Temat: napady obzarstwa.

dzis kolejny i powtarza sie co pare dni. nie potrafie z tym wlaczyc, chce mi sie ryczec nad swoja glupota. Jak sobie z tym radzicie? warto wybrac sie do specjalisty?
Pasek wagi
Zalezy co uwazacie za napady obzarstwa. Jesli jest to baton, jakis kawalek ciasta i banan i czujecie sie pelne i obzarte, to nie jest problem. Po prostu brak silnej woli :)
W moim wypadku napady obzarstwa zaczely sie wraz z momentem rozpoczecia diety u pani dietetyk, ktora dala mi niecaly 1000 kcal przy aktywnosci 4 razy w tyg. Wytrzymalam miesiac i mialam pierwsze napady. Wytrzymalam kolejny i sie rozsypalam. Typowy napad to bardzo duza ilosc jedzenia na raz. mysle ze ok 2000kcal. Czasem sie tak najadalam ze bylo mi niedobrze z przejedzenia.  Podczas diety bylam glodna, najpierw chodzilam spac by nie czuc glodu i pilam herbatki, pozniej obsesyjnie myslalm o jedzeniu, snilo mi sie w nocy ze jem, mialam skurcze miesni, prawie sie nie wyproznialam, myslalam ze mam kupe energii i potrzebuje malo snu- a to byly zaburzenia snu. w dodatku bylo mi zimno-ubieralam sie cieplej niz osoby wokol mnie. Myslalam ze sie wytrenowalam i dlatego sie nie poce na treningach-nie to byly zaburzenia elektrolitow. Jesli macie jakiekolwiek z takich objawow proponuje zazac wiecej jesc.
Kolejnym powodem napadow moze byc brak substancji w organizmie. Wiele z nas ogranicza chleb, tluszcze, liczy kazdy lisc salaty, rezygnuje z orzechow.  Wasz organizm krzyczy o te substancje, jest ich glodny wiec i wy bedziecie glodne. Zwroccie uwage na co sie rzucacie w czasie napadu. Czy jest to pol bohenka chleba, czy moze cos tlustego? Ja ostatnio rzucilam sie na maslo jak szalona. Obecnie w maselniczce mam avocado i sparuje nim co popadnie :)
Kolejnym beldem moze byc tzw. Pseudo zdrowa zywnosc. Jesli uwazacie ze batony musli sa zdrowe, to jestescie w bedzie. Syrop glukozowo-fruktozowy znacznie podnosi poziom cukru we krwi a jego spadek moze byc tak gwaltowny ze rzucicie sie na konia zkopytami i jeszcze z siodlem :D
Jesli jednak mimo wyeliminowania bledow zywieniowych macie nadal napady, obserwujcie, czy jestescie zestresowane, czy jecie pod wplywem emocji, czy ciagle krytycznie patrzycie na swoje cialo. Jesli tak polecam specjaliste. Mi pomaga zrozumiec dlaczego mysle o sobie tak zle i staram sie to eliminowac.
Powodzenia w walce z napadami :*
Ja przez ostatnie 3 dni nic nie robiłam tylko się obżerałam rozmawiałam dużo z koleżanką na ten temat oczywiście przez gg bo ie chciało mi się do  niej iść. Potem się poryczałam wzięłam kartke napisałam że dłużej tak nie chce i że dam radę podarłam wyrzuciłam. Jesli teraz chce mi się jeść to albo ćwiczę , albo ide na spacer ,sprzątam lub czytam wasze wpisy :) A jecie to dlatego bo  organizm nie ma dostarczanych minerałów czy coś takiego  nie wiem nie znam się ale słyszałam ja mam napady na rzeczy słone czyli że brak mi wapna :P
A ja Cię chyba niezbyt pociesze, ale moim zdaniem jest tylko 1 rada na to.. powiedzieć sobie NIE! Przecież to Ty decydujesz o tym co wkładasz do ust prawda? Powiedzieć sobie nie nie i jeszcze raz nie! Popatrz ile już osiągnęłaś, ile schudłaś. Chcesz to wszystko stracić przez jedzenie? Czy naprawde warto? Jeśli odkładasz diete na jutro jutro i jutro to w końcu znów przytyjesz, zdołujesz się i wszystkie kg wrócą. Wiem po sobie. Nie warto.
jakoś z czerwcem trzymałam ostro dietę aż w lipcu nadszedł dzień w którym się przełamałam i zjadłam czegoś za dużo a później stwierdziłam, że jak zjadłam już to to czemu jeszcze nie zjeść tego i tamtego... Moje obrzarstwa trwały miesiąć, kompletnie przestałam ćwiczyć, powtarzałam sobie że od jutra od jutra... jadłam wszystko to czego sobie odmawiałam (pizza, lody, czekolady, cukierki, batony, ciastka bułki, kebaby, tortille, chrupki, wszystkooo! ) żeby tylko ciągle cos mieć ww buzi, żeby żuć, czuć smaki... byłam pełna 24h
aż pewnego dnia obudziłam się z wagą 78kg  --- było 72. i wtedy oczy mi się otworzyły!
w niedziele wróciłam z pielgrzymki   -4kg! ( dzień przed nią było 78) i muszę wszystko znów nadrabiać zamiast iść do przodu...
no ale coś kosztem czegoś...
nie umiem inaczej : albo trzymam ostro diete, albo się opycham do bólu aż nie dostanę jakiejś silnej motywacji i znów wróce...
wszystko siedzi w psychice, znów biorę się za siebie. obym wytrzymała  

