8 grudnia 2012, 09:46
Poznałam pewnego chłopaka, pominę w jakich okolicznościach. Zaprosił
mnie na randkę więc się zgodziłam. Cztery dni po spotkaliśmy się. Większość
wieczoru przesiedzieliśmy w knajpie. Rozmawialiśmy… wszystko byłoby ok, gdyby
nie to, że on jest bardzo otwartą i szczerą osobą. Opowiadał mi momentami
naprawdę prywatne rzeczy(wszystko ok, ale w końcu to była pierwsza randka).
Niestety, wyszło jak wyszło i mnie pocałował. Gdy szliśmy już w stronę mojego
domu, zaproponował żebym wstąpiła do niego na kawę, a że byliśmy głodni to powiedział,
że przyrządzi dla nas jakąś kolację. Pomyślałam w tym momencie, że nie, nigdzie
z nim nie idę, w końcu nie znamy się, nie wiadomo kim on jest. W końcu i tak wylądowaliśmy u niego w
mieszkaniu. Było bardzo miło, ale do niczego nie doszło, bo na to już bym nie
pozwoliła. Jednak on szczerze i otwarcie powiedział mi, że chciałby przespać
się ze mną… Podkreślał, że jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie ma co owijać w
bawełnę. Stwierdził, że bardzo mu się podobam, prawił komplementy i chce się
dalej spotykać. Nie chciał mnie do niczego zmuszać, „a tym bardziej nie chcę
Cię wykorzystać”. Jednak podkreślił, że kiedyś bardzo się sparzył i ciężko mu
jest się w kimś zakochać, a jego pracowity tryb życia nie pozwala na poważny
związek, przynajmniej póki co.
Nie wiem co mam o tym myśleć, bo z jednej strony podoba mi
się, jego wygląd, charakter, wydaje się być dobrym człowiek. Z drugiej strony
mówi, że nie chce się angażować w poważny związek, a ja wiem, że linia pomiędzy
tym, że kogoś się lubi i kocha jest bardzo cienka. Co byście zrobiły na moim
miejscu????
- Dołączył: 2010-12-20
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 698
8 grudnia 2012, 13:57
przynajmniej jest szczery, a to juz cos
8 grudnia 2012, 14:06
RybkaArchitektka napisał(a):
Haha, dokładnie takie samo oburzenie przyszło mi do głowy w pierwszym momencie po przeczytaniu tego postu, ale tak z drugiej strony dlaczego miałby myśleć o Nich poważnie, skoro spotkali się tylko raz? A prócz aspektu seksu i tego "jak szybko wylądują w łóżku" autorka ma jeszcze wiele innych sposobów, żeby udowodnić, że jest "porządną dziewczyną" i żeby nie dać się traktować jak "laskę, którą można (tylko) przelecieć". Każdego faceta da się zaprogramować, nawet takiego, który na wstępie gra niezdolnego do miłości maczo.
Ty się Mirelcia za dużo Harlequinów naczytałaś, albo amerykańskich romantycznych komedii. Proponuję zanurzyć sobie głowę pod kranem z zimną wodą i przeczytać jeszcze raz to co napisałaś.
Czemu tak uważasz? Ja tego nie pisałam tylko cytowałam!
Edytowany przez Mirellcia 8 grudnia 2012, 14:10
- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6671
8 grudnia 2012, 14:13
Ja też jestem ciekawa, co RybkaArchitektka ma na myśli, bo cytuje mój post, a zwraca się do Mirelci. Chętnie podebatuję.
- Dołączył: 2011-11-15
- Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem
- Liczba postów: 14712
8 grudnia 2012, 14:30
Pewnie, że można sobie popróbować to z tym, to z tamtym - jeśli się oczywiście lubi romanse, ma na to czas i cierpliwość. Facet stawia sprawę jasno, jest na swój sposób "szczery" (chociaż ja też dziękuję za taką szczerość). Można w ten sposób "pobawić się i zobaczyć co z tego wyjdzie" nawet parę lat ... W filmach zazwyczaj kończy się to wielkim "happy endem"..W realnym życiu - no cóż - niestety zazwyczaj niechcianą ciążą (albo chcianą tylko przez jedną stronę), straconymi latami (owszem pewnie, że są i miłe chwile. Nie wiem ile autorka ma lat, bo jeśli 20 lat, to niech próbuje czy dobrnie do wesela, ale jeśli np 29 lat, to lepiej niech sobie przemyśli, czy ma czas na zabawę w (niby miłość). Bo w międzyczasie - próbując i doświadczając, może przegapić wartościowego i fajnego faceta.
Mam mnóstwo koleżanek w wieku 31 lat, albo i więcej, które właśnie kończą związki i pozostaje pustka i łzy...Bo nie udało się zmienić "dzikiego konia" na odpowiedzialnego męża... A chłopaki byli szczerzy od początku - nie owijali w bawełnę, że chcą mieć kiedyś tam kiedyś rodzinę. Latka przeleciały i żal mi niektórych koleżanek. Bo urody i niczego im nie brakuje, ale rynek matrymonialny w tym przedziale wiekowym bardzo się zawężył np do rozwodników lub jakiś innych dziwaków, którzy nie nadają się do związku..
