Temat: Mój skuteczny sposób na odchudzanie - obserwacje i wnioski

Cześć. :) Jeśli chcecie mogę wam powiedzieć bazując na moim doświadczeniu o pewnych zasadach które powinny pomóc wam schudnąć. No chyba, że jestem jakimś dziwakiem i działa to tylko na mnie Mimo, że jestem cały czas jestem jeszcze na diecie, potrafię raz na jakiś czas zgrzeszyć a mimo to chudnę  - zostało mi ostatnie 3 kg do zrzucenia (dążę do 56 kg/166 cm wzrostu) a mam za sobą już 13.
Oto moje rady :
1) bardzo istotne : jedźcie owoce tylko i wyłącznie na czczo, niedługo po przebudzeniu i zachowajcie długą przerwę przed tym "prawdziwym śniadaniem". Ja osobiście zaczynam odczuwać głód i czuć, że to już czas na śniadanie po 2 godzinach. Generalnie im dłuższa przerwa tym lepiej bo owoce zostaną wtedy całkowicie strawione. Taka porcja owoców powinna składać się z jednego dużego owocu (np. grejpfrut) lub dwóch mniejszych (np. jabłka, gruszki). Polecam sugerować się indeksem glikemicznym w doborze owoców, czyli dobre są właśnie grejpfruty, gruszki, jabłka, śliwki, brzoskwinie, maliny, jagody, truskawki, poziomki. Jeżeli macie nadal ochotę na owoce możecie sięgnąć po odpowiednim czasie po następną porcję jako kolejne danie ale pod warunkiem że nadal owoce są waszym pierwszym posiłkiem - z niczym innym nie zostaną zmieszane! Nie raz zdarzyło mi się tym sposobem, np. w upalne lato zjeść 3, 4 jabłka jednego dnia i garść śliwek a mimo takiej ilości owoców nie przytyłam lecz nadal chudłam! Jednak zachowałam odpowiedni odstęp przed pierwszym śniadaniem i tym sposobem zjadłam je dopiero o 12.00.  
2) Obowiązkowo 1,5 - 2 litrów wody niegazowanej niskosodowej ale nie powinno się ich pić do posiłku. Myślę, że najlepiej starać się pić równo między posiłkami (np. jeśli przerwa między jednym a drugim daniem wynosić będzie 3 h a tyle moim zdaniem powinna , to wodę powinno się wypić w większej ilości 1,5 h po posiłku)
3)Zrezygnujcie też z wszelkich jogurtów, serków homogenizowanych, kefirów i mleka. Wiem, że brzmi to kontrowersyjnie ale naprawde warto poczytać o procesie homogenizacji, która działa bardzo niekorzystnie na trawienie oraz o zaleganiu w żołądku kazeiny. Najlepiej wypada tu biały twaróg, więc warto zamiast tamtych produktów wprowadzić go do diety jako dobre źródło białka, np. na kolacje , które nie powinny być ciężkie, najpóźniej zjedzone o  18.00  i zawierać jak najmniej węglowodanów. Nie wiem na ile to zbieg okoliczności ale po odstawieniu jogurtów i serków, którymi się niegdyś objadałam cera pięknie mi się poprawiła mimo, że dietę stosowałam już długo. Dopiero nie dawno wyeliminowałam całkowicie nawet jogurty naturalne i to z jakim skutkiem.
4) Ograniczcie do minimum chleb. Warto zjeść zamiast niego orzechy, nasiona słonecznika, pestki z dyni bądź migdały. Dobre żródło wszelkich substancji odżywczych i bardzo sycące kiedy macie ochote na coś tłustego! Pomimo kaloryczności zawierają bardzo mało nasyconych kwasów tłuszczowych. To samo ryby, zarówno wędzone jak smażone w folii.  Jednak za dużo nienasyconych kwasów też nie jest zdrowe dlatego warto zjeść czasem dodatkowo trochę żółtego sera, szynkę czy innych tłustych serów (nasycone kwasy tłuszczowe) ale ostrożnie. Polecam także gotowane mięsa indyka z sałatkami/kiszoną kapustą. W ogóle dużo warzyw do obiadu.
5) Odstawienie cukru, fastofoodów, sól w umiarze to oczywista sprawa. Nawet psedo-dietetyczne batoniki fitness, czy ciasteczka owsiane nie są warte ich zakupu.
6) Pomimo sugestii indeksu glikemicznego, zrezygnowanie z fruktozy, która po dłuższym stosowaniu powoduje skutki uboczne! Stweia albo ksylitol to fajne zamienniki słodzików. Niestety drogie.
