Temat: Czuje się winna, bo nie pojawilam sie na slubie

Czesc dziewczyny,

Czuję, że muszę się wygadac, bo zawaliłam…

Nie pojechałam na slub i obiad przyjaciolki, ktory planowała od roku. 
Uroczystość miala odbyć sie w kameralnym gronie ok 50 osób na Dolnym Slasku w małym pałacu. Zabookowałam sobie nawet nocleg w Airbnb kilka dni wczesniej, aby sie przygotować i wypoczac - taki maly urlop.

Niestety, jak wszyscy wiemy, od tygodnia na Dolnym Sląsku są powodzie i stan klęski żywiołowej. 

Problem jest taki, że slyszac o tej pogodzie kilka dni przed wielką wodą zaczęłam delikatnie tą sytuacje wspominać i Pannie Mlodej, a takze druhnom i innym kolezankom. Nikt nie zareagowal- zrozumiałam, ponieważ Panna Mloda byla zaaferowana przygotowaniami. Niestety, z dnia na dzien bylo gorzej i musiałam skrocic pobyt w Airbnb. Okazało się ze z 50 gosci  zrobiło się 35 lub 30 ze wzgledu miedzy innymi na sytuacje. 

W tym samym czasie dowiedzialam sie od PKP,  ze pociagi nie jezdza do najblizszej najwiekszej miejscowosci- tam gdzie kupiłam bilet i nie wiadomo jak z dojazdem. Mieszkam w innym miescie niz Panna Mloda i nasze koleżanki, poza tym auto mam od tygodnia u mechanika i dlatego zdecydowałam się na wczesniejszy zakup biletu PKP i zaplanowanie podrozy.

Koniec koncow wlasciciel kwatery Airbnb odradzał mi przyjazd, oddał mi cala kwote. Powiedzial, zebym na pewno nie przyjezdzala pociagiem, bo jedynie jezdza do Wrocławia- a pozniej mialabym problem z transportem. Do miejscowosci z Pałacem jwst ok 2-2,5h drogi autem. PKP poinformowało mnie w rozmowie, ze dea dni przed slubem zamkneli polaczenia zastepcze z tą miwjscowoscia. Zaczelam teoche panikowac, bo przeciez Wroclaw to duze miasto i na pewno ktos moglby mnie zawiezc. 
Zaczelam obdzwaniac gminy, a takze wlacicieli Palacu- okazuje sie, ze tam tak strasznie nie bylo, ale jest problem z dojazdem, i wolą aby kazdy dojechał autem a nie innym srodkiem transportu.
Wszyscy inni goscie (nawet z zagranicy) przyjechali autami- swoimi albo zostali przywiezieni przez Pana Mlodego. 

Panna Mloda sie na mnie obrazila, potraktowała mnie pasywno agresywnie w rozmowie. Powiedziala, ze moglam przyjechac z jej wujkiem i ciocia z zagranicy, ze moglam pojechac nocnym pociagiem do Wroclawia i stamtad raniutko z jej rodziną. Niestety nie chcialam jechac nocnym pociagiem do Wroclawia ze wzgledu na bezpieczenstwo moje oraz prezentu i sukienki.


Zle sie z tym czuje, bo zawalilam, a jeszcze kilka dni wczesniej nic na to nie wskazywalo. Dodatkowo dzien po slubie ok poludnia musiałam wracac ( planowo z tego miasta  pociągiem PKP ale nic nie jezdzilo) poniewaz dzien pozniej mialam wazna rozmowe kwalifikacyjną. Inni goscie przyjechali autami kilka dni wczesniej i zostali kilka dni pozniej/ nawet na weekend- tak, ze w tej okolicy i pałacu spedzili ok tygodnia. 

Czy uwazacie, ze popelnilam faux pas i powinnam byla obojetnie czym tam dojechac? Mieszkam na drugim koncu Polski, od miasta Panny Mlodej i jej rodziny nawet teraz dzieli mnie ok 150 km, a Wroclaw jest zupelnie po innej stronie Polski. 
Sprawdzalam przejazdy blablacar i nikt nie jechał w tamte rejony- nawet z przystankiem w Warszawie tego dnia lub dzien wczesniej wlasnie ze wzgledu na sytuacje.



staram_sie napisał(a):

a i dodam, że ja na Twoim miejscu dałabym im prezent taki jak zamierzałam dać.

