Temat: zmarnowane życie....

Jestem załamana i nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Gdybym wiedziała, jak bardzo moje życie będzie zależało od decyzji w liceum, a nawet już w gminazjum wszystko byłoby inaczej :( A tak.... Skończyłam samotnie, po nieudanym związku, z dodatkowymi kilogramami, studiując nudny kierunek bez przyszłości, nie znam nawet angielskiego na tyle, by móc gdziekolwiek wyjechać. Nie wychodzę z domu, nie mam kasy na żaden kurs angielskiego, pracowałam trochę, ale te pieniądze muszę przeznaczyć na coś innego. Nawet nigdzie nie wyjechałam. Cały rok na dupie w domu. Bez perspektyw, pozytywnego podejścia i wszystkiego.

Dziewczyny, może któraś była w takiej sytuacji, jak mam sobie pomóc? Kiedyś przynajmniej spotykałam się ze znajomymi i z tego czerpałam radość. Teraz już nic mnie nie cieszy. Matura zdana bo zdana, nie mam co liczyć na dostanie się na inny kierunek. Zresztą teraz już jest za późno. Siedzę, jedyny mój ruch to posprzątanie mieszkania. JESTEM BEZNADZIEJNA. Do tego wszystkiego mam problemy zdrowotne. Czasem myślę, że już nic dobrego mnie nie czeka i swoje przeżyłam i już. Chce mi się płakać, nie wiem co mam zrobić, żeby życie nabrało sensu...... :((((
Mało jest osób, które doszly do czegos w życiu bo im się poszczęściło-większość ciężko na to pracowała

WyjdaWamGaly napisał(a):

kokomokokoko napisał(a):

modellook napisał(a):

Rozumiem doskonale o czym mówisz...jesteś na pierwszym roku czy jak? Bo jeśli tak to naprawdę dobrze się zastanów czy iść na studia, których nie będziesz lubić. Ja wybrałam studia ciężkie i ambitne. Na początku byłam podekscytowana. Później doszło zarywanie nocek, cały dzień w domu robiąc coś na uczelnię kiedy to nawet ludzie z medycyny mieli wolne wieczory....po pierwszym roku stwierdziłam, że jednak zrezygnuję, bo już mnie to nie kręci, wręcz przeciwnie, ale dałam sobie szansę. Minął drugi rok i teraz już za późno na wycofanie i stracenie tego wszystkiego a czuję się jak wrak i nie mam swojego życia. Musiałam zrezygnować z chóru bo nie dałabym rady ze studiami a tak to uwielbiałam...  Naprawdę to przemyśl jeśli masz czas bo sobie spieprzysz życie. Co do matury to o ile się nie mylę masz 5lat na zdanie jakichś dodatkowych przedmiotów gdybyś chciała no i można poprawić maturę. Wiem jak to jest, byłam w liceum. Też niby taka świetna, prestiżowa szkoła a tak naprawdę nic mi nie dała. Teraz żałuję, że nie byłam w technikum, do tej pory kiepsko z jakimkolwiek językiem bo będąc na profilu lingwistycznym miałam ostrą jazdę z historią i geografią a języki nauczyciele olewali....nie mam znajomych, nie mam gdzie wyjść bo nie ma z kim a w trakcie roku jest jezcze gorzej bo lecę z uczelni do domu by robić coś cały dzień i noc i tyle z tego życia. 
Ale za kilka lat wspomnisz swoją męczarnie i może powiesz było warto.Ja uczyłam się na dwóch kierunkach [ekonomicznych] + w tygodniu pracowałam po 12 godzin dziennie i dałam radę, i nie żałuje, mam doświadczenie zawodowe i skończyłam te dwa kierunki [miałam kilka ofert związanych z tą nową pracą] ,ale odmówiłam,bo idę teraz na studia ,które są bardzo ambitne,bo to inżynierski kierunek - budownictwo i każdy mi mówi,że jestem głupia nie dam sobie rady itp. ,bo wcale nie jestem dobra z maty, a wiesz co? ja się nie poddaje, darze do czegoś, jak obleje semestr ,to trudno się mów, spróbuje jeszcze raz, a jak uda mi się,to będę szczęśliwa. Na szczęście mam osobę,która może mi pomóc ,bo mój narzeczony jest po tym kierunku,ale mimo wszystko mam swój cel w życiu do,którego darzę.Są ludzie co mnie podziwiają za ten upór,bo mimo przeciwności losu, ja się nie poddaje i walczę.I nawet jak przez pewien czas nie miałam znajomych to nie żałuje.Znajomych zawsze można mieć - w każdej chwili ich idzie zdobyć.A przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie,że dałam rade :)
Przepraszam, że spytam, ale ile masz lat, że skończyłaś już 2 kierunki i wybierasz się na 3? Bo ja studiuję budownictwo i powiem Ci, że jako inżynier to jesteś nikim, musisz mieć magistra i uprawnienia, żeby coś znaczyć w tej branży, a na to trzeba bardzo wiele czasu....ale powodzenia. Co do autorki, to jak mamy Ci pomóc, skotro tak na prawdę jesteś zbyt leniwa, żeby próbować coś zmienić?
mam 21 lat, skończyłam dwie szkoły związane z technikiem  , technik ekonomista oraz kadry i płace ,które odbywały się zaocznie od rana do wieczora.
Teraz idę na studia budownictwo kierunek dzienny + praca w weekendy.
A pracę mogę mieć załatwioną po znajomości jak zrobię inżyniera

