- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
14 kwietnia 2011, 08:58
Czy ktoś z Was stosował tę dietę? Czy to normalne? Dodam, że jestem PO miesiączce. Proszę o wsparcie i słowa otuchy.
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
5 maja 2011, 15:14
Agaszek - Ja uważam, że 1000 kcal. to głodówka. Norweska i kopenhaska ma założenia, że je się tyle ile potrzeba - nie ma gramatury pożywienia, więc średnio wychodzi więcej niż 1000 kcal.
Farminkaa - po kebabie to może coś na odtrucie - kefir, otręby, albo brokuł na kolację? Ja kebaby mam tuż pod nosem, ale nie korzystam, choć wiem, że pyszne. Odrzuca mnie zapach smażeliny, nieraz jak zawieje, to aż w domu czuję:)
Do Makdonalda też nie chodzę, bo się WSTYDZĘ. Oczywiście, jak jestem za granicą, gdzie jedzenie jest podejrzane , jem w makdonaldzie i burger kingu bez oporów. Ale w Polsce nie byłam i nie jadłam nic stamtąd. wiem, że to głupie, ale nie chodze i już. Kiedys weszłam bo strasznie mi sie siku chciało, to tylko patrzyłam, czy nikt znajomy nie idzie. Z dziećmi nie byłam NIGDY, żeby nie być wyrodną matką.
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
5 maja 2011, 15:25
Smoku, podziwiam mądrą matczyną miłość!!
ech a moja to malpia bardziej... moje dziecko lubi tak fast foody, że go trza wołami odciągać.. czasem mu ulegam, bo widzę, ile w tym ma radości i nie mam serca pozbawiać go tego zupełnie. No a w coli, to by się kapał i impregnował bleee
i co ja mam robić
sama za fast foodem nie przepadam - poza kebabem i to tylko u jednego Turka - ma mięso z mięsa, a nie zemulgowanej parówki i można jeśc wersję bez buły i w przeciwieństwie do Ciebie- ja niestety kocham ten zapach ech ;P
za granicą jadam czasem w McDo albo KFC - bo szybko, tanio i sprawdzone, choć wolę miejscowe dania
coli się nie tykam, bo nie lubię słodkiego i gazowanego, a już wersja ze słodzikami jest dla mnie najgorszym paskudztwem
co lepiej podziała na otrucie potureckie, warzywka czy nabiał?
Edytowany przez farminkaa 5 maja 2011, 15:26
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
5 maja 2011, 20:13
padło na zupę pomidorową w ramach owego odtrucia
z bardzo małą iloscią ryżu i dość jałową
nie wiem, czy mądrze, czy nie, ale przesmacznie mniamm ;)
zupy mon amour
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
6 maja 2011, 08:07
Dzisiaj bf 35,5, woda 44,3% cholera co z tą wodą. Piję i piję a tu tak mało. Przestałabyś kochać ten zapach jakby nękał Cię codziennie o każdej porze.:) Pomidorowa ok. U mnie na warzywkach też ok, samopoczucie świetne, zgubiłam pół kilo. Domyślam się, że to woda, ale zawsze coś. Dziś już bez leków. Ostatni dzień samych warzyw, trochę ssie z głodu ale samopoczucie wyśmienite. Oczywiście jak na grypę, rzecz jasna.
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
6 maja 2011, 08:47
Pomyłka. BF 34,5, woda 45. też nie za dobrze, ale trudno. Zrobiłam sobie gar zielonej herbaty. Może urządzenie szwankuje. Albo katar mnie tak odwadnia:) Po zakończeniu jedzenia warzyw należy wprowadzać pełne ziarna i produkty skrobiowe, nabiał można tylko w postaci kefiru lub maślanki. Już się cieszę na myśl o młodych ziemniaczkach z koperkiem i z kefirem. Tylko nie wiem, co przygotować na grilla. Pewnie znów w sobotę będzie grill, muszę poszukać w necie wegetaraińskich potraw bo przecież nie będę jadła karczków i szaszłyków.
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
6 maja 2011, 08:52
dzień dobry :)
Smoku pewnie masz rację z tym zapachem - nawet najpiękniejszy, kiedy natrętnie nie daje spokoju, to w końcu ma się dość. Może powinnam zafundować sobie taki odwyk na zasadzie wolontariatu przez miesiąc u Turka? ;) pewnie jakbym zobaczyła temat od kuchni, to też by zmieniło mój zachwyt dla tamtejszego menu ;)
Czyli, jak dobrze rozumiem, oczyszczająca wartość Twojej dietki polegałaby na uzyciu błonnika w celach odkurzenia i odtruciu się z toksyn poprzez przejściową rezygnację z białka zwierzęcego?
A masz już pomysł, jak jeść po zakończeniu tego etapu i kiedy już zupełnie wyzdrowiejesz?
kuruj się dalej- miłego dnia życzę!
