- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 listopada 2018, 14:37
Ile węglowodanów maksymalnie powinnam jeść przy diecie niskowęglowodanowej 1000 kalorii. Ile białka i tłuszczy. Ile by to było przy diecie ketogenicznej.Policzy mi ktoś. Proszę:)
20 listopada 2018, 21:44
Po prostu Vitalia się powoli rozwija w zdrową dietę. Nikt bez zaburzeń odżywiania nie chce sobie na siłę zdrowia niszczyć, więc to normalne że nie dopasowuje się diet pod osoby chore. Osoby chore się leczy, a nie wpędza głębiej.
20 listopada 2018, 21:49
Po prostu Vitalia się powoli rozwija w zdrową dietę. Nikt bez zaburzeń odżywiania nie chce sobie na siłę zdrowia niszczyć, więc to normalne że nie dopasowuje się diet pod osoby chore. Osoby chore się leczy, a nie wpędza głębiej.
No cóż mam inne zdanie na ten temat ale polemizować nie będę...
20 listopada 2018, 21:52
Poczytaj sobie o ketozie. Przynajmniej częściowo oszczędzisz mięśnie i tam można jeść niższe kalorie.
20 listopada 2018, 21:54
Agata, ja już Ci kiedyś mówiłam że dieta ketogeniczna nie jest dla Ciebie. I tłumaczyłam dlaczego.
Tyle piszesz o swojej fascynacji rozwojem duchowym. A tak naprawdę masz bardzo mocne wewnętrzne dążenie do autodestrukcji, czego wyraźnym przejawem jest absolutny brak poszanowania dla swojego zdrowia. "Hipokryzja" to ostatnio bardzo modne słowo, staram się go nie nadużywać. Ale jeśli chodzi o Ciebie, to samo ciśnie mi się "na usta".
Edytowany przez 20 listopada 2018, 21:55
20 listopada 2018, 22:21
Agata, ja już Ci kiedyś mówiłam że dieta ketogeniczna nie jest dla Ciebie. I tłumaczyłam dlaczego. Tyle piszesz o swojej fascynacji rozwojem duchowym. A tak naprawdę masz bardzo mocne wewnętrzne dążenie do autodestrukcji, czego wyraźnym przejawem jest absolutny brak poszanowania dla swojego zdrowia. "Hipokryzja" to ostatnio bardzo modne słowo, staram się go nie nadużywać. Ale jeśli chodzi o Ciebie, to samo ciśnie mi się "na usta".
no ja nie widzętej autodestrukcji. Dążę do zdrowia- zioła, Reiki, medytacje, hipnoza, bioterapia, odchudzanie. to tylko inne metody. Nie każdy musi iść tą sama ścieżką. Są różne. Nie tylko sport i nowomodne sposoby odzywiania sa zdrowe i nie tylko to prowadzi do celu.
20 listopada 2018, 22:49
A czemu nie wprowadzisz chociazby spacerow? Jesli dobrze pamietam to ty odchudzasz sie od kwietnia? I tylko 16 kg schudlas? To jest bardzo malo. Nawet jak na glodowce.
20 listopada 2018, 23:06
A czemu nie wprowadzisz chociazby spacerow? Jesli dobrze pamietam to ty odchudzasz sie od kwietnia? I tylko 16 kg schudlas? To jest bardzo malo. Nawet jak na glodowce.
no mało ale łatwo a to dla mnie ważne
20 listopada 2018, 23:56
Eh... Nie uznajesz mięśni u kobiet ale serce by było zdrowe tak? To jest mięsień pracujący w twoim ciele cały czas. Diety gotówkowe niskokaloryczne czerpią z zasobów tkanki mięśniowej, serce tutaj nie jest wyjątkiem. Długotrwałe trzymanie takich diet prowadzić może m.in do uszkodzeń mięśnia sercowego. Możesz to zweryfikować ze swoim lekarzem, sprawdzić na necie, jakakolwiek forma głębszej analizy I zglębienia tego tematu z Twojej strony na pewno przyniesie Ci korzysci.
Co do vitalii to teraz program ćwiczeń jest bonusowy, a w diecie można zaznaczyć okienko "Nie ćwiczę z programem fitness".
