- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
14 kwietnia 2011, 08:58
Czy ktoś z Was stosował tę dietę? Czy to normalne? Dodam, że jestem PO miesiączce. Proszę o wsparcie i słowa otuchy.
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
10 maja 2011, 20:59
hmmm... moim zdaniem dosyć mało jesz..... albo to ja jem zbyt dużo. Ale skoro taka ilośc Ci służy to nie ma problema:) Oj, można sobie rozepchnąć żołądek, uwierz mi. Ja miałam wpadkę z dzisiejszym obiadem - tak sobie zaplanowałam, tak nałożyłam, nie sądziłam,że ta ilość ledwo zmieści się na dużym talerzu, jak miałam nałożone to nie chciałam już paprać i przekładać. A zanim się zrobił obiad, wydoiłam 400g. czyli pół litra kefiru bo byłam głodna. W zasadzie na tym kefirze mogłam poprzestać, bo jeść mi się odechciało. Naprawdę nie wiem po co tyle zeżarłam. Spróbuję brać przykład z Ciebie i jeść jak ptaszek, po troszku, malutko, a nie jak prosiaczek, dużo i wszystko na raz.
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
10 maja 2011, 21:32
Oj uważaj może, nie wiem, czy jestem przykładem godnym naśladowania...
Hmm myślisz, ze mało jem? już sama nie wiem doprawdy.. prawda jest taka, że się zapycham dość szybko zazwyczaj, ale tez szybko głodna jestem...
Boję się przesadzić w którąkolwiek stronę, żebym ani nie rozepchała żołądka, ani nie rozleniwiła mojego metabolizmu
Skoro niby mało jem, to czemu ważę, ile ważę.. widać, mam te same dylematy co większość dziewczyn tutaj
I bądź tu człowieku mądry.. a w teorii to tak prosto wygląda. Wydawałoby się, ze wszystko sobie poukładałam w głowie, całą tę logikę zdrowego odżywiania, a tu w podstawowych kwestiach nadal mam same wątpliwości ;)
Nie marudzę za bardzo, nie muszę już chudnąć na gwałt, tyle, że bardzo się boję, by nie było mnie więcej, a z wiekiem wiadomo, jak bywa..
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
10 maja 2011, 21:49
A co do Twoich posiłków, to może rzeczywiście warto spróbować dzielić zarełko na mniejsze porcje- tak, dla testu najpierw. Mądrzy ludzie już sto lat temu mówili, ze wstawanie od stołu z lekkim niedosytem służy zdrowiu.
Ja też lubiłam czasem dopchać się na amen aż pod migdałki - ale tutaj norweska (za co jej dozgonnie wdzięczna jestem) jakoś mnie na dobre tory skierowała i pilnuję się bez wielkiego wysiłku.
Dziś jeszcze czekają mnie brzuszki, spoko da radę. Zastanawiam się dalej, czy to możliwe, bym po 2 tyg x 50 półbrzuszków dziennie widziała różnice, czy to moja wyobraźnia??
Po pracy, korzystając, ze nie ma widzów w domku- zrobiłam test ubraniowy w ramach motywacji. Źle nie jest, choć najmniejsze z małych ciuchów są wciąż mocno dopasowane.
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
10 maja 2011, 21:50
TEORETYCZNIE powinno się jeść 1500kcal. poniżej tej wartości metabolizm zwalnia. U ciebie na moje oko np. dziś było 800 - 900 kcal. ALe szybszy metabolizm to też szybsze wszelkie przemiany biochemiczne i szybsze starzenie się. Zastanówmy się, po co nam właściwie szybki metabolizm? Po to żeby jeść ile się chce i nie tyć, Ja traktuję organizm jako precyzyjną maszynę, która się z czasem zużywa, Regeneruje, ale nieuchronnie starzeje i prowadzi do śmierci. I np, ileś tam cyklów przemian węgla, ileś tam uderzen serca, ileś tam cyklów owulacyjnych, Badania na szczurach dowodzą, że głodzone, z wolniejszym metabolizmem dłużej żyją i wolno sie starzeją. Eksploatowane na maxa dużą ilością kalorii, białkiem itp. nawet przy dużej ilości ruchu szybko zapadają na różne schorzenia i umierają dużo wcześniej. Moim zdaniem wolny metabolizm nie jest niczym złym, trzeba sie tylko pilnować z jedzeniem. I kulturyści z szybkim metabolizmem wyglądają staro np. na twarzy. WIadomo, że lepiej mieć dobry metabolizm niż tyć od łyka kubusia, ale jeszcze lepiej mieś silną wolę i potrafić sobie odmówić czasami czegoś aby zachować urodę i zdrowie.
