Temat: Pomoc rodzicowi

Hej hej. 

Mój ojciec jest przed 60, nie mam z nim kontaktu około 3 lata, odkąd mama się z nim rozwiodła, a ja ją do tego pchnęłam. 

Nie powiem że były z nim tylko złe momenty, bo jak nie pił bywało naprawdę fajnie! Ale moje życie to była huśtawka - tata w ciągu alkoholowym, leżący gdzieś w rowie i tata normalny, kochany. Na początku te ciągi to był tydzień, potem dwa, potem miesiąc a na koniec to już był jeden wielki ciąg. Po wyprowadzce mamy z domu odcięliśmy się całkiem - kto by chciał jeździć do ojca który leży ciągle pijany (bez większych szczegółów, ale w swoich odchodach, w domu syf i brud). Jeszcze jak rodzice byli razem to wysyłaliśmy tatę na leczenie, był ze dwa razy, parę razy miał też wszywkę i jednego razu to mało na zawał nie zeszłam jak miesiąc po jej wszyciu zaczął pić, myślałam że umrze. 

No i to takie 10% co Wam napisałam, teraz mój ojciec jest chory. Gdzieś się przewrócił, wyszły jakieś guzy w głowie i jest w takim stanie że trzeba mu zmieniać pampersy. Jego rodzina tj. matka i siostry oczekują że się nim zajmę, a ja nie chcę! Nie chcę przez kolejne 20 lat zmieniać mu pampersów i o niego dbać! Wszystko co osiągnęłam mam dzięki swojej determinacji. Alkohol piję od święta. Mam mały, ale piękny domek, wspaniałego narzeczonego i mimo tego, że pracuję dość sporo moje życie jest fajne. Jak tylko skończyłam liceum poszłam do pracy i na studia, które w 100% opłaciłam sobie sama. Będąc w szkole średniej również pracowałam żeby mieć na swoje potrzeby. Tak samo prawo jazdy, samochód i budowa domu. W starcie nie pomógł mi nikt. Mimo to mam wyrzuty sumienia, bo to ojciec, bywały fajne momenty ale tak naprawdę moje życie przez to było piekłem. Oni mi wjeżdżają na psychikę. Od ostatniego razu nie odbieram od nich telefonów. Ojcem od trzech lat się nie interesuję w ogóle, chociaż siedzi mi w głowie i dzień ojca przepłakałam nad jego zdjęciami... Ostatni telefon to był lament, że on taki dobry chłopak, że odpowiem za to przed bogiem, że rodzicami mimo wszystko powinno się zająć bo oni mną się zajmowali.

ehh.... nie wiem czego oczekuję. Nie wiem co mam robić. Wyrzucić go z pamięci na 100% czy jakoś się zaangażować i mu pomóc. Szczerze to nawet jeśli chodzi o opłacanie jakiegoś ośrodka nie chciałabym tego robić. Naprawdę dużo pracuję od zawsze żeby mieć to co mam i mi nikt nie pomógł... Mam kredyt, swoje wydatki a i zachcianki których za dzieciaka spełniać nie mogłam. Nie chcę z tego rezygnować na rzecz ojca który zgotował nam piekło. Mimo tego mam wyrzuty sumienia. Tęsknię za tymi czasami gdzie był trzeźwy. Zazdroszczę taty mojemu narzeczonemu. 
Jak Wy to widzicie? 

mysle ze masz prawo sie odciac od niego bez wiekszych wyrzutow sumienia.

Przed 60tka, to on jeszcze ze 20lat moze pozyc, a jak pic nie bedzie, jedzenie dodstatnie, to i do 90tki dociagnie w stanie wegetatywnym. 

Wspolczuje.

Z taka historia lata temu bym sie wyprowadzila z Polski i  za zatarla slady za soba, aby kiedys nie miec sprawy o alimenty. On sam lub ktos w jego imieniu moze Cie pozwac o alimenty na utrzymanie rodzica. 

Mój tata zmarł z powodu alkoholizmu. Jego śmierć przypłaciłam załamaniem psychicznym i wyrzutami sumienia. Czy był dobrym ojcem? Nie. Czy "do wszystkiego musiałam dochodzić sama"? Tak. Ale to nie o to chodzi. Nie o to, czy coś dla Ciebie zrobił, czy nie, tylko o to, czy go KOCHASZ. Jeśli tak - pomyśl, jak możesz mu pomóc. Też dlatego, żebyś nie została potem na resztę życia z raną w sercu. 