Jeżeli macie dobrą, elektroniczną wagę, możecie przeprowadzić eksperyment, że wasza waga nie podniesie się (lub tylko minimalnie) nawet jesli zjecie wielki kawał pieczonej ryby, z ogromną porcją surówki, że mało wam brzuch nie pęknie. To samo z tymi jakże kalorycznymi orzechami! Jednak wystarczy zjeść chociażby jabłko razem z tymi posiłkami i już podnosi się do góry bardzo, nawet do 1 kg! Zaskakujące, prawda? Kiedy wreszcie zaczęłam się dobrze odżywiać moja waga w ciągu dnia, praktycznie stoi w miejscu (co najwyżej wahania o +0,3 kg względem rannego ważenia ale prawie zawsze przed snem waga jest ta sama co rano, a następnego dnia ważę o kolejne 0,1-0,3 kg mniej, codziennie spadek wagi,  natomiast na tydzień około 2kg poza okresami miesiączki! ). Tymczasem u ludzi jedzących normalnie te wahania wagi dochodzą czasem do 2 kg w ciągu dnia!
Teraz odnośnie grzeszenia. Staram się go unikać. Jednak na przykład miałam kilka dni temu sytuację, że pozostało mi 1,5 zł z zakupów, byłam głodna i nie miałam jak pobrać pieniędzy z banku. Musiałam jeszcze czekać prawie trzy godziny na powrót męża z pracy. Postanowiłam sobie kupić dużą kokosankę - coś co mnie nasyci i nie jest drogie. Niewybaczalny błąd a tymczasem w rzeczywistości po zjedzeniu waga nawet nie drgnęła! Następnego dnia ważyłam o kolejne 0,3 kg mniej! Na dodatek zjedzenie kokosanki było nie lada wyzwaniem : po zjedzeniu jej połowy czułam się już strasznie przejedzona, ledwo co zjadłam całą. Była dla mnie strasznie słodka, wręcz mdliła. Nie sądzę, żeby prędko naszła mnie ochota na ponowne jej kupienie, okropność, że mogłam kiedyś jeść to samo i mi smakowało. W czasie diety po całkowitym odstawieniu cukru (nie używam nawet zamienników słodzików) bardzo zmienił mi się smak. Grejpfruty, zielone herbaty są delikatnie słodkie a stare słodycze nieznośne. Jem tylko czasem trochę masła orzechowego
albo lody śmietankowe.
Jadłospis z tamtego dnia :
6.15 - dwa duże jabłka Lobo
8.30 - 100 g orzechów nerkowca (ponad 500 kcal/100 g !!!)
10.00 - garstka orzechów laskowych (też będzie ponad 500 kcal/100g ale cięzko mi powiedzieć ile gramów zjadłam dokładnie)
13.45 - nieszczęsna kokosanka (na pewno co najmniej 400 kcal)
17.15 - jedna makrela wędzona z sałatką z cukini, papryki i kabaczka we własnym soku
Jakim cudem schudłam nie żałując sobie z jedzeniem? Mam nadzieję, że to skłoni osoby odchudzające się na MŻ czy wymysłach typu dieta kapuściana do refleksji.
Postanowiłam założyć ten wątek i podzielić się tym, bo mam już dosyć wątków szalonych osób, które jedzą po niecałe 1000kcal dziennie a potem dziwią się, że występują u nic ciągle wahania wagi - jednego dnia chudną, innego tyją. Zagryzają pół kromeczki serkiem typu Light i mają pretensje. Na prawdę nie trzeba się ograniczać ale jeść tyle z głową, dostarczać wszystkich substancji odżywczych. Dodam jeszcze, że nie uprawiam żadnego sportu przede wszystkim dlatego, że nie mam czasu a mimo to chudnę. Moje wyniki też są w normie. Stężenie cukru we krwi nawet lepsze niż przedtem a nadciśnienie tętnicze zniknęło. Pozdrawiam :)
daisyxoxo, dieta nie byłaby skuteczna gdybym ciągle rzucała się na słodycze i obsesyjnie o nich myślała. Przepraszam, że tak Cię razi przywołanie owego zdarzenia. Jednakże tamten dzień tak naprawdę dopiero uświadomił mnie że mogę bez problemu obyć się bez słodkości, którymi wcześniej potrafiłam się zajadać (ta sama kokosanka z tego samego sklepu była niegdyś jedną z moich ulubionych przyjemności). Przez cały czas myślałam, że mi nie wolno zjeść choćby okruszka bo będzie się to równało katastrofie, natychmiastowym jojo tymczasem gdy okazuje się, że mam możliwość pofolgowania sobie bez odbicia się tego na wadzę w zgodzie z sobą z tego rezygnuję. To dopiero niesamowite!
