- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 czerwca 2015, 22:32
Ktoś się z tym zmaga?
Wstyd przyznać, że ja jestem uzależniona od 12 lat, nie ma dnia, żebym nie zjadła chipsów, najdłuższa przerwa jaką mam to 2 dni... Nawet nie chcę wiedzieć jak cholernie otłuszczone są moje narządy i jaki mam cholesterol.
Dlaczego to cholerstwo tak wciąga? Czy oni dosypują tam narkotyków, czy jak?
Jak się tego pozbyć, nie mając silnej woli? Wszelkie chipsy owocowe, czy wafle ryżowe odpadają - ja nie chcę chrupać niczego!
2 czerwca 2015, 11:37
Ja też mam niestety z tym problem. Pamiętam, że jakoś 2-3 lata temu, kiedy robiłam takie poważniejsze podejście do odchudzania, udało mi się to cholerstwo rzucić na pół roku. Ale wrócił stres, problemy się nawarstwiały i to zajadałam. Ale, za 2 tyg. zakładam aparat na zęby, przez pierwsze dni będą kłopoty z jedzeniem, więc liczę na to, że to będzie swego rodzaju impuls dla mnie, żebym już później nie sięgała po nie.
2 czerwca 2015, 11:39
Da się z tym wygrać. Sama byłam uzależniona. Rodzice od małego kupowali mi czipsy. Były moją codzienną przekąską. Na studiach to samo. Jadłam codziennie. Dla mnie to było typowe uzależnienie i tak potraktowałam je układając plan "walki" z nim czyli porzuciłam i nigdy więcej nie spróbowałam. Wiem, że gdybym choć raz znowu zjadła malutką paczuszkę, to zaczęłoby się wszystko od nowa.
Ja mam to samo, więc teoretycznie muszę rzucić to cholerstwo RAZ NA ZAWSZE. Jak mi na grillu postawią miskę z chipsami i zjem kilka to zaczyna się wszystko od nowa. Cholera, nie wiem jak to opanować
2 czerwca 2015, 11:41
Też kiedyś miałam podobnie, teraz tydzień bez chipsów uważam za sukces. Moja rada - po prostu ich nie kupuj. Ja często kupowałam, bo kiedyś będzie okazja i oczywiście zjdałam je tego samego dnia. Od kiedy postanowiłam, że nie będę kupować radzę sobie dużo lepiej - nie mam na nie specjalnej ochoty albo po paru już mnie mdli.
Tylko, że nie mam silnej woli, żeby tak zrobić... Przychodzę na zakupy i wrzucam pakę do koszyka...
2 czerwca 2015, 11:42
Ja od chipsów narobiłam sobie pseudo bulimii. Zjadałam w ciągu jednego posiedzenia dwie paczki wielkie prawie 500 g. Najgorsze jest to, że ja wiem jakie to jest świństwo i jak mi cholesterol podskoczył przez to. W trakcie tamtego czasu przy 164 wzrostu i wadze 64 kg miałam 100 cm w pasie. W późniejszym okresie gdy mi się udało opanować przy 64 kg zeszłam do 93 cm w pasie - więc kolejny powód na nie jedzenie. Generalnie to staram się nie chodzić do sklepu, bo jakbym poszła a jeszcze była sama w domu to by się źle skończyło ;p Najgorzej jest na początku z 2-3 tygodnie ciężko się oprzeć, potem już robi się łatwiej i łatwiej:)
Heh, może i tak,ale jak wytrzymać 2 tygodnie, jak się po 2 dniach zajada nową paczką?
2 czerwca 2015, 11:47
a jak duże te paczki zjadasz??
ja sobie raz na jakiś czas pozwalam na małą paczkę albo trochę chrupek, które też lubię;P ale fakt nie mam z tym ogromnego problemu, kiedyś miałam, ale wtedy jadłam wszystko co nie zdrowe, przestawiłam się wraz z odchudzaniem.
2 czerwca 2015, 11:50
a jak duże te paczki zjadasz?? ja sobie raz na jakiś czas pozwalam na małą paczkę albo trochę chrupek, które też lubię;P ale fakt nie mam z tym ogromnego problemu, kiedyś miałam, ale wtedy jadłam wszystko co nie zdrowe, przestawiłam się wraz z odchudzaniem.