Chodź wiem ,że w dzisiejszych czasach w tym kierunku trzeba zrobić jeszcze magistra oraz najlepiej uprawnienia kierownicze.
I nawet przeczytałam rozporządzenie po jakim konkretnie kierunku jakie uprawniania budowlane można starać się zrobić
Tak się składa ,że bardzo dużo wiem jeśli chodzi o ten kierunek :)


kokomokokoko napisał(a):

modellook napisał(a):

Rozumiem doskonale o czym mówisz...jesteś na pierwszym roku czy jak? Bo jeśli tak to naprawdę dobrze się zastanów czy iść na studia, których nie będziesz lubić. Ja wybrałam studia ciężkie i ambitne. Na początku byłam podekscytowana. Później doszło zarywanie nocek, cały dzień w domu robiąc coś na uczelnię kiedy to nawet ludzie z medycyny mieli wolne wieczory....po pierwszym roku stwierdziłam, że jednak zrezygnuję, bo już mnie to nie kręci, wręcz przeciwnie, ale dałam sobie szansę. Minął drugi rok i teraz już za późno na wycofanie i stracenie tego wszystkiego a czuję się jak wrak i nie mam swojego życia. Musiałam zrezygnować z chóru bo nie dałabym rady ze studiami a tak to uwielbiałam...  Naprawdę to przemyśl jeśli masz czas bo sobie spieprzysz życie. Co do matury to o ile się nie mylę masz 5lat na zdanie jakichś dodatkowych przedmiotów gdybyś chciała no i można poprawić maturę. Wiem jak to jest, byłam w liceum. Też niby taka świetna, prestiżowa szkoła a tak naprawdę nic mi nie dała. Teraz żałuję, że nie byłam w technikum, do tej pory kiepsko z jakimkolwiek językiem bo będąc na profilu lingwistycznym miałam ostrą jazdę z historią i geografią a języki nauczyciele olewali....nie mam znajomych, nie mam gdzie wyjść bo nie ma z kim a w trakcie roku jest jezcze gorzej bo lecę z uczelni do domu by robić coś cały dzień i noc i tyle z tego życia. 
Ale za kilka lat wspomnisz swoją męczarnie i może powiesz było warto.Ja uczyłam się na dwóch kierunkach [ekonomicznych] + w tygodniu pracowałam po 12 godzin dziennie i dałam radę, i nie żałuje, mam doświadczenie zawodowe i skończyłam te dwa kierunki [miałam kilka ofert związanych z tą nową pracą] ,ale odmówiłam,bo idę teraz na studia ,które są bardzo ambitne,bo to inżynierski kierunek - budownictwo i każdy mi mówi,że jestem głupia nie dam sobie rady itp. ,bo wcale nie jestem dobra z maty, a wiesz co? ja się nie poddaje, darze do czegoś, jak obleje semestr ,to trudno się mów, spróbuje jeszcze raz, a jak uda mi się,to będę szczęśliwa. Na szczęście mam osobę,która może mi pomóc ,bo mój narzeczony jest po tym kierunku,ale mimo wszystko mam swój cel w życiu do,którego darzę.Są ludzie co mnie podziwiają za ten upór,bo mimo przeciwności losu, ja się nie poddaje i walczę.I nawet jak przez pewien czas nie miałam znajomych to nie żałuje.Znajomych zawsze można mieć - w każdej chwili ich idzie zdobyć.A przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie,że dałam rade :)