Prezent stoi w pokoju i czeka na oddanie. 

Karolka_83 napisał(a):

Z jednej strony rozumiem trochę jej rozgoryczenie bo zazwyczaj płaci się za zadeklarowana liczbę gosci a z drugiej z tego co piszesz to dowiadywałas się, starałas się być, ale siła wyższa. Myślę że jak koleżanka ochlonie to jej złość minie. To nie tak że nie przyjechałaś bo ci się nie chciało. Miałaś odwołany nocleg, niepewny dojazd, niepewny powrót. Myślę że nie musisz czuć się winna.

wlasnie ja to sobie ciagle powtarzam, a od kilku dni mam duze poczucie winy. Niby moglam to przewidzieć, ale sie nie udalo. Nie mialam nikogo z kim moglabym pojechac autem. Zdziwilam sie, ze Panna Mloda byla zla ze nie przyjechalam nocnym pociagiem- ok 7-8h w nocy nie chcialam jechac. Z warszawy w tamte rejony sa / byly nawet tylko 2 pociagi dziennie normalnie. A ostatnio - jeden :) wiec ona pewnie mysli, ze ja zrobiłam sibie wymowke :) nie wiem jak jej udowodnic, powiedziec, ze to nie wymowka i ze po prostu wiele sytuacji doprowadzilo, do tego ze nie dojechalam…

staram_sie napisał(a):

myślę, że to zależy. Nie wiem jaka to miejscowość i jak realnie wyglądał tam dojazd. Jeśli rzeczywiście było to dużym problemem to nie powinna się obrażać a raczej zrozumieć.

Ja nie byłam na ślubie u mojej bardzo dobrej koleżanki, miała ślub w pierwszym roku covida. Ja się niedługo przed dowiedziałam, że jestem w ciąży i ponieważ generalnie miałam możliwość izolacji na co dzień to nie chciałam ryzykować, że zarażę się na imprezie. Jedyna różnica, że nie "wygenerowałam" kosztów bo w wyznaczonym czasie poinformowałam, że nas nie będzie. Nie mówiłam jeszcze o ciąży bo to była wczesna ciąża i jeszcze nikt nie wiedział ale nie robiła z tego problemu, a jak się potem dowiedziała dlaczego odmówiliśmy to wręcz powiedziała, że dobrze zrobiliśmy ;)

moja 'przyjaciolke' ciezko przebic. Znalysmy sie od liceum, miala byc na slubie i weselu razem z mezem i dzieckiem, ale w dniu slubu do mnie zadzwonila ze jest... na wczasach. Tak jakby nie wiedziala tego tydzien czy dwa wczesniej ze ma zaplanowany wyjazd. I przyslala w zastepstwie babcie XD

Pasek wagi

Gdyby ślub dotyczył najbliższej rodziny (czyli w sumie tylko mojego brata, jego dzieci albo siostry narzeczonego i jej dzieci), to bym pewnie nawet była skłonna wynająć kogoś, żeby mnie specjalnie zawiózł i odebrał (bo nie mam samochodu i nie czułabym się na siłach np wynająć samochód i tyle godzin nim jechać). Zresztą jakby była taka sytuacja, to sądzę, że ktoś z najbliższej rodziny sam specjalnie by nawet po mnie przyjechał. Ale dziwię się, że zwykła koleżanka oczekuje, żebyś jechała sama nocą kilka godzin pociągiem, potem przesiadała się znowu na kilka godzin do auta jej wujka. A potem jak byś miała wrócić? Obecnie w pociągach jest dość bezpiecznie, ale wciąż wydaje mi się, że samemu w nocy lepiej nie jechać, tym bardziej jak masz pewnie walizkę, sukienkę w pokrowcu i osobno jeszcze prezent. 

My mieliśmy jechać do Energylandii w tym tygodniu (pociąg + bus), ale właśnie obawialiśmy się, że w razie czego zostaniemy odcięci i nie będziemy mieli jak wrócić. 

Rozumiem jej rozgoryczenie, że plany się popsuły, ale przecież to nie Twoja wina. 

