Temat: Krągłości w bikini?

Hej. Wyjeżdżam na upragniony urlop nad morze, z koleżanką, z którą dość dawno się nie widziałam (ostatni raz kilka lat temu, byłam wtedy szczuplejsza). Ona jest szczuplutka i drobna, waży z 15 kg mniej niż ja. 

Mam do wyboru 2 stroje kąpielowe, a konkretnie 2 rodzaje majtek:
1. bikini - w których widać większość moich niedoskonałości, czyli spory cellulit na tyłku, tłuste boczki.
2. bardziej zabudowane majtki - które zakrywają wszystko co mają zakrywać, ale mam wrażenie, że wyglądam w nich jak zakompleksiona dziewczyna, która próbuje się na siłę ,,zasłonić" - typu ,,nie patrzcie na mnie" (?) 

zdjęcia przykładowe:

 

Które wybrać?
Czy krągłości w bikini są hot czy not? :)

Autorko, Panie na zdjęciach są ładne i jak masz taką figurę, to nie masz się czego wstydzić. Serio.

wez strój w którym czujesz sie lepiej, przestan sie przejmowac i baw sie dobrze.

Pasek wagi

PamPaRamPamPam napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Nacia91 napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

Wydaje mi się, że świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy skupili się na czymś bardziej pożytecznym niż maskowanie tych okropnych niedoskonałości ciała, ukazując jednocześnie w pełni mankamenty ducha.A Francuzki i Włoszki ubierają się znacznie lepiej niż Polki. Niestety.
Bardzo mądrze napisane. Popieram! 
No tak. Bo wiadomo nie od dziś, że jak ktoś dba o wygląd zewnętrzny, to na 100% jest szpetny w środku. Nie może być inaczej.
Egy, ale ja nie o tym :)

No to nie zrozumiałam w takim razie. ;) 

A co do samego tematu - mi nie przeszkadzają fałdy, cellulit i rozstępy - dopóki są cudze, a nie moje. Mam głęboko wpojone, że kobieta powinna zawsze być zadbana i ubierać się stosownie do figury i okazji. Nie przeskoczę tego w swojej głowie i stąd moja opinia.

EgyptianCat napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Nacia91 napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

Wydaje mi się, że świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy skupili się na czymś bardziej pożytecznym niż maskowanie tych okropnych niedoskonałości ciała, ukazując jednocześnie w pełni mankamenty ducha.A Francuzki i Włoszki ubierają się znacznie lepiej niż Polki. Niestety.
Bardzo mądrze napisane. Popieram! 
No tak. Bo wiadomo nie od dziś, że jak ktoś dba o wygląd zewnętrzny, to na 100% jest szpetny w środku. Nie może być inaczej.
Egy, ale ja nie o tym :)
No to nie zrozumiałam w takim razie. ;) A co do samego tematu - mi nie przeszkadzają fałdy, cellulit i rozstępy - dopóki są cudze, a nie moje. Mam głęboko wpojone, że kobieta powinna zawsze być zadbana i ubierać się stosownie do figury i okazji. Nie przeskoczę tego w swojej głowie i stąd moja opinia.
a ja ci powiem ze tak - ja tez tak mialam - myslalam ze nie przeskocze , z wiekiem diabli wiedza dlaczego przyszly te cholerne kilogramy , ktorych nie chce, i cale lata meczylam sie nie wychodzac na plaze  - bo jak ja moglabym sie tak pokazac, w tym roku bedac na urlopie - 35 stopni w cieniu chyba zmusilo mnie do zmiany myslenia - moim szczytem bylo zalozenie krotszych spodenek i zal ze nie wzielam stroju -na wyjazd nad morze  - uznalam ze to szczyt mojej glupoty i ze nastepnym razem wezme czy schudne czy nie - bo to moje zycie i drugiego nie bede miala. 

Berchen napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Nacia91 napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

Wydaje mi się, że świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy skupili się na czymś bardziej pożytecznym niż maskowanie tych okropnych niedoskonałości ciała, ukazując jednocześnie w pełni mankamenty ducha.A Francuzki i Włoszki ubierają się znacznie lepiej niż Polki. Niestety.
Bardzo mądrze napisane. Popieram! 
No tak. Bo wiadomo nie od dziś, że jak ktoś dba o wygląd zewnętrzny, to na 100% jest szpetny w środku. Nie może być inaczej.
Egy, ale ja nie o tym :)
No to nie zrozumiałam w takim razie. ;) A co do samego tematu - mi nie przeszkadzają fałdy, cellulit i rozstępy - dopóki są cudze, a nie moje. Mam głęboko wpojone, że kobieta powinna zawsze być zadbana i ubierać się stosownie do figury i okazji. Nie przeskoczę tego w swojej głowie i stąd moja opinia.
a ja ci powiem ze tak - ja tez tak mialam - myslalam ze nie przeskocze , z wiekiem diabli wiedza dlaczego przyszly te cholerne kilogramy , ktorych nie chce, i cale lata meczylam sie nie wychodzac na plaze  - bo jak ja moglabym sie tak pokazac, w tym roku bedac na urlopie - 35 stopni w cieniu chyba zmusilo mnie do zmiany myslenia - moim szczytem bylo zalozenie krotszych spodenek i zal ze nie wzielam stroju -na wyjazd nad morze  - uznalam ze to szczyt mojej glupoty i ze nastepnym razem wezme czy schudne czy nie - bo to moje zycie i drugiego nie bede miala. 