Ale widzisz, że wiele zależy od nastawienia a trudno to zmienić. Ty widać jesteś osobą twardą, otwartą. A ja od zawsze byłam nieśmiała, taka ciapa, która nie potrafi wziąć się za życie. I już wiem, że te studia nic mi nie dadzą bo sobie w życiu nie poradzę (no sory...nauczyć się to się nauczę ale co zrobić skoro nawet nie chcę pracować w wakacje bo boję się że się nie połapię, że coś pomylę, że się pracodawca wkurzy i zrobię sobie obciach a u mnie o to łatwo)  Wiem, że to łatwo powiedzieć "uwierz w siebie" ale kurde to nie działa i aż wstyd tak narzekać, no ale to jest istne bagno z którego trudno wyjść. Masz narzeczonego, który pomoże - w takim wypadku też bym śmiało szła na studia. A sama mam zaległe 3 trudniejsze przedmioty bo nie mam nikogo kto by pomógł a jak się pytałam ludzi o coś to oczywiście nikt nic nie wiedział  Nie mowiąc o znajomościach których nie mam więc z pracą będzie 1000x ciężej

A do autorki - ja też nie jestem już jakoś specjalnie zainteresowana swoim kierunkiem. No i faktycznie za późno, więc jedyne co możesz zrobić to te studia skończyć i ew. iść na inne, które są interesujące. I musiałabyś szybko poprawić maturę albo dodać sobie jakieś przedmioty, które będą potrzebne na inne studia. No albo przejść przez te studia i do pracy... Hahah u mnie jest to samo na roku. Strasznie trudno wpaść w odpowiednie towarzystwo i w ogóle na podobną osobę. Niby studia to najpiekniejszy okres w życiu a ja mogę powiedzieć bez zastanowienia - gówno prawda! Moja znajoma (z którą oczywiście kontakt się urwał) ma jeszcze gorzej. Wyobraź sobie, że uczy się bo uczy, też nie kręci ją ten kierunek jakoś specjanie, ale co najgorsze ludzie z roku się na nią uwzięli właśnie dlatego że trochę odstaje i nie jest typową imprezowiczką jak ta cała elita. Opowiadała mi, że czepiają się wszytkiego, nawet tego, gdzie siedzi, jak siedzi, w jakiej bluzce przyjdzie albo jakie buty nałoży... to jest dopiero spieprzone życie. Wiem, że nie powinno się podbudowywać na czyimś nieszczęściu ale skoro twierdzisz że masz beznadziejnie to wiedz, że niektórzy mają jeszcze gorzej i jakoś muszą żyć.

