Temat: Jak wyjść z bulimii?

Cześć, założyłam ten temat, aby wzajemnie się wspierać w tej okropnej chorobie. Mam nadzieję, że ułatwi to walkę z nią. Możecie napisać tu jak to u Was wygląda, Wasze emocje, sposoby, rady. W grupie zawsze raźniej :) U mniewygląda to tak:

zaburzenia odżywiania zaczynały się jakieś 7 lat temu, a bulimia 1.5roku temu. Już 13 dzien jestem "czysta" (dzisiaj miałam napad, ale tylko 500kcal, opanowałam się w porę).  Wcześniej ataki wystepowały niemal codziennie przez co przytyłam 2.5kg. W dodatku choruję na niedoczynnosć tarczycy :/ Moje ataki siegały ponad 3000kcal. Przez 12 dni jadłam ok. 1250. Jakoś siè trzymam. Wierzę, że każda z nas może wyjść z tego piekła. Zasada zaczynania od teraz bardzo pomaga- nigdy nie mówmy sobie od jutra! To narazie tyle z mojej strony. Będę oczywiście starała się być jak najbardzirj aktuwna, jesli tylko temat się rozwinie :)

Truskaffka2017 napisał(a):

Cześć, założyłam ten temat, aby wzajemnie się wspierać w tej okropnej chorobie. Mam nadzieję, że ułatwi to walkę z nią. Możecie napisać tu jak to u Was wygląda, Wasze emocje, sposoby, rady. W grupie zawsze raźniej :) U mniewygląda to tak:zaburzenia odżywiania zaczynały się jakieś 7 lat temu, a bulimia 1.5roku temu. Już 13 dzien jestem "czysta" (dzisiaj miałam napad, ale tylko 500kcal, opanowałam się w porę).  Wcześniej ataki wystepowały niemal codziennie przez co przytyłam 2.5kg. W dodatku choruję na niedoczynnosć tarczycy :/ Moje ataki siegały ponad 3000kcal. Przez 12 dni jadłam ok. 1250. Jakoś si? trzymam. Wierzę, że każda z nas może wyjść z tego piekła. Zasada zaczynania od teraz bardzo pomaga- nigdy nie mówmy sobie od jutra! To narazie tyle z mojej strony. Będę oczywiście starała się być jak najbardzirj aktuwna, jesli tylko temat się rozwinie :)

To jestem w stanie Ci zagwarantować (co tylko chcesz), że do tych siedmiu lat zaburzeń odżywiania już sobie możesz zacząć doliczać kolejne. Nie chcę być niemiła, ale naprawdę warto najpierw się dokształcić, poczytać, uzupełnić braki w wiedzy, a dopiero potem się zabierać za walkę z chorobą. Inaczej jest się jak dziecko we mgle. Gdybyś była chora na coś wymagającego leczenia farmakologicznego to poszłabyś do apteki, nakupiła byle jakich lekarstw (pierwszych z brzegu) i je zaczęła łykać bez ładu i składu? - bo dokładnie to teraz robisz. Nie da się wyjść z zaburzeń odżywiania będąc na głodówce (a 1250 kalorii to głodówka - no chyba że jesteś przykuta do łóżka i cały dzień się w ogóle nie ruszasz). Głodówka przy problemach z tarczycą to podwójnie zły pomysł (bo zakładam, że tego nie konsultowałaś z lekarzem)?

W trakcie napadu przyswajałam do 7000 kcal, ale byłam na głodówce.

U mnie bulimia miała związek ze zbyt małą ilością przyswajanych kalorii i licznymi niedoborami, pomogła zmiana diety.

jak jesz 1200 kcal na dzien, to ataki będziesz miala do konca swego życia :/

*

Z bulimii wychodzi sie stopniowo i indywidualnie - na poczatek, a dopîero z czasem w grupie. Przeciez nie jesz ze wzgledu na glod fizjologiczny czy biologiczny, ale jesz ze wzgledu na glod psychiczny. Dlatego najlepiej jest udac sie do psychologa na terapie najpierw indywidualna a dopiero potem grupowa. Nic ci to nie da, skoro znajdziesz teraz, w chorobie,osoby, ktore maja taki sam problem jak ty. Nie jestes dla nikogo wspraciem i osoba chora an bulimie nie jest dla ciebie takze zadnym wsparciem. Mysle, ze zrobilabys sobie piekny prezent udajac sie na terapie do psychologa. Jezeli checsz wiedziec, chociaz chyba juz wiesz, ze dopiero po 6 miesiacach od ostatniego napadu bulimii - jestes traktowana jako wyleczona.

