Temat: ćwiczenia a kalorie

Jest na forum pewna dziewczyna która codziennie dodaje wpisy z wynikami swoich ćwiczeń w pamiętniku. i Teraz pytanie czy to mozliwe by 45 min ćwiczenia dywanówek spalać po 500-700 kalorii, a 45min spaceru po 370kalorii?? Jeszcze bym zrozumiała przez 60min ale przez 45? 

Jej wyniki zależą od błędu urządzenia którym mierzy czy serio można tak?

ZuzaG. napisał(a):

Ale chyba wchodzimy tu na rozdział na spalanie tlenowe i beztlenowe. Zadyszka znaczy brak dowozu wystarczającej ilości tlenu. Dług tlenowy? To może zwiększone potreningowe spalanie jest bonusem o którym piszesz? 

Spotkałam się z teorią, że nie ważna jest prędkość, czas, ani tętno, tylko ilości kilometrów. Czyli czy się biegnie leciutkim truchcikiem, marszobiegiem, czy sprintem na maxa, spala się tyle samo przy takiej samej odległości. 

Potreningowe spalanie to też podobno mit. Organizm nadrabia to zwalniając tętno spoczynkowe itp.

jurysdykcja napisał(a):

Ja na to patrzę tak. Są dwie osoby robiące dywanówki, jedna się tym zeszmaci maksymalnie, druga zrobi to totalnie na luzie, nie wiem, nie spali ta zmachana jednak więcej? Zakładając, że to te same ćwiczenia, w tym samym tempie, ilości powt itd. Tzn. łatwiej to porównać, niż np bieg. No gdzieś na t-nation czytałam, że najlepiej spala się sadło robiąc treningi, które nam NIE wychodzą, są dla nas nowe, bo niedostosowany organizm pali więcej. Ale może to bullshit jak muscle confusion ;) Musiałabym pogooglować, bo to w sumie najciekawsze okołosportowe zagadnienie, na jakie trafiłam na vitce w ostatnim półroczu.

Ja takie coś zauważyłam u siebie. Z trenerką i nowym treningiem Fitbit pokazuje mi, ze np w godzinę spałam 500-550 kcal, a jak robie za 2 dni ten trening, to spałam już nie więcej jak 400-450, a jeszcze kolejnym razem poniżej 400. A na prawdę daje z siebie 1000% i nawet przy kolejnych próbach robię krótsze przerwy, żeby bardziej się zmęczyć (na treningu to i czasem potrzebuje 2min, żeby dojsc do siebie, a później już nawet poniżej 1min) lub zwiększam obciążenie, ale żeby mieć podobne spalanie, muszę zrobić więcej cardio na koniec, bo tętno już przy kolejnych próbach i tak nie wzrasta tak wysoko :)

yuratka napisał(a):

Też watpie w te wyniki. Zapierdzielajac na rowerku stacjonarnym wciagu 40min spalam ok 115 kal.Gdyby palenie kalorii było takie proste po świecie chodzilyby same modelki

mi pokazuje 280kcal po 45min, mam 175cm/83kg, rowerek na siłowni, bez obciążenia

ggeisha napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Ale chyba wchodzimy tu na rozdział na spalanie tlenowe i beztlenowe. Zadyszka znaczy brak dowozu wystarczającej ilości tlenu. Dług tlenowy? To może zwiększone potreningowe spalanie jest bonusem o którym piszesz? 
Spotkałam się z teorią, że nie ważna jest prędkość, czas, ani tętno, tylko ilości kilometrów. Czyli czy się biegnie leciutkim truchcikiem, marszobiegiem, czy sprintem na maxa, spala się tyle samo przy takiej samej odległości. Potreningowe spalanie to też podobno mit. Organizm nadrabia to zwalniając tętno spoczynkowe itp.

No w dużym uproszczeniu tak. Bo to prosty rachunek. Każdy kilometr to skończona ilość kroków na zrobienie których organizm musi wydatkować energię żeby przetransportować ciało o określonej masie. I to w pewnym sensie pokrywa się z tym, co pisałam czyli że ktoś w godzinę robi 12 km i spali więcej niż ktoś inny 8 km w tym samym okresie czasu spalając mniej. Ale tak do końca wpływu poziomu intensywności pomijać moim zdaniem nie można. Samochód też pali więcej jak wejdzie na pewien poziom wysokich obrotów.

Natomiast myślisz, że organizm ma umiejętność incydentalnego obniżania tętna spoczynkowego po pojedynczym treningu? No ja si z tym nie spotkałam.