Musisz się podnieść
e

modellook napisał(a):

kokomokokoko napisał(a):

modellook napisał(a):

Rozumiem doskonale o czym mówisz...jesteś na pierwszym roku czy jak? Bo jeśli tak to naprawdę dobrze się zastanów czy iść na studia, których nie będziesz lubić. Ja wybrałam studia ciężkie i ambitne. Na początku byłam podekscytowana. Później doszło zarywanie nocek, cały dzień w domu robiąc coś na uczelnię kiedy to nawet ludzie z medycyny mieli wolne wieczory....po pierwszym roku stwierdziłam, że jednak zrezygnuję, bo już mnie to nie kręci, wręcz przeciwnie, ale dałam sobie szansę. Minął drugi rok i teraz już za późno na wycofanie i stracenie tego wszystkiego a czuję się jak wrak i nie mam swojego życia. Musiałam zrezygnować z chóru bo nie dałabym rady ze studiami a tak to uwielbiałam...  Naprawdę to przemyśl jeśli masz czas bo sobie spieprzysz życie. Co do matury to o ile się nie mylę masz 5lat na zdanie jakichś dodatkowych przedmiotów gdybyś chciała no i można poprawić maturę. Wiem jak to jest, byłam w liceum. Też niby taka świetna, prestiżowa szkoła a tak naprawdę nic mi nie dała. Teraz żałuję, że nie byłam w technikum, do tej pory kiepsko z jakimkolwiek językiem bo będąc na profilu lingwistycznym miałam ostrą jazdę z historią i geografią a języki nauczyciele olewali....nie mam znajomych, nie mam gdzie wyjść bo nie ma z kim a w trakcie roku jest jezcze gorzej bo lecę z uczelni do domu by robić coś cały dzień i noc i tyle z tego życia. 
Ale za kilka lat wspomnisz swoją męczarnie i może powiesz było warto.Ja uczyłam się na dwóch kierunkach [ekonomicznych] + w tygodniu pracowałam po 12 godzin dziennie i dałam radę, i nie żałuje, mam doświadczenie zawodowe i skończyłam te dwa kierunki [miałam kilka ofert związanych z tą nową pracą] ,ale odmówiłam,bo idę teraz na studia ,które są bardzo ambitne,bo to inżynierski kierunek - budownictwo i każdy mi mówi,że jestem głupia nie dam sobie rady itp. ,bo wcale nie jestem dobra z maty, a wiesz co? ja się nie poddaje, darze do czegoś, jak obleje semestr ,to trudno się mów, spróbuje jeszcze raz, a jak uda mi się,to będę szczęśliwa. Na szczęście mam osobę,która może mi pomóc ,bo mój narzeczony jest po tym kierunku,ale mimo wszystko mam swój cel w życiu do,którego darzę.Są ludzie co mnie podziwiają za ten upór,bo mimo przeciwności losu, ja się nie poddaje i walczę.I nawet jak przez pewien czas nie miałam znajomych to nie żałuje.Znajomych zawsze można mieć - w każdej chwili ich idzie zdobyć.A przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie,że dałam rade :)
Ale widzisz, że wiele zależy od nastawienia a trudno to zmienić. Ty widać jesteś osobą twardą, otwartą. A ja od zawsze byłam nieśmiała, taka ciapa, która nie potrafi wziąć się za życie. I już wiem, że te studia nic mi nie dadzą bo sobie w życiu nie poradzę (no sory...nauczyć się to się nauczę ale co zrobić skoro nawet nie chcę pracować w wakacje bo boję się że się nie połapię, że coś pomylę, że się pracodawca wkurzy i zrobię sobie obciach a u mnie o to łatwo)  Wiem, że to łatwo powiedzieć "uwierz w siebie" ale kurde to nie działa i aż wstyd tak narzekać, no ale to jest istne bagno z którego trudno wyjść. Masz narzeczonego, który pomoże - w takim wypadku też bym śmiało szła na studia. A sama mam zaległe 3 trudniejsze przedmioty bo nie mam nikogo kto by pomógł a jak się pytałam ludzi o coś to oczywiście nikt nic nie wiedział  Nie mowiąc o znajomościach których nie mam więc z pracą będzie 1000x ciężejA do autorki - ja też nie jestem już jakoś specjalnie zainteresowana swoim kierunkiem. No i faktycznie za późno, więc jedyne co możesz zrobić to te studia skończyć i ew. iść na inne, które są interesujące. I musiałabyś szybko poprawić maturę albo dodać sobie jakieś przedmioty, które będą potrzebne na inne studia. No albo przejść przez te studia i do pracy... Hahah u mnie jest to samo na roku. Strasznie trudno wpaść w odpowiednie towarzystwo i w ogóle na podobną osobę. Niby studia to najpiekniejszy okres w życiu a ja mogę powiedzieć bez zastanowienia - gówno prawda! Moja znajoma (z którą oczywiście kontakt się urwał) ma jeszcze gorzej. Wyobraź sobie, że uczy się bo uczy, też nie kręci ją ten kierunek jakoś specjanie, ale co najgorsze ludzie z roku się na nią uwzięli właśnie dlatego że trochę odstaje i nie jest typową imprezowiczką jak ta cała elita. Opowiadała mi, że czepiają się wszytkiego, nawet tego, gdzie siedzi, jak siedzi, w jakiej bluzce przyjdzie albo jakie buty nałoży... to jest dopiero spieprzone życie. Wiem, że nie powinno się podbudowywać na czyimś nieszczęściu ale skoro twierdzisz że masz beznadziejnie to wiedz, że niektórzy mają jeszcze gorzej i jakoś muszą żyć.
ja całe życie byłam nieśmiała, taka szara myszka, a dodatku z nadwagą. Byłam wyśmiewana ,poniżana itp.
Dopiero otworzyłam się tak 100% jak poszłam do pracy + szkoły.Trafiłam na super ludzi, a ostatnimi czasy poznałam pewną taką Magdalenę (byłą ćpunkę) ,która uświadomiła mi,że nie warto się nad sobą użalać i dała mi sporo do myślenia i faktycznie miała rację.
Z początku płakałam itp, ale teraz uważam,że miała rację.
Trzeba popatrzeć trochę inaczej i nawet jak z początku w to nie wierzy się, to mimo to można spróbować, może akurat zadziała.
Mi pomogło :) Autorce mam nadzieję,że pomoże,ale ona sama musi chcieć.