- Dołączył: 2011-11-15
- Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem
- Liczba postów: 14712
8 grudnia 2012, 14:47
Hebe34 napisał(a):
O rany niczym serial "Sex w wielkim miescie" tylko tam jest duży nacisk na seks Jeśli nie masz nic przeciwko historii pt."szybki numerek a potem mile wspomnienia" to bierz go.Jeśli chodzi ci o budowanie związku - raczej nie licz na więcej.
Dokładnie - lepiej bym tego nie potrafiła ująć. Myślę podobnie. Za dużo się "nastolatki" filmów naoglądały i pięknych aktorek, które czerpią przyjemność z takiego życia. Tylko my ani nie mieszkamy w Nowym Jorku, ani nie mamy takich apartamentów i zabezpieczeń materialnych, żeby sobie fruwać z kwiatka na kwiatek, ani "rynek matrymonialny" nie jest tak szeroki, że są w nim bogaci, przystojni prawnicy, lekarze i architekci-nie żonaci, nie dzieciaci.. No chyba, że zwolenniczki takich gierek gustują w żonatych facetach...ale to się też kończy tylko dobrze w filmach. Ech...co tu wiele debatować nad tym tematem. Podebatować to można nad dobrą książką.
- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6671
8 grudnia 2012, 15:24
Zgadzam się, że w poważniejszym wieku nie ma co się bawić w takie bzdury, bo gość się kiepsko zareklamował, ale ja wychodzę z innego założenia, że to może być tak szczerość, jak i poza. Może gość jest uczuciową ciotą, która chowa się za kamuflarzem zimnego drania? Osobiście znam taki przypadek, gostek młody, lat 24, też wiecznie lubił "zabawę" i przelotnie romanse, aż natrafił na moją drogą koleżankę, lat 25, która też wyszła z założenia, że "spróbują". Teraz jest największym pantoflem jakiego znam, jest słodki i oddany, zazdrosny o nią jak diabli, zamieszkali razem i nie ma już próżnego pieprzenia maczo, teraz wyszedł z niego rodzinny misio, który pragnie dzieci.
- Dołączył: 2012-08-22
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 6884
8 grudnia 2012, 15:47
hm...ja bym się nie pakowała w to.
przespać się chce, ale związku nie...
to co ...seks i do widzenia ?
ja jestem na nie
![]()
8 grudnia 2012, 16:49
Jeżeli masz ochotę na znajomość w wiadomym celu, to dlaczego nie ? Bo myślę że niestety nic więcej z tego nie będzie, przynajmniej gra w otwarte karty nie mydląc Ci oczu, teraz ważne czego Ty chcesz.
- Dołączył: 2011-11-15
- Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem
- Liczba postów: 14712
8 grudnia 2012, 17:04
G.R.u. napisał(a):
Zgadzam się, że w poważniejszym wieku nie ma co się bawić w takie bzdury, bo gość się kiepsko zareklamował, ale ja wychodzę z innego założenia, że to może być tak szczerość, jak i poza. Może gość jest uczuciową ciotą, która chowa się za kamuflarzem zimnego drania? Osobiście znam taki przypadek, gostek młody, lat 24, też wiecznie lubił "zabawę" i przelotnie romanse, aż natrafił na moją drogą koleżankę, lat 25, która też wyszła z założenia, że "spróbują". Teraz jest największym pantoflem jakiego znam, jest słodki i oddany, zazdrosny o nią jak diabli, zamieszkali razem i nie ma już próżnego pieprzenia maczo, teraz wyszedł z niego rodzinny misio, który pragnie dzieci.
Zgadzam się również z Tobą, że to może być jakaś poza... Jednak wszystko też zalezy od charakteru i od wieku i pewnie od kilku innych czynników. Tak to już jest, że młody - taki 25 latek da się uformować i może od razu nie chce związku z dziećmi, ale jak trafi na właściwą i ciepłą dziewczynę to zmieni zdanie.. Takie przypadki się zdarzają.
Jednak jest mnóstwo takich 30 latków i więcej, co mają takie podejście do życia - że seks bez zobowiązań i moja teoria jest taka, że jak facet do 30-32 lat nie dał się usidlić (bo praca, kariera ważniejsza itp) to coś jest z nim nie tak. Sprawdzone w 99,99%. Dlatego kwestia wieku jest tak istotna. Pal licho jak młodzi mają po 24 lata... Ale ja mam tabuny koleżanek, co są śliczne, wykształcone, mają swoje mieszkania, firmy, albo ogólnie-nic im nie brakuje, ale brnęły w takie pseudo-związki, układy i trwają w nich po kilka lat. Nie "narodziło się nic ani po roku, ani po 4 latach bycia razem. Teraz te dziewczyny są zapuszczone w lata, najczęściej porzucane, albo olewane i nie są z tym szczęśliwe. Poznały jakiś tam charakter i to jest cenne, ale nie zmieniło to ich sytuacji. Marzą o dzieciach, o domu, o rodzinie...ale nie ma z kim - bo ich partnerzy albo idą w siną dal (przecież od początku byli szczerzy i mówili, że nie chcą rodziny), albo "rynek matrymonialny" zrobił się pusty. Są oczywiście kawalerowie z odzysku, różnego rodzaju popaprańcy, ale od takich z dala najlepiej.. Także lepiej się zastanowić czy warto w coś takiego brnąć i w ogóle w to wchodzić niż zostać z niczym i liczyć na cud. Cuda się zdarzają, ale bardzo rzadko.