Temat: Wzięłybyście tę pracę?

Praca biurowa, cały etat, 4 dni pracy po 10 godzin, 3 dni wolnego. Jedna zmiana 9-19.  Zarobki 2000 zł netto. Praca również w weekendy i niektóre święta. W sezonie urlopowym nadgodziny. 

Dojazd komunikacją miejską 40 minut. Autem 10 min. 

madziutek.magda napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Radca prawny wWwie to od 20tys w wzwyż. Pisze o korpo. przynajmniej tam gdzie pracowałam. Ale trzeba być wyspecjalizowanym w jakiejś dziedzinie. Ale bywa, że po prawie były dziewczyny na recepcji.
Pewnie, że się zdarzają tacy, którzy zarabiają 20 tys. wzwyż, ale to nie jest powszechne. W moim mieście (200 tys. mieszkańców) młody radca czy adwokat (tak 30-40 lat) zarabia mocno średnio. Są wybitne jednostki (kilka dosłownie osób), które może dobiją do tych 10 tys. czystego dochodu miesięcznie, ale to rzadkość. Nie ma żadnego korpo, gdzie się można zahaczyć i robić karierę. Poza tym ludzie przyzwyczaili się do rozdawnictwa i że wszystko im się należy za darmo i uważają, że nie muszą płacić adwokatowi czy radcy za półgodzinną poradę, bo przecież tylko mu powiedzieli kilka zdań a sam mógł to znaleźć w internecie. Wiadomo, że jak ktoś jest mega zdolny i ma kupę szczęścia albo wtyki w środowisku dzięki rodzinie, to zrobi karierę, ale cała rzesza zwyklaków musi się naharować, żeby coś z tego mieć.Chyba pierwszy raz w życiu, ale zgadzam się z Mariscą i nie osądzam jej tak ostro, że nie ma umiejętności. Raczej nie ma po prostu farta i olbrzymiej determinacji do wykonywania tego ciężkiego zawodu. (Mówię o byciu adwokatem czy radcą i prowadzeniu własnej kancelarii). 

Nigdy nie chciałam być ani adwokatem, a tym bardziej radcą :) Zawód radcy to byłaby dla mnie największa kara w życiu :) 

A w kwestii zarobków czołowy radca w kancelarii w jakiej pracowałam (były prezes SO) otrzymywał pensję (tak się składało, że na zbiorczym dokumencie podpisywaliśmy, że otrzymaliśmy pasek z wypłaty na daną kwotę, wynagrodzenia były jawne i wszystkim wiadome) taką jak mój mąż po technikum z tą różnicą, że mój mąż idzie na 8h do pracy i zawsze wiem kiedy wraca, wszystko możemy zaplanować. Radca codziennie zostawał po godzinach i wiecznie odbierał telefony z pretensjami od wkurzonej żony, ze znowu nie ma czasu odwiedzić swojego dziecka w szpitalu itp. Nie raz się zdarzało że w sobotnie wieczory otrzymywał telefony, że jakiś poważny klient zapomniał o terminie i na poniedziałek trzeba napisać apelację, bo klient w ostatniej chwili zdecydował się apelować.  Już pomijam kwestie delegacji na rozprawy w innych częściach kraju. Rynek dzisiaj jest okropnie zapchany i złapać porządnego klienta, a nie byle kogo z ulicy to duże wyzwanie. Tu rządzą układy, znajomości z prezesami wielkich naprawdę wielkich spółek, a nie jakiś tam popierdółek. Masz znajomego prezesa to jak się odpowiednio podliżesz dostaniesz umowę na obsługę prawną. Niestety jest zmiana zarządu w spółce , przychodzi nowy prezes i wypowiada wszystkie umowy, więc i tak opłaca się pracować u kogoś i mieć może niewielki, ale stały zarobek niż żyć w takim stresie, niż lizać wszystkim tyłki.  . Zawód prawnika to brudny zawód jeśli chce się zarabiać pieniądze. Znam też historię adwokata mafii , ale nie będę tutaj opisywać szczegółów, ani podawać o jaką mafię chodzi. Wiem, ze pracownicy tamtejszej kancelarii dostawali od szefa nawet auta w formie premii.  W tym zawodzie też jest coś za coś jeśli chce się zarabiać. Ty mi coś, i ja ci też coś, niekonieczne w granicach prawa. 

