- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 stycznia 2024, 08:55
Cześć
Czy ktoś z Was oduczył się jedzenia słodyczy i mógłby opowiedzieć swoją historię ? Co Wam pomogło ? Jakieś rady, wskazówki ?
Potrafię zjeść naprawdę duże ilości słodyczy. Póki co cierpią na tym "tylko" zęby, ale wiadomo jaki wpływ może mieć to na cały organizm. Słodycze jem codziennie, często bez opamiętania. Słodyczy nie trzymam w domu, bo zawsze jak coś od kogoś dostanę, nie spocznę dopóki nie zjem wszystkich. Zazwyczaj wygląda to tak że jadę do sklepu i kupuję np. 5 batonów, które zjadam tego samego dnia.
Co ciekawe, nie mam takich ciągot do np. chipsów, orzeszków solonych, fastfoodów, moją słabością jest czekolada. Wszystkie batoniki czekoladowe, czekolady w czystej postaci. Kawy i herbaty nie słodzę, napojów słodkich nie pijam, tylko i wyłącznie woda. Jak to ogarnąć ? Jak znaleźć w sobie siłę i motywację?
18 stycznia 2024, 12:19
Cześć
Czy ktoś z Was oduczył się jedzenia słodyczy i mógłby opowiedzieć swoją historię ? Co Wam pomogło ? Jakieś rady, wskazówki ?
Potrafię zjeść naprawdę duże ilości słodyczy. Póki co cierpią na tym "tylko" zęby, ale wiadomo jaki wpływ może mieć to na cały organizm. Słodycze jem codziennie, często bez opamiętania. Słodyczy nie trzymam w domu, bo zawsze jak coś od kogoś dostanę, nie spocznę dopóki nie zjem wszystkich. Zazwyczaj wygląda to tak że jadę do sklepu i kupuję np. 5 batonów, które zjadam tego samego dnia.
Co ciekawe, nie mam takich ciągot do np. chipsów, orzeszków solonych, fastfoodów, moją słabością jest czekolada. Wszystkie batoniki czekoladowe, czekolady w czystej postaci. Kawy i herbaty nie słodzę, napojów słodkich nie pijam, tylko i wyłącznie woda. Jak to ogarnąć ? Jak znaleźć w sobie siłę i motywację?
mam ten sam problem.. czekolada wkazdej postaci w pracy jest ok ale po obiedzie do wieczora jak odkurzacz ciagle cos jem slodkiego.. nie kupowanie nie dziala dzieci zawsze maja cos slodkiego albo maż.. wyjadam wszystko potem odkupuje... plakac mi sie chce schudlam w tamtym toku 8kg i jeb od wakacji znowu przytylam.. i tylko zmieniam date rozpoczecia w aplikacji.. nie dziala na mnie zasada 80/20 wszystko albo nic tez.. nic nie dziala :/
Nie rozumiem, dorosła osoba i pozwala, żeby żarcie nią rządziło? Co Ci dają te słodycze? Spokój? Dojadasz nimi, bo jesz za mało normalnego jedzenia?
Dzieciom ani mężowi słodycze też nie są potrzebne, jeśli zachowujesz się, jak narkoman na głodzie, to zniknij wszystko słodkie z domu. Ale najpierw zastanów się, dlaczego to robisz. I ten problem sprobuj rozwiązać.
gdyby to bylo takie proste, jem bo mi smakuja uwielbiam czekolade, nie mam ochoty na jablko czy jakis inny poislek tylko po obiedzie mam ochote na slodycze z kawą
Słuchaj, jest proste, jeśli to takim uczynisz. Rozumiem, że po obiedzie potrzebujesz kawy z czymś słodkim. OK. Możesz przecież wypić kawę i zjeść dwa ptasie mleczka, nie wiem, śliwkę w czekoladzie, kulkę mocy i iść robić coś innego? Umyć po tym zęby, etc.
To, co próbuję Ci powiedzieć, to to, że nikt inny, poza Tobą nie zmieni Twoich nawyków. Rozumiem kawę z ciasteczkiem po obiedzie. Ale jednym. Nie rozumiem wyjadania słodyczy dzieciom, bo masz taki przymus. To Twoje życie, Twoje nawyki, będzie dokładnie tak, jak pozwolisz, żeby było.
