Temat: tyje się od nadwyżki kalorii czy od węglowodanów?

Jak wyżej- od czego w końcu się tyje?

Havock napisał(a):

Fionna. napisał(a):

Havock napisał(a):

w zasadzie jedno i drugie, bo metabolizm weglowodanow rozni sie od metabolizmu np. Bialka.  Kaloria kalorii nie rowna.
Dokładnie.Puls - z tego co wyczytałam - węglowodany chyba sprzyjają gromadzeniu wody (są hydrofilowe?). Czy to prawda?
Tak wynika min z badan Blooma, tak wyjasnil np. Spadek wagi w dietach low carb. 

No ja właśnie teraz uskuteczniam dietę o stosunkowo niskiej podaży węglowodanów i zauważyłam niemal natychmiastową redukcję obrzęków na łydkach. Nie wiem na ile te sprawy są ze sobą powiązane, ale ważne, że działa. :) 

Pasek wagi

Wielu ludzi żyje sobie na dietach niskowęglowodanowych i mają się bardzo dobrze, jest nawet wiele badań potwierdzających pro-zdrowotne właściwości takich diet.
Metabolizm węglowodanów to kwestia indywidualna, jedni mogą ich jeść bardzo dużo i nadal są szczupli a inni łatwo od węgli tyją. A poza tym węgle z czekolady to nie to samo co węgle z warzyw czy ziaren. Podobnie jest z nabiałem - jednym pomaga schudnąć, inni od nabiału tyją bo wpływa on jakoś tam na ich gospodarkę hormonalną.
A informacji jest tak wiele i wydają się one sprzeczne dlatego, że metabolizm jest silnie zindywidualizowany, to nie matematyka, gdzie 2+2=4, to raczej chemia z setkami składników wchodzącymi ze sobą w reakcje :)

Ważne, co działa na ciebie.

Gdyby to było tak łatwe, że wystarczyłoby uciąć trochę kcal albo węgli i każdy by od tego chudł, to nie byłoby tylu ludzi z nadwagą, stosujących rygorystyczne diety przez długie lata, z małym skutkiem ;)

tyle jest różnych teorii, a żadnej właściwie pewnej, konkretnej... tak samo twierdzono, że 5 posiłków dziennie przyspiesza metabolizm, a ostatnie badania pokazują, że nie ma znaczenia czy ktoś je 3 czy 5 posiłków. ciężko się już w tym wszystkim połapać

mysz57 napisał(a):

Wielu ludzi żyje sobie na dietach niskowęglowodanowych i mają się bardzo dobrze, jest nawet wiele badań potwierdzających pro-zdrowotne właściwości takich diet.Metabolizm węglowodanów to kwestia indywidualna, jedni mogą ich jeść bardzo dużo i nadal są szczupli a inni łatwo od węgli tyją. A poza tym węgle z czekolady to nie to samo co węgle z warzyw czy ziaren. Podobnie jest z nabiałem - jednym pomaga schudnąć, inni od nabiału tyją bo wpływa on jakoś tam na ich gospodarkę hormonalną.A informacji jest tak wiele i wydają się one sprzeczne dlatego, że metabolizm jest silnie zindywidualizowany, to nie matematyka, gdzie 2+2=4, to raczej chemia z setkami składników wchodzącymi ze sobą w reakcje :)

czyli nie ma innego wyjścia - trzeba wszystko sprawdzić na sobie .. tzn. trzeba samemu się przekonać czy tyjemy od węglowodanów, czy możemy jeść ich sporo, ale mieścić się w bilans i utrzymywać wagę, tak samo z tym nabiałem, ilością posiłków. a i to czego już chyba nie rozumiem w ogóle to kalkulatory zapotrzebowania właśnie - w wielu przypadkach mają się one nijak do rzeczywistości. 

I warto też dodać, że nabiał często wręcz obfituje w węglowodany. Zwłaszcza wszystkie "zdrowe" owocowe jogurty (z toną cukru lub zamienników np. syropu glukozowo-fruktozowego) czy chociażby zwykłe mleko (100 g mleka 2% - 3,4 g białka, 2,0 tłuszczu i 4,9 węglowodanów). W końcu laktoza to cukier. 

Nie wiem czy to właśnie obecność węglowodanów w nabiale wpływa na gospodarkę hormonalną czy też coś innego, ale zgadzam się w 100% - wiedzę należy wprowadzać w życie ostrożnie z wnikliwą obserwacją własnego organizmu.

Pasek wagi

Czytam jeszcze, że komórki tłuszczowe powstałe w dzieciństwie nie znikną już nigdy. Co w przypadku osób, które w dzieciństwie były bardzo szczupłe, a w okresie dojrzewania nabrały kilka kg, ale po kilku latach znowu były szczupłe? takie osoby są w lepszej sytuacji od osób które od zawsze były grube ( już w dziecinstwie ) ? namieszałam bardzo , wiem , mam nadzieje ze zrozumiecie :)

zdrowszystylzycia napisał(a):

czyli nie ma innego wyjścia - trzeba wszystko sprawdzić na sobie .. tzn. trzeba samemu się przekonać czy tyjemy od węglowodanów, czy możemy jeść ich sporo, ale mieścić się w bilans i utrzymywać wagę, tak samo z tym nabiałem, ilością posiłków. a i to czego już chyba nie rozumiem w ogóle to kalkulatory zapotrzebowania właśnie - w wielu przypadkach mają się one nijak do rzeczywistości. 

