- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 marca 2013, 15:07
Powiedzcie mi - czy w Waszych rodzinach też każde święta upływaja pod znakiem kłótni czy to tylko u mnie taka patologia? U mnie wszystkie awantury prowokuje babcia, która zwraca każdemu uwagę co i ile je, w co jest ubrany, czy siada na fotelu czy na kanapie, czy ma włosy rozpuszczone czy spięte i miliony innych rzeczy... w rezultacie, np. dzisiaj, ja siedzę w swoim pokoju, ojciec w swoim, a mama z babcią w salonie i babcia udaje jakby nic się nie stało, a każdy wkur.... i pewnie będzie tak, że po wyjściu babci matka z ojcem też się pokłócą... czasami mam dość i chyba wolałabym spędząć święta w samotności niż w takiej atmosferze, a niestety w mojej rodzinie są same silne osobowości i nikomu nie przegadasz, żeby chociaż te 2 dni zachowywał się normalnie...
przepraszam, ale musiałam się wyżalić, bo święta się już chyba dla mnie skończyły...
31 marca 2013, 19:00
No właśnie kurcze to trochę przykre - niby święta, każdy chce, żeby było inaczej niż zwykle, każdy chce sobie spokojnie usiąść i odpocząć, a tu zawsze się ktoś na orbicie zjawi i wszystko zepsuje...
i w sumie bardzo zadzroszczę osobom, u których jest prawdziwa świąteczna atmosfera
31 marca 2013, 19:09
31 marca 2013, 19:16
31 marca 2013, 20:06
a u mnie awantury są zawsze, ja nienawidzę świąt
31 marca 2013, 20:07
U mnie zawsze są kłótnie w święta przez ojca.
31 marca 2013, 20:22
z tymi ojcami widze problem...u mnie to samo ;// całe życie w stresie, strachu, że coś nie tak, coś krzywo, za mało, za dużo, dla mnie święta to męczarnia...
31 marca 2013, 20:28
31 marca 2013, 20:35
31 marca 2013, 21:05
A my się nie kłócimy. Zawsze święta mamy bardzo rodzinne. Pierwszy raz w życiu mam czas żeby usiąść przed komputerem. Ale to dlatego, że mama i babcia chore, a tata dostał wezwanie do roboty.Ale rano było bardzo miło :) i ostatnie kilka dni też było przyjemnie, pomagałam mamie piec ciasta, gadałyśmy sobie dużo :)Ale u nas w święta nie ma żadnej spiny. Ani nikt nie przychodzi więc nie ma strachu, że jakaś potrawa nie wyjdzie, religjnego wymiaru to nie ma. Jak ktoś ma wszystko przygotować, dobrze wypaść przed gośćmi, zdążyć jeszcze na rezurekcję i cały czas ładnie wyglądać - może to być i frustrujące i męczące.
mam tak samo i juz mówie dlaczego.
Nie ma we mnie takiej tzw"spiny",ze dom musi lsnić,wybielona firanka niemal stac sztorcem a z każdego kąta ma zerkac jakaś świąteczna durnostrojka. Dom to nie muzeum a ja nie kustosz ,mam świeta po to,aby się maksymalnie opierdalać a nie zap***ać .
Potrawy : no to byłoby juz chore abym na 3-4 osoby zastawiała stół potrawami i nie wychodzila z kuchnii przez 2 dni.Lubię swieże potrawy a nie odgrzewane. Upieklam 2 ciasta , karkowkę i gar bialego barszczu ,upieklam udka dziś na obiad i to z mojej strony wszystko a i tak jest sporo .
Goście:ani my nigdzie ani nikt do nas. Pól dnia chodze w koszulce nocnej i nikt mi nie gdacze.
Wymiar religijny: brak.