Ale co ja tam mogę o tym wiedzieć, tutaj każdy na forum chociaż po prawie nie jest wie lepiej :):) także ten tego ..... 

Marisca napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Radca prawny wWwie to od 20tys w wzwyż. Pisze o korpo. przynajmniej tam gdzie pracowałam. Ale trzeba być wyspecjalizowanym w jakiejś dziedzinie. Ale bywa, że po prawie były dziewczyny na recepcji.
Pewnie, że się zdarzają tacy, którzy zarabiają 20 tys. wzwyż, ale to nie jest powszechne. W moim mieście (200 tys. mieszkańców) młody radca czy adwokat (tak 30-40 lat) zarabia mocno średnio. Są wybitne jednostki (kilka dosłownie osób), które może dobiją do tych 10 tys. czystego dochodu miesięcznie, ale to rzadkość. Nie ma żadnego korpo, gdzie się można zahaczyć i robić karierę. Poza tym ludzie przyzwyczaili się do rozdawnictwa i że wszystko im się należy za darmo i uważają, że nie muszą płacić adwokatowi czy radcy za półgodzinną poradę, bo przecież tylko mu powiedzieli kilka zdań a sam mógł to znaleźć w internecie. Wiadomo, że jak ktoś jest mega zdolny i ma kupę szczęścia albo wtyki w środowisku dzięki rodzinie, to zrobi karierę, ale cała rzesza zwyklaków musi się naharować, żeby coś z tego mieć.Chyba pierwszy raz w życiu, ale zgadzam się z Mariscą i nie osądzam jej tak ostro, że nie ma umiejętności. Raczej nie ma po prostu farta i olbrzymiej determinacji do wykonywania tego ciężkiego zawodu. (Mówię o byciu adwokatem czy radcą i prowadzeniu własnej kancelarii). 
Nigdy nie chciałam być ani adwokatem, a tym bardziej radcą :) Zawód radcy to byłaby dla mnie największa kara w życiu :) A w kwestii zarobków czołowy radca w kancelarii w jakiej pracowałam (były prezes SO) otrzymywał pensję (tak się składało, że na zbiorczym dokumencie podpisywaliśmy, że otrzymaliśmy pasek z wypłaty na daną kwotę, wynagrodzenia były jawne i wszystkim wiadome) taką jak mój mąż po technikum z tą różnicą, że mój mąż idzie na 8h do pracy i zawsze wiem kiedy wraca, wszystko możemy zaplanować. Radca codziennie zostawał po godzinach i wiecznie odbierał telefony z pretensjami od wkurzonej żony, ze znowu nie ma czasu odwiedzić swojego dziecka w szpitalu itp. Nie raz się zdarzało że w sobotnie wieczory otrzymywał telefony, że jakiś poważny klient zapomniał o terminie i na poniedziałek trzeba napisać apelację, bo klient w ostatniej chwili zdecydował się apelować.  Już pomijam kwestie delegacji na rozprawy w innych częściach kraju. Rynek dzisiaj jest okropnie zapchany i złapać porządnego klienta, a nie byle kogo z ulicy to duże wyzwanie. Tu rządzą układy, znajomości z prezesami wielkich naprawdę wielkich spółek, a nie jakiś tam popierdółek. Masz znajomego prezesa to jak się odpowiednio podliżesz dostaniesz umowę na obsługę prawną. Niestety jest zmiana zarządu w spółce , przychodzi nowy prezes i wypowiada wszystkie umowy, więc i tak opłaca się pracować u kogoś i mieć może niewielki, ale stały zarobek niż żyć w takim stresie, niż lizać wszystkim tyłki.  . Zawód prawnika to brudny zawód jeśli chce się zarabiać pieniądze. Znam też historię adwokata mafii , ale nie będę tutaj opisywać szczegółów, ani podawać o jaką mafię chodzi. Wiem, ze pracownicy tamtejszej kancelarii dostawali od szefa nawet auta w formie premii.  W tym zawodzie też jest coś za coś jeśli chce się zarabiać. Ty mi coś, i ja ci też coś, niekonieczne w granicach prawa. Ale co ja tam mogę o tym wiedzieć, tutaj każdy na forum chociaż po prawie nie jest wie lepiej :):) także ten tego ..... 
zaraz zaraz... to skoro to takie bee to czemu w ogóle wybrałaś sobie takie studia i zawód?

