Temat: Jedzenie szpitalne

Chciałabym Was zapytać ( jeśli oczywiście leżałyście/ktoś ze znajomych leżał w szpitalu) jak wyglądało tam żywienie?
Ostatnio byłam w szpitalu i to co zobaczyłam przeraziło mnie jednym słowem. Mam wrażenie że limit kaloryczności który musi zostać spełniony jest nabijany np. chlebem, albo bardzo tłustą wędliną.

Myślałam że jak się idzie do szpitala to powinno się zdrowo odżywiać, a nie zapychać byle MOMEM( mechanicznie oddzwielane mięso czytaj skóry, pazury itd)

A to zdjęcia mojego śniadania i kolacji. Bardzo żaluję że nie zrobiłam zdjęcia obiadu ( nie myślałam że pulpety można podać na tyle sposobów ( 1. pulpet, 2. podziabany pulpet z  pietruszką, 3 podziabany pulpet z marchewką 4 pulpet - oczywiście cały czas ten sam smak - fuuuuuuuj)
Dla mnie niestety w szpitalu nie mieli posiłków, ponieważ nie toleruję glutenu. Usłyszałam tylko, że powinnam jeść co dają, a nie "wydziwiać". Jakoś przetrwałam, bo rodzina przynosiła mi posiłki, gdybym tak jednak miała polegać na szpitalnej kuchni, to niestety umarłabym z wycieńczenia.
dlatego idąc do szpitala dobrze mieć kogoś z rodziny kto ugotuje obiadek i przywiezie...wszędzie jest tak samo...
pamiętam jak moja mama kiedyś była i przynieśli jej kolację - 4 kromki suchego białego chleba i pędko kaszanki...bleee.... gdzie nasze pieniądze które płacimy co miesiąc?

ja miałam "okazję" jak do tej pory na szczęście tylko raz być w szpitalu, jak urodziłam synka
jedzenie masakra, na obiad codziennie sos z pietruszką selerą, ja tego nie jadłam, niektóre kobitki tak a później dzieci się darły w niebogłosy...
mnie na szczęście codziennie odwiedzał mąż z siatą zakupów i obiadkiem od teściowej:)
Pasek wagi
w moim szpitalu też było i JEST masakrycznie. jedzenie trzeba mieć swoje tak naprawde. chleb jest Ok, czasem bułka a do niego często MORTADELA;/ w zupie mozna znależć czasem az 5  kawałków ziemniaka! 
Tragedia.
Leżałam w szpitalu 6 razy i za każdym razem jedzenie było straszne.
Więc go nie jadłam. Rodzina mi przywoziła domowe. Świeże pieczywo, obiady, warzywa.
A kolacja ok. 17 to jakaś masakra. 
Zasypiałam ok. 23 i o 20 zawsze jadłam swoją kolację. Umarłabym z głodu gdybym jadła szpitalną kolację.
Pasek wagi

KsiezniczkaSisi napisał(a):

A co byście chciały zjeść w szpitalu za stawkę 10 zł lub mniej na dzień?:) heheDajcie proszę ciekawy jadłospis za 10 zł na 3 lub 5 posiłków.. niestety takie są realia..ale to co pokazujesz, to niestety słabiutkie...



10 zł to prawdziwe szaleństwo :D
Pracowałam jako szpitalny dietetyk i miałam do dyspozycji 4,50zł - 5,50zł na jedną osobę na dobę...
Więc zastanówcie się co można za 4,50zł zaplanować na calutki dzień na 3 posiłki.. wychodzi 1,50zł na jeden posiłek.

Dietetycy w szpitalach mają bardzo trudne zadanie. Za taką stawkę wyczarować sensowne posiłki.. no jest ciężko. Ja odeszłam ze szpitala bo dla mnie to było niemoralne, że jako osoba po studiach z dietetyki, muszę dawać chorym osobom na śniadanie parówki, mielonki i serki topione.

FammeFatale22 napisał(a):

Tragedia.Leżałam w szpitalu 6 razy i za każdym razem jedzenie było straszne.Więc go nie jadłam. Rodzina mi przywoziła domowe. Świeże pieczywo, obiady, warzywa.A kolacja ok. 17 to jakaś masakra. Zasypiałam ok. 23 i o 20 zawsze jadłam swoją kolację. Umarłabym z głodu gdybym jadła szpitalną kolację.
Kolację o siedemnastej wspominam chyba najgorzej. Leżałam na oddziale dziecięcym przez tydzień i o ile porcje nie były tragiczne, o tyle jakość zostawiala wiele do życzenia. Na śniadanie dawali parę kromek hm... buleczki?, do tego jakąś tam wędliny i masło. Aha, i gratke, chyba najgorszy dostepny jogurt. Na kolację mniej wiecej to samo. Na obiad zupa i np ryż z warzywami - zupełnie bez smaku, co mnie trochę zastanawia, bo przecież dobrze zrobić taką potrawę to prosta i tania sprawa. Do tego jakieś przekaski typu jabłko, wafelki, rurki, kisiel. Przez ten tydzień schudlam 3 kg, bo jedzenie tego szło mi wyjatkowo opornie. Nastepny dwa tygodnie bylam w szpitalu, gdzie dawali trzy posiłki dziennie i to wyjatkowo kiepskie. Nic nie mogło sie równać ze smakiem pizzy którą zjadlam po wypisaniu.
ja jak lezałam w szpitalu 2x na podtrzymaniu i 2x na porodowym, to jedzenie było super. moje dzieci leżały w szpitalu dziecięcym, i jak spróbowałam to żałowałam, że ja nie umiem tak dobrze gotować. miałaś pecha
Ale nie rozumiem co ty sobie wyobrazałas? ze w szpitalu bedziesz jadła jak w restauracji? a ciekawe skad by mieli brac na to pieniadze???
Pasek wagi

irmina75 napisał(a):

ja jak lezałam w szpitalu 2x na podtrzymaniu i 2x na porodowym, to jedzenie było super. moje dzieci leżały w szpitalu dziecięcym, i jak spróbowałam to żałowałam, że ja nie umiem tak dobrze gotować. miałaś pecha

W których szpitalach leżałaś? Ja żadnego Łódzkiego dobrze nie wspominam 

cancri napisał(a):

Tak tak, znam to, "płacę i wymagam"  Nie wydaje mi się, żeby w te składki wchodziła opłata na super catering w razie czego. Oczywiście nie popieram takiego gównianego żarcia, ale też nie wydaje mi się, żeby to, że płacisz składki zdrowotne miało wpływ na to jakie jedzenie dostajesz w szpitalu.

Pomiędzy cateringiem rodem z Amaro a szpitalną paszą jest rozrzut możliwości ;) I nie napisałam "płacę i wymagam", tylko, że na coś składki płacimy. Nie tylko ja, Ty też, jak nie pracujesz to Twoi rodzice/mąż. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.