Temat: Po diecie warzywno-owocowej dr Ewy Dąbrowskiej :zdrowe żywienie , stabilizacja i utrzymanie wagi na resztę życia.. rady, porady

Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną. 

Jak się przejadłaś zrob sobie dzień, dwa powrotu do diety dr Dabrowskiej. Zresztą i tak raz w tygodniu czy tydzień w miesiącu jest to zalecane. Sam jestem teraz na tygodniowej (mam nadzieje, bo to 2 dzień), przypominajce. A serce rwie się do chlebusia.

Wróciliśmy po 2 tygodniach laby, ależ człowiekowi żal wracać do codzienności. Dziecko szczęśliwe, bo oprócz atrakcji które znała doszły konie i obawiam się, że połknęła nowego bakcyla. Macho a Ty co się katujesz bez chlebka? :) Pomiary z ciekawości przed wyjazdem powtórzyłam, wygląda, że pierwsze były prawidłowe, wyszły bardzo podobne czyli metabolizm hula i pełna stabilizacja nadal trwa. W piątek przypominajka (po 3 tygodniach bez się przyda) i w dalszym ciągu pozostaję przy opcji, że nic dłużej. Ggeisha też o to pytałam, analizatory wrzucają podobno wagę narządów do masy mięśniowej. Mąż niby gderał, że znowu wieziemy pół bagażnika ryb ale jak przyszło po przyjeździe do prowizorycznej kolacji to usłyszałam dla mnie wyciągnij wędzonego łososia bałtyckiego:) Oby te zapasy chociaż na 2-3 tygodnie wystarczyły.. Trzy dni trzeba będzie przeżyć na improwizowanym jedzeniu a w weekend wziąć się za pieczenie. Powyciągałam od kucharzy trochę przepisów (zwłaszcza vege) na potrawy które mi bardzo smakowały. Zobaczymy, czy uda mi się jakieś smaki odtworzyć w domu. Kejt mam nadzieję, że sukni w pośpiechu nie zmniejszasz:)

Pasek wagi

Przymusowa, jak przypominajka to bez chleba, dziś trzeci dzień. A przypominajka, bo waga rośnie. Tu lody, tam ciastko, tu piwko, wprawdzie bez szaleństwa ale jednak

Maczo kwestia zdefiniowania w którym momencie uznajemy, że waga rośnie. Dla mnie wahania 2-3 kg to żaden wzrost. Natomiast do końca mojego żywota jedną z nierozwiązanych zagadek ludzkości pozostanie dla mnie, że ktoś dobrowolnie chce pić piwo (i mam tu na myśli odczucia smakowe). Za to smaku chleba po tygodniówce szczerze zazdroszczę, bo wiem, jak mi w sobotę smakuje po jednodniówce:) 

Pasek wagi

Dobre piwko raz na jakiś czas to dobra rzecz.  Raz na jakiś czas to dla mnie 1 butelka na tydzień. A piwo ma sporo smaków, na pewno znalazłabyś coś dlac siebie.

Maczo ja ze względów smakowych się dziwię. Za dopłatą (i to sporą) bym nie była w stanie tego pić a najbardziej gorzkie zioła przy piwie to dla mnie niebo. Próbowali mnie nauczyć pić i na studiach i w życiu dorosłym, wielu gatunków spróbowałam po łyczku i nie, po prostu wstręt:) Wczoraj wieczorem zrobiłam podobne kotlety jak jadłam na wyjeździe i będę kombinowała z przepisem dalej. Na pewno zagoszczą u mnie w kuchni na stałe (marchewkowe z masłem orzechowym) bo moje dziecko chciało dzisiaj z nimi kanapki do szkoły :) Za to kasza wieczorem zostanie namoczona i jutro piekę swoje chleby, nie ma co gadać, tęskni mi się do własnych.

Pasek wagi

Co zrobić, nie wiesz co tracisz :-). Kaszę dodajesz do chleba? Pewnie gryczana, też za kilka dni chcę taki upiec. Zakwas masz żytni czy pszenny?

