Temat: uszeregowania aktywności fizycznej

zastanawiam się od dawna co to jest umiarkowana aktywność fizyczna a co to jest wysoka aktywność fizyczna 

mam koleżankę która biega po 40 min dziennie 5 x w tyg i spala ok 2500 kcal

Inne Panie ćwicząc 5-6 x w tygodniu potrafią spalić zaledwie 2000 kcal

ja ćwiczę 3 x w tygodniu spalając 3000 lub więcej czasem zdarza mi się zrobić 4 treningi w tygodniu ....

i zawsze przy zapotrzebowaniu kalorycznym cpm nie wiem którą wersję wybrać....

Ale ja tak na pałę ci to rzucam - przecież sama nie wiem :D jak nie wiesz czym jesteś, to weź kaloryczność pomiędzy ;)

mnie się po prostu wydaje, że wiele osób przecenia aktywność wynikającą z robienia dywanów czy tańczenia zumby - nie aż tak wiele kobiet potrzebuje jeść ponad 2500 kcal, o ile nie mają nadwagi.

Wczoraj wsunęłam ponad 2500 i jeść mi się chciało :) ale średnio po uwzględnieniu wysiłku w tym tyg 3 x wychodzi mi 2000 kcal. No to już jest sporo. Zakładając że redukcja zdrowa to obniżenie kaloryczności o 20% w stosunku do dobowego zapotrzebowania to wychodzi dobowe zapotrzebowanie na poziomie 2500, Z drugiej strony licząc, Biorąc zerową aktywność fizyczną zapotrzebowanie jest 1850 + aktywność fizyczna średnio 430 kcal to wychodzi mi 2279. Czyli mam deficyt na poziomie prawidłowym....bo moje pocenie i stress w pracy może powodować że spalam jednak ciut więcej tylko szkoda że jestem głodna :). Ja już to liczę na wszelkie sposoby ale nie koniecznie jestem przekonana do tego założenia. Być może zmiana proporcji substratów mogła spowodować głód i po kilku dniach albo się nasili z powodu spalonych większych ilości niż zakładane lub się zmniejszy jak organizm się przyzwyczai. Nie mniej jednak uczucie głodu nie powinno występować przy zdrowym odchudzaniu.

Mnie osobiście nigdy nie przekonywały kalkulacje CPM oparte o mnożnik, wynikający z tak słabo określonego poziomu aktywności. Przede wszystkim dlatego, że aktywności z punktu widzenia wydatku energetycznego mogą się bardzo różnić, a do tego mieć różny czas trwania, przez co wynik jest obarczony większym błędem. Wg mnie lepiej przyjąć poziom aktywności zerowy (tzn. nie PPM, tylko brak aktywności) i doliczać w dni treningowe to, co spalę. A to akurat można wyliczyć albo z pulsometru, albo z tabel MET. Mnożniki wymyślono pewnie dlatego, że tak jest łatwiej policzyć - ale tą łatwość równoważą problemy z dopasowaniem poziomu aktywności, co widać w takich wątkach jak ten.

Pasek wagi

VikiMorgan napisał(a):

Wczoraj wsunęłam ponad 2500 i jeść mi się chciało :) ale średnio po uwzględnieniu wysiłku w tym tyg 3 x wychodzi mi 2000 kcal. No to już jest sporo. Zakładając że redukcja zdrowa to obniżenie kaloryczności o 20% w stosunku do dobowego zapotrzebowania to wychodzi dobowe zapotrzebowanie na poziomie 2500, Z drugiej strony licząc, Biorąc zerową aktywność fizyczną zapotrzebowanie jest 1850 + aktywność fizyczna średnio 430 kcal to wychodzi mi 2279. Czyli mam deficyt na poziomie prawidłowym....bo moje pocenie i stress w pracy może powodować że spalam jednak ciut więcej tylko szkoda że jestem głodna :). Ja już to liczę na wszelkie sposoby ale nie koniecznie jestem przekonana do tego założenia. Być może zmiana proporcji substratów mogła spowodować głód i po kilku dniach albo się nasili z powodu spalonych większych ilości niż zakładane lub się zmniejszy jak organizm się przyzwyczai. Nie mniej jednak uczucie głodu nie powinno występować przy zdrowym odchudzaniu.