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
10 maja 2011, 23:17
O kurcze, to strasznie mało zjadłam dziś w kcal - nigdy tego nie liczyłam ilościowo, stąd poniekąd te moje zapiski ostatnio.. Teraz trochę przybyło jeszcze do bilansu, pół szklanki piwa i trochę zupy bez dodatków.
Wiadomo, starzeniem zainteresowana nie jestem ;) i coś w tym jest, co mówisz: mam koleżankę w pracy, która je jak smok (bez urazy :))) jest chuda jak patyk, choć zgrabna, a twarz ma zaawansowanej czterdziestki (tymczasem ma niewiele ponad 30) i taka żylasta jakaś jest trochę.
Natomiast ja to jestem łakomczuch i smakosz , i kocham jeść, dobre jedzenie jest dla mnie bardzo ważne i daje mi dużo radości. Np w czasie podróży stanowi ważny element odkrywania obcych lądów. Nie odmawiałam sobie nigdy jakoś rygorystycznie tego co lubię - i wolałabym tego nie robić, a na pewno nie chciałabym być zmuszona drastycznie się ograniczać. Więc metabolizm mój lepiej, jakby nie zwalniał az tak bardzo, jak u tych szczurków ;)
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
11 maja 2011, 08:52
ja też niezbyt dbam o kalorie. Nieraz jest 500 nieraz 5000. Chociaż powinnam sprawić sobie wage kuchenną, bo nie mam pojęcia, czy np. kawałek czegoś to 50 czy 200 gramów. A róznica gigantyczna jeśli chodzi o kalorie.Metabolizm chyba najlepiej mieć średni. Nie będę się dziś ważyć i mierzyć bo czuję sie jeszcze wzdęta po wczorajszym. Stosuję ruch w postaci jazdy rowerem na razie. Nie są to jakieś wielogodzinne wyprawy, max. pół godziny. Ale lepsze to niż nic. Też jestem łakomczuchem i smakoszem, z tą różnica, że nie znam umiaru. Nie mam czegoś takiego, że już nie mogę . Jak mi coś smakuje, mogę i to dużo. No, z tym piwem i zupa na pewno osiągnełaś 1000 czyli absolutne minimum. Dla mnie zgubne są przyjęcia - że wszystko na półmiskach i człowiek się częstuje. Jak mam porcję nałożoną, zjem porcję i jest ok. A jak tak leży, to nie mogę się opamiętać. Chyba warzywa mi służą, bo spodnie robią sie coraz luźniejsze. I to takie na 72 w pasie.(a mam 76). Może jak skończy mi się tydzień wege, będę jadła jedną porcję białka dziennie. Np. rybę, jajko lub drób. Reszta rośliny.Żeby nie było niedoborów. Uważasz, że będzie ok?
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
11 maja 2011, 12:50
Cieszę się, że spodnie zrobiły się takie łaskawe - to takie przyjemne i motywujące :)
Waga to sprawa drugorzędna, komfort ciuchowy o niebo ważniejszy!