ZuzaG. napisał(a):

ggeisha napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Ale chyba wchodzimy tu na rozdział na spalanie tlenowe i beztlenowe. Zadyszka znaczy brak dowozu wystarczającej ilości tlenu. Dług tlenowy? To może zwiększone potreningowe spalanie jest bonusem o którym piszesz? 
Spotkałam się z teorią, że nie ważna jest prędkość, czas, ani tętno, tylko ilości kilometrów. Czyli czy się biegnie leciutkim truchcikiem, marszobiegiem, czy sprintem na maxa, spala się tyle samo przy takiej samej odległości. Potreningowe spalanie to też podobno mit. Organizm nadrabia to zwalniając tętno spoczynkowe itp.
No w dużym uproszczeniu tak. Bo to prosty rachunek. Każdy kilometr to skończona ilość kroków na zrobienie których organizm musi wydatkować energię żeby przetransportować ciało o określonej masie. I to w pewnym sensie pokrywa się z tym, co pisałam czyli że ktoś w godzinę robi 12 km i spali więcej niż ktoś inny 8 km w tym samym okresie czasu spalając mniej. Ale tak do końca wpływu poziomu intensywności pomijać moim zdaniem nie można. Samochód też pali więcej jak wejdzie na pewien poziom wysokich obrotów.Natomiast myślisz, że organizm ma umiejętność incydentalnego obniżania tętna spoczynkowego po pojedynczym treningu? No ja si z tym nie spotkałam.

No nie, po jednym to nie... Ale często jest tak, że jak się człowiek intensywnie zmęczy, to potem ma chęć sobie odpocząć i zamiast wykonywać codzienną aktywność, choćby dreptając po domu, będzie siedział w fotelu i odpoczywał. Tym samym trzeba sobie odjąć od bilansu te kalorie, które by normalnie przedreptał.

ggeisha napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

ggeisha napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Ale chyba wchodzimy tu na rozdział na spalanie tlenowe i beztlenowe. Zadyszka znaczy brak dowozu wystarczającej ilości tlenu. Dług tlenowy? To może zwiększone potreningowe spalanie jest bonusem o którym piszesz? 
Spotkałam się z teorią, że nie ważna jest prędkość, czas, ani tętno, tylko ilości kilometrów. Czyli czy się biegnie leciutkim truchcikiem, marszobiegiem, czy sprintem na maxa, spala się tyle samo przy takiej samej odległości. Potreningowe spalanie to też podobno mit. Organizm nadrabia to zwalniając tętno spoczynkowe itp.
No w dużym uproszczeniu tak. Bo to prosty rachunek. Każdy kilometr to skończona ilość kroków na zrobienie których organizm musi wydatkować energię żeby przetransportować ciało o określonej masie. I to w pewnym sensie pokrywa się z tym, co pisałam czyli że ktoś w godzinę robi 12 km i spali więcej niż ktoś inny 8 km w tym samym okresie czasu spalając mniej. Ale tak do końca wpływu poziomu intensywności pomijać moim zdaniem nie można. Samochód też pali więcej jak wejdzie na pewien poziom wysokich obrotów.Natomiast myślisz, że organizm ma umiejętność incydentalnego obniżania tętna spoczynkowego po pojedynczym treningu? No ja si z tym nie spotkałam.
No nie, po jednym to nie... Ale często jest tak, że jak się człowiek intensywnie zmęczy, to potem ma chęć sobie odpocząć i zamiast wykonywać codzienną aktywność, choćby dreptając po domu, będzie siedział w fotelu i odpoczywał. Tym samym trzeba sobie odjąć od bilansu te kalorie, które by normalnie przedreptał.

A ja mam odwrotnie, mnie trening nakręca i mam większą dobową aktywność, jak ćwiczę.

jurysdykcja napisał(a):

ggeisha napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

ggeisha napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Ale chyba wchodzimy tu na rozdział na spalanie tlenowe i beztlenowe. Zadyszka znaczy brak dowozu wystarczającej ilości tlenu. Dług tlenowy? To może zwiększone potreningowe spalanie jest bonusem o którym piszesz? 
Spotkałam się z teorią, że nie ważna jest prędkość, czas, ani tętno, tylko ilości kilometrów. Czyli czy się biegnie leciutkim truchcikiem, marszobiegiem, czy sprintem na maxa, spala się tyle samo przy takiej samej odległości. Potreningowe spalanie to też podobno mit. Organizm nadrabia to zwalniając tętno spoczynkowe itp.
No w dużym uproszczeniu tak. Bo to prosty rachunek. Każdy kilometr to skończona ilość kroków na zrobienie których organizm musi wydatkować energię żeby przetransportować ciało o określonej masie. I to w pewnym sensie pokrywa się z tym, co pisałam czyli że ktoś w godzinę robi 12 km i spali więcej niż ktoś inny 8 km w tym samym okresie czasu spalając mniej. Ale tak do końca wpływu poziomu intensywności pomijać moim zdaniem nie można. Samochód też pali więcej jak wejdzie na pewien poziom wysokich obrotów.Natomiast myślisz, że organizm ma umiejętność incydentalnego obniżania tętna spoczynkowego po pojedynczym treningu? No ja si z tym nie spotkałam.
No nie, po jednym to nie... Ale często jest tak, że jak się człowiek intensywnie zmęczy, to potem ma chęć sobie odpocząć i zamiast wykonywać codzienną aktywność, choćby dreptając po domu, będzie siedział w fotelu i odpoczywał. Tym samym trzeba sobie odjąć od bilansu te kalorie, które by normalnie przedreptał.
A ja mam odwrotnie, mnie trening nakręca i mam większą dobową aktywność, jak ćwiczę.

