwiają za ten upór,bo mimo przeciwności losu, ja się nie poddaje i walczę.
I nawet jak przez pewien czas nie miałam znajomych to nie żałuje.
Znajomych zawsze można mieć - w każdej chwili ich idzie zdobyć.
A przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie,że dałam rade :)
4 września 2013, 19:36
Josephine7 napisał(a):
staram się małymi krokami jakoś się ogarnąć, ale po tygodniu dwóch "pozytywnego podejścia" znów jest to samo - płacz i poczucie beznadziejności, ze to i tak mi nic nie da. dziękuję Wam dziewczyny, wyrzuciłam z siebie wszystko, nie wiem co zrobię, nie wiem, jak to ogarnę, ale może jakoś ogarnę.
Musisz się ogarnąć,bo jak nie ty, to kto? Szkoda życia na płacz i dąsy.
Ja za dużo go zmarnowałam i dopiero uczę się żyć.
Jest czat, jest gg , forum itp może znajdź sobie jakąś koleżankę wirtualną, z którą od czasu do czasu będziesz pisać?
To pomaga
- Dołączył: 2013-07-16
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 3254
4 września 2013, 19:39
kokomokokoko napisał(a):
modellook napisał(a):
Rozumiem doskonale o czym mówisz...jesteś na pierwszym roku czy jak? Bo jeśli tak to naprawdę dobrze się zastanów czy iść na studia, których nie będziesz lubić. Ja wybrałam studia ciężkie i ambitne. Na początku byłam podekscytowana. Później doszło zarywanie nocek, cały dzień w domu robiąc coś na uczelnię kiedy to nawet ludzie z medycyny mieli wolne wieczory....po pierwszym roku stwierdziłam, że jednak zrezygnuję, bo już mnie to nie kręci, wręcz przeciwnie, ale dałam sobie szansę. Minął drugi rok i teraz już za późno na wycofanie i stracenie tego wszystkiego a czuję się jak wrak i nie mam swojego życia. Musiałam zrezygnować z chóru bo nie dałabym rady ze studiami a tak to uwielbiałam... Naprawdę to przemyśl jeśli masz czas bo sobie spieprzysz życie. Co do matury to o ile się nie mylę masz 5lat na zdanie jakichś dodatkowych przedmiotów gdybyś chciała no i można poprawić maturę. Wiem jak to jest, byłam w liceum. Też niby taka świetna, prestiżowa szkoła a tak naprawdę nic mi nie dała. Teraz żałuję, że nie byłam w technikum, do tej pory kiepsko z jakimkolwiek językiem bo będąc na profilu lingwistycznym miałam ostrą jazdę z historią i geografią a języki nauczyciele olewali....nie mam znajomych, nie mam gdzie wyjść bo nie ma z kim a w trakcie roku jest jezcze gorzej bo lecę z uczelni do domu by robić coś cały dzień i noc i tyle z tego życia.
Ale za kilka lat wspomnisz swoją męczarnie i może powiesz było warto.Ja uczyłam się na dwóch kierunkach [ekonomicznych] + w tygodniu pracowałam po 12 godzin dziennie i dałam radę, i nie żałuje, mam doświadczenie zawodowe i skończyłam te dwa kierunki [miałam kilka ofert związanych z tą nową pracą] ,ale odmówiłam,bo idę teraz na studia ,które są bardzo ambitne,bo to inżynierski kierunek - budownictwo i każdy mi mówi,że jestem głupia nie dam sobie rady itp. ,bo wcale nie jestem dobra z maty, a wiesz co? ja się nie poddaje, darze do czegoś, jak obleje semestr ,to trudno się mów, spróbuje jeszcze raz, a jak uda mi się,to będę szczęśliwa. Na szczęście mam osobę,która może mi pomóc ,bo mój narzeczony jest po tym kierunku,ale mimo wszystko mam swój cel w życiu do,którego darzę.Są ludzie co mnie podziwiają za ten upór,bo mimo przeciwności losu, ja się nie poddaje i walczę.I nawet jak przez pewien czas nie miałam znajomych to nie żałuje.Znajomych zawsze można mieć - w każdej chwili ich idzie zdobyć.A przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie,że dałam rade :)
Przepraszam, że spytam, ale ile masz lat, że skończyłaś już 2 kierunki i wybierasz się na 3? Bo ja studiuję budownictwo i powiem Ci, że jako inżynier to jesteś nikim, musisz mieć magistra i uprawnienia, żeby coś znaczyć w tej branży, a na to trzeba bardzo wiele czasu....ale powodzenia.
Co do autorki, to jak mamy Ci pomóc, skotro tak na prawdę jesteś zbyt leniwa, żeby próbować coś zmienić?