Jeśli nie kochasz - to już inna historia. Nie jestem zdania, że rodzicom coś się należy ze względu na fakt płodzenia czy rodzenia. 

Pasek wagi

Annaszupr napisał(a):

cancri napisał(a):

Szczerze? Kogo obchodzi co osiagnelas i dzieki komu? Polowa tego wpisu jest o tym, jaka z Ciebie Zosia Samosia. Co to ma do pomocy ojcu? Ojciec, to ojciec, czy jest milionerem, czy czlowiekiem z choroba alkoholowa. 

Odrzucanie pomocy ojcu, "bo do wszystkiego musialam dojsc sama", jest jak argument nastolatki, ktora nie zna zycia. To taki slaby argument jak dla mnie.

To Twoj ojciec i Twoje sumienie. To Ty wiesz ile przeszlas i na ile cierpienie, na ktore ojciec Cie narazil, to wynik choroby a na ile jego charakteru. Ty wiesz jakim w glebi duszy jest czlowiekiem i czego zaluje a czego nie. Przede wszystkim tym powinnas sie kierowac, a nie tym, ile musialas w zyciu osiagnac sama i tym, ze ktos Ci kaze zajac sie ojcem. Tak jak Karolka napisala, to tak samo brat Twoich ciotek, wstyd, ze zrzucaja to tylko na Ciebie. 

Chciałam nakreślić sytuację, podkreślić że nie otrzymałam od ojca żadnej pomocy i swoją ciężką pracą doszłam do tego że w swoim domu mam w końcu spokój i szczęście, którego w domu rodzinnym często nie było. Jeśli odebrałaś to jako przechwałki to przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Jestem tutaj anonimowa i w żadnym stopniu nie chciałam się niczym chwalić. 

Nie odebralam tego jako przechwalek, to Ty sobie racjonalizujesz brak checi pomocy ojcu tym, ze musialas do wszystkiego dojsc sama. 

Nie zazdroszcze sytuacji, sama mam ojca z problemem alkoholowym, ale nie az tak glebokim. Mimo to wiem, ze zawsze mozemy na niego liczyc i wiem, ze go bym nigdy nie zostawila w potrzebie, bo on, pomimo swoich problemow nigdy nas nie zostawil. I szczerze zaluje tego, jakim byl ojcem.

Ty musisz to wiedziec odnosnie swojego. Byc moze mialby Ciebie tak samo gdzies, gdyby nie pil. A moze pil, bo mial problemy, z ktorymi sobie nie radzil. Nie racjonalizuj tej pomocy patrzac na to, ile materialnie od niego dostalas a do czego musialas dojsc sama. Jesli nie czujesz potrzeby pomocy ojcu, to tego nie rob. Nie masz obowiazku, jest w stanie pracowac, ma matke, siostry, nie ma nie wiem, 85 lat, tylko 60.

Dzieci nie są niczego winne swoim rodzicom. Nie po to ma sie dzieci, żeby oczekiwać od nich pomocy. Niestety w głowie i w sumienii siedzi nam bardzo głęboko, że musimy im się "odwdzieczyc" za trud wychowania, nawet gdy są takimi potworami jak Twoj tata. 

Najlepszym wyjściem byłoby przepracowanie tych traum na terapii, na pewno łatwiej podejmowałaby Ci się tego typu decyzję. Myślę, że dopóki ich nie przepracujesz, nie dasz rady się całkowicie odciąć od pomocy ojcu i będziesz mieć wieczne wyrzuty sumienia. Dlatego na ten moment zaproponowałabym osobom, które obecnie się nim opiekują, że nie weźmiesz go pod swój dach, ale możesz np co miesiąc kupować pampersy czy jakieś środki czystości do określonej kwoty czy dokładać się do jakiejś opieki. Może to uspokoi Twoje sumienie, a nie obciąży znacznie Twojego budżetu i codzienności.

Skoro ma rodzinę (siostrę, matke), nie powinnaś być jedyną osobą obarczoną opieką. Jeśli ojciec ma jakąś emeryturę/rentę to może zostać umieszczony w DPS lub podobnej placówce. 

Pasek wagi

Annaszupr napisał(a):

Hej hej. 

Mój ojciec jest przed 60, nie mam z nim kontaktu około 3 lata, odkąd mama się z nim rozwiodła, a ja ją do tego pchnęłam. 

