Temat: BIEGANIE - jak często i jak długo biegać, żeby schudnąć?

Hej, dziewczyny i chłopaki :))

Od wczoraj biegam sobie, ale nie do końca wiem, jak to robić, żeby było skuteczne, więc proszę o rady i opinie.

Zaplanowałam sobie bieganie 3x w tygodniu, na początek marszobieg (1 minuta marsz, 3 minuty trucht, 1 minuta szybki bieg - i tak 5x, plus mały spacer z psem przy okazji) trzy razy w tygodniu. później zamierzam zwiększać intensywność (np bez marszu albo dłużej szybki bieg). tylko jak to robić, żeby się nie uszkodzić? czyli: jak zwiększać intensywność?

Drugie pytanie: czy mój aktualny plan jest dobry - czy wystarczy, żeby schudnąć? 3x w tygodniu po 30 minut mniej więcej - czy może lepiej nieco więcej? Co myślicie?

Ważę obecnie nieco ponad 65 kilo, mam 162 wzrostu (mniej więcej). Dodatkowo ćwiczę siłowo - każda część ciała 4x w tygodniu po 15 minut.

Z góry dzięki za wszelkie opinie.
popekpopek., myślę, że już samo wprowadzenie "nowego" do swojego planu fitness powinno poskutkować zmianami jak nie na wadze to w wymiarach...... ja nie wiem z własnego doświadczenia, bo nie jestem na tyle doświadczona, ale wiem, że z maszyn na kardio w fitnessie mój trener usilnie namawiał mnie na bieżnię jako najlepszy spalacz tłuszczu... kazał zabrać buty na urlop itepe....... więc coś w tym jest,ze tak wiele ludzi poleca bieganie..... ile byś nie biegała to i tak sama sobie z czasem wyregulujesz częstotliwość, tempo, dystans.... to jest właśnie fajne, że tak dużo rzeczy możesz sama sobie "zaprogramować"...... nie napinaj tak strasznie na efekty na wadze, ciesz się tym bieganiem:)))))) dużo ćwiczysz i masz na pewno fajne wysportowane ciałko:))))) no i wolną chwilką polecam..... bieganie.pl:)))))))
acha, co do jadłospisu - powinien być dobry, ja bym jednak zmieniła zasadę jedzenia kanapek i owoców na kolację - to rzekomo zabójstwo diety........... cukier i węgle na noc się odłożą....
no dobrze a wracając do tej zasaday 3/30/130
to niech mi ktos powie jak ja mam to zrobic, skoro byle zwykly truchcik to u mnie tetno jest 150-170 ? raz sie do sklepu przetruchtalam to myslalam ze wypluje płuca. wiem ze mam kondycje do bani (mama na wychowawczym) i jeszcze palę. ale no bez przesady. zeby aż tak tetno skakalo? ja wogole nie umiem ibiegac i wykańcza mnie to okrutnie.
wiec może marsze ?

kupilam z Vitą płytke z treningiem Cardio i Stretchingiem..... i nie bylam w stanie zrobic tego treningu, duzo tam skakania i machania łapkami i tetno też srednio 160 mi wychodzilo.

nie wiem czemu az tak sie męczę. fajki fajkami ale bez przesady. pozatym ogolnie jestem mocnym niskocisnieniowcem  wiec moze poniekad dlatego szybciej sie mecze
3/30/130 - 130 to minimum. Poza tym, po co się rzucać od razu na bieganie. Można zamiast tego zacząć od fast-walking i nordic walking.

Poza tym, jeżeli już uprawiacie sport, to przestańcie się maniacko ważyć, a zacznijcie mierzyć. Na Vitalii jest możliwość zapisania wymiarów i sprawdzania zmian. Proponuję wyciągnąć centymetr krawiecki i do dzieła. Zaręczam, że o ile zmian na wadze może rzeczywiście nie być, to na 100% zmiany w wymiarach będą.

mrsszaya - też jestem mamuśką na wychowawczym:)) słuchaj, jak ja pierwszy raz weszłam na bieżnię na pierwszym wolniutkim biegu - taki truchcik..... to myślałam, ze płuca wypluję, i tak jak Ty, tętno 150 i ponad..... ten bieg był na nr 7......... od czasu do czasu sobie trenuję a to HITT a to coś tam, no kondycja się podniosła...... zaczełam interesować się tymi biegami, wiem, że odrazu nie polecę 30minut 10km.... spokojnie..... wzięłąm się za marsz... taki rytmiczny szybki na poziomie....6,7 czyli prawie takie tempo jak kiedyś biegłam..... i co?? i dzisiaj mierże tętno a ja ledwie 130 osiągam....... zaczełam biec, skoro takie niskie tętno..... i tak myślę, gdyby nie te święta to podczas regularnych treningów za jakieś 2-3 tygodnie juz bym tylko biegała robiąc krótkie przerwy na marsz....... nie od razu Kraków zbudowano!!!! zainteresowanie biegami często zaczyna się od..... marszów:))) kondycja się buduje z czasem, tzn że za jakiśczas biegnąć truchtem nie będziesz miała tętna na poziomie 150 tylko 130:)))) bo to nie będzie już taki wysiłek dla Ciebie:))) powodzenia mamuśko!!! :)
hej
dzięki za odpowiedzi :))
teraz moje odpowiedzi na Wasze różne pytania/rady :))
1. maniackie rzucanie się na ważenie - heh, sęk w tym, że mimo ćwiczeń i normalnego jedzenia, u mnie od kilku tygodni nie rusza nic, żaden pomiar. a nie jestem jeszcze kościotrupkiem, który nie ma co zrzucać/czego kształtować. zależy mi i na tym, żeby wymiary poszły w dół, i żeby waga była normalna - jak w LO, kiedy szczupła nie byłam (tzw. krępa budowa ciała), ale byłam cholernie wysportowana, wymiary były fajne i generalnie mniam. no i chcę wrócić do tych czasów mniej więcej. patrzę i na wagę, i na centymetry i mam zwyczajną nadzieję, że cokolwiek drgnie, bo - było, nie było - demotywuje fakt, że ćwiczysz, a tu nic, zero. poczekam, i jeśli kolejny miesiąc (bo tyle z okładem to już trwa bez zmian) nie ruszy nic, mimo biegów dodanych, to... to nie wiem, co :) uchlam się i będę ćwiczyć dalej :))