Tak- zdecydowanie więcej energii poświęcić sobie i reakcjom swojego organizmu niż artykułom w internecie i coraz to nowym odkryciom naukowców (którzy najczęściej i tak zataczają koło i po 20 latań różnych badań dochodzą do wniosku, że jednak babcia miała rację i jej ziółka rzeczywiście leczą ;) ) Ja przerobiłam większość diet, zgłupiałam od nich zupełenie i w końcu zrozumiałam: "słuchaj siebie" :)

A kalkulatory nie mogą być dokładne, no bo nie każdy o konkretnym wzroście i wadze będzie jadł tyle samo. Mało to puszystych jedzących niewiele albo chuderlaków wsuwających trzy obiady i deser? Kalkulatory są trochę jak horoskopy... ;)

Fionna: większość nabiału powinna mieć etykietkę "produkty mlekopodobne" ;)

mysz57 napisał(a):

zdrowszystylzycia napisał(a):

czyli nie ma innego wyjścia - trzeba wszystko sprawdzić na sobie .. tzn. trzeba samemu się przekonać czy tyjemy od węglowodanów, czy możemy jeść ich sporo, ale mieścić się w bilans i utrzymywać wagę, tak samo z tym nabiałem, ilością posiłków. a i to czego już chyba nie rozumiem w ogóle to kalkulatory zapotrzebowania właśnie - w wielu przypadkach mają się one nijak do rzeczywistości. 
Tak- zdecydowanie więcej energii poświęcić sobie i reakcjom swojego organizmu niż artykułom w internecie i coraz to nowym odkryciom naukowców (którzy najczęściej i tak zataczają koło i po 20 latań różnych badań dochodzą do wniosku, że jednak babcia miała rację i jej ziółka rzeczywiście leczą ;) ) Ja przerobiłam większość diet, zgłupiałam od nich zupełenie i w końcu zrozumiałam: "słuchaj siebie" :)A kalkulatory nie mogą być dokładne, no bo nie każdy o konkretnym wzroście i wadze będzie jadł tyle samo. Mało to puszystych jedzących niewiele albo chuderlaków wsuwających trzy obiady i deser? Kalkulatory są trochę jak horoskopy... ;)Fionna: większość nabiału powinna mieć etykietkę "produkty mlekopodobne" ;)

dokładnie jak piszesz, są osoby otyłe, które twierdzą, że jedzą naprawdę mało, a są osoby bardzo szczupłe, które na pewno jedzą ponad zapotrzebowanie

mysz57 napisał(a):

zdrowszystylzycia napisał(a):

czyli nie ma innego wyjścia - trzeba wszystko sprawdzić na sobie .. tzn. trzeba samemu się przekonać czy tyjemy od węglowodanów, czy możemy jeść ich sporo, ale mieścić się w bilans i utrzymywać wagę, tak samo z tym nabiałem, ilością posiłków. a i to czego już chyba nie rozumiem w ogóle to kalkulatory zapotrzebowania właśnie - w wielu przypadkach mają się one nijak do rzeczywistości. 
Tak- zdecydowanie więcej energii poświęcić sobie i reakcjom swojego organizmu niż artykułom w internecie i coraz to nowym odkryciom naukowców (którzy najczęściej i tak zataczają koło i po 20 latań różnych badań dochodzą do wniosku, że jednak babcia miała rację i jej ziółka rzeczywiście leczą ;) ) Ja przerobiłam większość diet, zgłupiałam od nich zupełenie i w końcu zrozumiałam: "słuchaj siebie" :)A kalkulatory nie mogą być dokładne, no bo nie każdy o konkretnym wzroście i wadze będzie jadł tyle samo. Mało to puszystych jedzących niewiele albo chuderlaków wsuwających trzy obiady i deser? Kalkulatory są trochę jak horoskopy... ;)Fionna: większość nabiału powinna mieć etykietkę "produkty mlekopodobne" ;)

Dokładnie! I jeszcze sery...drobnym druczkiem napisane: "ser typu gouda", a obok sera nawet nie stał. Mdła plastelina dobra chyba wyłącznie do uszczelniania okien. 

Wydaje mi się, że najbardziej zwodnicze są kalkulatory BMI. Owszem, przelicznik BMI jest potrzebny i wcale nie twierdzę, że jest bezwartościowy. Niemniej jednak trzeba do tego podchodzić indywidualnie, bo np. czynny zawodowo sportowiec/kulturysta będzie mieć prawdopodobnie nadwagę/otyłość wedle przelicznika BMI, a przecież wiadomo, że w ich przypadku to kwestia solidnego umięśnienia, a nie otłuszczenia. 

Pasek wagi

Głównie od nadmiaru kalorii. Najlepiej obliczyć sobie jakie jest twoje dzienne zapotrzebowanie w kalorie. Mi wyliczył dietetyk ale równie dobrze możesz zrobić to sama.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.