tusia9 napisał(a):

Marisca napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Radca prawny wWwie to od 20tys w wzwyż. Pisze o korpo. przynajmniej tam gdzie pracowałam. Ale trzeba być wyspecjalizowanym w jakiejś dziedzinie. Ale bywa, że po prawie były dziewczyny na recepcji.
Pewnie, że się zdarzają tacy, którzy zarabiają 20 tys. wzwyż, ale to nie jest powszechne. W moim mieście (200 tys. mieszkańców) młody radca czy adwokat (tak 30-40 lat) zarabia mocno średnio. Są wybitne jednostki (kilka dosłownie osób), które może dobiją do tych 10 tys. czystego dochodu miesięcznie, ale to rzadkość. Nie ma żadnego korpo, gdzie się można zahaczyć i robić karierę. Poza tym ludzie przyzwyczaili się do rozdawnictwa i że wszystko im się należy za darmo i uważają, że nie muszą płacić adwokatowi czy radcy za półgodzinną poradę, bo przecież tylko mu powiedzieli kilka zdań a sam mógł to znaleźć w internecie. Wiadomo, że jak ktoś jest mega zdolny i ma kupę szczęścia albo wtyki w środowisku dzięki rodzinie, to zrobi karierę, ale cała rzesza zwyklaków musi się naharować, żeby coś z tego mieć.Chyba pierwszy raz w życiu, ale zgadzam się z Mariscą i nie osądzam jej tak ostro, że nie ma umiejętności. Raczej nie ma po prostu farta i olbrzymiej determinacji do wykonywania tego ciężkiego zawodu. (Mówię o byciu adwokatem czy radcą i prowadzeniu własnej kancelarii). 
Nigdy nie chciałam być ani adwokatem, a tym bardziej radcą :) Zawód radcy to byłaby dla mnie największa kara w życiu :) A w kwestii zarobków czołowy radca w kancelarii w jakiej pracowałam (były prezes SO) otrzymywał pensję (tak się składało, że na zbiorczym dokumencie podpisywaliśmy, że otrzymaliśmy pasek z wypłaty na daną kwotę, wynagrodzenia były jawne i wszystkim wiadome) taką jak mój mąż po technikum z tą różnicą, że mój mąż idzie na 8h do pracy i zawsze wiem kiedy wraca, wszystko możemy zaplanować. Radca codziennie zostawał po godzinach i wiecznie odbierał telefony z pretensjami od wkurzonej żony, ze znowu nie ma czasu odwiedzić swojego dziecka w szpitalu itp. Nie raz się zdarzało że w sobotnie wieczory otrzymywał telefony, że jakiś poważny klient zapomniał o terminie i na poniedziałek trzeba napisać apelację, bo klient w ostatniej chwili zdecydował się apelować.  Już pomijam kwestie delegacji na rozprawy w innych częściach kraju. Rynek dzisiaj jest okropnie zapchany i złapać porządnego klienta, a nie byle kogo z ulicy to duże wyzwanie. Tu rządzą układy, znajomości z prezesami wielkich naprawdę wielkich spółek, a nie jakiś tam popierdółek. Masz znajomego prezesa to jak się odpowiednio podliżesz dostaniesz umowę na obsługę prawną. Niestety jest zmiana zarządu w spółce , przychodzi nowy prezes i wypowiada wszystkie umowy, więc i tak opłaca się pracować u kogoś i mieć może niewielki, ale stały zarobek niż żyć w takim stresie, niż lizać wszystkim tyłki.  . Zawód prawnika to brudny zawód jeśli chce się zarabiać pieniądze. Znam też historię adwokata mafii , ale nie będę tutaj opisywać szczegółów, ani podawać o jaką mafię chodzi. Wiem, ze pracownicy tamtejszej kancelarii dostawali od szefa nawet auta w formie premii.  W tym zawodzie też jest coś za coś jeśli chce się zarabiać. Ty mi coś, i ja ci też coś, niekonieczne w granicach prawa. Ale co ja tam mogę o tym wiedzieć, tutaj każdy na forum chociaż po prawie nie jest wie lepiej :):) także ten tego ..... 
zaraz zaraz... to skoro to takie bee to czemu w ogóle wybrałaś sobie takie studia i zawód?