Też mam ten problem. Od jakichś 2 tygodni nie miałam napadu i to jest chyba mój rekord. Byłam na wakacjach, z rodziną, więc prawie cały czas ktoś przy mnie był. Nie było czasu ani okazji. Odkąd wróciłam minęły jakieś 3 dni i czuję, że już dłużej nie wytrzymam... To jest takie chore... Ja nie jem dlatego, że jestem głodna, tylko po prostu jak mnie weźmie to potrafię się najeść do bólu brzucha. W sumie juz dawno myślałam o wizycie u psychologa, ale to taki cholerny wstyd! Jeszcze musiałabym powiedzieć mamie, a ona pewnie stwierdziłaby żebym "nie wydziwiała" ;/
miałam taki sam problem. Na początku bajka, trzymałam się super az sama byłam zdziwiona. Ale jakieś 3 tyg temu się zaczęło, od jutra.. od jutra. i każde jutro wyglądało tak samo :) Mnie pomogł powrót do normalności. Do jedzenia tego niezdrowego tzn bez pilnowania kalorii, pór, tego co jem itp Dwa tygodnie normalności wprawdzie mniej wiecej+ 3kg ale leci teraz bardzo szybko w dół:P jeszcze tydzień i bedzie to co wczesniej :) Na pewno było warto bo oduczyłam sie tych napadów, chociaż nadal mam myśli że jak juz zaczełam jeść to jeszcze moge zjeśc to i tam to bo i tak juz przegralam ale jestem silniejsza i sie nie daje tak jak kiedyś:)
Pozdrawiam i życzę powodzenia !
Ja miewam czasem napady (choć porównując do niektórych z Was to raczej napadziki), ale zawsze wtedy staram się mieć przy sobie coś, co da się gryźć, co objętościowo zajmuje sporo a ma mało kalorii ---> np. wafle ryżowe. Można czymś posmarować i wcinać, lepsze to niż taka czekolada, którą można wtrynić w trzy minuty i nawet nie zauważyć.
> ja sie zdrowo odzywiam p[rzez dwa tygodnie cwicze
> jak szalona  a potem jedno kanapka za duzo, czy
> ciastko i wpadam w ciag ktory trwa kilka dni...
> okropnosc
ja mam tak samo:( a pozniej pluje sobie w twarz ze wszystko spieprzylam

po prostu nie kupujcie słodyczy, białego chleba, serów żółtych itp. lepiej w czasie napadu zapchać się arbuzem niż chlebem. Skoro jesteście na diecie to dlaczego trzymacie takie kaloryczne produkty wiedząc o swoich napadach? Ja też miewam kompulsy i wtedy zapycham się kefirem albo owocami, warzywami.

Ja wczoraj:
- pół blachy ciasta drożdżowego z serem,
- rożek truskawkowy Algida,
- bułka z grubą warstwą masła, serem żółtym,
- 2 kanapki z masłem, serem i szynką,
- pół paczki HITów...
- 2 nekratynki,
- 5 czekoladek nadziewanych...

z 71 jest już 75...
i tak codziennie od kilku tygodni...
tylko ja to jeszcze zwracam:(

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.