Co do białka, to koniecznie wprowadziłabym, tak jak mówisz ,chociaż jedną porcję - z jednej strony, żeby nie było niedoborów żywieniowych, z drugiej - dla bezpiecznego podkręcenia metabolizmu. Dodatkowa zaleta, białko zapycha lepiej i na moją pojemność np ćwierć wiaderka warzywek wystarczy wtedy, a nie pół np;)
Ja dzis dopiero jedno śniadanko zaliczyłam (serek wiejski z rzodkiewką i szczypiorkiem, kromka chleba zwykłego), bo miałam mega zapieprz w pracy z rana - jak ja teraz zmieszczę jeszcze 4 posiłki w ciągu dnia..??
Mam potrawkę z kurczaka na egzotycznie, wczoraj gotowałam w nocy: pierś na łyżce oliwy, cebula, szpinak, imbir, mleczko kokosowe, pomidory w puszce, jogurt, przyprawy .. uwielbiam - zjem to na 2 i 3 sniadanie, z chlebem wieloziarnowym. Pewnie się zapcham na max, a tu dwa posiłki zostanie jeszcze do wyrobienia, nie wiem, co wymyślę i jak to rozlożę?? ;)
Co do wagi, to u mnie podobnie - kupiłam dopiero jakieś 2 m-ce temu jak zaczęłam piec chleb. Wcześniej się obywalam, bo ciast prawie nie piekę, a to, co czasem upiekę, to szklankowo- ilościowe.
Ech zazdroszczę rowerka, mój nawet jeszcze sezonu nie otwarł, wciąz brakuje mi na wszystko czasu, nawet kwiatów nie mam kiedy posadzić w doniczkach i skrzynkach.
Poprawka: moje 2 i 3 śniadanie zjadłam naraz, taka byłam głodna. Co potwierdza opinię, że zbyt długie przerwy między posiłkami są złe ( u mnie dziś 8-13.00)
Edytowany przez farminkaa 11 maja 2011, 13:32
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
11 maja 2011, 22:53
ale miałam dziś młyn. Musiałam zrobić reklamę "na wczoraj" jadąc do firmy na rowerze przewróciłam się i zdarłam kolano. Podbiegł starszy pan z jorkami o lasce z troską czy nic mi nie jes i czy nie pomóc:) Ledwo zdążyłam wysłać reklame do akceptacji, przyszedł dziennikarz niezbyt sympatyczny i siedział z trzy godziny. W międzyczasie gadając z nim nanosiłam poprawki klienta, przyszła dziewczyna też porozmawiać, bardzo miła tym razem. Dostałąm mailem następne zlecenie i rozmawiając z nią przygotowywałam wycenę. Jeszcze po drodze telefony itp.Później dziecko uznało, że musimy jechać kupic kostium bo potrzebny na zieloną szkołę. Ja cały czas z tym zdartym kolanem, bez obiadu, pojechałyśmy na rowerach do galerii. Wyglądałam jak kupa nieszczęścia bo jedna pani w sklepie spytała czy nie potrzebuję pomocy:) A ja, w podartych kapciach (roboczych)ze zdartym kolanem, brudna na twarzy, normalnie jak ofiara losu. Całe szczęście kupiłyśmy już w drugim sklepie. Oczywiście nie zdążyłam zrobić zakupów jedzeniowych i na kolację frytki:( Nic innego wege nie ma. A i jeszcze był lód w galerii, ale musiałam się jakoś wzmocnić. Teraz biedzę się bo nie wiem jak przygotować plik postscriptowy do drukarni na rano:(. Dziecko rozłożyło się robiąc jakiś plakat do szkoły i nie ma miejsca:/ Mam dosyć już poszłabym spac ale niestety muszę jeszcze siedzieć.
11 maja 2011, 22:55
Witajcie zastanawiam się czy by w maju nie rozpocząć diety Norweskiej, znam jej założenia, jadłospis, chciałabym się dowiedzieć jakie macie efekty i czy to co piszą o 10 kg jest możliwe?albo chociaż 7,8 kg
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
11 maja 2011, 23:09
Farminkaa jest specjalistką od norweskiej. Na pewno Ci coś doradzi. U mnie mizerne efekty, ale też nie stosowałam się ściśle do jej zasad. Nie wszystkim służy ale niektórym bardzo.