- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
28 października 2018, 09:10
Milczałam prawie 3 tygodnie ale trzeba było nadrobić chorobowe zaległości na linii praca/dom/działka. Poprzednie 2 weekendy spędzone pracowicie na działce (zebrane ostatnie cukinie, dynie które wsuwamy ciągle, jabłka wielkości 2 pięści - codziennie jem 2-4 i swoje orzechy).
Basiu miło Cię widzieć i mam nadzieję, że będziesz się tutaj odzywała. Dużo osiągnęłaś a zdrowsze życie jest fajne :) Książka Bzdiety (Czego nie powie ci dietetyk) Traci Mann.
Abba wiedziałam że Ty to twarda sztuka i będziesz ładnie szła, gratulacje :)
Osesska włosy no właśnie, mi zaczęły najbardziej lecieć między 2-3 miesiącem po wyjściu z postu a ustabilizowało się niestety dopiero po 8 miesiącach normalnego jedzenia. Ludzie myślą, że to jest akcja/reakcja i jak coś złego się organizmowi zrobi to reakcja będzie natychmiastowa - a tak nie jest. Odbitka po poście jest zwykle po czasie i często nikt tych rzeczy nie łączy a powinien.
Ironka dla mnie pogorszenie stanu twarzy u Ciebie to na pewno też niedobory które wychodzą po poście. Witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, dobrych tłuszczów itp. Nie znam Twojej diety, nie wiem co jadasz ja bym pouzupełniała te rzeczy - jesz olej lniany? Mi kiedyś już olej z wiesiołka dobrze robił, teraz na stałe w diecie mamy olej lniany. Temat twarzy mam teraz na tapecie, bo moje dziecię weszło w burzliwy okres dojrzewania i coś tam na tej buźce jej czasem wyskoczy - co oczywiście dla dziewczynki jest dramatem. Zwiększyłam jej ilość dobrych tłuszczów w diecie, kupiłam naturalne (bez syfów, parabenów i silikonów) serum antybakteryjne do twarzy i jakoś jej samopoczucie poprawiam (chociaż akurat na problemy dojrzewania mało to pomoże). A co do postu - jesteś dopiero po wyjściu i ja bym nic teraz nie robiła. Post powtarzamy po tylu miesiącach ile tygodni trwał post. Wyszłaś to teraz wskakuj na jednodniówki do których i ja teraz będę chciała wrócić z prostego powodu. Kiedy nie mam swoich warzyw i owoców ciężej mi się je te sklepowe (bezsmakowe pomidory,śmierdzące ogórki) a ten jeden dzień jednak wymusza zjedzenie jakieś porcji warzyw. 2 listopada to jeszcze nie, bo będziemy na wyjeździe ale od 9 listopada wracam do piątków i Ciebie też zapraszam:) Śliwek już nie ma, więc jakoś wytrwam (bo dnia bez nich kiedy były przeżyć nie potrafiłam). A i jeszcze u mnie wysypy na twarzy na mur powodują niektóre syfy i E które są w przetworzonej dlatego tego staram się unikać. Waga u mnie ciągle nudna ale ta właśnie nuda oznacza bezpieczeństwo:)
28 października 2018, 09:59
I mam do Was romans. Wyjeżdżamy na kilka dni i ponieważ na wyjeździe zbierze się duża część rodziny postanowiłam tam zrobić połączenie kilku imprez (nasza zaległa rocznica ślubu oraz urodziny moje i dziecka). Menu obiadowo/sałatkowe przygotowałam (oj nie będzie zdrowe ale pyszne :) ) i teraz jest kwestia ciast. Te zupełnie niezdrowe przyniosą też goście (u bratowej już zamówiłam jej GENIALNĄ tartę czekoladowo/orzechową, kuzynki też coś zrobią) dlatego ja postanowiłam zrobić te trochę zdrowsze, padło na wariacje jaglane. Na mur zrobię wuzetkę jaglaną ze śmietaną o taką:
i chcę jeszcze zrobić dwa inne ciasta jaglane (zawsze wychodzą a będę działała w nie swoim piekarniku). Wybrałam wydaje mi się fajne, proste przepisy ze sprawdzonych stron i blogów i tak:
w kategorii ciast ciemnych konkurują brownie jaglane oraz placek jaglany jabłkowo/orzechowo/kokosowy:
a w kategorii ciast jasnych ciasto jaglane z kokosem oraz waniliowe bezglutenowe ciasto z kaszy jaglanej:
No i teraz pytanie które byście zjadły :) Idę zrobić śniadanie rodzinie a tu proszę o burzę mózgów.
