Temat: Dieta 5:2 dr. Mosleya

Właśnie na rynku ukazało się polskie wydanie książki "Dieta 5:2 dr. Mosleya".

Założenie diety 5:2 dr. Mosleya jest bardzo proste - przez pięć dni jemy normalnie, aby na dwa dni porzucić kulinarne przyzwyczajenia i zacząć pościć. Na szczęście ten sporadyczny post trwa tylko przez dwa dni w tygodniu i nie do końca można to nazwać głodówką, gdyż zakłada spożycie posiłków o łącznej kaloryczności 500 kalorii dla kobiet i 600 kalorii dla mężczyzn.


Co myślicie o tej diecie?

mela.zapasowa: zapewne wiesz lepiej...
Zasada diety nie jest nowa parę lat temu mówił o tym nasz polski lekarz Bardadyn w swojej książce Odchudzanie weekendowe uważa on że obniżenie kaloryczności na weekend ( w tej książce do 800 kcal) nie spowoduje zmian w metaboliznie. Dzięki tej diecie 3 lata temu schudłam i do dziś trzymam wagę. Więc takie diety mają sens. Nie wiem jak w diecie 5:2 ale w tej Bardadyna w weekend mimo niskiej podaży kalorycznej  dostarczamy wszystkich substancji odżywczych jakich potrzebuje nasz organizm
Wszyscy mówią o prawidłowym odżywianiu, ale jak dieta nakazuje normalne (zdrowe) odżywianie to większość zawzięcie krzyczy, że pozwala ona na opychanie się fast foodami i słodyczami...Wydaje mi się, że dużo krytyki w stosunku do tej diety wynika właśnie z takich niedomówień.
Ale też nie jestem przekonana do dwóch dni głodówek po sobie.  Myślę, że będzie pewniej jak będą oddzielnie.

Metabolizm w pierwszym dniu głodówki nie zwalnia tylko wręcz przyśpiesza, a gdy jemy już normalnie następnego dnia to utwierdza się, że zwalniać wcale nie musi.


Ja jakiś czas temu robiłam takie pojedyncze głodówki przez chyba 2 miesiące . W pozostałe dni jadłam normalnie-zdrowo. Chudłam jakieś 0,5 kg na tydzień przy małej aktywności fizycznej.
Potem zaprzestałam głodówek jedząc nadal zdrowo i nie było żadnego jojo.
I dopiero przy tej diecie nauczyłam się jeść rozsądnie gdy miałam jeść 'normalnie'. Teraz zamiast głodówek (jem około 2.000kcal) włączyłam ćwiczenia. Efekty w centymetrach są podobne, ale ciało bardziej zadowolone więc tak jednak jest mi lepiej ;)

Osobiście jestem za, jeśli ktoś będzie jadł wzorowo w 'normalnie' dni i nie będzie szalał z ilością głodówek. I jeśli nie ma problemów z nerkami itd, tam były jakieś przeciwwskazania.
Myślę, że to skuteczna metoda ale zbędna, bo zdrowe odżywianie i ruch jak zawsze okazały się lepsze :)
No i trzeba brać pod uwagę, że w głodówki jest zmęczenie, a mózg też się nie popisuje...
Wypowiem się o tej diecie z męskiego punktu widzenia. Od kilku lat zmagam się z ostrą nadwagą, udało mi się w przeciągu pół roku dzięki specjalnemu programowi i treningom na siłowni zrzucić z 102 na 72 kg jednak po kilku miesiącach w miarę normalnego trybu życia (bez objadania ale i bez ćwiczeń) waga zaczęła iść w górę. Na siłownię nie mam zamiaru chodzić, po prostu nienawidzę i nikt mnie nie przekona że treningi siłowe są fajne, wolę chodzić głodny niż podnosić ciężary. Katuję się najrozmaitszymi dietami, ostatnio odkryłem Montignaca, który pozwala prowadzić w miarę normalne życie jednak na moim przykładzie wiem, że i tak nie wytrzymam z wyrzeczeniami tyle czasu by osiągnąć dobre rezultaty. Do ręki wpadła mi w poprzedni weekend książka Mosleya, który właściwie ma do odchudzania takie samo podejście jak ja. Facet nie mógł by znieść regorystycznej diety, która wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, w tym np. ze spotkaniami towarzyskimi. Ja przez pół roku żyłem jak pustelnik, unikałem znajomych jak tylko mogłem, po prostu się zaparłem, że nie złamię zasad diety i to przyniosło efekty, ale czy tak można normalnie funkcjonować? Zasady, które wprowadza Mosley dla mnie są rewolucyjne. Dwa dni wyrzeczeń wobec normalnego trybu życia, który może prowadzić człowiek? Nie mówię tu oczywiście o wcinaniu hamburgerów i golonki, tylko racjonalnym odżywianiu, bez okrągłego wczytywania się w tabele węglowodanów i kalorii. Niedługo mam wieczór kawalerski, gdybym był na Dukanie czy innym Atkinsie, mógł bym sobie co najwyżej pomoczyć palec w kieliszku wódki nie mówiąc już o jedzeniu, które będzie na stole. Nie wiem czy ta dieta jest skuteczna, dopiero ją zaczynam, ale jeśli się sprawdzi, bez trudu może stać się moim stylem życia bo o to właśnie chyba chodzi w tej grze. Nie muszę nawet tracić na wadzę, wystarczy, że będzie stała w miejscu, już wtedy uznam to za sukces. 

