Zważę sie w poniedziałek. Z dietą nie za dobrze, zamiast sałatki warzywnej browar oraz ryba z jutra (grill ze znajomymi - łosoś z grilla - pychota) Jutro będzie zupa jarzynowa a w poniedziałek dzień dzisiejszy czyli szpinak z jajem. Trudno, nie będę zaszywać się w domu i opychać szpinakiem, Zamiana dni chyba ok, piwko zamiast sałatki - niezbyt, ale patrząc z drugiej strony to żyto i chmiel, też rośliny:). A Twoja sałatka warzywna z czego się składa? Absolutnie nie mam pomysłu na smaczną sałatkę warzywną.
oj to piwko to wydaje mi się ryzykowne nieco ;) a salatkę robię z tego, co pod ręką - pomidor, ogórek swieży albo kons., sałata jakakolwiek, cebulka, rzodkiewka, szczypiorek, papryka, posypuję ziołami, skrapiam cytrynką, albo sokiem z grejpfruta (kiedyś tez dodałam jego cząstki) już mam dośc tej surowizny trochę, ale się trzymam, jeszcze 2 dni :) dziś zjem rybkę z surówką poza domkiem, mam nadzieję, że dressing ujdzie mi na sucho
aaaaa, a ja mając na myśli sałatkę warzywną myślę o bardziej treściwych warzywach, gotowanych, kukurudza, groszek, fasolka, marchewka, ogórek kiszony itp. A to co Ty zrobiłaś, to u mnie SURÓWKA. Sałatka tylko z gotowanych. Nieporozumienie chyba regionalne. Tak czy siak, dzisiaj grzecznie, nawet grejfruty zaczynają mi smakować. Miałam rano straszliwą ochotę na jogurt, ale poszłam do szkoły i mi przeszło. Wiesz, z tym browarkiem to przesada, ale z drugiej strony jeden browar nikogo jeszcze nie zabił. Jeszcze pewnie w pierwszy dzień świąt zjem coś nie teges, ale trudno. Trzymam się w miarę.
ciekawe z tym znaczeniem surówki i sałatki ;-) ja używam danego pojęcia raczej intuicyjnie i podświadomie i nigdy się nad tym nie zastanawiałam ;-) Hmm sałatka chyba u mnie oznacza pojecie bardziej pojemne: może być z surowych albo gotowanych warzyw i owoców, z dodatkiem mięsa, ryb, grzanek, jajek, makaronu, ryżu.. A surówka to warzywka na surowo. I raczej do obiadu mi to pasuje jakoś, niż jako samodzielne danie.
Tu odczytałam sałatkę jako surówkę, może na wyrost - ale boję się
wyższego IG, który mają zazwyczaj warzywa po ugotowaniu. Dlatego jem je
na wszelki wypadek na surowo. I już trochę tej surowizny mam dośc ;)
browar - nic złego sam w sobie niema, choć ja niebardzo za nim, wolę winko wytrawne jesli już mam nadzieję, że w dietce Twojej nie narozrabiał nadto
Wczoraj zgodnie z przewidywaniem zjadłam rybkę na mieście - pstrąga z grilla, do tego sałatka (hmm. surówka) z odrobiną dressingu. Dziw (a właściwie mogłam się tego spodziewać na tej diecie) wcale nie kusiły mnie frytki, zjadłam jedną i wydała mi się zupełnie nieciekawa! :-)) Trzymaj się Smokuwawelski w święta, bo szkoda byłoby tyle trudu zmarnować. Ja świąt boję sie tylko troszkę, tęsknię najbardziej za zupami ech mniammm. Jak waga?
Waga -0,1 kg. I nie sądzę, że to wina browara. Dobrze że minus, a nie plus. Chociaż 3 dni i tylko -0,1 to trochę mało.:( Zdaje się że ta dieta nie dla mnie. Zważę się w środę i zobaczę ile po tygodniu. Wcale nie czuje rozpędzania metabolizmu. A Ty, co dalej po norweskiej?
