- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
28 lutego 2018, 12:27
Póki co to ubogo niestety bo rano nie miałam czasu, wsunęłam miseczkę zupy brokułowej, a w pracy póki co pół pomelo, ale jak wrócę mam w planie ugotować zupę krem z pomidorów i czerwonej soczewicy z kuminem :)
Szczerze to na zż jest tyle opcji że nie mogę się zdecydować na co mam ochotę tego pierwszego dnia :)
28 lutego 2018, 14:04
Oj pozazdrościć Kejt bo bardzo zachowawcza jesteś, dla mnie pierwsze 3 dni po były eksplozją smaków których mi brakowało. Potem jak już popróbowałam wszystkiego to się uspokoiłam i przeszłam do normalności :)
28 lutego 2018, 15:30
Przymusowa na razie to jestem w pracy i jestem ograniczona tym co sobie wzięłam, więc do tej eksplozji myślę, że może jeszcze dojść, mam straszną ochotę na umieszany biały ser z ogórkami kiszonymi i czosnkiem, taka zachcianka mi się uwidziała nie wiem skąd nawet i kiedy ostatnio jadłam taki mix - mama mi taką mieszankę przy chorobach zawsze robiła próbując przemycić nielubiany wtedy czosnek :)
28 lutego 2018, 17:24
No i z mojej zachowawczości wstąpiłam do piekarni takiej tradycyjnej i kupiłam pyszny chleb żytni (85%) z czarnuszką. Także mój obiad to był 3 kromki tego chleba bez niczego taaaki pyszny był :)
Czuję pewne wyrzuty po poście warzywnym, których wiem że nie powinnam mieć, ale mimo wszystko pierwszy niewarzywno-owocowy posiłek działa trochę na głowę :)
28 lutego 2018, 20:48
Kejt daj spokój z tą głową, szczególnie w Twoim przypadku doskonałej wagi. Wiem, że trzeba sobie wszystko na nowo w głowie poukładać i przyzwyczaić się, że jem normalnie i żyję mimo to super (a swoją drogą zabawne jak nam się w tych głowach potrafić przestawić) ale wiem po sobie, że im szybciej się to wszystko na nowo poukłada tym lepiej. Co do chleba w pełni Cię rozumiem, ja przez zimnicę na dworze jak wróciłam do domu zrobiłam moim kolację ale sama szukałam tylko chleba, strączkowych i tłustej ryby. No chce mi się tylko czegoś bardzo kalorycznego w taką pogodę i koniec. Porządne posiłki mają dla mnie jeszcze taką zaletę, że po nich nie podjadam. Na mnie niestety nie działała zasada, żeby wstawać z lekkim niedosytem od stołu, bo potem za godzinę już czegoś szukałam. Od zakończenia postu zaczęłam jadać główne posiłki do syta (jeżeli np. po 3 kromkach byłam głodna szłam po kolejne dwie) i bardzo długo potem czuję się najedzona (nie obżarta, bo to różnica). Często z rozsądku po sycącym śniadaniu po 3 godz piję jakiś sok albo coś jem, chociaż równie dobrze mogłabym nie jeść wcale. Każdy powinien znaleźć dla siebie jakieś dobre rozwiązanie. Jedenasty miesiąc od mojego postu leci i u mnie się to na razie doskonale sprawdza. A co do przypominajki, w zeszłym tygodniu nie robiłam (wyjazd z rodziną) i nie wiem czy zrobię w ten piątek jeżeli będzie tak zimno - no chyba że o chlebie i wodzie. W sumie nie widzę potrzeby żeby robić coś kiedy organizm się temu wyraźnie sprzeciwia, a mnie w takie zimno odrzuca trochę i od wody (niestety) i od warzyw.
