Temat: Norweska pierwszy dzień + 1,5kg!!!

Czy ktoś z Was stosował tę dietę? Czy to normalne? Dodam, że jestem PO miesiączce. Proszę o wsparcie i słowa otuchy.
Pasek wagi
Agaszek, a jak często (średnio) praktykujesz NW i ile km lub czasu przechodzisz jako 1 porcję?
Mnie się wydaje, że można sobie śmigać rekreacyjnie, jak się chce schudnąć to trzeba czegoś intensywniejszego np. biegi. Ja z kijkami widziałąm tylko starsze panie. Swoją drogą świetny patent ktoś wymyślił żeby sprzedać kijki za 300zł. :) Dzisiaj u mnie spokój błogi po wczorajszym sajgonie. Nadprogramowo zjadłam pajdę świeżego chleba z serkiem topionym. Trudno. Tak pachniał.... Już zakupiłam mąkę żytnią i śrutę żytnią żeby wstawić zakwas na chleb. Akurat za pięć dni będzie można upiec. Lepsze tp niż białe dmuchane chemiczne pieczywo z tesko.
Pasek wagi
Ooo umiesz robić chleb na zakwasie.. ja jakoś nie mam odwagi spróbować, piekę na drożdżach tylko. Ale nosze się z tym zamiarem - bo np. z mąki żytniej, to ja na drożdżach nic sensownego nie upiekę.
Rozumiem pociąg do świeżej pajdy- ja też takim pokusom nie potrafię powiedzieć nie :)
Co do szybkiego marszu to powiem tak- dla mnie bieg nie wchodzi w grę, chyba, że na krótki dystans, to śmigam szybko. Ale  na dłuższy, to widzę, że strasznie słabo wydolna jestem kondycyjnie czy oddechowo- bo zaraz zadyszka i robi mi się słabo. To zdecydowanie rodzaj aktywnosci, który znoszę najgorzej, również psychicznie- na równi z  jazdą na rowerze pod górkę. Piszą niby, że wydatek energetyczny przy szybkim marszu jest spory (choć rzeczywiście w zestawieniach sytuuje się znacznie poniżej biegu, chyba gdzieś na równi z myciem podłóg ;) Reasumując, wydaje mi się, że nawet takie marsze, pod warunkiem że regularne i dość długie (żeby to podciągnac pod cardio), mogłyby przynieść jakieś efekty.
U mnie z punktu widzenia odżywiania dwa minione dni były średnio udane - mało czasu w pracy, potem wieczór poza domem i obowiązki domowe z późnego wieczora sprawiły, że nie miałam ani czasu, ani siły, by przyrządzać sobie coś rozsądnego. Jadłam byle co, byle szybko. W weekend mam nadzieję, poświęcę więcej czasu kuchni.
Ja przy zero kondycji biegałam 1 min. na przemian z marszem stopniowo wydłużając bieg a skracając marsz. pewnie że lepiej robić coś niż nic. Lepiej wejsc po schodach niż wjechać windą np. Dziś zamiast śniadania kupiłam sobie sukienkę z dzianiny czarną w białe groszki. Taniocha w pepco, ale przeurocza. nie mogę w niej teraz wyjść bo dziury w kolanach i siniaki po upadku z roweru. Nie jest zbyt szykowna ale taka retro z bufiastymi rękawkami. Pójdę w niej na obronę pracy dyplomowej i na wesele. lepiej być ubranym za skromnie niż za odświętnie, moim zdaniem.  Czuję się w niej  prawie jak audrey hepbeurn. Jak mi się siniaki wygoją będę zadawać szyku w sukience za trzy dychy. Farminka - zawsze piekę chleb na zakwasie. Nic trudnego a wychodzi pycha. I jakie zdrowe.....
Pasek wagi
A to ja zgłoszę się do Ciebie, Smoku, na lekcje w sprawie przyrządzania zakwasu :) Póki co, zakupiłam płatki owsiane (nigdy w życiu chyba nie jadłam owsianki, a tu na vitalii to jak czytam, to za nektar bogów uchodzi) i płatki żytnie oraz trochę orzechów i bakalii - będę robić zdrowe muesli, żeby mi  tylnymi drzwiami za dużo cukru nie wprowadzali producenci tych wszystkich pseudo-fitów ;) Wczoraj o zgrozo wydaliśmy 5 stów na jedzenie (plus odrobinę chemii)  i trochę się załamałam- czy to wszystko musi tyle kosztować, czy może ja idę na łatwiznę i dokonuję złych wyborów? wydaje mi się, że patrzę na ceny, tak jak na datę ważności i nie ulegam marketingowym sztuczkom - no ale rachunki są jakie są.