Josephine7 napisał(a):

AylaAyla napisał(a):

"Zamiast narzekać zrób coś i zacznij świat swój zmieniać..."
no dobrze, ale JAK ? jak mam zacząć zmieniać ? jeden karnet na fitness mojego życia nie zmieni, ani wyjscie ze znajomymi.

Ogarnij sie dziewczyno. Podałysmy ci wiele odpwiedzi na to JAK. A od małych kroków własnie sie zaczyna!Nie zmienisz swojego zycia w jeden wieczor. Od kanetu na fitness i wyjscia ze znaomymi moze sie zaczac zmiana. Wiec przestan narzekac i na wszystko krecic nosem bo to po prostu denerwujace.. tak naprawde to chcesz tylko narzekac i sie uzalac a nie cos robic.

Pasek wagi

damawglanach napisał(a):

Angielskiego możesz uczyć się przez internet, na pewno w wielu miejscach znajdziesz darmowe materiały.Teraz po żadnym kierunku studiów nie ma pewności pracy, więc jeśli przyłożysz się do nauki może Ci się udać.Wiesz, co Cię niszczy? Twoje własne myślenie, nic więcej. 

hehe :) 21 lat i zmarnowane życie.. mnie to rozbawiło :D
 (sorry :)
Pasek wagi

Anyna napisał(a):

hehe :) 21 lat i zmarnowane życie.. mnie to rozbawiło :D (sorry :)
 -  nie widzę w tym nic śmiesznego ;] wielu ludzi przeszło więcej w ciągu swojego krótkiego życia niż Ty w ciągu swojego ;] i nie mówię tu o sobie. życie można sobie zmarnować już mając 17 ;]
w każdym razie dzięki za wiadomości ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.