Powodzenia na sciezce do wyzdrowienia -) Jutro bedzie 14 dzien - trzymam kciuki -)

Wilena i dzem_ 

ok, dla przeciętnej nastolatki może i byłoby to mało..ale podczas anoreksji jadłam jeszcze mniej i napadów nie było. Gdy jem więcej tyję przez co wymiotuję. Nie wymyśliłam tej diety z dnia na dzień, ale eksperymentowałam i kombinowałam przy jakiej dawce kcal czuję się najlepiej i wyszło własnie tyle. Nie jem z powodu glodu fizycznego, lecz emocjalnego. Proszę, nie wypowiadajcie się, jeśli nie rozumiecie zaburzeń odżywiania. Ten temat założyłam do pomagania sobie nawzajem.

aleksja555 jaką dietę zastosowałaś?

sofro: dziękuję za rady, ale terapie i psycholog stanowczo odpada. Znam swoich rodziców i wiem, że uznaliby bulimię za fanaberię, a ja jestem niepelnoletnia. Jak narazie internet bardzo mi pomaga :)

Truskaffka2017 napisał(a):

Wilena i dzem_ ok, dla przeciętnej nastolatki może i byłoby to mało..ale podczas anoreksji jadłam jeszcze mniej i napadów nie było. Gdy jem więcej tyję przez co wymiotuję. Nie wymyśliłam tej diety z dnia na dzień, ale eksperymentowałam i kombinowałam przy jakiej dawce kcal czuję się najlepiej i wyszło własnie tyle. Nie jem z powodu glodu fizycznego, lecz emocjalnego. Proszę, nie wypowiadajcie się, jeśli nie rozumiecie zaburzeń odżywiania. Ten temat założyłam do pomagania sobie nawzajem.

Śmiem twierdzić, że rozumiem zaburzenia odżywiania - sama je miałam i z nich wyszłam, głównie dzięki temu że właśnie udało mi się zrozumieć ten cały mechanizm. To, że podczas anoreksji jadłaś jeszcze mniej i napadów nie było to żaden argument - a właściwie anty-argument. Nie było, ale organizm masz przez zaburzenia odżywiania wyniszczony, więc są teraz. Bomba z opóźnionym zapłonem, tyle. Wymiotujesz nie przez to, że jesz więcej - wymiotujesz bo masz problemy z psychiką. A, że tyjesz jak jesz więcej - no nie dziwię się. Raz - organizm wyniszczony skrajnie (bo masz zaburzenia odżywiania bardzo długo), więc jest rozstrojony. Dwa - masz problemy z hormonami z tego co piszesz (więc powinnaś to co jesz skonsultować z endokrynologiem i przede wszystkim mu powiedzieć o zaburzeniach - zrobiłaś to?) - to jedynie wtedy by była szansa, żeby Ci jakoś ustawił leczenie. Trzy - nabijasz sobie kalorie podczas napadów (gdzie zgaduję, że nie jesz sałaty, tylko pewnie syf - a jakoś jedzenia też ma znaczenie), szczerze wątpię żeby Twoim problemem było w tym momencie zjedzenie zgodnie z zapotrzebowaniem kalorycznym normalnych posiłków. Co do tego, że eksperymentowałaś - będę brutalna, ale napiszę, że coś Ci te eksperymenty w takim razie nie idą. Gdyby szły to byś z zaburzeń odżywiania wychodziła, a nie dalej się męczyła. A co do głodu emocjonalnego - jasne, wiadomo że zaburzenia odżywiania są jego wynikiem. Ale głód fizyczny na pewno nie pomaga z nich wyjść, tylko pogarsza sprawę. A co do celu tematu - to właśnie dostałaś pomocne komentarze. Jasny sygnał, że jesz za mało i sobie tym szkodzisz. Zakładanie "klubu wzajemnego użalania się" w żaden sposób pomocne z kolei nie będzie. Ale z mojej strony off - bo widzę, że to nie ten etap w którym dałoby się z Tobą normalnie porozmawiać. 