kupiłam dziś książkę i co prawda przejrzałam ją tylko, ale wiem, że chcę spróbować i zaczynam od jutra :) (a właściwie od dziś, ale jutro będzie mój dzień postny :D)

w dni niepostne będę jadła normalnie to, co jest w domu. czy to lazania, czy pierogi, czy kawałek ciasta, kiedy będzie. z umiarem, ale zdrowo i domowo :) żadnych gotowych produktów.

oprócz tego ćwiczenia z Jillian i mam nadzieję, że waga w końcu zacznie lecieć, bo od 2tyg stoi w miejscu mimo ćwiczeń...

dzisiaj pierwszy dzień postny ! ktoś ze mną :)?
Pasek wagi

misssy napisał(a):

dzisiaj pierwszy dzień postny ! ktoś ze mną :)?


Ja uskuteczniam Mosleya od kwietnia - zdecydowałam się na tę dietę, bo ostatnie 2-3 kilogramy trzymały się mnie kurczowo od zeszłorocznego urlopu i nie chciały skubane zejść. Teraz się ich pozbyłam i myślę, że jeszcze uda mi się co nieco uszczknąć. Mam o tyle trudno z tymi upartymi kilosami, że nie mam nadwagi :)
Od kwietnia to trochę czasu juz minęło. dzisiaj się obudziłam o 1,4 kg lżejsza po dniu postnym ! jestem naładowana energią i mam wrażenie ze znalazłam swój sposób na życie ! :) Strasznie negatywne opinie mają witaljki na temat tej diety, ale myslę ze warto przeczytać książkę i obejrzeć program horizon :)

Trzymam za nas kciuki !
Pasek wagi
Cicho tu, ale to chyba dobre miejsce na opisanie wrażen po drugim dniu postnym . Znów 1,4 kg mniej, mimo dnia obzarstwa między nimi, to nic nie wrócilo. W sumie jak na razie 2,8 kg mniej po dwóch dniach postnych. Kolejny dzien postny niestety dopiero w pon :/ ale nie mam warunków w ten weekend. Dodam, że zrobiłam eksperyment wczoraj : postanowiłam zjeść jeden posiłek 500 kcal popołudniu jak bede głodna, i w sumie nie zjadłam nic !

Skąd ta decyzja o niejedzeniu : łatwiej wytrwać ! zołądek sie nie budzi. Podczas pierwszego dnia postnego chodziłam głodna i wyczekiwałam 19 30 na drugi posiłek. Zjadłam owsiankę i ledwo zasnęłam z głodu. Wczoraj juz tego problemu nie było :)

jestem hepi i zobaczymy co waga wskaze w pon , ale nie spodziewam sie rewelacji bo będzie bardzo imprezowy weekend - jedzenie i alkohol :P
Pasek wagi
Missy, to prawda - zauważyłam, że o wiele łatwiej jest nie jeść nic przez określony czas niż pobudzać żołądek choćby mikroskopijnymi porycjkami. Mój system jest taki, że w dni postne opóźniam śniadanie jak tylko się da i bez problemu funkcjonuję w godzinach przedpołudniowych na wodzie mineralnej i zielonych herbatach :). Poza tym menu w postne dni opiera się na najbardziej zapychających produktach - otręby, warzywa, twaróg i proteinowe koktajle. A najlepsze jest to, że w dni wolne od diety nie zauważyłam u siebie zwiększonego apetytu ani tym bardziej obżarstwa! Jem normalnie - zdrowo, z niskim IG i bezcukrowo

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.