hahahaha dobra to ja wam pokażę pewną historyjkę, która wydarzyła się na prawdę. Płakałam ze śmiechu jak to czytałam. A śmiech to zdrowie no i ćwiczę mięśnie brzucha
![]()
i chyba od poniedziałku zacznę kolejną serię dietki
![]()
Wczoraj namówilam wreszcie swojego meza aby kupic abazur z krysztalów (to co wisi z lampami na suficie), baaardzo drogi (pól roku zbieralismy).
Pojechalismy do sklepu, kupilismy abazur, na skrzydelkach szczescia popedzilismy do domu, po drodze kupilismy butelke koniaku (trzeba nowy zakup ..tego tamtego, no obmyc). Siedlismy przy stole, najpierw strzelilismy po 50, potem powtórzylismy, no i mówie do swojego meza: a moze powiesimy od razu ten abazur? No i maz, lub z powodu koniaku, lub widzac moje szczescie zgodzil sie. Postawilismy krzeslo, na krzeslo taboret maly, mój maz wspial sie na ta piramide, a mi kazal go zabezpieczac.
Stoje taka szczesliwa, obserwuje jak mój orzel pod sufitem majstruje (a on byl, nie wiem po co w szerokie bokserki ubrany),przenosze wzrok nizej, i co ja widze z tych sympatycznych bokserek wypadlo mu jedno jajeczko, no i ja taka rozczulona tym widokiem biore i tak lekko pstryknelam paluszkami po tym jajeczku.
Mój tygrys w tej sekundzie jak polecial w dól z tej estakady wraz abazurem, który rozbil sie calkowicie na male kawalki, wstaje szybko i z ostatkami abazuru w rekach podskakuje do mnie...myslalam, ze zabije mnie, a on mówi:
- Kurde, ale mnie pradem pierdl***o, az do jader doszlo, dobrze, ze nie zabiło na smierc!