- Dołączył: 2008-08-17
- Miasto: Piekło
- Liczba postów: 2631
27 kwietnia 2012, 11:08
nie radze sb juz z niczym...
jest piekna pogoda,a ja siedze sama w domu.
nie mam z kim sie umowic,mimo tego ze potrzebuje oddechu.
nie mam znajomych,ostatnia kolezanka odcina sie ode mnie,nikt do mnie nigdzie nie pisze..
wczoraj po pracy bardzo mialam ochote wyjsc na spacer i tylko patrzylam zza szyby baru na ludzi,ktorzy spedzaja wolnmy czas na powietrzu.
nie moge juz wytrzytmac,to bardzo przykre...kiedy pracujesz wsrod ludzi,a nie masz nikogo...
rodzina tlamsi,poniza, a ja nie sb musze sama ze sb radzic/.
chodzilam do psychologa 2msc...zero poprawy nastawienia,niczego..
nie mam checi do zycia...stale choruje,stale widze jak ojciec jest pijany,stale sie klocimy,obrazamy...
nie mam sil...
jak mam zaczac poznawac ludzi,nie bac sie ich,bardziej sie otworzyc i przyciagac do siebie?
jestem osoba usmiechnieta,bardzo skryta..
27 kwietnia 2012, 12:41
feellikeanidiot napisał(a):
ale ja sie zachowuje tak,jakby nic mi nie bylo..nie daje po sb poznac,ze jestem zakompleksiona,przemadrzala czy nabombana..zawszeu usmiechnieta..a jednak paradoks..
to się tyczy takich osob po 30...
- Dołączył: 2009-05-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12386
27 kwietnia 2012, 12:51
feellikeanidiot napisał(a):
ewelinusek napisał(a):
samotność wcale nie jest potworna, czasem to coś wspaniałego. wszystko zależy od nastawienia i pogodzenia się ze sobą, wtedy życie jest o wiele lepsze. użalanie się nad sobą nic nie zmieni, a nikt ci nie pomoże jeśli ty sama nie będziesz chciała sobie pomóc.
mozliwe,ale dla mnie niestety jest cierpieniem...bo nie zyje samtnoscia powszechnie rozumowana jako brak drugiej polowki..a brak jakiegokolwiek wsparcia,znajomych,przyjaciol...bo z rodzina nie jestem zzyta...chcialabym zmienic nastawienie,ale jak...nie widze zadnych plusowo obecnego stanu,ktora trwa prawie rok
to je znajdź. na pewno jakieś są. jak pewne rzeczy zaakceptujesz i się z nimi pogodzisz to może zaczniesz dostrzegać, że każdy z nas ma mało czasu i powinien w życiu dostrzegać nawet te drobne rzeczy. mnie tam cieszy nawet popatrzenie w lesie na jaszczurkę czy ptaka. i powiem to, co zawsze powtarzam.. nie każdy musi mieć wielu znajomych i być lubianym. ja lubię być sama, wolę niż udawać, że mnie interesuje jak ktoś się wczoraj spił i nic nie pamięta w imię nie bycia samotnym w danej chwili.
- Dołączył: 2008-08-17
- Miasto: Piekło
- Liczba postów: 2631
27 kwietnia 2012, 13:05
ale zeby chociaz miec dwojke bliskich ludzi...ja nie mam kolezanek..kobiety wydaje mi sie,ze poruszaja same plytkie tematy,slysze w barze rozmowy ludzi...denne dyskusje do niczego nieprowadzace..
a ja chcialabym poznac kogos pdoobnego sobie...wrazliwego.
nie znam takich ludzi...kpia z innych,szukaja zaczepki,obgaduja
znam pewna dzkewczyne od przedszkola..niestety nasze drogi juz sie rozeszly..ona ma faceta,nie mamy o czym rozmawiac..
wrecz jej nie potrzebuje,ani ona mnie..
inne z kolei mlodsza dziala mi na nerwy swoja tepota,zreszta i tak mnie unika ostatnimi czasy..
lubie rozmawiac powaznie...nie mam z kim.
moja mam mnie stale zbywa,gdy chce pogadac.
wazniejsze dla niej sa seriale,niz godzina poswiecona rozmowie ze mna..
i wtedy laduje w necie,na czatach,forach..
niestety bezskutecznie
27 kwietnia 2012, 13:17
całe życie przed tobą, czasem trzeba poplotkować - może nie koniecznie o kolorze pasemek i tipsach bo to też mnie odstrasza - ale.