Pytasz, czy mąka jest złem w diecie? Pod kątem indeksu glikemicznego mąka żytnia i każdy chleb (po za najgorszym w świecie sucharem przywołującym mi na myśl trociny - chlebkiem Wasa) posiada indeks średni bądź wysoki indeks (IG > 35) ale nawet nie patrząc na to, tylko na samo doświadczenie z mojego punktu widzenia chleb przynosi więcej szkód niż pożytku. Chyba każdy, a na pewno wiele osób zgodzi się, że chleb jest na tyle uniwersalny i smaczny, że chętnie po niego sięgamy. Ja sama należę do tych osób i bardzo łatwo wpadałam w błędne koło jedzenia po kilka kromek na śniadanie chleba pełnoziarnistego - a to z chudą wędliną, a to z pomidorem i nie miałam dość, nie mówiąc już o wahaniach wagi, które po takim dogadzaniu sobie (nawet po jednej kromce) co prawda nie były duże, ale jednak waga automatycznie skakała mniej-więcej pół kilo.
Odstawienie chleba, a potem homogenizowanego nabiału było zdecydowanie dwoma największymi przełomami w diecie, dzięki którym  skoki wagi zostały zahamowane  i nie pojawiały się już "dni stracone" - zatrzymanie wagi w miejscu lub lekki wzrost pomimo ścisłego trzymania się diety, które próbowałam wytłumaczyć sobie wahaniami wody w organizmie (oczywiście po za miesiączką gdy jest to naturalne)
Co do chudego twarogu, rzeczywiście musisz mieć rację. Nie zwróciłam uwagi na jego chemiczne odtłuszczanie. Dzięki :) Wyedytuję zaraz post.
Aschia, dziękują za obronę W rzeczywistości kładę się spać przed 22.00. Po kolacji piję dużo wody bądź gorącej Melisy bez dodatków, co pewnie przyczynia się do pozornego zapełnienia żołądka. Kolacja o 18.00 - prawie 4 godzin przed snem nie sprawia, że odczuwam głodu tuż przed zaśnięciem.
MonaLisa22, nie spodziewałam się, że ktokolwiek poprosi mnie o menu. Niestety fatalna ze mnie kucharka, mój tryb życia skłaniał mnie wcześniej do jedzenia szybkich gotowych dań, dzięki czemu przytyłam ile przytyłam, teraz natomiast nie przywiązuję dużej uwagi do różnorodności. Jem praktycznie to samo codziennie, dlatego wrzucam moje uniwersalne menu, właściwie na każdy dzień, które podzieliłam według ćwiartek zegara :
- posiłek owocowy do 250 g (do wyboru : jabłka, gruszki, śliwki, maliny, truskawki, poziomki, jagody, brzoskiwnie, grejpfrut) (orientacyjnie do godziny 9.00), po nim powinny być około 2 godziny przerwy chociaż najlepiej po prostu wyczuć swój żołądek i ewentualny głód zapić napojem
- posiłek z ziaren, orzechów lub zbóż (do wyboru : wszystkie rodzaje orzechów, nasiona dyni, słonecznika, migdały ewentualnie otręby z paczek bez suszonych owoców i czekolady chociaż może być problem z zjedzeniem ich na sucho) (orientacyjnie do godziny 12.00)
- posiłek mięsno-warzywny lub tłuszczowy (do wyboru : ryby wędzone/gotowane na parze/smażone w folii/na teflonie, mięso, np. kurczaka, indyka, sałatki warzywne, ogórki kiszone, kiszona kapusta, gotowany kalafior, gotowana fasolka szparagowa i tu można sobie dodać np. sera żółtego, mozzarelli, wędliny jako źródło nasyconych kwasów tłuszczowych) (orientacyjnie do 15.00)
- posiłek białkowy (do wyboru : biały twaróg, owoce morza bez dodatków - mają najwięcej białka w stosunku do reszty składników, chociaż można tu dodać inne rzeczy z produktów mięsno-warzywnych : ryby, warzywa to też dobra kolacja) (orientacyjnie do 18.00)
Tak wygląda prawie każdy mój dzień, a wymienione produkty są sprawdzone przez mnie ale oczywiście warto sobie urozmaicić menu jeżeli macie pomysły i odpowiednie produkty :). Odstępy między jednym daniem a drugim wynoszą zazwyczaj 3 godziny. Do picia polecam na zimno wodę mineralną a na ciepło herbatki nie słodzone.
bardzo dziękuję ^^

