- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
23 września 2018, 18:16
Cześć
Ja dziś grzeszyłam i przyznaję się do tego. Byłam na obiedzie u mojego brata, a on dobrze gotuję więc nie odmówiła sobie tej przyjemności. Mało tego, na deser były lody i z tego powodu też nie miałam wyrzutów sumienia. Raz na tydzień myślę, że można sobie pozwolić na większą przyjemność z jedzenia.
Chwilę jeszcze poleniuchuje i idę potruchtać ( o ile nie zacznie padać)
Trzymajcie się ciepło
Pozdrawiam
23 września 2018, 22:39
przymusowa ja to w kuchni lubię czasem porobić eksperymenty i działam na zasadzie improwizacji, jak to mój luby mówi: robię coś z niczego, ale do tego trzeba mieć wenę, a ostatnio przyznam szczerze u mnie ciężko, bo mam napięty grafik. Ciężko coś w kuchni porobić jak po pracy od razu idę ćwiczyć a później trzeba coś zjeść i nie za bardzo jest czas kombinować. Ale od wtorku mam w planie robić jedzenie na drugi dzień, by mieć porządny obiad po treningu.
Dziś miałam dzień lenia: rano wstałam zjadłam śniadanie i pojechaliśmy na grzyby (niestety za sucho, nic nie znaleźliśmy, tylko kamienie na skalniaczek) a później do teściów i wyszło, że zostaliśmy na prowizorycznym obiedzie. Dzień jakoś zleciał, jak wróciłam do domku miałam takie straszne parcie na to by poćwiczyć, ale że wczoraj troszkę za mocno poćwiczyłam doszłam do wniosku, że jeden dzień an regenerację się przyda, także prócz spaceru i noszenia kamieni nie ćwiczyłam. Ale jutro wracam (mam nadzieję) ze zdwojoną siłą i energią. Racją jest, że zdrowy tryb życia uzależnia: zarówno na talerzu jak i na macie, nie chce się, ale aż się chce, taki paradoks
Osesska moim zdaniem masz rację: czasem trzeba sobie pozwolić na drobne ustępstwa i przyjemności, bo jak by się tak nie robiło to człowiek kiedyś w końcu by zjadł w gorszy dzień całe wiadro "grzechów", także nie mniej wyrzutów sumienia szczególnie że tzw. cheat day ( na który mówię: dzień oszusta) jest podobno bardzo dobrym trybem bo człowiek czuje się nagrodzony za cały tydzień dzielnego trzymania się w ryzach. Ja tak sobie pozwalam, że w tygodniu się bardzo pilnuję, ćwiczę, liczę etc. ale w sobotę albo niedzielę wyłączam ten tryb i pozwalam sobie zjeść sycący obiad i nawet deser do którego robię sobie dla przyjemności kawę z mlekiem i miodem. Może nie co weekend, ale co dwa tygodnie na pewno nam nie zaszkodzi delikatne "odchylenie" od normy, którą jest dla nas zdrowe żywienie.
Trzymajcie się dziewczyny
24 września 2018, 11:09
Witajcie bardziej doświadczone koleżanki . Za tydzień przechodzę na ZŻ i chciałabym stosować "przypominajki" dwa razy w tygodniu. Teraz moje pytanie brzmi: od kiedy mogę zacząć je stosować, czy trzeba jakiś czas odczekać po poście? I drugie pytanie: czy te dwa dni najlepiej robić jeden po drugim czy oddzielnie?
26 września 2018, 08:17
Witajcie, Witaj Kosmos w naszych skromnych progach
W kwestii przypominajek to widzę, że każda z nas ma takie zamierzenie, ale później coś nie wychodzi Dr. Dąbrowska poleca robić jedną na tydzień, albo cały tydzień w miesiącu. Ja bym Ci podpowiedziała by się tego trzymać, lepiej robić raz w tygodniu niż dwa: jeden dzień nie jest ciężki, a po pełnym detoksie dwa mogą organizm troszkę przerazić; pomyśli: o kurde, znowu etap głodu (bo ośrodek głodu wyłącza się dopiero po kilku dniach). Jeden dzień byłby po prostu delikatnym odpoczynkiem dla organizmu. Jeśli chodzi o to kiedy to ja bym powiedziała, że tydzień zdrowego żywienia to minimum jeśli chcesz znowu wchodzić na jednodniówki, ale tak zdrowo myśląc to bym dała sobie 6 tygodni przerwy i dopiero potem robiła jednodniówki.
26 września 2018, 10:45
Czas zaganiany, wczorajsze hasło np. nienawidzę lekarzy. Co do jednodniówek na wychodzeniu nie robiłam, potem jeden dzień w tygodniu (piątek), nigdy dłużej. Od ponad czterech m-cy nie zrobiłam żadnej, od października chciałam do nich wrócić - czas pokaże czy to zrobię.
27 września 2018, 14:11
Dzięki za Wasze odpowiedzi. I chyba właśnie tak zrobię. Dam sobie 6 tygodni odpoczynku, a potem włączę jedno- może dwudniowe przypominajki. Natomiast odnośnie długości postów to w najnowszej książce Beaty Dąbrowskiej (napisanej pod patronatem dr Ewy Dąbrowskiej) jest mowa "o jedno-, dwu- lub trzydniowych postach WO stosowanych raz na tydzień, raz na dwa tygodnie lub raz w miesiącu - częstotliwość zależy od twoich potrzeb i możliwości." Co z tego wyjdzie - czas pokaże. Zawsze lepiej mieć jakiś plan, niż nie mieć żadnego .
