Temat: Porzucenie studiow. Co dalej?

Powaznie zastanawiam sie nad rzuceniem studiow. Mieszkam daleko od rodziny, w miescie gdzie nikogo nie znam. Jest mi bardzo, bardzo ciezko i pomimo, ze wyklady dopiero sie zaczely czuje, ze nie dam rady. Przede wszystkim psychicznie. Jestem w tym miescie 2 tygodnie a nie moge sie przyzwyczaic do rozlaki z rodzicami, do ktorych jestem bardzo, ale to bardzo przywiazana. Piszac do do Was placze. Praktycznie od tych 2. tygodni nie robie nic innego. Powaznie rozwazam rzucenie studiow i powrot do domu. Szczegolnie boje sie momentu, kiedy na Wszystkich Swietych pojade do siebie i nie bede chciala juz stamtad znowu wyjechac. W moim miescie sa szkoly policealne, wiec ksztalcilabym sie dalej. Wydaje mi sie, ze blisko rodziny byloby mi o wiele lepiej i latwiej. Nie chce tylko zawiesc moich rodzicow, ktorzy naprawde we mnie wierza i nie maja pojecia co przezywam. Mysla, ze jest wszystko w porzadku, swietnie sie tutaj czuje i w ogole. Byl ktos z Was w podobnej sytuacji? Pomozcie, bo na serio nie wiem co robic...
tak łatwo się poddajesz?  

stopniowo się zaklimatyzujesz tam, daj sobie szansę chociaż.
Jak mowie, sprobuje przetrzymac ten pierwszy miesiac. Wroce do domu na W.Ś. i dopiero wtedy zdeyduje. Ale jakos nie widze tego mojego studiowani w jasnych barwach...
wydaje mi się, że jest podobnie jak mówią dziewczyny - idzie się przyzwyczaić :)
no nie jestem w Twojej skórze i nie wiem co czujesz, ale przecież kiedyś w końcu nastąpi moment, kiedy opuścisz rodziców, wyjdziesz za mąż itp itd ...i myślę, że im później to nastąpi, tym dla Ciebie będzie gorzej.
Uważam, że trzeba poznawać nowych ludzi, środowiska etc.
Szczerze mówiąc nie wiem co zrobiłabym na Twoim miejscu...ale życzę Ci powodzenia ! :)
Pasek wagi
Ja mam tak samo, popłakałam dwa dni i przeszło. A ryczałam za rodzicami jak bóbr, studiuję 500 km od domu rodzinnego. Ale tam niestety niczego nie osiągnę. Weź odpowiedzialność na klatę. Dasz radę. 
Riviera1991, a jak daleko jesteś od domu? Ja miałam 150 km i też byłam sama w wielkim mieście, czułam się tak samo jak Ty teraz. Jeździłam do domu co 2 tyg. Tydzień przed świętami Bożego Narodzenia stwierdziłam, że już dłużej nie wytrzymam i wracam. Przyjechałam do rodziców, ale w czasie świąt spotkałam się z moją psiapsiółką ze szkoły średniej. Przetłumaczyła mi że robię głupotę i że będę później tego żałowała, że rodzice bardzo by chcieli żebym te studia skończyła. No i wróciłam po świętach na wydział. I wiesz co? Nie żałuję. Studia skończyłam 6 lat temu, teraz mam wymarzoną pracę, rodzice są ze mnie dumni że się udało. Było bardzo ciężko, ale z czasem znalazłam tam przyjaciół, utrzymuję kontakty z nimi do dzisiaj.
Daj sobie trochę więcej czasu, 2 tygodnie w perspektywie całych studiów to naprawdę jeszcze niewiele Trzymaj się i powodzenia na studiach
Mieszkam ponad 200 km od domu, ale nie mam bezposredniego polaczenia ze swoim miastem, wiec musze sie przesiadac w 3 roznych miejscowosciach, co niestety rowniez jest kosztowne...
przepraszam ,jesli bede zbyt ostra.. dziewczyno, jestes dorosla i masakrycznie niesamodzielna .   i 2 tyg plakania za rodzicami ? rozumiem 1 dzien,albo wieczorna chandrę ,ale tyle czasu?.... jak mialam 8 lat i na kolonie jezdzilam to tyle nie marudzilam.  mysl o swojej przyszlosci . bedziesz zawsze gorsza szkole/prace wybierac ,bo blizej do domu? 
Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

przepraszam ,jesli bede zbyt ostra.. dziewczyno, jestes dorosla i masakrycznie niesamodzielna .   i 2 tyg plakania za rodzicami ? rozumiem 1 dzien,albo wieczorna chandrę ,ale tyle czasu?.... jak mialam 8 lat i na kolonie jezdzilam to tyle nie marudzilam.  mysl o swojej przyszlosci . bedziesz zawsze gorsza szkole/prace wybierac ,bo blizej do domu? 




O rany, mogłabym się podpisać pod tym rękoma i nogami :/ 
Rok temu też tak miałam, wyjechałam 300km od domu, NIKOGO znajomego, wszystko obce i takie niedostępne... ale uwierz.. kwestia czasu. Teraz nie wyobrażam sobie powrotu na stałe do domu, po prostu musisz poczuć, że dorosłaś i czas zacisnąć zęby, i robić co w twojej mocy, by było dobrze. 
Powiem ci, że rok temu nie dość, że czułam się osamotniona, ciągle płakałam itd, to na dodatek zamieszkałam w kawalerce z obcą dziewuchą, z którą od samego początku się nie lubiłyśmy, więc w moim przypadku prawie wszystko co mnie otaczało było na: "WRACAJ DO DOMU, RZUCAJ TO", ale nie można się poddawać.
Mi pomogły dodatkowe zajęcia, które zapełniały mi czas, więc nie miałam za dużo chwil, gdzie mój mózg mógł cokolwiek namieszać. Zapisz się na jakieś koła, to jedno, do tego jakiś sport dodatkowy, też może być na uczelni. Mi to bardzo pomogło. Już mniej więcej w grudniu było dobrze, może nie super, ale wiedziałam że warto.

Trzymam kciuki!

riviera1991 napisał(a):

Jak mowie, sprobuje przetrzymac ten pierwszy miesiac. Wroce do domu na W.Ś. i dopiero wtedy zdeyduje. Ale jakos nie widze tego mojego studiowani w jasnych barwach...

z takim podejściem na pewno postanowisz porzucić studia... niestety. zacznij myśleć pozytywnie, bo jak już z góry zakładasz, że nie widzisz tego w jasnych barwach, to nie wróżę dobrego zakończenia. 
ja też byłam w takiej sytuacji, mam 110 km do domu. oprócz tego że w domu zostali rodzice i siostra to również narzeczony. wyłam jak bóbr, mieszkałam z 3 koleżankami, one też pozostawiły rodziców i chłopaków w naszym rodzinnym mieście. zbierałyśmy się we trojkę i razem wyłyśmy do księżyca hehe. minęło kilka miesięcy, znalazłam nowe koleżanki, wspólne imprezy i oczywiście było lepiej. teraz jestem na 4 roku i dalej są dni kiedy tęsknię za domem i narzeczonym i trudno wracać po przerwie świątecznej na studia. ale od początku wiedziałam, że muszę wytrzymać. szkoła policealna to nie to samo co studia i jeśli myślisz, że jak teraz przerwiesz studia i zaczniesz je znowu za rok i wtedy już nie będziesz tęsknić za domem i rodzicami to wydaje mi się że to błędne myślenie.  

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.