- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
14 kwietnia 2011, 08:58
Czy ktoś z Was stosował tę dietę? Czy to normalne? Dodam, że jestem PO miesiączce. Proszę o wsparcie i słowa otuchy.
- Dołączył: 2008-01-04
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2072
14 kwietnia 2011, 11:04
Ja uwielbiam grejpfruty i jajka, ale ten rygor niejedzenia innych rzeczy mnie przestraczyl. Zwykle na sniadanie jem jogurt z siemieniem lnianym i bananami, na kolacyjnki jogurt naturalny z owocami, wczoraj truskawki i winogrona, mniami. Teraz musialabym te przyjemnosci zamienic na szpinak z jajkiem :) choc tez smaczne.
Na silowni zaczynam od rowerka (rozgrzewka 15min) a pozniej orbitrek (45min). Zaczelam tez plywac po 10min na basenie a pozniej cwiczenia w basenie z 8min legs. Najbardziej lubie jedno na uda i pupe: noga ugieta w kolanie i wymachy w bok i w tyl.
Mam zakwasy, mniej jem, a waga stoi w miejscu...
Chyba wybiore sie dzisiaj na zakupy po jajka i grejpfuty :)
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
14 kwietnia 2011, 11:18
Hmm wydaje mi się, że pomimo olbrzymiej wiedzy, jaka narosła przez lata na temat zdrowego odżywiania, przemiany materii, przyczyn tycia i chudnięcia, miliona badań, testów i prób, funkcjonowanie naszych organizmów ciągle nas zaskakuje- niestety czasem w tę przykrą stronę.
Najlepszy przykład to właśnie osoby, które stosują się do wszystkich zaleceń, łacznie z rodziną, wszyscy w domku chudziutcy a jedna wciąż się boryka z jakimś nadmiarem.
Mówimy potocznie, że ktoś ma dobrą albo zła przemianę materii, prawda?
Pytanie, na ile jesteśmy tak naprawdę w stanie ją zmienić i czy w każdym przypadku?
W mojej rodzinie jest kilka osób, które od zawsze dbają o linię i od zawsze mają trochę kg za dużo i jednocześnie parę takich, co wsuwają co wlezie i ile wlezie i noszą spokojniutko rozmiar przynajmniej 38. I nie sądzę, żebyśmy tu byli wyjątkiem niestety
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
14 kwietnia 2011, 11:24
Znam osobę, która od zawsze jest na diecie, jakiś czas temu zaczeła Dukana. jest bardzo konsekwentna, dużo ćwiczy. Owszem, schudła sporo i poprawiła jej się jedrność ciała, ale mimo niewolniczego wręcz stosowania sie do wszelkich reguł pana D, mimo swej olbrzymiej wiedzy na temat zdrowego odżywiania- w teorii i stosowanej w praktyce - osoba ta wciąż ma oponki i wciąz jest to r. 44 przy średnim wzroście (czyli może 1-2 r. mniej niż przed dukanem, a czasu upłynęło już ho hoooo odkąd zaczęła). I wahania wagi też są - mimo stosowania dni proteinowych raz w tyg.
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
14 kwietnia 2011, 11:26
Dzięki za wsparcie, jutro jeszcze się zmierzę oprócz ważenia. Może w tej kwestii zobaczę jakiś postęp. Potrzeba mi po prostu kopa, czegoś, żebym ujrzałą efekt i się zmotwowałą, bo nie ukrywam, że morale podupadło.
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
14 kwietnia 2011, 11:31
A propos jojo po norweskiej
Faktycznie, czasami na forach ktoś pisze, że "kg wróciły i po co te cholerne jajka były!!!" Ale poczytajmy też, jak dziewczyny stosują tę dietę.. "a jak zjadłam 2 bułki, to mysicie, że powinnam przerwać?", "zrzuciłam te 3kg co chciałam po 1 tyg, to już kończę, po co mi więcej jajek jak już mam, co chciałam", "czy mogę zastąpić grejpfruty pomarańczą? to przecież to samo", "jem te jajka z wazą, przecież to tylko 35 kcal więc pewnie bedzie to samo.."
Jakie trwałe efekty, jak stosowalo się własne wymysły a nie N?
Ponadto jest powiedziane, ze po tej diecie trzeba na przyszłość pilnować skrobi i IG. Więc jeśli ktoś po 2 tyg szoku popuści pasa na maks, no to przecież cudów nie ma, wzrost wagi musi być...
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
14 kwietnia 2011, 11:37
Trzymamy się smoku :)
Ja nie wiem, co z wagą u mnie od 2 dni, bo mama pilnuje (tak, mnie mała dziewczynkę po 30tce... nie chcę, żeby wiedziała o diecie, bo ona najchętniej by mnie widziała o 2 rozmiary grubszą, tragedia ;p)
Po ciuchach widzę, że po tych 8 dniach jest miło :)
Nie jakaś rewelacja w obwodach, ale z dzinsików o wiele mniej się wylewa i to tych najwęższych, które mam. Myślę, że osiągnęłam stan sprzed zimy (kóra była u mnie wstydliwym czasem obżerania się bez umiaru przy zerowym ruchu).
Co cudowne, to fakt, że już wcale nie mam ochoty na jedzenie wieczorem, ani na majonezy, ani devolaille z serem.
Naprawdę, co mi się marzy, to zupa...
ach
jeszcze 6 dni, a właściwie 5, bo we wtorek znów zrobię sobie zupę :)
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
14 kwietnia 2011, 11:39
Tak, najgorsze, co może być, to spowolnić sobie metabolizm. Wtedy człowiek do końca życia musi być na diecie. Z jednej strony ekonomiczne, ale jakże przygnębiające.
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
14 kwietnia 2011, 11:40
>.
> Tak. Masz racje ... tylko,że po tak wielkich
> ograniczeniach o wiele łatwiej "rzucić" się na
> normalne jedzenie niż po racjonalnej i
> zbilansowanej diecie. Czasami sama silna wola nie
> wystarczy.
Tak, masz rację. Z tym, że u mnie - nie wiem, czy jestem odosobnionym przypadkiem, czy to działa zazwyczaj tak przy N - ta dieta mnie zniechęca do tłustego i wysokowęglowego jedzenia potem, i od kolacji późną nocą. Tak było lata temu i tak jest teraz. Jedyne, na co mam ochotę i się rzucę za tydzień - to lekka zupka :)
A jeszcze tydzień temu rzuciłabym się na panierowany ser pleśniowy z frytkami np