29 września 2018, 08:47
Siemanko dziewczyny,
powiem wam że jestem mega załamana. W tym tygodniu dalej się pilnowałam, byłam grzeczna i miałam nadzieję, że znajdę złoty środek i w końcu ułożę sobie to całe odżywianie. Dalej się ruszałam, każdego dnia ok. 10 km chodzenia, do tego co drugi dzień trening (codziennie się nie udawało, bo dużo pracy i mój luby wrócił z urlopu i trzeba było też w domu coś zrobić, obiad ugotować etc.; dodatkowo doszłam do wniosku, że nie ma co codziennie robić ciężkiego treningu, bo pod koniec już mi brakowało siły w mięśniach i robiłam byleby robić, więc doszłam do wniosku że będę robić co dwa dni ale taki super, porządny trening pilnując napięcia mięśni i robiąc go tak, jakby od tego zależało moje życie), wiadomo praca, sprzątanie etc. Dzisiaj stanęłam na wadze i się przeraziłam. W ciągu tygodnia na plusie 2,5 kg! Nie mam zielonego pojęcia skąd organizm tyle tego zmagazynował. Załamana jestem, tyle walki, tyle wyrzeczeń, pilnowania się a tu taki klops i to na pewno nie jest taki skok przez @ bo do niej jeszcze kawał czasu. Pięć i pół tygodnia zdrowego żywienia po OW, cztery tygodnie ćwiczeń i łącznie wyszło, że wróciło mi 4,100 kg. Oczywiście dalej się będę pilnować, ale po prostu jest to niesamowicie demotywujące. Jeszcze daję sobie czas na unormowanie wagi, może to chwilowy szał i za tydzień będzie lepiej, ale muszę być czujna z prawidłowej wagi niebezpiecznie zbliżam się do nadwagi. Co najśmieszniejsze ludzie mi dalej mówią, że wyglądam super, dodatkowo praktycznie każdy mówi: nie chudnij więcej. 2,5 kilo w tydzień, toż to koszmar, Rene Zelweger z taką prędkością nie tyła jak się do dzienników Bridget przygotowywała jedząc same niezdrowe i w dużych ilościach, a ja na ZŻ owszem. Paranoja.
Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku.
29 września 2018, 12:35
Ja mam szpital w domu a z gorączką zasuwam jako jedyna do pracy więc chwilowo się wyłączyłam. Ironka na pewno nie jesteś gdzieś w czasie owulacji? Ja na podstawie skoku wagi wtedy (średnio 2-3 kg) od lat lepiej określam sobie cykl niż innymi metodami:) No i czy na pewno przy tej ilości ćwiczeń nie jesz za mało kcal? Wyjście z trybu magazynowania potem jest ciężkie.
29 września 2018, 18:59
Przymusowa, biedactwo- może odsapnij chwile? nawet święty potrzebuje czasem chwile wytchnienia.
W sumie to spojrzałam w dzienniczek i w poniedziałek powinnam mieć owulację. Możliwe że to ma wpływ. Zobaczymy za tydzień. Kcal na pewno nie za mało, bo w tym tygodniu pilnowałam, tak jak mi powiedziałaś, by być nawet troszkę (delikatnie) powyżej zapotrzebowania kalorycznego. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe, ale jak za tydzień będzie znowu zwyżka to trzeba będzie się zastanowić nad swoim życiem dobrze, że pilnuję wagi co tydzień, bo jakbym weszła na wagę po miesiącu i zobaczyła takie cudo to bym się chyba załamała. Teraz też mi ciężko, ale staram się nie panikować
30 września 2018, 14:41
Ironka, ja chyba wolę chodzić z gorączką 38 do pracy niż siedzieć w domu z przeziębionym mężem, bo już po wczorajszym dniu bym go rozszarpała (jego umieranie przy 37 wyprowadza mnie z równowagi). Dziecko niestety bardzo chore, idzie już wszystko w stronę silnej anginy, na razie bronimy się jeszcze naturalnie przed antybiotykiem ale jak się jutro jeszcze pogorszy to chyba nie będę miała wyjścia. Z rzeczy żywieniowych u mnie kolejny raz zastanawiające potrzeby organizmu. W zasadzie od tygodnia choroby ja zawsze węglowodanowa przerzuciłam się na tłuszcze. Mój chory organizm chce tłuszczów, domaga się ich więc i dostaje. Nie wiem o co z tym u mnie chodzi ale tak jest. Od warzyw w chorobie mnie odrzuca (co zapewne dobre nie jest) generalnie jestem teraz na tłuszczach i niestety węglach prostych (owoce, soki). Mam nadzieję, że moja wątroba to wytrzyma. Wczoraj przywieziono nam zamówione 2 skrzynki (20 kg) orzechów Jacków. Swoich małych z działki mamy jeszcze z 15 kg a świeże Jacki są genialne. Jak kupiłam w środę 5 kg to dzisiaj je skończyliśmy. Cenę w tym roku orzechy mają sensowną i się zastanawiam czy jeszcze z 10 kg nie dokupić.