2. kolacja - wiem, czytałam gdzieś, że węglowodany nie są najlepsze o tej porze, ale cóż zrobić. smakuje mi, jem i tak ciemny chleb, więc o tyle dobrze, a w mojej "diecie" stosuję zasadę: jedz, co ci smakuje, byle z umiarem, byle co 3,5 h, byle to zdrowe było (czyli lepiej chleb z sałatką na wieczór, niż ciężkostrawne jajka chyba). zwłaszcza, że jem do 18 i z żołądka powinno zniknąć już :)

3. rzucanie się od razu na bieganie - nie rzucam się, uprawiałam marszobiegi wiosną i latem, potem przerwałam, ale od jakichś dwóch miesięcy mniej więcej regularnie ćwiczę w domu siłę i kardio, od miesiąca 5x w tygodniu jeżdżę na rowerze do pracy, no i jeszcze nie biegam zupełnie, tylko przeplatam: 1 min. marszu, 3 min trucht, 1 min. szybki bieg. serce mi nie wali jak oszalałe, nie padam z nóg, tylko biegam zmiennym tempem :))

co innego mrszaya - faktycznie, spróbuj od marszu z kijkami na początek chyba... bo jak masz płuca wypluć, to nie warto. zniechęcisz się niepotrzebnie i zrazisz do biegania tylko.
jeżeli ćwiczysz to w ogranizmie następuje zmniejszenie ilości tłuszczu i zwiększenie objętości mięśni, czyli waga może pozostać taka sama, a zmianie ulegną wymiary, ponieważ tkanka mięśniowa jest cięższa od tłuszczowej (w takiej samej objętości). Stąd trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale zaręczam, że czas zrobi swoje. Jeżeli zaś chodzi o intensywność, to startujemy z różnych poziomów i trzeba dobrać trening pod swoje aktualne możliwości. Inaczej powinna robić to osoba, która nigdy nie biegała (maszobiegi i plan 10 tygodniowy od początku), a inaczej osoba, która jest w stanie przebiec 8 minut bez przerwy (wtedy rozpoczynamy od jednego z późniejszych tygodni). Pierwszy etap zakończy się, gdy będziecie w stanie przebiec ciągiem 30 minut. Stąd droga otwarta do biegania i różnych celów (biegi krótkie, średnie, długie, terenowe itd).
Moje sugestie mają jeden cel. Powiny pomóc Wam zrealizować pragnienie zostania biegaczem bez kontuzji i przetrenowania, które najczęściej powodują porzucenie tych planów...
popekpopek - może to kwestia intensywności lub czasu ćwiczeń, bo 4x10 minut nie równa się 1x40 minut...
magda, no ja to wogole mam wrazenie ze nie umiem biegac, tka mi sie wszystkie stawy odzwyczaily ze czuje jakbym z 500kg ważyła i każdy stawik mnie boli jak tak skacze, jak pokraka sie czuje, dlatego nie biegam
Ale kurde chyba na silownie sie jednak po nowym roku zapisze. Nie lubie bieżni ale lepsze to niż nic, bo na dwor w takie zimno nie wyjde. Coś pomyśle
anthos - jeśli chodzi o intensywność, to myślę, że więcej mi się nie chce jednym ciągiem, a jeden ciąg wygląda tak:
1. do tej pory: 40 minut kardio z kasety, potem od razu 30-45 minut siłowych, czyli 70-85 minut.
2. teraz będzie tak:
a) tak jak do tej pory - 2x w tygodniu
b) 3x w tygodniu: (marszo)bieg ok. 35 minut, potem od razu 30 siłowych plus 10 rozciąganie (tak jest od wczoraj konkretnie :))), potem śniadanie etc. i rowerem do pracy.
c) 2x w tygodniu: godzina siłowych, potem śniadanie i wskakuję na rower do pracy (30)

Dbam o to, żeby to nie było 10 minut, potem dłudo długo nic, potem znowu nic, tylko najpierw z 30-40 kardio, potem 30-40 siła i rozciąganie. więc nie w tym rzecz raczej.

dzisiaj znowu 66 rano :(

wymiarów nie zdążyłam pomierzyć, pomierzę sobie jutro skoro świt.


dzięki za rady, tak czy siak :)) jakbyście coś jeszcze mieli, to wpisujcie śmiało, chętnie skorzystam :))



mrsszaya - a rozgrzewasz się najpierw? rozciągasz trochę? na stronie nike www.sciezkibiegowe.pl są przykłądowe ćwiczenia, ktore należy wykonywać przed i po biegu. może to coś pomoże? no i może idź na siłownię zwyczajnie spytać jakiegoś trenera o radę.
co do bieżni - jeśli już, jestem zwolennikiem parku jednak. nachapiesz się przy okazji świeżego powietrza, dotlenisz. no, ale jeśli łatwiej zacząć na siłowni, to w sumie lepiej biegać gdziekolwiek, niż wcale :))

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.