Edytowany przez farminkaa 6 maja 2011, 08:52
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
6 maja 2011, 08:55
o już odpowiedziałaś, nie zdążyłam przeczytać :)
na grill proponowałabym szaszłyczki jarskie - wiesz, papryka, cukinia, bakłazanek, cebula, pieczarka, mini pomidorek i co tam jeszcze w lodówce się znajdzie
ja czasem robię takie dla wegetariańskiej odnogi mojej rodzinki i wychodzą pyszne :)
plus ziemniaczki w folii, nie możesz z twarogiem, to np. z kefirkiem i szczypiorkiem
mniammm
Edytowany przez farminkaa 6 maja 2011, 08:55
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
6 maja 2011, 09:43
Uprościłam sobie zasady mojego zdrowego i nietuczącego odżywiania (podstawowe filary) do następujących warunków:
- jem najlepiej 5 x dziennie, nooo przynajmniej 4
- słodyczy minimum, tylko wtedy, gdy mi cukier spada i usypiam - np kosteczka czekolady z orzechem (słodyczy nie lubię - jedynie do kawy gryz ciasta jest OK, więc trudno nie jest)
- nie jem po 18-18.30, dopuszczam coś małego do 19.30, jeśli późno jestem w domku, pod warunkiem, że bardzo lekkie np. zupa, jogurt naturalny
- na 1 i 2 śniadanko dozwolony chleb, jak mam, to pełnoziarnisty, albo własnoręcznie pieczony, ostatecznie wasa
- owoce do południa (jakoś mało jadam owoców, mogę bez nich żyć, ale wiem, ze nie powinnam ;)
- obiad - zupę czasem przerzucam na kolację, w 2 daniu minimum ziemniaków, jak jest możliwośc to brązowy ryż i ciemny makaron, chude mięso, minimum sosów - tu generalnie jest problem, bo mama na mnie czyha z obiadkami już w drzwiach, kiedy wracam z pracy ;P
- kolacja wiem, że powinna być białkowa, więc serek, jogurt, jajko - albo jw. czyli zupka
- warzywa lubię bardzo, więc teoretycznie do każdego posiłku mogą być (nie wiem, czy do kolacji też bezkarnie?); niekiedy z dodatkiem oliwy z oliwek, gdy warzywa są sałatką, albo z jogurtem
- chude mieso, wlaściwie to najczęsciej kurczak, ponadto ryby morskie, jak jest możliwość, forma dowolna
- dużo wody niegazowanej, dużo zielonej herbaty, kawa z mlekiem 2%, wino wytrawne czasami, innych napojów nie, oczywiście nie słodzę, wyjątkiem jest herbata z cytryną i miodem, ale rzadko taką piję, Słodzików nienawidzę ;P
nie mam pomysłow, co do chlebka jeść na pierwsze sniadanie, mam malo czasu przed wyjściem do pracy, za wędlinami nie przepadam, miód i dżem wydają mi się trochę ryzykowne.. najchetniej jadłabym sery żółte, pleśniowe i topione, bo bardzo lubię, ale wiem, że nie tedy droga :(
no więc tak to sobie próbuję układać w głowie i na stole - będę wdzięczna za konstruktywną krytykę i uwagi :)
- Dołączył: 2009-03-01
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1622
6 maja 2011, 12:22
Nooo, super zasady. Myślę, że ujęłaś wszystko, co najistotniejsze. Masz dobrze, że nie przepadasz za słodyczami. U mnie jak nie ma, to nie ma, a jak jest np. czekolada, to zjem każdą ilość. Leżący bezpańsko kawał czekolady to dla mnie tortura. Ale wszyscy w rodzinie tak mają, więc na szczęście nie zawsze zdążę się załapać. Nie lubię za to ciast.
Zasady żywieniowe naprawdę fajne. Jedynie odnośnie warzyw - powinno się jeść do każdego posiłku i NIE WLICZAMY go do ogólnego bilansu kalorii. Oczywiście nie chodzi tu o ziemniaki, fasolę itp. a o pomidory, ogórki, sałatę, kapustę, szpinak, marchewkę, cukinię itp. CO do sosów - nie wpadajmy w paranoję. Lepiej wydaje mi się zjeść mniej z pysznym sosem niż żuć jakąś suchą podeszwę.
dziś sprawy urzędowe na rowerze, 1,5 godziny pedałowania. Musiałąm zrobić sobie przerwę. Całe szczęście że wzięłam ze sobą wodę z miodem, bo poczułam się strasznie zmęczona w pewnym momencie. Rower córki, ma super siodełko, tyłek nie boli wcale a wcale. też muszę sobie takie kupić. Życzę trzymania zasad
- Dołączył: 2011-04-12
- Miasto: Moze Kiedyś W Przyjemniejszym Klimacie
- Liczba postów: 2227
6 maja 2011, 12:33
dzięki smoku, bo ja chyba za dużo o tych dietetycznych tematach myślę ostatnio i zaczęłam wątpić, czy się nie pogubiłam...
rowek- super! jesli jeszcze masz tak piękną pogodę jak ja, to pozazdroscić wyprawy! co do wody z miodem, to mam takie pytanie luźno z tym tematem związane: mój zegar biologiczny leci na łeb i ryje nosem w ziemię w okolicach 17-18. Wtedy, a szczególnie gdy zdrzemnę się na moment, dopada mnie wilczy głod i czasem nawet ochota na slodkie (mnie niesłodkowca!) - więc chyba na pewno jest to sprawka spadku cukru we krwi, co wtedy robić, nawet nie tyle, by nie rzucić się na byle co pod ręką - bo jeszcze nad tym jako tako panuję, ale bardziej- by nabrać sił i otrząsnąć się z zaspania?
dodam, ze mam tak od dawna, nie tylko teraz, gdy zaczęłam uważać na to, co i jak jem...
Edytowany przez farminkaa 6 maja 2011, 12:35