Nie powiem że były z nim tylko złe momenty, bo jak nie pił bywało naprawdę fajnie! Ale moje życie to była huśtawka - tata w ciągu alkoholowym, leżący gdzieś w rowie i tata normalny, kochany. Na początku te ciągi to był tydzień, potem dwa, potem miesiąc a na koniec to już był jeden wielki ciąg. Po wyprowadzce mamy z domu odcięliśmy się całkiem - kto by chciał jeździć do ojca który leży ciągle pijany (bez większych szczegółów, ale w swoich odchodach, w domu syf i brud). Jeszcze jak rodzice byli razem to wysyłaliśmy tatę na leczenie, był ze dwa razy, parę razy miał też wszywkę i jednego razu to mało na zawał nie zeszłam jak miesiąc po jej wszyciu zaczął pić, myślałam że umrze. 

No i to takie 10% co Wam napisałam, teraz mój ojciec jest chory. Gdzieś się przewrócił, wyszły jakieś guzy w głowie i jest w takim stanie że trzeba mu zmieniać pampersy. Jego rodzina tj. matka i siostry oczekują że się nim zajmę, a ja nie chcę! Nie chcę przez kolejne 20 lat zmieniać mu pampersów i o niego dbać! Wszystko co osiągnęłam mam dzięki swojej determinacji. Alkohol piję od święta. Mam mały, ale piękny domek, wspaniałego narzeczonego i mimo tego, że pracuję dość sporo moje życie jest fajne. Jak tylko skończyłam liceum poszłam do pracy i na studia, które w 100% opłaciłam sobie sama. Będąc w szkole średniej również pracowałam żeby mieć na swoje potrzeby. Tak samo prawo jazdy, samochód i budowa domu. W starcie nie pomógł mi nikt. Mimo to mam wyrzuty sumienia, bo to ojciec, bywały fajne momenty ale tak naprawdę moje życie przez to było piekłem. Oni mi wjeżdżają na psychikę. Od ostatniego razu nie odbieram od nich telefonów. Ojcem od trzech lat się nie interesuję w ogóle, chociaż siedzi mi w głowie i dzień ojca przepłakałam nad jego zdjęciami... Ostatni telefon to był lament, że on taki dobry chłopak, że odpowiem za to przed bogiem, że rodzicami mimo wszystko powinno się zająć bo oni mną się zajmowali.

ehh.... nie wiem czego oczekuję. Nie wiem co mam robić. Wyrzucić go z pamięci na 100% czy jakoś się zaangażować i mu pomóc. Szczerze to nawet jeśli chodzi o opłacanie jakiegoś ośrodka nie chciałabym tego robić. Naprawdę dużo pracuję od zawsze żeby mieć to co mam i mi nikt nie pomógł... Mam kredyt, swoje wydatki a i zachcianki których za dzieciaka spełniać nie mogłam. Nie chcę z tego rezygnować na rzecz ojca który zgotował nam piekło. Mimo tego mam wyrzuty sumienia. Tęsknię za tymi czasami gdzie był trzeźwy. Zazdroszczę taty mojemu narzeczonemu. Jak Wy to widzicie? 

No ale o co chodzi? Matka i siostry oczekują że ty się zajmujesz, ale że tylko ty? A one nie będą się nim zajmowały? To ich syn i brat przecież.

Jeśli nie chcesz pomagać, to nie pomagają, odetnij się i tyle.

jesli masz wyrzuty sumienia, to musisz rozprawić się z nimi sama, nikt inny ci w tym nie pomoże, tylko ty wiesz jak było w dzieciństwie i tylko ty wiesz że i dlaczego nie masz zamiaru wybaczać ojcu

rob tak jak ci serce każe, czasami dzieci umywają ręce i nie chcą mieć nic wspólnego z rodziną jeśli samo zło od rodziny otrzymywały, a czasami jakoś to starają się wypośrodkować i np opłacić ośrodek, ale ty tego nie chcesz zrobić więc pewnie ojciec na to zasłużył 🤷

