Temat: Kalorie

Hej. ;)) dziewczyny, mam takie małe pytanie - jestem na stabilizacji (akutalnie jem 1800-1900 kcal) i nie wiem, do ilu kalorii mam dojsc. Wiem, że mozna obliczyc w internecie, ale wychodzi, że moje zapotrzebowanie wynosi 1800 kcal, ale to chyba za malo. Mam 15 lat, 164 cm wzrosu i ważę 51kg. Myślę, że chyba dojdę do 2500, czy to za duzo trochę ? 
Użalanie itd.. Kopa  w dupę bym Ci dała to byś jadła w końcu i kurka wodna za nie długo twoi bliscy będą słuchali kazania.! 
Ogarnij się.!!!!! A jak nie to umieraj dalej. Byłam w podobnej sytuacji.. i z tego wyszłam..
olik tyle dziewczyn ci radzi dobrze , część z nich pewnie miała to samo . nie zabijaj się . wybór należy do ciebie . jeśli naprawde chcesz żyć to musisz zwyciężyć z chorobą.
wgl. zastanawiam sie dlaczego jej mama jeszcze z nia tak mega delikatnie postępuje.. rozumiem, ze na poczatek trzeba podejsc do tego na spokojnie, ale teraz to juz nie jest zabawa. Znowu ci zaufała, a ty ja zawiedziesz, bo ty nie dotrzymasz obietnicy, bo jestes taka slaba ! ty nawet nie kochasz swoich rodzicow, bo jakbys kochala, to bys jadla chociazby na sile dla nich, nie dla sibie juz, ale dla nich ! dostalas kolejna szanse od nich, ale jej nie wykorzystasz, bo jestes tak egoistyczna, ze patrzysz tylko na siebie, zeby nie utyc, a sama niby chcesz przytyc, nie patrzysz na starania twojej mamy ani nikogo, liczysz sie tylko ty i te twoje glupie uzalanie sie i plakanie nad tym, jaka jestes chuda, ale nic nie zamierzsz robic. 
Ja też się dziwie jej rodzicom.... Ja jakbym była jej mamą to wysłałąbym ją do szitala i to nie dlatego ze jej nie kocham ale chciałabym jej ratować życie.....
Z dedykacją dla Ciebie: http://www.youtube.com/watch?v=BLZ_1BHDZgQ
Mam nadzieję, że ten filmik przemówi Ci do rozumu i kapniesz się, jaką krzywdę sobie robisz.
jej zaden film nie pomoze, jej jedynie pomoze szpital i psychiatra, bo ona nie chce sie leczyc i ona wcale przytyc nie chce i nie zamierza. Jej sie podoba to, ze wazy 40 kg i kazdy komentuje jej zdjecia, jaka jest chuda - to jej odpowiada.
Myślałam, że może jak zobaczy tą nieszczęśliwą dziewczynę i tak okropny przypadek anoreksji - to może się otrząśnie.
I fakt, tu pomoże tylko psychiatra. I szpitalne dokarmianie. Przykro mi, ale tu się nic nie da zrobić... i my, dziewczyny, nawet jak będziemy pisać milion postów, to nic na to nie zaradzimy, tak mi się wydaje...

hej dziewczyny

przeczytałam właśnie cały wątek i zauważyłam jak bardzo dotyczy on także mnie. mam 19 lat, 158 cm wzrostu i ważę 35kg...

tak, mam anoreksję. bardzo chcę z tego wyjść. tylko to jest dla mnie potwornie trudne. chciałabym być grubsza, ważyć tak z 45kg, ale ten cały proces tycia jest dla mnie taki trudny. sama sobie z tym nie radzę. chodzę do psychologa, jednak i to mi nie pomaga. teraz jeżeli nie przytyje nic po nowym roku to czeka mnie szpital. z jednej strony nie chcę tam iść, bo naczytałam się, że w niektórych przypadkach po wyjściu ze szpitala było tylko gorzej; a z drugiej strony może to dla mnie jedyne wyjście... w domu sama siebie oszukuje z jedzeniem, jak nikt mnie nie pilnuje. teraz był okres świąt i do nowego roku pilnują mnie podczas posiłków rodzice, więc jem sporo. ale jak będzie, gdy rodzice pójdą do pracy a ja będę skazana na siebie? nie wiem... po świętach się nie ważyłam. może jest ciut więcej. mam taką nadzieję. zdaję sobie też sprawę, że anoreksja, to nie tylko wygląd. bo to przecież choroba duszy. co z tego jak w szpitalu by mnie podtuczyli, jak po wyjściu z niego będę nadal taka jak teraz? teraz mam wrażenie, że całe moje życie to tylko jedzenie. mam obsesję na jego punkcie. w zasadzie mogę nic nie robić cały dzień tylko przygotowywać i zjadać kolejne posiłki. osoba, która nie ma ed nigdy nie zrozumie chorej... to okropna choroba, z której wydaje mi się nie ma całkowitego wyjścia. raz jest lepiej, raz gorzej. ale jakoś nie wyobrażam sobie, żebym mogła kiedykolwiek w przyszłości jeść tak swobodnie i na luzie jak to było kiedyś. żebym mogła po prostu nie myśleć o jedzeniu i zająć się czymś innym. dlatego ja rozumiem Olik i wiem jak jej jest trudno. sama zmagam się z chorobą ponad rok i wiem jakie to ciężkie. nie tylko dla mnie, ale dla całej rodziny. nieraz widziałam płacz mojej mamy, a nawet taty... jest mi strasznie smutno, że sprawiam im przykrość. przecież jako ich dziecko powinnam być dla nich radością, powinnam ich wspierać. a sprawiam im same problemy. niby jem teraz ok, ale już nie jestem tą osobą co byłam. nic mnie już nie cieszy. wszystko jest mi obojętne. przeze mnie te święta były takie zwyczajne, bardziej przypominały codzienne dni. moim marzeniem jest by kiedyś wyzdrowieć i przeżyć takie wspaniałe święta jak za dawnych lat. chciałabym odnaleźć znów radość życia i potrafieć cieszyć się każdym dniem.

przepraszam, że się tak rozpisałam. ale czytając ten wątek uznałam, że podzielę się z Wami, jaka jest moja sytuacja.

Olik -nie poddawaj się. wiem jak Ci jest ciężko. musisz się przełamać i więcej jeść. wiem, że to trudne. ale zrób to. jak nie dla siebie, to dla Twojej mamy. nie chcesz chyba tracić więcej miesięcy/lat na zmaganie się z chorobą, która w wielu przypadkach kończy się śmiercią...

 

jablkowa, trzymam za Ciebie kciuki!
jablkowa, ale ty chcesz wygrac z choroba i to widac po tym, co piszesz, zalezy ci na tym, stsrasz sie, a olik nie! olik ciezko zjesc kilka orzechow przed snem i ciezko jej zjesc kanapke zamiast z serkiem wiejskim, to z maslem, ale jej ciezko, bo ona nie chce...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.