Mieszkam 100 m od oceanu, codziennie mam ponad 30 stopni, ale nie opalam się i nie wchodzę do wody. Po prostu tego nie lubię, więc są to dla mnie abstrakcyjne potrzeby. No i jakoś zupełnie się nie męczę w zwiewnych sukienkach. ;)

Marisca napisał(a):

Dziwne macie spostrzeżenia. Ja w tym roku na wakacjach w Pl widziałam bardzo dużo zgrabnych kobiet-matek. A te, które miały za dużo nosiły głównie stroje jednoczęściowe z taką jakby baskinką, czy sukienką . Wyglądały bardzo ładnie i przede wszystkim schludnie. 

Ooo widzę swój strój w kropeczki ... :) Ja akurat z tych większych kobiet - lepiej się czuję w jednoczęściowym na plaży :)

Miałam mniejszy rozmiar chodziłam w strojach dwuczęściowych, a tak pomimo mojej tuszy wygladałam dobrze w tym stroju.

EgyptianCat napisał(a):

Mieszkam 100 m od oceanu, codziennie mam ponad 30 stopni, ale nie opalam się i nie wchodzę do wody. Po prostu tego nie lubię, więc są to dla mnie abstrakcyjne potrzeby. No i jakoś zupełnie się nie męczę w zwiewnych sukienkach. ;)

Zazdroszczę (nie mylić z zawiszczę), woda to mój żywioł, jako dziecko lepiej pływałam niż chodziłam, więc jakbym miała ocean pod nosem to nic tylko nurkować, pływać albo deska i łapać fale...

Phoenicopterus napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Mieszkam 100 m od oceanu, codziennie mam ponad 30 stopni, ale nie opalam się i nie wchodzę do wody. Po prostu tego nie lubię, więc są to dla mnie abstrakcyjne potrzeby. No i jakoś zupełnie się nie męczę w zwiewnych sukienkach. ;)
Zazdroszczę (nie mylić z zawiszczę), woda to mój żywioł, jako dziecko lepiej pływałam niż chodziłam, więc jakbym miała ocean pod nosem to nic tylko nurkować, pływać albo deska i łapać fale...
Ha! Woda to także mój żywioł. Nurkuję tak na serio, ale nie lubię zię moczyć tak dla samego moczenia się. Wiem że to dziwne. ;)

Louna napisał(a):

Mam do wyboru 2 stroje kąpielowe, a konkretnie 2 rodzaje majtek:1. bikini - w których widać większość moich niedoskonałości, czyli spory cellulit na tyłku, tłuste boczki.2. bardziej zabudowane majtki - które zakrywają wszystko co mają zakrywać, ale mam wrażenie, że wyglądam w nich jak zakompleksiona dziewczyna, która próbuje się na siłę ,,zasłonić" - typu ,,nie patrzcie na mnie" (?) zdjęcia przykładowe: Które wybrać?Czy krągłości w bikini są hot czy not? :)

juz pomijając cała dyskusję kto kogo gdzie wzrokiem obcina i po co, odpowiem Ci z innego ujęcia.

Ja zawsze, niezaleznie od tego co gdzie mam, nosze stroje z dość zabudowanymi majtami, własnie dlatego, że mam z tyłu głowy, ze to jest strój kąpielowy, a nie bielizna kapielowa. Więcej, zazwyczaj unikam kompletów, bo to też mi się bielizniano kojarzy, ale w tej kwestii ortodoksem nie jestem ;) Lubię też tankini. Jak widzisz, motywy mogą być różne, niekoniecznie chęć ukrywania czegokolwiek. 

Marisca napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

Wydaje mi się, że świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy skupili się na czymś bardziej pożytecznym niż maskowanie tych okropnych niedoskonałości ciała, ukazując jednocześnie w pełni mankamenty ducha.A Francuzki i Włoszki ubierają się znacznie lepiej niż Polki. Niestety.
Jeśli ubierają się nie zważając na swoje kształty to niestety, ale nie. 
oj, to chyba jednak mało widziałaś Marisca.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.