18 stycznia 2024, 12:38
Nie ma magicznego sposobu. Trzeba się kilka dni zawziąć i przestać jeść. Z doświadczenia wiem że tydzień wystarczy żeby ograniczyć ciągoty a po dwóch już się nie myśli o słodyczach. Cukier jest uzależniający. Im więcej jesz, tym więcej chcesz jeść. Metoda zjedzenia kostki/2 cukierków itp sprawdza się u mnie ale już po detoksie na cukier a nie w trakcie. Czyli najpierw totalne wyeliminowanie cukru a jak już jestem w stanie panować nad ciągotami to faktycznie jestem w stanie zjeść rządek czekolady a nie cała albo 2 ciastka a nie cała paczkę. Wtedy sobie nie odmawiam i jeśli jest w domu lub ktoś mnie częstuje to biorę ale właśnie jest ten umiar i umiejętność przerwania zanim zobaczę dno paczki. To jest o tyle fajne że nie mam poczucia straty że mi nie wolno jeść słodyczy które lubię. Ale w momencie jak przejmują nade mną władze i MUSZE zjeść wszystko co widzę, to tylko całkowite odstawienie na 2 tygodnie pomaga mi przerwać to błędne koło.
18 stycznia 2024, 12:56
Cześć
Czy ktoś z Was oduczył się jedzenia słodyczy i mógłby opowiedzieć swoją historię ? Co Wam pomogło ? Jakieś rady, wskazówki ?
Potrafię zjeść naprawdę duże ilości słodyczy. Póki co cierpią na tym "tylko" zęby, ale wiadomo jaki wpływ może mieć to na cały organizm. Słodycze jem codziennie, często bez opamiętania. Słodyczy nie trzymam w domu, bo zawsze jak coś od kogoś dostanę, nie spocznę dopóki nie zjem wszystkich. Zazwyczaj wygląda to tak że jadę do sklepu i kupuję np. 5 batonów, które zjadam tego samego dnia.
Co ciekawe, nie mam takich ciągot do np. chipsów, orzeszków solonych, fastfoodów, moją słabością jest czekolada. Wszystkie batoniki czekoladowe, czekolady w czystej postaci. Kawy i herbaty nie słodzę, napojów słodkich nie pijam, tylko i wyłącznie woda. Jak to ogarnąć ? Jak znaleźć w sobie siłę i motywację?
Bardzo dobrze Cię rozumiem, bo sama mam z tym problem. W sensie nie umiem zjeść jak człowiek kawałka ciasta i już. Potrafię zjeść ciasto i czekoladę i za parę chwil znowu coś - aż mnie zemdli.
Żeby zachować jako taki bilans kaloryczny to codziennie spacerowałam (min. 10tys kroków) no i "oszczędzałam" kalorie na posiłkach żeby potem doje*ać sie słodyczami. No cóż, może dzięki temu nie przytyłam za dużo (waga waha mi sie na +/- 3 kg), ale tragiczne jest to dla zdrowia (psychicznego także).
Jakiś czas temu po raz kolejny postanowiłam się zmierzyć ze swoim nałogiem - skoro potrafię nie pić , rzuciłam palenie po 15 latach nałogu to i to dam radę. Zastanowiłam się kiedy jem słodycze i dlaczego...no cóż okazuje się że głównie "na pocieszenie" gdy mi smutno lub "w nagrodę" po cieżkim dniu.
Zaczęłam od totalnego detoksu: zero słodyczy, mniej węglowodanów w diecie. Tak przez dwa tygodnie potem (i na razie daje tak radę) zaczęłam wypiekać swoje ciasta i robic desery. Np. banalny pyszny sernik: twaróg (takie wiaderko), + erytrytol + 2 jajka, zapach pomarańczowy, 3 łyżki maki kokosowej Upiec - gotowe i pyszne :) Ogólnie w sekcji "keto" pyszne i proste i zdrowsze wersje deserów są.
Jak jest jakaś okazja typu wyjscie do kogoś albo święta albo ogromna ochota na cos czego sama nie zrobie (żelki!) to, owszem częstuję się jednym kawałkiem ciasta/porcją lodów, jem garść żelkow (odmierzoną na wadze) ale w głowie mówię też sobie, że zjem tylko to, bo tyle mi absolutnie wystarczy, słodycze jutro też bedą w sklepach i na zapas nie da się nimi najeść. staram sie delektować tym co jem.
Ogólnie sprawa nałogów/złych nawyków jest zawsze do przepracowania - albo samemu albo z terapeutą. trzeba tylko (i aż) zlokalizować problem i postanowić cos z nim zrobić. POWODZENIA!
18 stycznia 2024, 13:33
Ja mam wrażenie że oprócz lubianego smaku często czułam się glodna bo jadłam mało wartościowe rzeczy i organizm się upominał o coś, to najprościej było zjeść batona.