No niestety te duże - 225g
2 czerwca 2015, 11:57
Wiesz co, byłam uzależniona od cukru + miałam zaburzenia odżywiania (zresztą widać na pasku, że to nie było zwykłe zamiłowanie do zjadania wafelka po obiedzie) - pewnego dnia stwierdziłam, że to jest po prostu niedorzeczne, potwornie sobie szkodzę i nie panuję nad samą sobą, skoro do życia oprócz tlenu, wody i odżywczego jedzenia potrzebne mi są czekoladki. To jest jak każde inne uzależnienie, jeden się zapije na śmierć, drugi zaćpa, trzeci dostanie raka płuc od papierosowego dymu, a czwarty i piąty nabawi się w końcu poważnych problemów zdrowotnych - właśnie przez swoją chorą "miłość" do jakiegoś tam jedzenia. Przy każdym uzależnieniu robi się najpierw detoks, a potem przechodzi się na odwyk - ja pamiętam, że przez pierwsze dni byłam fizycznie chora, autentycznie było mi słabo, bo miałam tak rozregulowany cukier. Oczywiście psychika też swoje robi, bo prawdopodobnie jesz częściowo z przyzwyczajenia, częściowo z emocjonalnych powodów. To już tylko ty wiesz dlaczego - zajadasz stres, nerwy, niepowodzenia, jesz bo to pozwala Ci zepchnąć do podświadomości problemy chociaż na chwilę. Nie wygrasz z chipsami jeżeli sobie najpierw nie uporządkujesz psychiki i nie zerwiesz tego połączenia na linii stres-chipsy czy smutno mi-chipsy. A potem odwyk - tu już trzeba mieć silną wolę, innego sposobu nie ma.
2 czerwca 2015, 12:01
Wiesz co, byłam uzależniona od cukru + miałam zaburzenia odżywiania (zresztą widać na pasku, że to nie było zwykłe zamiłowanie do zjadania wafelka po obiedzie) - pewnego dnia stwierdziłam, że to jest po prostu niedorzeczne, potwornie sobie szkodzę i nie panuję nad samą sobą, skoro do życia oprócz tlenu, wody i odżywczego jedzenia potrzebne mi są czekoladki. To jest jak każde inne uzależnienie, jeden się zapije na śmierć, drugi zaćpa, trzeci dostanie raka płuc od papierosowego dymu, a czwarty i piąty nabawi się w końcu poważnych problemów zdrowotnych - właśnie przez swoją chorą "miłość" do jakiegoś tam jedzenia. Przy każdym uzależnieniu robi się najpierw detoks, a potem przechodzi się na odwyk - ja pamiętam, że przez pierwsze dni byłam fizycznie chora, autentycznie było mi słabo, bo miałam tak rozregulowany cukier. Oczywiście psychika też swoje robi, bo prawdopodobnie jesz częściowo z przyzwyczajenia, częściowo z emocjonalnych powodów. To już tylko ty wiesz dlaczego - zajadasz stres, nerwy, niepowodzenia, jesz bo to pozwala Ci zepchnąć do podświadomości problemy chociaż na chwilę. Nie wygrasz z chipsami jeżeli sobie najpierw nie uporządkujesz psychiki i nie zerwiesz tego połączenia na linii stres-chipsy czy smutno mi-chipsy. A potem odwyk - tu już trzeba mieć silną wolę, innego sposobu nie ma.
Dobrze o tym wiem Wilena. Doszłam do tego momentu, kiedy zdaję sobie sprawę jak bardzo psychika łączy się z jedzeniem...Niestety moja sytuacja jest coraz bardziej skomplikowana, niż zwykły stres. To podchodzi pod nerwice i fobie, ale mniejsza z tym. Obecnie NIE MAM możliwości pokonać stresu, nerwów, więc muszę je opanować. Ale na dłuższą metę to nie wystarczy, bo będę wracać do przyjemności, jakie dają mi chipsy...
Heh, kto by pomyślał, że jedzenie może sprawiać takie problemy...
2 czerwca 2015, 12:09
a może psycholog? niech poradzi coś