nie daj si efektowi jojo ^^
Pasek wagi
utrwalenie.wagi, przecież nie ja byłam osobą która Cię tak zjechała za tą kokosankę, nic mi do tego ile razy masz 'grzech' w diecie, mnie, co zresztą napisałam, nie przekonywały te rzeczy o serze czy mące.
i nadal uważam że mąka jest ok (więc i pieczywo, ale te z wartościowej mąki). i wcale nie trzeba jeść kilku kromek na jeden posiłek;)

utrwalenie.wagi napisał(a):

Tak, wyszło. :P Ta kokosanka była wtedy jednorazowym wybrykiem. Chodziło mi przede wszystkim o to, że pomimo mojego wyskoku nie odbiło się to żadnym efektem jojo. Nie mówię też o jedzeniu orzechów codziennie, broń Boże. Wiadomo, że różnorodność posiłków to zaleta :) Jak pisałam myślę, że lepiej zastąpić chleb np. orzechami czy ziarnami. Chleb niepotrzebne podsyca pragnienie, składa się z żółtek jaj i mąki a przecież ziarna w nim zawarte są najbardziej wartościowe, więc po co ta otoczka? Ryba wędzona chyba dla każdego bardzo sycąca dlatego zjadłam ją po 17.00 i do końca dnia nie czułam potrzeby jedzenia niczego więcej. To nie jest przykładowe menu! Tylko podsumowanie tamtego grzesznego dnia, w którym według założeń diety MŻ powinnam przytyć i to nie mało! Dlatego proszę się nie sugerować. Pozdrawiam

Twoja teoria o braku efektu jojo powstała w wyniku zaobserwowanego spadku wagi po kokosance? 

Efekt jojo występuje, jeżeli w ciągu 5lat wahania wagi przekraczają 5%....
według mnie jest fajniusi ale orzechy są drogie to za często nie będę ich jeść 

Odezwę się za tydzień 
teraz muszę się troszkę otrząsnąć i  brać w garść


trzymajcie za mnie kciuki
Pasek wagi
na pewno nie z korzystam ! nie zdrowo ! nie ma w twoim jadłospisie nic gotowanego i cieplego
Mnie najbardziej zainteresował temat mleka i jego przetworów i domniemanego wpływu na cerę. Borykam się z wągrami chyba od 10 roku życia. Mleko piję od zawsze (z wyjątkiem okresu gdy karmiłam synka - alergika), odkąd jestem na diecie jadam jogurty i inne takie. Muszę spróbować, gdy tylko zjem cały zapas tych nafaszerowanych mlekiem w proszku "naturalnych" przetworów. Nie bez znaczenia pewnie są tu też orzechy i inne ziarenka, one też korzystnie wpływają na stan skóry.
Pasek wagi
jak Ty jesz śniadanie o 12 to szczerze wspołczuje nie wiem o której wtakim razie wstajesz bo ja o 12 jem juz obiad
http://dobrydietetyk.pl/forum/jogurty/572/

"Jogurty, podobnie jak szereg innych kwaśnych produktów mlecznych należy uznać za produkty korzystne w naszej diecie z wielu powodów. Po pierwsze są źródłem cennych szczepów bakteryjnych, które istotnie pomagają naszym jelitom, zapobiegając w ich obrębie poważnych zmianom chorobowym. Tzw. bakterie probiotyczne obecne w kwaśnych produktach mlecznych między innymi hamują rozwój komórek nowotworowych, wzmacniają system odpornościowy, degradują związki rakotwórcze, obniżają poziom cholesterolu, itp. Co więcej bakterie te nie tylko wspomagają nasze zdrowie, ale także mają wpływ na wartość odżywczą produktów żywnościowych w których bytują. Między innymi drobnoustroje kwasu mlekowego mają wpływ na zawartość wielu witamin, gdyż dodatkowo biorą udział w ich syntezie. Dlatego na ogół jogurty są lepszym źródłem witaminy B1, B2, niacyny czy kwasu foliowego w porównaniu z mlekiem. Dodatkowo bakterie te wspomagają trawienie cukru mlecznego laktozy, co ma ogromne znaczenie dla ludzi nietolerujących mleka słodkiego.

Tak więc sugestie, że jogurty są niezdrowe i powodują cukrzycę jest zapewne dla tych produktów dalece krzywdzące. Oczywiście pozostaje kwestia jakości jogurtów. Wiele z nich zamiast cennych szczepów bakteryjnych wprowadza do naszego organizmu jedynie pusty bezwartościowy cukier i kolorowe chemiczne dodatki. Pamiętajmy aby zawsze wybierać jogurty naturalne czy kefiry a unikać owocowo-jogurtowych bomb cukrowych. Gdyż to właśnie one wraz z całą armią innych wytworów współczesnego przemysłu prowadzą nas do cukrzycy i szeregu rozmaitych chorób metabolicznych."

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.