- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 lutego 2014, 22:18
15 marca 2014, 22:14
Sobota 20 minut w planie, 21 minut przebiegnięte :)
Jutrzejszy trening, czyli niedziela 30 minut.
16 marca 2014, 21:17
Niedziela 30 minut w planie, 32 minuty w życiu ;)
Kolejny trening wtorek 30 min i 4 przebieżki
20 marca 2014, 21:04
Nie miałam czasu wrzucić treningu wtorkowego, ale już nadrabiam zaległości :)
Wtorek 30 minut i 4 przebieżki w 32 minuty
Czwartek 30 minut i 4 przebieżki w 34 minuty. Jestem z siebie naprawde dumna, bo strasznie nie chciało mi się wyjść, a przemogłam się i odbyłam naprawdę ekstra bieg :)
Kolejny trening sobota 30 min :)
22 marca 2014, 09:51
Sobota, w planie 30 minut, w wykonaniu 34 minuty. Dzisiaj po raz pierwszy biegłam na czczo, bo musiałam od rana szybko pobiec i zająć się szeroko pojętym życiem ;)) Nie było źle, a nawet całkiem dobrze. W ogóle nie odczuwałam nieprzyjemnego uczucia ssania, ale to pewnie zawdzięczam sporej kolacji.
Kolejny trening jutro - 50 minut ciągłego biegu :)
Na pewno nikt się nie przyłączy ? wiem, że pospolite ruszenie na bieganie ruszy z całą mocą w połowie kwietnia/maja, ale juz jest w miarę cieplo i może ktoś się skusi ;)
22 marca 2014, 15:08
kolorowyswiat - dzięki za rady :) ja bieg na pare dni odpuściłam bo zrobiłam sobie 'ziazie' w palec - niby nic, ale nawet przy chodzeniu boli wiec czekam aż się zagoi ;) gratuluje, jak czytam Twoje wpisy to aż się chce roszyć dupkę!
23 marca 2014, 11:01
Niedziela - zaplanowane 50 min, wykonane 51 min i mega uśmiech na twarzy i błogie uczucie luzu :) Chociaż na początku nie było latwo, obudziłam się po nocnym, przykrym koszmarze, stwierdziłam, że może wieczorem pójdę, że na pewno spotkam ludzi ktorych nie chce widzieć (uroki odwiedzania swojego miasteczka) i że to nie ma sensu i może później. Ale wraz z rozpoczęciem biegu zrobiło się dobrze, a tak po 30 minucie miałam uczucie totalnego luzu i że mogę tak biec w nieskończoność. super ;))) Ps. ludzie się patrzyli, ale z podziwem :)
Kolejny trening wtorek 30 min i 4 przebieżki
Sunflower1989 - co to jest "ziazie" ? :) Jakiś odcisk, czy zastrzał ? :) Pozdrawiam
23 marca 2014, 11:01
Niedziela - zaplanowane 50 min, wykonane 51 min i mega uśmiech na twarzy i błogie uczucie luzu :) Chociaż na początku nie było latwo, obudziłam się po nocnym, przykrym koszmarze, stwierdziłam, że może wieczorem pójdę, że na pewno spotkam ludzi ktorych nie chce widzieć (uroki odwiedzania swojego miasteczka) i że to nie ma sensu i może później. Ale wraz z rozpoczęciem biegu zrobiło się dobrze, a tak po 30 minucie miałam uczucie totalnego luzu i że mogę tak biec w nieskończoność. super ;))) Ps. ludzie się patrzyli, ale z podziwem :)
Kolejny trening wtorek 30 min i 4 przebieżki
Sunflower1989 - co to jest "ziazie" ? :) Jakiś odcisk, czy zastrzał ? :) Pozdrawiam
23 marca 2014, 12:39
Witajcie :)
Wprawdzie dużo brakuje mi do tytułowego piętnastominutowego truchtu ale chyba mnie nie pogonicie?
Robię kolejne podejście. Jak co roku na wiosnę. Zwykle kończę przygodę z bieganiem po dwóch tygodniach bo umieram z powodu bólu piszczeli. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Podejrzewam, że ból może być spowodowany zbyt twardym lądowaniem na pięcie dlatego wczoraj starałam bardziej "szurać", żeby łagodniej spadać na podłoże i starałam się lądować na śródstopiu. Może to też wina moich kilogramów? No nie wiem, zobaczymy co z tego będzie tym razem.
Wczoraj biegałam pierwszy raz. 2 min. biegu/1 min marszu x 7 powtórzeń. Zmachałam się ale wróciłam z uśmiechem. I nic a nic nie bolały mnie piszczele :)) Dzisiaj powtórka.
Biegam w malowniczych okolicznościach przyrody. Mam pod nosem piękny park więc grzech nie skorzystać a w dodatku mam co zrzucić - przynajmniej 10 kg... Za kompana do biegania mam męża, starego wyjadacza, uzależnionego od sportu, przed którym mi wstyd po prostu, że taka cienka faja jestem :D
Edytowany przez akuku3 23 marca 2014, 12:41
23 marca 2014, 13:20
Właśnie przy marszobiegach miałam problem z bólem piszczeli. Niestety jestem typem osoby "no pain, no gain" i zabiegałam (dokładniej to zamarszobiegałam) to uczucie. Odradzam takie postępowanie, bo nie u każdego się sprawdzi, to że mi pomogło nie znaczy że jest dobre. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie pojawiało sie głównie w fazie szybkiego marszu, a ustępowało przy/biegu. Dodatkowym czynnikiem sprawczym były..... za mocno zawiązanie sznurówki w bucie. Przy odpuszczeniu trochę związania, bóle stały się mniej dokuczliwe. I pytanie być może głupie, ale zawsze warto zapytać, masz buty przeznaczone do biegania ?
Biegasz z jakimś planem czy sama go tworzysz ? Bo, mimo że nie jestem doświadczoną biegaczką, polecałabym jednak plan ułożony przez kogoś kto wie co robi. Oszczędza się na ryzyku kontuzji z powodu źle dobranych czasów itp. Może puma (teraz chyba się nazywa sześciotygodniowy) (http://bieganie.pl/?show=1&cat=19&id=547 ), albo 10-tygodniowy ( http://bieganie.pl/index.php?cat=6&id=81&show=1 ) ? Ja zaczynałam z pumą i bardzo sobie chwalę ;)
Powodzenia