28 października 2018, 14:53
Dziękuję, Przymusowa, za książkę, już googlam. ;)
U mnie wygrałoby chyba brownie i to ostatnie waniliowe - do złudzenia przypomina sernik.
28 października 2018, 16:51
Oj Przymusowa ależ smaku narobiłaś na tą wuzetke :) jak tak czytałam co to za ciacha i patrząc na zdjęcia to ja bym się chętnie poczęstowała tymi dwoma ostatnimi - kokosowym i waniliowym
Pozdrawiam
28 października 2018, 17:21
Abba wiedziałam że Ty to twarda sztuka i będziesz ładnie szła, gratulacje :)
Aaaa dziękuję za miłe słowa! Powiem Wam, że nie sądziłam, że mam aż tyle siły ale to w końcu łącznie 16-17 kg i szkoda to zmarnować. Bardzo się cieszę, że byłam na WO, bo totalnie zmieniły się moje nawyki. Czasem sobie wyobrażam smak słodkiej herbaty albo jakiegoś ciastka, a po spróbowaniu mam jedno wielkie "ble" ;) Wiele rzeczy, które kiedyś uwielbiałam teraz mi po prostu nie smakuje. Nawet jajecznica jest dla mnie za tłusta. Wielu rzeczy nie chcę też próbować (gotowe pierogi, gotowe kotlety, itd.), bo to nimi sobie narobiłam najwięcej szkody i wiem jak zdradzieckie są.
Napatrzyłam się na te Twoje ciasta i poszłam kupić.... banany :D Ale gdybym miała wybierać, to chyba placek jaglany jabłkowo/orzechowo/kokosowy najbardziej do mnie przemawia ;)
30 października 2018, 13:01
Aj Dziewczyny wczoraj był szał zakupów:) Część produktów kupiona, część dokupię na miejscu, menu ustalone. Niedługo wyjeżdżamy, właśnie pakuję rodzinkę, teraz przerwa na kawkę (z mlekiem moja słabość i tego też nie oddam i nie zmienię).
Ponieważ to wątek o ZŻ to w trakcie zakupów wczoraj wkurzyły mnie następujące rzeczy:
- w 90% przypraw (nawet jeśli były to 2-3 zioła) wsadzony jest cukier - odbiło producentom czy co?
- do mini marchewki w puszcze (firma rzekomo jedna z lepszych) również zaczęto dodawać cukier i tu już zgłupiałam. Jeszcze z miesiąc temu jak to kupowałam (mój mąż np. lubi do sosu z wołowiną) tego nie było, wczoraj patrzę no kurcze jest, ŻENADA
- a moje trzecie rozczarowanie no niech mi ktoś powie czym oni pędzą te sklepowe warzywa, na jakim syfie to jest hodowane? Marchewka, wydawałoby się normalna, po nocy leżenia w domu dostała brązowych plam które wieczorem się rozlały i zrobiły prawie czarne, co z niej wylazło?
Z babskich spraw naszła mnie wczoraj myśl, że rozmiary w sklepach są bardzo oszukane (nie mam pojęcia po co, żeby poprawić samopoczucie kobietom?) Ze 20 lat temu przy obecnej wadze i wymiarach byłabym normalną M. S to był rzadki rozmiar dla drobniutkich z natury kobietek (tak poniżej 86 biust/biodra). Teraz na większości ciuchów xs, s chociaż wymiary na L czy XL. Pytam się po co? Zakładam coś z rozmiarem xs i na mnie wisi no i nic dziwnego skoro np. w biuście ma 104. Kiedyś ten rozmiar to było L/XL. To taka refleksja z wczoraj:)
Abba w pierwszej 10 potraw śniadaniowych mojej córki są scypki z bananem i masłem orzechowym. O twarogowe placuszki z tymi dodatkami czasem jeszcze polane syropem klonowym żebrze prawie co weekend. Robię je z dodatkiem mąki kasztanowej. Spokojnych dni Dziewczyny.