Współczuje sytuacji- kto nie żył w takiej rodzinie, to nie zrozumie. Teoretycznie na Tobie ciąży obowiązek jako na dziecku (przynajmniej moralny), ale tak z drugiej strony ojciec nie wywiązywał się z obowiązków wobec Ciebie. I nie jest ważne czy był alkoholikiem czy nie, bo mógł podjać leczenie, a nie zrobił nic, żeby zmienić sytuację. Trochę sytuacja przesrana, bo jak dasz go do dpsu, to bedziesz zmuszona pokryć koszt, bo do Ciebie w pierwszej kolejności uderzą o zwrot. Idż do prawnika i podpytaj się, żebys zaraz nie musiała na niego łożyć- ojciec jest dorosły i mógł sam o siebie zadbać, a narobił tylko wszystkim problemów teraz. U mnie ten sam problem był z wujkiem- bezczelnie jeszcze wszystkich straszył, ze będzie o alimenty wystepować. Alkoholicy to okropni manipulanci. Nie chcesz, nie rób- tylko zorientuj się prawnie jak to wyglada, bo możesz zostać wmaneworwana w koszty.  A teraz co się z nim dzieje- kto się nim zajmuje? Ma jakąś rente itp?

Annaszupr napisał(a):

cancri napisał(a):

Szczerze? Kogo obchodzi co osiagnelas i dzieki komu? Polowa tego wpisu jest o tym, jaka z Ciebie Zosia Samosia. Co to ma do pomocy ojcu? Ojciec, to ojciec, czy jest milionerem, czy czlowiekiem z choroba alkoholowa. 

Odrzucanie pomocy ojcu, "bo do wszystkiego musialam dojsc sama", jest jak argument nastolatki, ktora nie zna zycia. To taki slaby argument jak dla mnie.

To Twoj ojciec i Twoje sumienie. To Ty wiesz ile przeszlas i na ile cierpienie, na ktore ojciec Cie narazil, to wynik choroby a na ile jego charakteru. Ty wiesz jakim w glebi duszy jest czlowiekiem i czego zaluje a czego nie. Przede wszystkim tym powinnas sie kierowac, a nie tym, ile musialas w zyciu osiagnac sama i tym, ze ktos Ci kaze zajac sie ojcem. Tak jak Karolka napisala, to tak samo brat Twoich ciotek, wstyd, ze zrzucaja to tylko na Ciebie. 

Chciałam nakreślić sytuację, podkreślić że nie otrzymałam od ojca żadnej pomocy i swoją ciężką pracą doszłam do tego że w swoim domu mam w końcu spokój i szczęście, którego w domu rodzinnym często nie było. Jeśli odebrałaś to jako przechwałki to przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Jestem tutaj anonimowa i w żadnym stopniu nie chciałam się niczym chwalić. 

Ja akurat uważam zupełnie inaczej, ojciec nie dbał o Ciebie,masz prawo być dumna z tego co osiągnęłaś i cieszyć się życiem. Nie masz obowiązku opiekować się ojcem bo on zwyczajnie nigdy nim nie był i nie jest. Jest człowiekiem który sprowadził Cię na ten świat,nikim więcej. Mógł się leczyć, wybrał picie i niszczenie rodziny. 

Pasek wagi

Ja bym się ojcem zaopiekowała, ale to ja. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy postąpiłby tak samo. Moje dzieciństwo było radosne i udane, chociaż żyliśmy biednie, a tata zaglądał do kieliszka. Mama z niczym sobie nie radziła, nadal nie radzi, takie duże dziecko. Finalnie rodzice w niczym mi nie pomogli. Na własny ślub kupowałam ojcu garnitur ze swoich pieniędzy. Ale do nikogo nie mam żalu, bardzo ich kocham i pomagam, jak umiem. Obecnie tata ma zaawansowany nowotwór i co trzy tygodnie wożę go do szpitala. Mam swój dom, swoją rodzinę, dwoje dzieci, pracę, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła odciąć się od rodziców, mimo że mieszka z nimi dwóch moich braci. Dwóch podstarzałych, popijających kawalerów. Jednak nie patrze na nich, tylko robię swoje.

Nie mówię, że masz wziąć wszystko na siebie, ale może jakoś dogadać się z pozostałymi członkami rodziny? Co to znaczy, że ojciec ma swoją rodzinę? Ty też jesteś jego rodziną. No chyba, że całkiem go skreśliłaś, z serca nienawidzisz i nie obchodzi Cię, co się z nim stanie. 

Rozgrzeszenia że nie musisz mu pomagać szukaj w sobie, tutaj nikt Ci go nie da. Radzę iść na terapię, przepracowany temat nie wiązałby się z takimi dylematami.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.