Bo byłam młoda i naiwna. Nie mam w rodzinie prawnika i zawód znałam tylko z filmów, wydawało mi się nie wiem co. 

tusia9 napisał(a):

Marisca napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Radca prawny wWwie to od 20tys w wzwyż. Pisze o korpo. przynajmniej tam gdzie pracowałam. Ale trzeba być wyspecjalizowanym w jakiejś dziedzinie. Ale bywa, że po prawie były dziewczyny na recepcji.
Pewnie, że się zdarzają tacy, którzy zarabiają 20 tys. wzwyż, ale to nie jest powszechne. W moim mieście (200 tys. mieszkańców) młody radca czy adwokat (tak 30-40 lat) zarabia mocno średnio. Są wybitne jednostki (kilka dosłownie osób), które może dobiją do tych 10 tys. czystego dochodu miesięcznie, ale to rzadkość. Nie ma żadnego korpo, gdzie się można zahaczyć i robić karierę. Poza tym ludzie przyzwyczaili się do rozdawnictwa i że wszystko im się należy za darmo i uważają, że nie muszą płacić adwokatowi czy radcy za półgodzinną poradę, bo przecież tylko mu powiedzieli kilka zdań a sam mógł to znaleźć w internecie. Wiadomo, że jak ktoś jest mega zdolny i ma kupę szczęścia albo wtyki w środowisku dzięki rodzinie, to zrobi karierę, ale cała rzesza zwyklaków musi się naharować, żeby coś z tego mieć.Chyba pierwszy raz w życiu, ale zgadzam się z Mariscą i nie osądzam jej tak ostro, że nie ma umiejętności. Raczej nie ma po prostu farta i olbrzymiej determinacji do wykonywania tego ciężkiego zawodu. (Mówię o byciu adwokatem czy radcą i prowadzeniu własnej kancelarii). 
Nigdy nie chciałam być ani adwokatem, a tym bardziej radcą :) Zawód radcy to byłaby dla mnie największa kara w życiu :) A w kwestii zarobków czołowy radca w kancelarii w jakiej pracowałam (były prezes SO) otrzymywał pensję (tak się składało, że na zbiorczym dokumencie podpisywaliśmy, że otrzymaliśmy pasek z wypłaty na daną kwotę, wynagrodzenia były jawne i wszystkim wiadome) taką jak mój mąż po technikum z tą różnicą, że mój mąż idzie na 8h do pracy i zawsze wiem kiedy wraca, wszystko możemy zaplanować. Radca codziennie zostawał po godzinach i wiecznie odbierał telefony z pretensjami od wkurzonej żony, ze znowu nie ma czasu odwiedzić swojego dziecka w szpitalu itp. Nie raz się zdarzało że w sobotnie wieczory otrzymywał telefony, że jakiś poważny klient zapomniał o terminie i na poniedziałek trzeba napisać apelację, bo klient w ostatniej chwili zdecydował się apelować.  Już pomijam kwestie delegacji na rozprawy w innych częściach kraju. Rynek dzisiaj jest okropnie zapchany i złapać porządnego klienta, a nie byle kogo z ulicy to duże wyzwanie. Tu rządzą układy, znajomości z prezesami wielkich naprawdę wielkich spółek, a nie jakiś tam popierdółek. Masz znajomego prezesa to jak się odpowiednio podliżesz dostaniesz umowę na obsługę prawną. Niestety jest zmiana zarządu w spółce , przychodzi nowy prezes i wypowiada wszystkie umowy, więc i tak opłaca się pracować u kogoś i mieć może niewielki, ale stały zarobek niż żyć w takim stresie, niż lizać wszystkim tyłki.  . Zawód prawnika to brudny zawód jeśli chce się zarabiać pieniądze. Znam też historię adwokata mafii , ale nie będę tutaj opisywać szczegółów, ani podawać o jaką mafię chodzi. Wiem, ze pracownicy tamtejszej kancelarii dostawali od szefa nawet auta w formie premii.  W tym zawodzie też jest coś za coś jeśli chce się zarabiać. Ty mi coś, i ja ci też coś, niekonieczne w granicach prawa. Ale co ja tam mogę o tym wiedzieć, tutaj każdy na forum chociaż po prawie nie jest wie lepiej :):) także ten tego ..... 
zaraz zaraz... to skoro to takie bee to czemu w ogóle wybrałaś sobie takie studia i zawód?