Pasek wagi

Użytkownik5465848 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Z jednej strony rozumiem trochę jej rozgoryczenie bo zazwyczaj płaci się za zadeklarowana liczbę gosci a z drugiej z tego co piszesz to dowiadywałas się, starałas się być, ale siła wyższa. Myślę że jak koleżanka ochlonie to jej złość minie. To nie tak że nie przyjechałaś bo ci się nie chciało. Miałaś odwołany nocleg, niepewny dojazd, niepewny powrót. Myślę że nie musisz czuć się winna.

wlasnie ja to sobie ciagle powtarzam, a od kilku dni mam duze poczucie winy. Niby moglam to przewidzieć, ale sie nie udalo. Nie mialam nikogo z kim moglabym pojechac autem. Zdziwilam sie, ze Panna Mloda byla zla ze nie przyjechalam nocnym pociagiem- ok 7-8h w nocy nie chcialam jechac. Z warszawy w tamte rejony sa / byly nawet tylko 2 pociagi dziennie normalnie. A ostatnio - jeden :) wiec ona pewnie mysli, ze ja zrobiłam sibie wymowke :) nie wiem jak jej udowodnic, powiedziec, ze to nie wymowka i ze po prostu wiele sytuacji doprowadzilo, do tego ze nie dojechalam?

Z tymi pociągami to też mogło być różnie. W necie widziałam zdjęcia rozwalonych przez powódź torowisk i całe listy odwołanych pociągów. A to wszystko było dodatkowo niepewne, bo dziś mogło być wszystko ok a jutro rozwalone i odwołane. Fala nie stoi w miejscu. Ja osobiście się Tobie nie dziwię. Jak się koleżanka uspokoi, to jej wytłumaczysz wszystko na spokojnie.

Pasek wagi

nie masz sobie nic do zarzucenia. Powiedz koleżance, że na następny jej ślub już na pewno dojedziesz 😋

Myślę, że jej reakcja była wynikiem stresu i zawodu - ale niekoniecznie zawodu względem Ciebie, tylko jej wyobrażenia o weselu. Sama biorę ślub za kilka tygodni i wiem ile nerwów kosztuje przygotowywanie wesela i myślę że serce by mi pękło gdybym ja była w tej sytuacji. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie pojawienie się części osób na moim weselu to jest pryszcz w porównaniu z tym co przechodzą ludzie dotknięci powodzią i chciałabym myśleć że mimo wszystko zareagowalabym zrozumieniem dlaczego ktoś nie może dotrzeć przez te utrudnienia, ale nie zmienia to faktu że byłoby mi najzwyczajniej w świecie przykro. Myślę że jak koleżanka ochłonie to nie będzie Ci miała tego za złe. 

izabela19681 napisał(a):

nie masz sobie nic do zarzucenia. Powiedz koleżance, że na następny jej ślub już na pewno dojedziesz ?

🏆🤣🤣🤣🤣👍🏻, tak bardzo sie przejmujesz a tak naprawde to nie masz czym. Jesli ona za to sie obraza to daruj sobie ta " przyjazn". 

prueciez chciałaś przyjechać ale nie wyszło. Siła wyzsza. I było to dość ryzykowne. Drogi też mogło zalać. Tory to samo.

Pasek wagi

nie byłaś jedyna w tej sytuacji. Twoje powody są zrozumiałe dla mnie. Pociąg nie jest bezpieczny nocą na takie trasy, nocleg... sam pan dał do zrozumienia. Czy to tak źle że zatroszczyłaś się o siebie? Nie. Wręcz przeciwnie. Gdyby coś poszło nie tak to czy ta koleżanka miałaby wyrzuty sumienia?

Nie miej wyrzutów sumienia. Dla młodych to strata. 20 osób. Za talerzyk pewnie 300zł, więc straty będą. Ale pogoda nie wybiera... Takie sytuacje pokazują, czy mimo wszystko koleżanka będzie wyrozumiała i przyjaźń przetrwa. 

Ja pół nocy nie spałam dziś, też zawaliłam coś przez nieuwagę.... i ten błąd dopiero będę mogłą naprawić za tydzień w poniedziałek. Więc będę jeszcze żyła w strachu przez najbliższy tydzień. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.