Też tak może być. Chyba, że to trening morderczy, po którym ledwo się rusza.

Drzewo222 napisał(a):

yuratka napisał(a):

Też watpie w te wyniki. Zapierdzielajac na rowerku stacjonarnym wciagu 40min spalam ok 115 kal.Gdyby palenie kalorii było takie proste po świecie chodzilyby same modelki
Ile jeździsz ? Ja w 60 minut spalam 600 kcal na rowerku 17-19 km/h, bez przerw

No, mi przez kilka godzin jezdzenia na rowerze po nierownym terenie (razem 90 km) Samsung gear pokazal spalonych 1400 kcal (bierze pod uwage szybkosc, puls, uksztaltowanie terenu itp.). U Ciebie taka odleglosc przelozylaby sie na prawie 3000 kcal :D takze tego... 

Pasek wagi

ggeisha napisał(a):

Potreningowe spalanie to też podobno mit. Organizm nadrabia to zwalniając tętno spoczynkowe itp.

Nie, nie mit :) Analizy byly publikowane w International Journal of Sport Nutrition and Exercise Metabolism i dotycza treningow HIIT oraz intensywnych treningow silowych, zas sam mechanizm okreslany jest jako after-burn effect :) Stabilny wysilek go nie wywoluje.

Co do kcal spalanych w trakcie... zrobic sie da. Ale robiac systematycznie taki trening... malo prawdopodobne. Wiekszosc wskazan na zegarkach czy opaskach pokazuje malo dokladnie (ze juz nie wspomne o pomiarach na urzadzeniach). Wynika to z zastosowanej techniki mierzenia spalania energii: zamiast mierzyc ilosc wydzielanego ciepla (kalorymetria bezposrednia) , czy nawet kalorymetrie posrednia poprzez mierzenie pobory tlenu, to opieraja sie albo a) na pomiarze tetna a wiec na posrednim pomiarze okreslania poboru tlenu ktory posrednio wplywa na zuzycie energii -i tu same widzicie jak dokladne moze to byc albo na b) na czujnikach ruchu z lub bez czujnika pizoelektrycznego. 

Waga z jaka cwiczymy, oraz intensywnosc treningu jasne ze ma wplyw ale te wskazania sa modyfikowane przez kilka innych czynnikow. Ktos tu juz poruszyl lekko jeden z nich: im czesciej wykonujesz dany trening, im latwiej go robisz, tym mniej kcal zuzywasz w jego czasie. To troche tak jak z DOMS - organizm sie adaptuje, i w takim przypadku bardziej efektywnie zuzywa energie w czasie takiego treningu.

Ale np na to ile kcal pokaze zegarek sledzacy puls wplyna czynniki  takie jak przyjety pokarm, nawodnienie organizmu, temperatura ciala czy temperatura w pomieszczeniu, intensywnosc trenningu oraz inny dosc podstawowy czynnik czynnik dla ktorego wskazania na podobnych uzadzeniach moga sie bardzo rownic: partia ciala ktora cwiczymy.

Porownujecie do biegania czy jezdzenia na rowerku gdzie wiekszosc pracy jest na dolna czesc ciala. Ale cwiczenia na gorne partie ciala bardziej i szybciej podnosza puls a co za tym idzie mocno zawyzaja ilosc spalanych kcal. Wydaje mi sie ze wlasnie to moze miec najwiekszy wplyw na to co pokazuje urzadzenie w trakcie "dywanowek": bo dotyczy to zarowno cwiczen na gorna czescie ciala jak i cwiczen izometrycznych. Wskazania pulsu beda wyzsze jakby samo cwiczenie bylo bardziej intensywne, sugerujace wieksze zuzycie tlenu  a ktore nastepnie wskazuje na wieksze wydzielanie ciepla, - widac jak przelicznikposredni posredniego bedzie w takich sytuacjach dawal duza rozbierznosc

deadreth - pucharek ode mnie za chyba najbardziej merytoryczną wypowiedź na vitalii w ostatnim roku :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.