Temat: Wiatr we włosach. Sezon rowerowy 2012

Zgodnie z obietnicą

OTWIERAM  NOWY

SEZON ROWEROWY

2012

 

Zapraszam do wspólnej jazdy na rowerach w terenie

Pasek wagi
Nie wiem czy ktoś z Was jest z Trójmiasta, ale chciałabym się z Wami podzielić taką historyjką:
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Wloski-strajk-rowerzystow-w-Sopocie-n61032.html

W skrócie: w Sopocie na ścieżkach rowerowych ustawiono znaki o dopuszczalnej prędkości dla rowerzystów... 10 km/h. Mimo szczerych chęci, nie jestem w stanie (tak jak wielu innych rowerzystów) jechać z taką prędkością, bo to się wiąże z jazdą zygzakiem, żeby nie spaść z roweru ;) Ograniczenie zostało wprowadzone dla bezpieczeństwa pieszych, którzy przechodzą przez ścieżkę dla rowerzystów, aby wejść na plażę. I ja wszystko rozumiem - sama chodzę na spacery i wiem, że niektórzy przeginają z prędkością, ale będąc na rowerze strasznie drażnią mnie spacerowicze, którzy idą po ścieżce i jak grzecznie powiem "przepraszam, czy mogliby Panstwo zejść ze ścieżki" (staram się nie dzwonić) to jeszcze dostanę opieprz za zwracanie uwagi...

Jak w Waszych miastach wygląda sytuacja ze ścieżkami rowerowymi?
10km/h czyli prowadzimy rower? Nasz kraj bzdurnymi zapisami chodzi.
Podpowiedzcie coś fajnego na Dolnośląskie, bo nie mam weny.
Wejdź sobie na pedaluj.pl

Gardło mnie boli ech, to przez te deszcze. Dzisiaj leżę w łóżku, na rower nawet nie patrzę :D Ale mam nadzieję, że do jutra wydobrzeję bo pogoda piękna, iście rowerowa :)
Aneczko - słyszałam o tym absurdzie w Teleexpresie zdaje się . Ubaw miałam po pachy. Max 10 km/h? Masz rację, że przy takiej szybkości ciężko utrzymać równowagę na rowerze. U mnie w mieście (nieszczególnie wielkim) jest trochę ścieżek rowerowych, ale tragicznie oznakowanych, przez co nawet się nie bardzo mogę złościć na pieszych, gdy mi idą środkiem mojej ścieżki, gdyż na ich miejscu pewnie też bym się nie skapnęła, że to nie jest zwykły chodnik.

Grufka - ja jestem z dolnośląskiego, ale niestety nie mam teraz czasu na rozpiski, bo wybywam zaraz na weekend. Po powrocie mogę Ci napisać parę pomysłów. Choć Oleśnica to nie moja strona województwa. Ja mieszkam w Świdnicy. Ale jeśli będzie wchodzić w grę dojazd, albo dłuuugie trasy to mogę Ci coś zarzucić :)
Jolu szczere wyrazy współczucia ...
Pasek wagi
10 km/h to faktycznie niewiele, ale przyznam się Wam, ze pod moją Łysą Górę ( Szwajcaria Żerkowska) podjeżdżam jeszcze wolniej..a gdy tempo spada poniżej 8km.h, to faktycznie, schodzę z roweru, bo nie daje rady tak wolno jechać pod stromą górę...
 Diamandko, kuruj się...to nie jest dobry pomysł, aby chorować przy takiej pogodzie:))
Pasek wagi
Ostatni nałogowy rzut oka na V. przed wyjściem :)
A da się wolniej jechać, ale to rzeczywiście pod stromizny. Ja podjazd pod Pradziada jechałam 6 kilometrów ze średnią ok. 8 km/h, po asfalcie (bo w terenie takie podjazdy idą jeszcze mozolniej) ale przy średnim nachyleniu 12%, jadąc szybciej, szło by wyzionąć ducha. Ale nad morzem raczej się takich górek nie ma co spodziewać, dlatego te 10 km/h bawi. Nie ma co przesadzać, że przy prędkościach 15-20 km/h będzie się tak pędzić, że się pieszego nie dostrzeże :)
Spadam.
Buźka

Di - zdrówka życzę.
36 / 92 / 1000
Dzisiaj przejechałam 34,7 km i tak w czasie jazdy ;) doszłam do wniosku, że chyba nie zależy mi tak bardzo na zrzuceniu kilku kilogramów, co raczej na poczuciu się takim małym sportowcem :) Jedyne co mnie przeraża w regularnej jeździe to fakt, że bardzo łatwo mi się robią siniaki i moje nogi przypominają wzorek moro, oraz to, że wszyscy mnie straszą, że będę miała rozbudowane łydki jak facet :(

edit: 34,7 / 71 / 1000

Pojechałam ;)

44  /  933  /  2000

Zdecydowanie najdłuższa trasa dzienna w tym roku i chyba od kilku ładnych lat. Do tego w niesprzyjających warunkch - bo i rower nie dość, ze nieswój, to trudny, trasa malownicza, ale też nie jakaś najłatwiejsza, ubrani bardzo nierowerowe i jeszcze obciążenie w postaci małego na foteliku.... ale dałam radę. Na dwa razy, bo to był trasa dojazdowa do mojej przyjaciółki. Mąż dzielnie towarzyszył i jeszcze się ze mnie śmiał - bo on jechał na wypieszczonym trekkingu mojego taty, to na szosie jechał prawie bez pedałowania, a ja, żeby się nie cofać musiałam ostro pedałować :P Ale satysfakcja jest niesamowita.... Z tydzień chyba zrobimy podobną trasę.... a może i dłuższą, jak mi się uda męża namówić na okrężną trasę ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.