Odkąd jem dużo warzyw i pełnoziarnistych produktów to organizm nie upomina się o słodycze.
Mi też pomagało w jedzeniu mniejszej ilości kupowanie słodyczy za którymi nie przepadam. Kruche ciastka korzenne mogą być otwarte kilka dni, ale rafaello zjem na 1 posiedzeniu. Podobnie czekolady - ulubiony smak Milki wciągnę szybciej niż mrugnięcie oka, ale mniej lubianą Wawel czy tam jakaś inna już mniej chętnie.
18 stycznia 2024, 13:43
Ja mam wrażenie że oprócz lubianego smaku często czułam się glodna bo jadłam mało wartościowe rzeczy i organizm się upominał o coś, to najprościej było zjeść batona.
Odkąd jem dużo warzyw i pełnoziarnistych produktów to organizm nie upomina się o słodycze.
Mi też pomagało w jedzeniu mniejszej ilości kupowanie słodyczy za którymi nie przepadam. Kruche ciastka korzenne mogą być otwarte kilka dni, ale rafaello zjem na 1 posiedzeniu. Podobnie czekolady - ulubiony smak Milki wciągnę szybciej niż mrugnięcie oka, ale mniej lubianą Wawel czy tam jakaś inna już mniej chętnie.
To jest własnie klucz. Gdy byłam na diecie, miałam regularne pełnowartościowe posiłki (ilość kalorii pokrywało moje ppm), to pomimo uczucia nienajedzenia, nie ciągnęło mnie do słodyczy. Kupiłam sobie glukomert i teraz mierzę cukier. Gdy mam takie jazdy po posiłku, to okazuje się, że cukier mam niższy niż przed posiłkiem. Zauważyłam, że jazdy mam jak mam byle jaką dietę z podjadaniem między posiłkami- nie moge podjadać i jeść słodyczy, bo wtedy mam własnie spadki cukru. Może masz jakieś niedobory, obniżony nastrój. Nie ma innej rady jak po prostu odstawić. Ja nie kupuje nic do domu, bo zaraz zjadam.
18 stycznia 2024, 14:03
Mi w unormalizowaniu relacji że słodyczami pomogła rywalizacja na wątku Razem ku zdrowiu i kondycji - Pogromcy Słodyczy. Znajduje się on na forum grup wsparcia. Kto chętny to zapraszam
18 stycznia 2024, 14:57
Ja mam wrażenie że oprócz lubianego smaku często czułam się glodna bo jadłam mało wartościowe rzeczy i organizm się upominał o coś, to najprościej było zjeść batona.
Odkąd jem dużo warzyw i pełnoziarnistych produktów to organizm nie upomina się o słodycze.
Mi też pomagało w jedzeniu mniejszej ilości kupowanie słodyczy za którymi nie przepadam. Kruche ciastka korzenne mogą być otwarte kilka dni, ale rafaello zjem na 1 posiedzeniu. Podobnie czekolady - ulubiony smak Milki wciągnę szybciej niż mrugnięcie oka, ale mniej lubianą Wawel czy tam jakaś inna już mniej chętnie.
Może tak być. Kiedyś czytałam, że jak się je mało lub gówniano, to organizm próbuje uzupełnić braki jak najszybciej a słodycze to najprostsza i jedna z większych kopalni kalorii. Przyjrzałabym się diecie - może jest za mało kaloryczna albo uboga i organizm domaga się "czegoś". Ale nie zmienia to faktu, że cukier jest jak narkotyk i mocno uzależnia.
18 stycznia 2024, 15:16
Zrezygnowałam z cukru z 7 lat temu. Odstawiłam na 1,5 miesiąca (od czapy wyznaczyłam sobie taką granicę) absolutnie wszystko, łącznie ze slodzeniem herbaty, chyba nawet miodu nie jadłam. Najpierw było mi naprawdę bardzo ciężko, zwłaszcza że zawsze bardzo lubiłam słodycze. Ale świadomość, że to tylko na jakiś czas, pozwalała to przetrwać. Mieszkałam sama, więc pokus w domu nie było. Dałam radę.
Po tym 1,5 miesiąca zorientowałam się, że aż tak mi się już ich nie chce, właściwie wcale. Więc rozszerzyłam postanowienie na rok, skoro wiedziałam, że tym razem będzie łatwiej. Dołączyl do tego postanowienia mój chłopak, obecny mąż. Takie wsparcie jest naprawdę ważne. Po roku próby zakończonym sukcesem uznałam, że w ogóle nie będę jadła słodyczy, skoro nie jest to już dla mnie żadnym wyzwaniem.