Akurat jutro lub w sobotę (w zależności od tego jak przefermentują kasze) będę egoistką, bo chleby upiekę dla siebie. Moim jak zwykle w niedzielę zrobię jakieś mieszane lub żytnie na zakwasie. A że chleb ma być dla mnie to tylko z kaszy jaglanej i gryczanej (oprócz tego dodaję co mam w domu jakieś płatki owsiane, teff, gryczane, ziarna, owoce suszone) bez zakwasu i bez drożdży, na wodzie. Taki lubię, moja rodzina średnio więc tu występuje konflikt interesów. Są czasochłonne (w kwestii czekania nie robocizny) bo to trwa zwykle półtorej/dwie doby. Najczęściej robię właśnie chleby na wodzie bo w sklepach jest je ciężej dostać a jak są to w dużo wyższych cenach. Od przyjazdu jestem na kupnym chlebie (razowym ze śliwką, całkiem niezły) ale już chce mi się tych kaszowych.

Jeżeli chodzi o chleby żytnie czy mieszane to już od jakiegoś czasu piekę tylko na 10-letnim zakwasie żytnim od sąsiadki. Jak jesteśmy w domu to go dokarmiam i mam, jak wyjeżdżamy na dłużej i się rozwarstwi po powrocie biorę od niej nowy. Widzę też różnicę w pieczeniu chleba na zakwasie cały czas aktywnym i dokarmianym a suszonym i obudzonym. Zresztą zakwas kilkutygodniowy czy kilkumiesięczny też bywa niestabilny, żeby się nie zrazić do pieczenia zakwas musi być dojrzały. Na drożdżach piekę chleb już bardzo, bardzo rzadko.

Pasek wagi

10 letni zakwas, jak to brzmi. Mój ma 1,5 miesiąca, żytni. Wczoraj zauważyłem, jakby ślad pleśni na sciance słoja. Przelałem zakwas do nowego słoika. Pachnie octowo jak wcześniej więc chyba jest dobry, dokarmiam go codziennie, czasem co drugi dzień ale nie trzymam go w lodówce. Ta kasza, którą używasz jest tylko namoczona? Jak długo ją moczysz? Gryczaną chyba warto trochę podgotować?

Ja przyznaję się bez bicia, dzień bez przypominajki. Pomimo 3 tygodni bez dzisiaj nie miałam na nią ochoty. Może w poniedziałek, zobaczę. 13 m-cy temu po wyjściu z postu obiecałam organizmowi, że nie będę go do niczego zmuszała a dzisiaj wyraźnie nie chciał :) 

http://smaczne-zdrowe.blogspot.com/2016/12/doskonay-chleb-z-kaszy-gryczanej-i.html Tu masz przykład jak robić chleb z kasz. Z takich przefermentowanych ten chleb nawet trochę rośnie. Zawsze radzę przed przygodą z chlebami na wodzie (czy to z własnego namieszania płatków i mąki czy z przefermentowanych kasz) wypróbować taki chleb z mieszanki bo to nie jest smakowo to co nasza głowa definiuje jako chleb. Sama zaczynałam od szybkich mieszanek (np. pięć przemian mieszanka na chleb bezglutenowy - dostępna w trzech smakach) tam dolewasz tylko wody i wstawiasz do piekarnika (tylko jak dla mnie w w/w jest za dużo płatków owsianych).

Ja zakwas trzymam w lodówce właśnie dlatego, że często miałam mieszane odczucia odnośnie tego trzymanego na zewnątrz, czasem potrafi zjeść dokarmianie i zacząć obumierać szybciej niż w dobę. Brzydki zapach i ręka broń zaczątek pleśni to zakwas do wyrzucenia. Ten z lodówki wyjmuję i ocieplam jak do rozmnażania a potem dokarmiam raz w tygodniu.

A skoro dzisiaj bez przypominajki to stoi właśnie przede mną talerz kokosowego jagielnika który na szybko zrobiłam z córcią. Jeżeli matka nie pozwala bezkarnie wcinać dziecku słodyczy ze sklepu a dziecko chce słodkiego, to trzeba zaimprowizować i coś zrobić pomimo nieuzupełnionych jeszcze po przyjeździe zapasów.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.