Temat: Skąd pewność że w dziecku nie odezwie się zwyrodnialec?

Nie mam dzieci i ich nie planuję, nie lubię ich i przeraża mnie właśnie to o czym piszę w tytule. Nie mam żadnej gwarancji, że moje dziecko nie zamorduje z zimną kwią jakiegoś zwierzęcia . Weźmy taką fankę Lady Zgagi - zabiła kota ciotki, obdarła go ze skóry i pomazała się jego krwią. Dla mnie taki człowiek nie kwalifikuje się do leczenia tylko do eutanazji. I co? I może okaże się że urodzę i wychowam (mimo najlepszych starań) matoła i psychopatę i co wtedy? Czy ktokolwiek z Was, zdjął na chwilę różowe okulary i zastanawiał się co wtedy zrobić?
bbarbarella tez to czytalam chyba na pudelku ale nie jestem pewna ;p heheh 
Tez tak sadze, ze dziecko ksztalutuja rodzice - to oni maja bardzo duzy wplyw. Pozniej szkola i rowiesnicy. Trze dziecku dawac dobry przyklad , wpajac wartosci. A Ci zli ,niedobrzy ludzie , psychopaci itd itd. to sadze ze u nich byl problem rodzinny albo w szkole albo jeszcze co innego .

Dżisas, co za temat! Nie tylko nigdy nie wiadomo co wyrośnie z dziecka, ale nie wiesz też, czy za kilka lat nie zachorujesz na schizofrenię, albo chorobę maniakalno-depresyjną i sama jakiegos kota nie zamordujesz "bo głosy ci każą"... A może Twoje dziecko byłoby genialnym naukowcem, który wynajdzie lekarstwo na AIDS??

btw. też nie chciałam nigdy miec dzieci, nie lubię ich nadal, ale bez mojej córki świata sobie nie wyobrażam

śmieszne podejście masz.... byłabyś dobrą matką? tak jak dziewczyny piszą dziecko nie rodzi się złe i nie do końca jest to loteria wiadomo później środowisko teś kształtuje ale przede wszystkim na początku my rodzice.... i to od nas w dużym stopniu zależy jaki świat dziecku przekażemy
hodowanie chodzacego rozczarowania

uśmiałam się z tego hasła:)
Pasek wagi
Moje dziecko z pewnością nie miałoby normalnego stosunku do jedzenia. Ja go nie mam, nie wiem czy kiedykolwiek w ogóle będę miała, więc pewnie przekazałabym mu swój jako względnie "normalny". W efekcie dzieciak by się na siłę objadał albo głodował/ wymiotował, Bóg jeden wie co jeszcze. Poza tym nie sądzę żebym mogła być dobrą matką, pod wpływem stresu pewnie bym się wydzierała na biedaka i w ogóle traktowała zbyt oschle.. Znając życie moje dziecko byłoby jakimś totalnym dziwakiem.
Nie wspomnę o tym, że masakrycznie boję się porodu, w tym wypadku urodzenie dziecka odpada. (ewentualnie adopcja  )
To naprawde kwestia wychowania... Jestem nauczycielka i po uczniach moge baaaardzo wiele powiedziec o rodzicach, np. jakie maja podejscie do tego czy tamtego i jaki sposob na wychowywanie pociech. Mi sie wydaje, ze rodzina ma najwiekszy wplyw na dziecko, a potem otoczenie i szkola. Przytoczona historia jest ekstremalna i zgodze sie z

bbarbarellaa

ze takie plotki to przez 10 nalezy podzielic. Wiadomo, wiele osob przechodzi przez okres nastoletniego buntu i wiekszosc z nas pamieta co za glupoty wtedy sie wyczynia, ale w normalnej rodzinie potwor to na milion procent sie nie wychowa...

> ??? kurcze a ja do tej pory najbardziej się bałam,
> że mój syn księdzem zostanie ;)

anamy - kochana - wybatożyć i w piwnicy zamknąc o chlebie i wodzie za takie pomysły na życie - księdzem! No ja właśnie mniędzy innymi o takim zwyrodnieniu mówię.

Pewności nigdy nie ma.W dużej mierze to zależy od wychowania, ale i tak może się zbuntować.Raczej rzadko się zdarza,że dziecko jest takie jakie wymarzyli sobie rodzice.Jest osobnym człowiekiem i nie da się tak po prostu ustawić jak zegarek.
Nie ma ryzyka, nie ma zabawy.

>  A może Twoje
> dziecko byłoby genialnym naukowcem, który
> wynajdzie lekarstwo na AIDS??

Jasne, i może na jeszcze kilka innych chorów które ledwo ledwo spowalniają masakryczne przeludnienie tej planety. Albo okaże się że jest na tyle cwany/a i mocny/a aby zlikwidować głód i biedę i co wtedy? Zacznie się cudowna era mieszkania pod ziemią i w morzu a także na 300 setnym piętrze bo dla ludzi nie bedzie miejsca na gruncie... Uwazam ze wszystko ma swoje uzasadnienie w przyrodzie ktorej czescia jestesmy AIDS i głód też.

No i dziękuję bardzo za te złote myśli typu "co by było gdyby twoi rodzice też tak myśleli" - otóż bystrzaki , nic by nie było, poprostu bym sie nie urodziła i tyle. Przydałoby sie żeby spora wiekszość ludzkości najpierw sie dobrze zastanowiła a dopiero potem szła za popędem i przemożną chęcią do przedłużania tego wątpliwej jakości gatunku (i wyobraźcie sobie że ja zdaję sobie sprawe że należę do gatunku ludzkiego, co nie przeszkadza mi go niecierpieć).

Czytałam ostatnio, że dziecko nie jest czystą kartką, ma zakodowane różne cechy, również te złe. W wychowaniu można je wyciszyć ale nie znikną i trzeba się  z tym liczyć. Koszmarne jest dla mnie poświęcenie dobrych 20 lat życia albo i więcej człowiekowi, który będzie wszystkim tym, czym chciałabym żeby nie był. Jak ja osoba uwielbiająca bajki, fantasy, i przyrodę miałabym wychowywać przyziemnego matematyka, dla którego licza się tylko rzeczy namacalne, słupki i komputer? To tylko taki przykład. Wiadomo, że jak swoje to najczęściej sie kocha, ale tak każą hormony i obyczajowość... Mało to razy rozmawiam z ludźmi który mówią - tak kocham, bo to moje dziecko, ale ... nie lubię jako czlowieka - przypuszczam że sporo ludzi tak ma, ale wpojone przykazy zabraniają się do tego przyznać albo wogóle dopuścić do siebie taką ewentualność... No i znów wychodzi sprawa zasadnicza... myślenie... Ma przyszłość, a jakos jest niepopularne...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.