Temat: Bicie dzieci

Interesuje mnie Wasze zdanie na temat bicia dzieci (w granicach normy, nie patologicznie). Dziś w sklepie pewna około 10 letnia dziewczyna zrobiła mamie straszną awanturę o to że nie kupiła jej 3 lodów lecz 2. Tłumaczenie matki nie skutkowało miałam wrażenie, że jest strasznie rozpieszczona i na jej miejscu sprałabym jej w domu dupsko i nie kupowała lodów przez miesiąc... Jeśli teraz nie panuje nad dzieckiem to gdy będzie nastolatką na pewno nie da sobie z nią rady. Sama czasem dostałam po tyłku i krzywda mi się nie stała, na chłopaka nigdy w życiu nie podniosłam ręki a takie klapsy uczą pokory. Wiadomo, że dziecku trzeba dać dużo miłości ale takie lańsko czy kara jest bardzo skuteczna więc dlaczego kobiety tak bardzo upierają się, że bicie jest złe?


Edyta1991 napisał(a):

Ja klapsy uznaję. Jak przekroczy mój synek (2,5) granice mojej cierpliwości i nie wyciaga wniosków z zachowania to wtedy ide z nim do innego pokoju, biorę za rękę i tłumaczę mu że źle robi i nie akceptuję tego. Mówię mu wtedy że bardzo go kocham ale musi wiedziec że nie wolno. Wtedy daję mu raz albo dwa razy klapsa na dupę dość mocno ale nie za mocno i stawiam do kąta na tyle minut ile ma lat. Wtedy mnie przeprasza, całuję i mówi że więcej tego nie zrobi. Proste.


A później robi to znowu. I tak właśnie działają klapsy.
2,5 roku, Twoje dziecko nie wie o co chodzi tak naprawdę, dlaczego go bijesz, dla mnie to jawna przemoc a nie miłość. I pamiętaj, że według polskiego prawa jest to też przestepstwo.
Nie mam dzieci, więc powiem tylko jak było ze mną. Kilka razy dostałam klapsa, i jakoś jestem zdrowa na umyśle. Ja jestem zdania że tylko słabi i głupi rodzice widzą w biciu i krzyku rozwiązanie. Trzeba trochę rozumu by ustawić dziecko w ryzach bez bicia i krzyku a nie oszukujmy się, mało osób naprawdę nadaje się na rodziców. Nie żebym miała coś do swoich, to były sytuacje których nawet nie pamiętam, więc serio, zero skazy na psychice :p
Oczywiście ja mówię tylko o lekkich klapsach, nie o jakimś biciu, bo coś takiego to już patologia.
Witam.
Piszę jako matka czterolatki, która potrafi zrobić takie sceny w sklepie, że hej. Przeczytałam część komentarzy i nie do końca zgadzam się z opinią, że to wina rodziców i w ogóle wszystkich w koło. Gdy nie miałam dzieci to mówiłam, że takiego nie będę nigdy miała i że sobie nie pozwolę. Teraz wiem jedno, że czasami życie samo weryfikuje własne pragnienia. Mała potrafi wyć nawet pół godziny, akcje kończą się tym, że ja idę trzymając ją za rękę lub ciągnąc - spokojnie robię dalej zakupy a ona wyje. Mam ochotę wtedy naprawdę walnąć w te cztery litery. I co z tego, że nie dostaje tego co chce, co z tego, że wyglądam na matkę której zwisa dobro dziecka (jakie ono biedne, że tak wyje) jak nadal co druga wizyta w sklepie kończy się fochem mniejszym lub większym. Ogólnie mam dziecko w miarę dobrze wychowane, grzeczne w gościach i super zachowujące się w przedszkolu i na podwórku. Po każdej akcji gdy się wypłacze, przychodzi się przytulić i powiedzieć przepraszam. Rozmawiam przy każdej okazji. Zastanawiam się tylko kiedy i czy w ogóle jej to minie. W sklepie to ułożone dziecko jest jak torpeda którą nie idzie zatrzymać a do zapłonu wystarczy tak niewiele. 
Pasek wagi
A co do bicia to już stwierdziłam, że to utopia.  Za każdym razem gdy mam na to ochotę zastanawiam się czy warto i czy ja chciałabym być bita. Wiem, że nie warto - dziecko wyje jak wyło z taką tylko różnicą, że ma lepszy powód. 
Pasek wagi
pomiedzy biciem a klapsem w tylek jest zasadnicza roznica, nie wyobrazam sobie jak rodzic tak bez zastanowinia odrzuca klapsy jako metode wychowawcza, a pozniej placze ze nie radzi sobie z dzieckiem, niestety tlumaczenie dziecku moze i zadziala na niektore, ale te cwansze, madrzejsze dzieci, niewiele sobie robia z rodzica, bo dosc wczesnie wysuwaja wnioski, ze sa najwazniejsi i ze rodzica trzeba tresowac (czesto rodzic nawet jeszcze o tresowaniu dziecka nie mysli)... bicie, np w twarz, to upokarzanie dziecka i temu jestem przeciwna
Hmm.. Uważam, że klaps w pupę nie zaszkodzi, aczkolwiek mój ojciec nigdy mnie nie uderzył, ale ten jego ton albo nawet to spojrzenie i milczenie.. ehh  pamiętam, że wolałabym już dostać i mieć spokój. ;)
Nie widzę nic złego w klapsie w tyłek.