Truskaffka2017 napisał(a):

Wilena i dzem_ ok, dla przeciętnej nastolatki może i byłoby to mało..ale podczas anoreksji jadłam jeszcze mniej i napadów nie było. Gdy jem więcej tyję przez co wymiotuję. Nie wymyśliłam tej diety z dnia na dzień, ale eksperymentowałam i kombinowałam przy jakiej dawce kcal czuję się najlepiej i wyszło własnie tyle. Nie jem z powodu glodu fizycznego, lecz emocjalnego. Proszę, nie wypowiadajcie się, jeśli nie rozumiecie zaburzeń odżywiania. Ten temat założyłam do pomagania sobie nawzajem.

Śmiem twierdzić, że rozumiem zaburzenia odżywiania - sama je miałam i z nich wyszłam, głównie dzięki temu że właśnie udało mi się zrozumieć ten cały mechanizm. To, że podczas anoreksji jadłaś jeszcze mniej i napadów nie było to żaden argument - a właściwie anty-argument. Nie było, ale organizm masz przez zaburzenia odżywiania wyniszczony, więc są teraz. Bomba z opóźnionym zapłonem, tyle. Wymiotujesz nie przez to, że jesz więcej - wymiotujesz bo masz problemy z psychiką. A, że tyjesz jak jesz więcej - no nie dziwię się. Raz - organizm wyniszczony skrajnie (bo masz zaburzenia odżywiania bardzo długo), więc jest rozstrojony. Dwa - masz problemy z hormonami z tego co piszesz (więc powinnaś to co jesz skonsultować z endokrynologiem i przede wszystkim mu powiedzieć o zaburzeniach - zrobiłaś to?) - to jedynie wtedy by była szansa, żeby Ci jakoś ustawił leczenie. Trzy - nabijasz sobie kalorie podczas napadów (gdzie zgaduję, że nie jesz sałaty, tylko pewnie syf - a jakoś jedzenia też ma znaczenie), szczerze wątpię żeby Twoim problemem było w tym momencie zjedzenie zgodnie z zapotrzebowaniem kalorycznym normalnych posiłków. Co do tego, że eksperymentowałaś - będę brutalna, ale napiszę, że coś Ci te eksperymenty w takim razie nie idą. Gdyby szły to byś z zaburzeń odżywiania wychodziła, a nie dalej się męczyła. A co do głodu emocjonalnego - jasne, wiadomo że zaburzenia odżywiania są jego wynikiem. Ale głód fizyczny na pewno nie pomaga z nich wyjść, tylko pogarsza sprawę. A co do celu tematu - to właśnie dostałaś pomocne komentarze. Jasny sygnał, że jesz za mało i sobie tym szkodzisz. Zakładanie "klubu wzajemnego użalania się" w żaden sposób pomocne z kolei nie będzie. Ale z mojej strony off - bo widzę, że to nie ten etap w którym dałoby się z Tobą normalnie porozmawiać. 

ggeisha napisał(a):

Truskaffka2017 napisał(a):

ggeisha: swoim wpisem tylko pogrążasz nas...nie rozumiesz tej choroby, więc sie nie wypowiadaj. Nie wiesz jak to jest i bardzo dobrze, bo nie życzę tego nawet największemu wrogowi, ale trochę pomysl zanim coś napiszesz.
Chodzi o to, żeby pomyśleć zanim się coś zrobi. Taka ot, refleksja. Mi to czasem pomaga się powstrzymać przed jakimś nieopamiętaniem.

np. zanim coś sie napisze...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.