Lonicera, ja starałam się trzymać restrykcyjnej co do joty. W ciągu 3 tygodni zjadłam w sumie 5 zwykłych posiłków, jak miałam kryzys, ale bardzo pilnowałam ich kaloryczności. Ale nic na siłę- dla mnie akurat to nie był taki problem. Jeśli dla ciebie jest i masz napad np. wieczorem, - wtedy jest najwięcej samotności i głupich myśli- wiem, też to przerabiałam parę dłuuugich lat.
Może po prostu zaplanuj sobie i tak kolację- dużo sałaty, pokrojonych warzyw, jakąś kromkę żytniego chleba, żebyś miała wrażenie, ze się napchałaś. Rozłoż to sobie na kilku talerzykach- na jednym sałata, na drugim pomidor itd, to wzrok cię oszuka, że masz dużo wiecej niż masz
A w ciągu dnia- to chyba woda. Nie trzymaj jedzenia w domu- ja akurat byłam sama przez pierwsze dni, to miałam na blacie saszetki i pustą lodówkę.
Ale przede wszystkim Lonicera, kochana- nie męcz się, nie obwiniaj, jak będziesz na restrykcyjnej tydzień- dobrze, jak 10 dni- super, nie katuj się. Może lepiej dla ciebie mieszać, ale planowo..
Co do coli - to nie wiem, bo i tak nie piję żadnych słodkich napojów gazowanych- nie lubię i tyle. Jeśli ktoś nie może odstawić i pije tylko colę zero- kalorii od niej nie przybędzie, ale czy to dobre? Moim zdaniem takie napoje na pewno nakręcają apetyt i wzmagają pragnienie- tak wnioskuję z obserwacji tych, co lubią colę.
Wczoraj trochę podjadłam, zamiast planowo jednego posiłku, wyszły mi dwa i przybyło 0,2. Dość nieszczęsliwie dla mnie na DL ( sam pomysł- super) zorganizowano wczoraj bufet: były tylko chipsy, chrupki, szparagi, truskawki, bita śmietana i bezy.Zapomiałam shakera. No to zjadłam szparagi (4 sztuki w 2 podejściach), potem w 5 podejściu- truskawki- donoszono po małym półmisku na ponad 70 osób tak co 20 minut, to można było zgłodnieć w międzyczasie nieźle. W kazdym razie zdobyłam w piątym podejsciu talerzyk truskawek z mężęm na pół, skusiłam się też na 4 małe bezy i 3 łyżki śmietany- okropnie to wszystko słodkie, chętnie bym coś innego zjadła, ale nic innego (oprócz chipsów) nie było na stole.
No i w domu zjadłam jeszcze sałatkę z pomidorów i resztkę - na tekturce- kurczaka z obiadu. Wszystko po to, żeby zabić ten mdlący smak. Do słodyczy się chyba długo nie zbliżę