nierzryj napisał(a):

Nie masz dzieci? Prawda?


ja swojego nie zamierzam bić, ale u nas pas był normą, wszystkie 4 byłyśmy karane i wszystkie 4 wyszłyśmy na ludzi ( pokończyły studia, 3 z nas mają rodziny a jedna doktorat i w związku z biciem żadnej traumy);

uważam, że bicie w granicach rozsądku- w tyłek, a nie katowanie i poniewieranie dziecka- może pomóc, jak się raz dostanie, to się wie, że więcej czegoś robić nie można, bo będzie bolało... Ale nie każde dziecko jest mądre i posiada jakieś namiastki instynktu samozachowawczego i u wielu to się nie sprawdzało...

metody wychowawcze na tyle się rozwinęły, że teraz łatwiej dziecko wychować bez paska

zdrowa.flame napisał(a):

Edyta1991 napisał(a):

Ja klapsy uznaję. Jak przekroczy mój synek (2,5) granice mojej cierpliwości i nie wyciaga wniosków z zachowania to wtedy ide z nim do innego pokoju, biorę za rękę i tłumaczę mu że źle robi i nie akceptuję tego. Mówię mu wtedy że bardzo go kocham ale musi wiedziec że nie wolno. Wtedy daję mu raz albo dwa razy klapsa na dupę dość mocno ale nie za mocno i stawiam do kąta na tyle minut ile ma lat. Wtedy mnie przeprasza, całuję i mówi że więcej tego nie zrobi. Proste.
A później robi to znowu. I tak właśnie działają klapsy. 2,5 roku, Twoje dziecko nie wie o co chodzi tak naprawdę, dlaczego go bijesz, dla mnie to jawna przemoc a nie miłość. I pamiętaj, że według polskiego prawa jest to też przestepstwo.


nie popadajmy w paranoję, widocznie nie masz dzieci, albo mają problem rozwojowy; mój siostrzeniec ma 2lata i 2 mce, nie dostaje klapsów, ale jest stawiany do kąta, albo "na krzesełko", on doskonale rozumie co to znaczy; gdyby nie kary, dzieci by sobie zrobiły krzywdę i nigdy się nie nauczyły;

ta głupia moda przyszła ze stanów oczywiście- mój ojciec bał się nas przytulać, żeby go nikt o molestowanie nie posądził!!!
to wszystko jest chore;

u mnie w rodzinie wszyscy byli bici- kuzyni, bracia cioteczni- wszyscy, bez wyjątku i wszyscy są normalni, osiągają sukcesy, mają rodziny (niekoniecznie kontynuują takie metody wychowawcze), ale szanują swoich rodziców i nie mają im za złe, a nawet śmieją się, że jak dostali jeden, drugi raz, to zapamiętali i dobrze na tym wyszli;

a takie wypowiedzi gówniar, które są rozpuszczone jak dziadowskie bicze i nie mają własnych dzieci są żenujące;

dawniej była to jedyna metoda wychowawcza i nikt innej nie znał, mało tego, odniosła pozytywne skutki;

obecnie dzieci wychowywane są "bezstresowo", plują na nauczycieli, wyzywają ich, nie mają szacunku dla starszych ludzi a nastolatki są rozwydrzone, piją, palą i uprawiają sex, nie uczą się i jęczą na forach, jakie to one są poszkodowane, że mogą być w ciąży itp. ( a rodzice z uporem maniaka, jak zdarta płyta non stop tłumaczą... bez skutku);
za moich czasów to było nie do pomyślenia!!!

podkreślam jeszcze raz: mojego dziecka bić nie zamierzam, ale krytykowanie kary cielesnej ( nie przekraczającej pewnych granic) jest bezzasadne;

Edyta1991 napisał(a):

Ja klapsy uznaję. Jak przekroczy mój synek (2,5) granice mojej cierpliwości i nie wyciaga wniosków z zachowania to wtedy ide z nim do innego pokoju, biorę za rękę i tłumaczę mu że źle robi i nie akceptuję tego. Mówię mu wtedy że bardzo go kocham ale musi wiedziec że nie wolno. Wtedy daję mu raz albo dwa razy klapsa na dupę dość mocno ale nie za mocno i stawiam do kąta na tyle minut ile ma lat. Wtedy mnie przeprasza, całuję i mówi że więcej tego nie zrobi. Proste.
Nie podoba mi sie stawianie dziecka do kata, ja swojemu tlumacze, nie bije i nie mam problemow wychowawczych.
Moje dziecko ma 4 lata.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.