Bo wiesz, 20% to są zalecenia na redukcję dla facetów kulturystów (większość tych wyliczeń z sieci jest pod nich - to ich dział nauki, że tak powiem), którzy jedzą znacznie więcej. Czytałam o tym na sfd. Ponoć stąd się wzięło właśnie to słynne odejmowanie 500 kcal - to 15% od męskiego 3500. Kobiety próbujące odejmować od diety 1/5 kcal czy to 500 kcal kończą głodne, bo to po prostu za duża redukcja przy ich spożyciu kcal. Taka super bezpieczna redukcja to raczej 10-15% - nie pamiętam dokładnie.

no i może być opcja, że jednak byłoby lepsze dla ciebie zmienianie kaloryczności dobowej lub inne makra.

cały czas podnoszę kaloryczność bo na 1850 czułam się źle, mózg był bardzo nie dokarmiony - biorąc 15% z 2300 mamy 1955 kcal - czyli 2000 to błąd statystyczny jakbym przypadkiem mocniej poćwiczyła, albo na tą ilość kcal spalaną po treningu interwałowym - ciężko to zmierzyć, raz udało mi się zmierzyć po treningu - zejście z 1 piętra do piwnicy i wyjście z siłowni, przejście 200 m do pociągu, jazda pociągiem i przejście ok 700 m do kilometra spowodowało spalenie 150 kcal gdzie mierzone było jak tętno było powyżej 130.... :). Natomiast jakby to było 10% to powinnam jeść na poziomie 2100 kcal lub lekko ponad... bo zdarza się mi trening na którym nie 1000 a 1400 palę. Czyli to definiuje moje poczucie głodu i brak efektów treningowych oraz fatalne samopoczucie. W tym tygodniu pobędę na 2000 kcal i sprawdzę samopoczucie a jak się nie poprawi to w przyszłym podniosę średnią dobową kaloryczność o 100 kcal i zobaczę czy będzie poprawa :).

strach3 napisał(a):

Mnie osobiście nigdy nie przekonywały kalkulacje CPM oparte o mnożnik, wynikający z tak słabo określonego poziomu aktywności. Przede wszystkim dlatego, że aktywności z punktu widzenia wydatku energetycznego mogą się bardzo różnić, a do tego mieć różny czas trwania, przez co wynik jest obarczony większym błędem. Wg mnie lepiej przyjąć poziom aktywności zerowy (tzn. nie PPM, tylko brak aktywności) i doliczać w dni treningowe to, co spalę. A to akurat można wyliczyć albo z pulsometru, albo z tabel MET. Mnożniki wymyślono pewnie dlatego, że tak jest łatwiej policzyć - ale tą łatwość równoważą problemy z dopasowaniem poziomu aktywności, co widać w takich wątkach jak ten.
. Drogi Strachu na to też sama wpadłam i wychodzi mi przy aktywności zerowej 2279. Pytanie czy moje szwendanie się na pieszo, bieganie po schodach i do ciopongu to aktywność zerowa :) bo ile się da chodzę zamiast wsiadać w samochód, siaty noszę w rękach lub na plecach zamaist w bagażniku. Z metsów nie korzystam do ja instynktownie działam i nie jestem w stanie zmierzyć ile czasu i jak ciężkie zakupy wnoszę po schodach - raz zważyłam wózeczek i wyszło mi ponad 20 kg :). Ale to nie są codziennie zakupy :). Tak czy inaczej z tego co z Jurysdykcją piszecie to może oznaczać że te moje średnio 2000 kcal to jeszcze może być minimalnie pod kreską ale dowiem się w skali tygodnia albo jak rzucę się na lodówkę bo nie wytrzymam z głodu - wczoraj pomogło ciepłe kakao, dziś może to być za mało :).  

Wiesz viki, może masz po prostu trochę ten syndrom, co ja - że braki kcal, nawet najmniejsze nie są kompensowane utratą fatu, tylko spadkami energetycznymi i to takimi zauważalnymi. normalnie przy niedoborze chyba powinnaś po prostu chudnąć,  a nie czuć wilczy głód, nie?

nie wiem, może się mylę - u mnie głód nie występuje - za to jak jem za mało, to po prostu śpię cały dzień. i też nie chudnę.

Czasem trochę zazdroszczę ludziom, u których faktycznie ilość jedzonego pokarmu przekłada się automatycznie na wagę.

no właśnie przy zejściu poniżej cienkiej czerwonej linii to zaczyna się odkładanie fatu i mózg przestaje jako pierwszy dostawać pokarm - więc jest problem z koncentracją, problem ze spaniem (o czym ciągle w moim pamiętniku piszę) a nie ma problemu z jedzeniem w sensie odczuwania głodu, Podnoszę kaloryczność (już o 150 kcal dziennie więcej w ostatnim czasie a w sumie 2x podniosłam w stosunku do czasu jak nie liczyłam kcal) i zaczynam czuć głód. Być może jest to spowodowane że właśnie nie wiele ale nadal za mało jem  i organizm nazywa to po imieniu a wcześniej było  na zasadzie nie rozumiesz prostej komendy to Cię walnę w łeb to może się ockniesz że robisz źle....

No ja też jestem bardziej głodna teraz, przy większej kaloryczności - ale nie jest to poziom, przy którym czuję, że faktycznie trzeba coś dodać. na razie tydzień z tym rozkładem - poczekam z miesiąc i zobaczę gdzie to zmierza.

dokładnie jak ja :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.