Gratuluję zakupu sukienki - i popieram jak najbardziej postawę, że lepiej zbyt skromnie, niż zByt wystawnie. Grochy w tym sezonie mocno w natarciu, tak że bedziesz bardzo modnie ubraną osobą :)
Ponadto to klasyka i skojarzenie z Audrey jak najbardziej uzasadnione :)
Ja tez po szaleństwach ciuchowych :))) - ale to dużo opowiadania, napiszę później bo teraz praca wzywa.
Zakwas jest prosty, tylko trzeba być cierpliwym. 50-100g. mąki żytniej razowej im większy nr tym lepsza, ja mieszam ze śrutą żytnią. Zalewamy taką samą ilością wody w większej misce. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce - u mnie szafka w kuchni. Codziennie dokarmiamy zakwas 100g. mąki i tyle samo wody. I tak przez pięć dni. Piątego dnia zakwas gotowy. Nie przejmujemy się dziwnym wyglądem i zapachem zakwasu. Wklejam link, skąd pobierałąm nauki. http://piekarnia.wordpress.com/2008/07/04/jak-zrobic-zakwas-na-chleb/ .  Dziś jeszcze nastawiłąm ogórki na małosolne. Zapowiada się smakowicie. Taki świeży upieczony chlebek z masełkiem i ogórkiem małosolnym....
Pasek wagi
czyli po 5ciu dniach mam zakwas w ilości 500 gr mąki + woda? to mąge to rozłożyć na kilka wypieków? bo ja piekę w wypiekaczu najczęściej chlebki z pół kg maki własnie...
ogórki małosolne mniammm.. znów mi narobiłas smaka wielkiego :) saą już w sklepach ogórki nadające się na kiszenie, znaczy te małe? nie zwróciłam uwagi..
ja jeszcze nigdy nie kisiłam sama, ale jestem gorliwym pożeraczem, najlepiej jak takie złamane ledwie są :)
kolejna rzecz, której muszę się nauczyć, bo wstyd





Jeżeli chodzi o zakupy ciuchowe, to miałam ostatnio trochę na sumieniu w postaci kilku bluzeczek na lato. No i zdałam sobie sprawę po przeglądzie garderoby, że gór mam miliony, a na dolne partie ciała, to nędznie-same dżinsy itp. A w pracy chociaż nie obowiązuje u mnie jakiś ścisły dress code, to jednak jak człowiek wyglądać muszę, przynajmniej jak mam zebrania, czy  jakieś wyjazdy, konferencje itp.
Toteż ponieważ byłam w małej galerii, gdzie nie ma moich najbardziej lubianych sklepów, odwiedziłam camailleu i orsay w poszukiwaniu jasnej spódniczki dopasowanej przed kolana. Nic z tego - w camailleu była jedna, ale rozmiarówka typowa dla tego sklepu tzn. zero bioder. W moim rozmiarze opinała się na pupie do granic wytrzymałosci zamka, a w pasie luz blues.Szkoda, bo ładna naprawdę była, piaskowa, fajnie odszyta. Rozczarowanie powyższe powetowałam sobie zakupem 3 par spodni, pary legginsów (mają w orsayu przemiłe w dotyku i super dopasowujące się do sylwetki , za grosze, i rozmiar taki poprawiający samopoczucie - ja wzięłam S hihi, polecam, jak lubicie do tunik). Aha, i miniówke w camailleu nabyłam- wprawdzie majątek kosztowała, ale po odszyciu widać, skąd ta cena. Z tym, ze jej długość, a raczej krótkość sugeruje, by jej do pracy nie wkładać ;)
i dalej, jak chciałam wąską spódniczkę jasną do pracy- tak dalej  nie mam...
A i jeszce wam powiem, ze lubię camailleu, ale te ich rozmiary czasem, to nie poprawiają humoru ;P najgorzej, że nie ma reguły- raz 38 jest normalne, innym razem, waskie jak gdzie indziej 34. Orsay zaś to przeciwny biegun wg mnie. Aż się chce mierzyć ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.