To co dla ciebie jest nieważne dla innych może być sensem ich życia, a przyjaźń to relacja obustronna czasami ty mówisz ale musisz też słuchać...
27 kwietnia 2012, 13:23
mam tak samo, nie mam przyjaciół , a nawet znajomych. ciągle siedzę w domu i nic nie robię. jedyną rozrywkę jaką mam to to , że co dwa dni wyjdę na siłownie, do ludzi. potem wracam do domu i szara rzeczywistość znowu... ;<
u mnie psycholog tez nie pomógł.
- Dołączył: 2011-01-24
- Miasto: Opole
- Liczba postów: 178
27 kwietnia 2012, 13:33
Może pomyśl o jakimś wolontariacie? Jest wiele możliwości, można odwiedzać chore dzieci, pomagać w lekcjach dzieciakom z domu dziecka.... wtedy bardzo szybko przekonasz się, że jesteś komuś potrzebna. Ktoś będzie na Ciebie czekał, nie będziesz mogła go zawieść. Niby to obowiązek, ale przyjemny i przynoszący korzyści obu stronom. Poza tym poznasz dużo pozytywnie nastawionych do życia osób (np. wolontariusze) a samo przebywanie z takimi ludźmi, przyglądanie się temu jak żyją, ma działanie terapeutyczne.
27 kwietnia 2012, 13:35
a ja myślę, że zamiast się użalać nad sobą jak to ci źle, zrób coś z tym...
- Dołączył: 2007-08-27
- Miasto: Hamak
- Liczba postów: 10054
27 kwietnia 2012, 13:40
jestem podobna.
mialam przyjaciela od malego... ale on sie zmienil, kiedys byl tak samo wrazliwy, mily chlopiec, teraz zrobil sie z niego imprezowicz, no wiec spokojne spotkania ze mna polegajace na spacerowaniu i rozmowie juz go nie bawia...mialam przyjaciolke ale ona miala to szczescie ze w liceum poznala rozrywkowych ludzi i teraz tez juz mam wrazenie jestem dla niej za...nudna.
wiec podczas gdy wszyscy planuja weekend majowy ja zastanawiam sie jak go PRZEZYC jakkolwiek.
samotny spacer wg mnie jest katorga. ludzie sie patrza na Ciebie, mam wrazenie ze kazdy widzi ze nalezysz do osob niepewnych siebie i niemajacych wielu przyjaciol, czuje sie jak eksponat w muzeum na takich spacerach..
uwielbiam wychodzic z ludzmi, ale jak jestem sama w miescie, nawet na glupich zakupach, juz sie czuje niepewnie, juz cos jest nie tak.
probuj poznac kogos na studiach. ja probowalam 3 razy na 3 rozne kierunki i na pierwszych poznalam swietnych ludzi ale jak zmienilam kierunek to w ogole jakby przestali sie mna insteresowac, calkowicie kontakt sie urwal...na pozostalych kierunkach do niczego...ludzi ponad stówa a ja nie moglam z nikim zalapac wiekszego kontaktu....tylko, ze ja sama sobie jestem winna po czesci- chowalam sie w domu, nie chodzilam na wyklady. musisz sie przemoc i przede wszystkim byc na zajeciach tak czesto jak sie da, wpychac sie gdzie sie da, pokazac sie, niech cie ludzie zauwaza.
p.s Ty przynajmniej prace masz. ja jestem tak niepewna siebie, ze boje sie w ogole na rozmowe kwalifikacyjna pojsc.