Wiesz co, ten skok u Ciebie w pierwszym dniu, in plus, wydaje mi się "spadkiem" po jakimś wcześniejszym ekscesie, nie brałabym go przy liczeniu bilansu norweskiej. Spróbuj może maks. surowe warzywka jeść, w miejsce, gdzie występuja jakiekolwiek warzywa w diecie? Wszędzie podkreśla się, jak ważny w norweskiej jest rygor, więc nie wiem, na ile poważne sa skutki małych i większych grzeszków, ale podejrzewam, że znaczenie maja.
Co do mnie, to bardzo fajnie schudłam, już weszłam w moje najwęższe spodnie i to bez wylewania się boczków. Bardzo boję się, by efekt nie okazał sie nietrwały- wprawdzie kilka lat temu nie miałam jojo, no ale teraz jestem sporo starsza, organizm mam bardziej rozregulowany... do tego muszę pilnować gosp. hormonalnej (staram się o drugie dziecko...)
Zastanawiam się nad South beach, gdybym zauważyła jakieś niepokające wzrosty w ciągu najbliższych tyg. A bezpośrednio po norweskiej spróbuję po prostu jeśc ostrożnie, pilnować szczególnie indeksy glik, uwazać na skrobię i tluszcze trans, nie jesć po 18-19 i omijać słodycze (i tak nie lubię). Dużo lekkich zup, warzyw, chudego białka i pełnoziarniste pieczywo. Norweska zmniejszy mi na pewno łaknienie i apetyt na "niedozwolone" ;) I ruszać się - jeszcze nie wiem co, bo ja nie przepadam za gimnastyką.. moze hula hop na moje zbyt miękkie ciałko? Oby to wystarczyło...
Wiesz, możliwe, może tak być. Czyli ogólnie po pieciu dniach minus jeden kilo. Czyli w normie. Średnio powinno się gubić 1 kg tygodniowo. Dziś miałam zacząć trening siłowy, ale sporo pracy mam. Z treningu nici. Kupiłam pomarańcza zamiast grejfruta niechcący i siedzę głodna. Nie lubię cytrusów. Fuj. Dzis na obiad zaległy szpinak z jajkiem. Wczoraj byłam strasznie głodna. Gdzieś wyczytałam, że jak odczuwamy głód, to metabolizm spowalnia. Niepokoi mnie to. Choć nie wiem, jak może być on u mnie jeszcze wolniejszy. Może zacznie sie cofać niedługo? będę się żywić słońcem i produkować sadło.
Chyba masz rację z tym głodem - zgadza się to również z moimi obserwacjami, najprawdopodobniej metabolizm hamuje wtedy i gromadzi zapasy, bo bieda! Hmm może za mało białka zjadasz na ostatni posiłek? bo ja, powiem Ci, parokrotnie jadłam obiad o 16.20 i nic już potem, oprócz picia i wcale mnie nie męczył głód. A wcześniej pozwalałam sobie nawet na 2 kolacje i to nawet po północy... ech ;) więc nie jestem przyzwyczajona do głodowania wieczorem. Co do spadku masy - to lepiej wolno, wtedy masz nadzieję, że to nie woda a coś konkretniejszego znika. Ty już wcześniej odżywiałaś sie zdrowo, więc pewnie też na 10kg nie ma co liczyć - bo to raczej dla tych co szaleli wcześniej z iloscią i jakością. Ja cytrusy lubię, choć owoców normalnie nie jadam dużo. Gorzej mi wchodzą te jajka - dziś jedno zjadłam na stojąco, jak lekarstwo- byle przełknąć i z głowy ;) A obiad znów muszę zjeść po 16, bo potem będę miała okazję dopiero po 20, a to za późno.
> Może > zacznie sie cofać niedługo? będę się żywić słońcem > i produkować sadło.
:-))))) jakie cofanie, raczej postęp technologiczny! przy dzisiejszych cenach paliwa, taki sadłowy bio-diesel byłby nieźle dochodowy :) no i eko- dotację można by dostać ;-)
Tak, sama nie wiem czy śmiać się czy płakać, że na diecie, na której inni tracą kilka kilo, ja ledwo parę gramów. Poza tym jakoś źle się czuję. Zimno, śpiąca, choć za oknem piękna wiosna.