3 listopada 2018, 15:17
Przymusowa, też zauważyłam ten cukier w przyprawach. Dość sensowne udało mi się dostać w Intermarche z ich własnej marki. ;)
A co do rozmiarów - w styczniu założyłam sobie, że do wesela koleżanki (które za 2 tygodnie) zmniejszę rozmiar o 2. Wtedy byłam tak na pograniczu standardowych 46/48. Wczoraj kupiłam sukienkę w rozmiarze 42 (żeby nie było - porównuję rozmiary w tym samym sklepie). :) To jeszcze bardziej motywuje do trzymania się zasad ZŻ, skoro już tak dużo udało mi się osiągnąć.
Dobrego weekendu, Dziewczyny!
6 listopada 2018, 09:49
Siemanko dziewczyny,
u mnie całkiem w porządku, waga po detoksie podskoczyła troszeczkę, wcześniej byłam w panice ale ustabilizowała się na poziomie 70 kg. W dorosłym życiu zawsze, nawet jak dużo trenowałam utrzymywała się na takim poziomie i jak się roztyłam i próbowałam zrzucić nadprogramowe kilogramy zakładałam sobie docelowo właśnie taką wagę. W trakcie detoksu zeszłam poniżej i byłam w niesamowitym szoku, ale czułam że długo to się nie utrzyma. Wiadomo, w jelitach pozostaje nawet do 8 kg treści pokarmowej, więc zakładałam, że po detoksie "wróci" mi z 5 kg bo jelita się wypełnia (na OW miałam na prawdę częste wizyty w toalecie, także nic się długo nie utrzymywało). Czyli w sumie "książkowo". Na początku wiadomo, przerażenie że dopada mnie jo-jo ale teraz już nie stresuję się tym. Ważne, że waga jest stała. Teraz pilnuję, by ją utrzymać i żeby ciało miało czas się przyzwyczaić (skóra musi nabrać jędrności, troszkę się wchłonąć- a na to potrzeba czasu, cudów nie ma i bez operacji plastycznej na pewno nie będzie nowa i piękna na "za tydzień" ) . Może po Nowym Roku, na wiosnę wezmę się znowu za siebie by zrzucić jeszcze parę kilo, ale bez zbędnego przymusu, nie ma co się zarzynać.
Zdrowego żywienia dalej pilnuję, czasem mam ochotę na jakieś słodkości czy coś do pochrupania, ale zagościły u mnie w domu same zdrowe przekąski: zrobione mam kilka słoików chipsów z jabłek (nie te kupne badziewie, lecz jabłka z ogrodu wysuszone w suszarce bez dodatków cukru ni przypraw), oczywiście na zdrowe chrupanie dozwolone dla mnie orzechy (nerkowce, makadamia, brazylijskie). Fakt, ostatnio zdarzyło mi się wypić kilka piw, ale bez przesady. Wiadomo, że czasem i nam należą się małe odstępstwa
Miałam bardzo ciężki czas w pracy, także stres odbił się niestety na mojej skórze (moja choroba jest taka, że stres bardzo zaognia zmiany skórne), ale teraz stresu odeszło i skóra zaczyna się wyciszać. Na twarzy dalej mam zmiany, ale nie są one już tak tragiczne jak wcześniej.