Życzę Ci spokojnego odkrywania innych smaków jutro:)
1 marca 2018, 11:02
Dzień zaczęłam od białego serka z ogórkiem a w pracy chlebuś - tak mi smakuje, że nic do niego nie jem. Pierwszy raz mam do czynienia z czarnuszką i fajny daje posmak :)
Mam w planie na razie rozstać się z wagą, żeby faktycznie skupić się na zdrowym żywieniu a nie myśleć o tym pod kątem odchudzającym. Wywiozę ją do rodziców, żeby mnie nie kusiło :)
1 marca 2018, 12:58
Kejt czarnuszkę w chlebie i w twarogach czy pastach np. rybno-twarogowych też bardzo lubię :) Waga zawsze kusi, ale ja wchodzę na nią raz lub dwa w tygodniu żeby zobaczyć czy jestem w swoim przedziale i tyle. Dobrze mieć wyznaczony jakiś przedział rozpiętość 5 do 10 kg, bo wtedy nie patrzysz obsesyjnie na wagę i nie jęczysz ach przytyłam 2 kg (to jest dla mnie niezła głupota). W sumie tak naprawdę mam w głowie ustaloną wagę graniczną (i wcale nie niską bo wyższą z 10 kg od tej w której jestem teraz) do której jak się zacznę zbliżać to się zastanowię, czy nie należy jeść jednak mniej przetworzonego czy słodkiego a więcej zdrowego. Póki co tendencji zbliżania nie ma:)
Dzisiaj na razie moje menu to:
rano szklanka soku marchwiowego potem jabłko
śniadanie 4 kromki jaglano-gryczanego chleba z masłem z awokado, połową twarożku włoskiego, połową pasztetu z kasz i strączków, trochę łososia i do tego warzywa (pomidor,papryka,ogórek)
kawa z mlekiem (no na razie się nie wyrzeknę)
garść orzechów razem z figami
w kolejce do zjedzenia w pracy czekają pozostałe połówki z chlebem (dzisiaj przed pracą coś musiałam załatwić i nie chciało mi się targać pudełek z obiadem czy zupą)
W domu w zależności od tego o której do niego trafię będzie obiad i kolacja, albo obiadokolacja. Poza tym zapewne po drodze trafi się jakiś grzeszek, ale to przecież urok życia :)
Edytowany przez przymusowa 1 marca 2018, 13:34
1 marca 2018, 14:23
:-)
3 marca 2018, 09:32
Witam w weekendowy poranek :)
Wczoraj było ciężko bo wyjście do znajomych, niestety nic pod zdrowe żywienie oprócz wody nie było dostępne, a nie chciałam kończyć 4 dnia zdrowego żywienia na alkoholu i chipsach.
Na śniadanko u mnie jajecznica z jednego jaja na parze ze szpinakiem pomidorkami, do tego kromka żytniego chlebka :) A w garnku ulubiona zupa z soczewicy, którą robię już od środy i nie mogę znaleźć na nią miejsca w jadłospisie ;)
W poniedziałek przymiarka sukni ślubnej także mam nadzieję, że nie poleciało mi za dużo na poście :)
4 marca 2018, 16:49
Hej, jestem pierwszy weekend od jakiegoś czasu z rodziną w domu nie na wyjeździe (w końcu) więc gotuję, gotuję i piekę, dlatego siedzę cicho. Muszę nadrobić zaległości kuchenne, bo ostatnie 3 tygodnie szły mi pomrożone swoje wyroby z zamrażalnika a nie dorabiałam nowych. Wczoraj robiłam mięsa dla moich i ciasto z córcią, dzisiaj idą chleby i pasztety. Oprócz tego weekendowe posiłki dla rodziny i czas się rozjeżdża. Wiedziałam, że się urobię, ale zmęczona jestem jakoś tak nadprogramowo, mam nadzieję, że nic nie złapię. Dzisiaj robiłam na obiad dynię piżmową pieczoną w piekarniku z masełkiem, serami, ziołami, dla siebie jeszcze z warzywami dla męża z jajkiem bo lubi. Zdecydowanie wolę ją w takim niepostnym wydaniu:) Gdybym była sama wiem, jak wyglądałaby moja lodówka i co by w niej było, natomiast jak się żyje z rodziną, cóż trzeba się dostosować. I nikt nie pozna w pełni znaczenia słowa poświęcenie, dopóki nie będzie miał dzieci :) Dlatego teraz idę uczyć moje dziecko nowych ściegów na drutach, chociaż chętniej w tej chwili bym sobie siadła z książką i kubkiem herbaty. Wczoraj robiłam ziemniaczano/rybne kotlety - fajne wyszły, jednak co smażone ma lepszy smak, nie ma co się oszukiwać. Spokojnej końcówki weekendu.