A jeśli pytasz mnie, to ja już na studiach stwierdziłam, że nie chcę być adwokatem ani radcą i na szczęście nie jestem ;) 

A po prawie można wybrać też inną aplikację lub w ogóle inną ścieżkę kariery. 

Pasek wagi

Moim zdaniem tak jest w kazdym zawodzie. Sa firmy, ktore placa bardzo dobrze i trafiaja sie takie nawet w malych miastach, a sa takie, ktore placa psie pieniadze. 

mnie by chyba bardziej niż zarobki zniechęcała ta praca w niedzielę i święta, przez 2 lata tak pracowałam, plus dyżury nocne, na dłuższą metę jak się chce spędzić czas z rodziną albo mieć znajomych to jest strasznie uciążliwe psychicznie i fizycznie i nie warte (w mojej opini) wysiłku.

statim napisał(a):

mnie by chyba bardziej niż zarobki zniechęcała ta praca w niedzielę i święta, przez 2 lata tak pracowałam, plus dyżury nocne, na dłuższą metę jak się chce spędzić czas z rodziną albo mieć znajomych to jest strasznie uciążliwe psychicznie i fizycznie i nie warte (w mojej opini) wysiłku.

No właśnie ja już robię w takim codziennym systemie tylko za lepszą kasę i fakt - ciężko mieć jakieś życie towarzyskie/rodzinne jak mamy ten czas pracy niby według grafika a jak ktoś odpadnie to ktoś musi za niego posiedzieć i robi się trochę tych dni pracy pod rząd - 5, 7, 8 a czasem i 10... 

Nie. 

Askadasunaa napisał(a):

Sweetestthing napisał(a):

Ale praca w niedzielę i święta w ramach tych dwóch tysi czy dodatkowo płatne jako nadgodziny ?
W ramach równoważonego systemu pracy. Normalny etat. Pracujesz np. poniedziałek, wtorek, sobota, niedziela. A w kolejny tydzień wtorek, sroda, czwartek, piątek i znowu pon, wt, sob, niedziela.

Acha. To nie wzięłabym.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.