Przymusowa- cukier w przyprawach to jakaś paranoja, też to zauważyłam. Jak byłam na OW szukałam gotowych mieszanek przypraw czy to do sałatki czy do grilla, ale zawsze praktycznie był cukier. Kończyło się na tym, że kupowałam wszystko oddzielnie i robiłam własną mieszankę. Ja ze swojej diety praktycznie całkowicie wyeliminowałam cukier, jak chce na słodko to np. do kawy dodam troszkę miodu. Znajomi się dziwią, że u mnie w domu ten sam cukier leży od 3 lat. Oni kupują co i rusz nowe opakowania, a ja zawsze mam ten sam bo się u mnie w domu po prostu cukrem nie słodzi i jest tylko dla gości. Kiedyś kupiłam cukier trzcinowy, bo niby zdrowszy, ale też leży w słoiku bo nie mam po prostu czego słodzić xD
6 listopada 2018, 15:07
Hej, wróciliśmy po kilkudniowym grzeszeniu jedzeniowym:) Impreza się udała, jedzenie fajnie wypadło i w ogóle mimo dni zadumy bardzo mile spędzony czas. Lubię swoją rodzinę, spotkania w dużym gronie i nie wyobrażam sobie np. świąt w szczątkowym ilościowo wydaniu (tak samo jak np. nie wyobrażam sobie szpitalnego domu bez firanek i dywanów). Doskonale bym się nadawała do życia w latach 60/70 :)
Waga u mnie nudna a to tylko potwierdza jak ważne jest właściwe przejście etapu pełnej stabilizacji metabolizmu i wagi. Ironka bardzo dobrze że dajesz organizmowi ten etap spokojnie,powoli przejść (minimum 3 m-ce a idealne to 6 bez żadnych nerwowych ruchów, cięć i głupot). Potem można naprawdę o wiele więcej i organizm nie reaguje na to tak nerwowo jak wcześniej. Kiedyś po takim tygodniu (codziennie ciasta, obiady, mączne rzeczy i nasiadówki z rodzinką przy stole) naprawdę miałabym na wadze lekką ręką 3-4 kg teraz jakiś kg który jest a zapewne za 2-3 dni go znowu nie będzie.
I powiem Wam, że w ogóle mam dosyć dużo radości o obserwowaniu swojego organizmu i jego zachcianek i mam wrażenie że stoję przy tym jakoś z boku. Jak pisałam wcześniej kolejny raz przy chorobie mój organizm chciał tłuszczów i cukrów prostych więc przez prawie 3 tygodnie to dostawał. Tak jakby chciał jak najwięcej kcal w jak najmniejszej ilości pożywienia. Medycznego uzasadnienia zapewne to żadnego nie ma ale tak było. Po tym jak lepiej się poczułam znowu chciał powrotu do węgli i tego jak jadam zawsze. A już różne fazy na określone produkty są dla mnie wybitnie zabawne. Bo jak np. wytłumaczyć że buraczki (które akurat lubię ale głównie jadam jako dodatek do obiadu) przez 2 tygodnie przed wyjazdem jadłam codziennie (w formie różnych sałatek) w ilości pół kg lub kg dziennie? No po prostu musiałam je zjeść i koniec. Chciałabym wierzyć, że to ja się stałam mądrzejsza i nauczyłam się dostrzegać potrzeby jakie zgłasza mój organizm i na jakie braki wskazuje.
Po powrocie za to rzuciłam się na orzechy, bo na wyjeździe oprócz tego co było w ciastach ich nie jadłam. Jednak człowieka ciągnie do swoich przyzwyczajeń. A mnie ciągnie podwójnie, bo przyzwyczaiłam się do grup produktów które nie dosyć że lubię, jadam z przyjemnością i do syta (a nie jem bo zdrowe czy bo należy czy mają mało kcal) to jeszcze na nich mam stałą wagę. Jak teraz czytam tutaj że np. głównym posiłkiem jakieś panny jest jedna mała kromka chleba a reszta to warzywa, jogurt czy serek bo od większej ilości jedzenia ona tyje to po prostu mi jej żal.
Dzisiaj cały dzień chodzi za mną falafel (no normalnie czuję jego zapach) więc po powrocie do domu go zrobię tym bardziej, że wczoraj upiekłam z myślą o tym 2 blachy domowej pity :)
Edytowany przez przymusowa 6 listopada 2018, 15:09
7 listopada 2018, 13:24
Wiesz, Przymusowa, muszę mieć zdrowy rozsądek bo i tak dużo zgubiłam (oczywiście większość pomału i sukcesywnie, dopiero na koniec "dobiłam OW"), bo w ciągu 8 miesięcy zgubiłam praktycznie 15 kilo (już licząc z "powrotem" z OW, bo tak to by było prawie 20) także jest to na pewno niemały szok dla organizmu. Teraz trzeba pilnować zdrowia, nie dać się jesieni oraz zimie i przygotować na wiosnę, której już się nie mogę doczekać, bo to moja ulubiona pora roku :). Kiedyś dojdę do takiej równowagi jak Ty, nie ma zmiłuj ;) a teraz do pilnowania i zdrowego trybu życia marsz!