Edytowany przez Deadrethh 21 listopada 2018, 00:40
21 listopada 2018, 00:11
Araksol, nie jesteś staruszką ani Amerykanką z brzuchem poniżej kostek. Ale właściwie jedną będziesz kiedyś zapewne (obyś miała szansę!), a na bycie drugą przy wyniszczającym trybie życia tez masz spore szanse. Już sobie wyobrażam jo-jo przy tym, co opisujesz, brrrr! Owszem, masz prawo być leniwa, nieruchawa, iść na łatwiznę - a co tam, jesteś dorosła, masz nawet prawo się doprowadzić do skrajnego wyniszczenia, żyjemy w wolnym kraju i każdy może z sobą zrobić co mu się podoba. Ja Cię za to nienawidzić nie będę, w końcu ucierpisz Ty i Twoja rodzina a nie ja, mi to rybka, przecież Cię nie znam. Ale mało co mnie tak irytuje, jak faktoodporność. Może byś po prostu wzięła to na klatę i zamiast się bronić używając niezbyt wiarygodnych argumentów po prostu przyznała, że owszem, taki sposób "odchudzania" jak preferujesz jest niekorzystny, ale wolisz niższą masę od zdrowia i sprawności, nawet za wszelką cenę.
Mój Dziadek, wyniszczony podczas wojny w obozie pracy w kompanii karnej, żył ponad 100 lat - z przepuklinami, efektami eksperymentów medycznych, ischiasem, rozwalonym kręgosłupem, skrajnie niskim ciśnieniem i stała temperaturą ciała 35,5 st. (zimą chodzili do kamieniołomów nago, nigdy się później nie rozgrzał). Nie mógł "ćwiczyć", ale to nie znaczy, że zrezygnował z ruchu. Zwykły ruch a ćwiczenia to nie to samo, ruszać się może każdy. On spacerował. Wolno, o lasce, robił kilkugodzinne spacery, praktycznie do setki, a jak mu tydzień przed 100 urodzinami na spacerze przy podnoszeniu się z ławki ze starości popękały żebra i nie mógł wychodzić z domu, to przez kilka kolejnych lat robił przy balkoniku minimum 2 tysiące podwójnych kroków dziennie, chodząc po dużym pokoju po przekątnej. Zawsze się da poruszać. Żeby się ruszać nie musisz chodzić na siłownię. Nie jest potrzebny trener personalny ani żaden wydumany sport. Jest joga, ale istnieją też spacery, choćby o kulach jeśli faktycznie nie możesz się ruszać z powodów zdrowotnych, istnieją baseny w których ćwiczenia wykonywane w wodzie odciążają kręgosłup i stawy i w niczym Ci nie zagrażają, jest stretching który jest tez stosowany jako forma rehabilitacji w Twoich dolegliwościach, jest tai chi - polecane dla osób z problemami ruchowymi, są ćwiczenia izometryczne, które wykonują także obłożnie chorzy. Da się. Pytanie tylko, czy chcesz. Czy jednak wolisz się nie starać, nie wysilać nawet trochę, a za to ryzykować, że zdechną Ci mięśnie a z nimi i kręgosłup pozbawiony gorsetu, i sprawność i oddech, bo uwierz że takich zadyszek jak osoby ze sflaczałymi małymi mięśniami, nawet szczupłe, to nie ma większość grubasów.
I proszę, nie powołuj się na przeszłość w której niby nic się nie robiło, nie ruszało się, a się chudło. Ja nie jestem jakaś podeszła wiekiem, ledwie po 40tce, ale mam wielopokoleniową i bardzo szeroką rodzinę. I wiem, że ruszało się wtedy o wiele bardziej niż dziś. Nie było tv ani kompa, większość prac była fizycznych, jeździło się pomagać bliskim w polu czy w zbiorach, nosiło siaty z zakupami, latało poza domem godzinami wyszukując coś, załatwiając czy nawet stojąc w kolejkach, czas wolny spędzało głownie na spacerach, nie posiadając auta przy niskim stopniu skomunikowania chodziło wiele pieszo. 2 km w jedną stronę do przedszkola czy 6 km do kościoła to była łatwizna i raj na ziemi (że tak blisko) nawet dla mojej ponad 70-letniej wtedy Babci. Przed wojną jeżdżono konno, a to nie takie bezwysiłkowe jak się wydaje, po wojnie zasuwało kilometrami rowerem. Rodziny na wakacjach pływały a nie oglądały filmy i grały w kometkę a nie na Playstation. To "normalne jedzenie" wtedy też było jeszcze normalne, zdrowe, bez modyfikacji, zwiększenia poziomu glutenu, zanieczyszczeń, konserwantów, chemii i pakowania nawet w mięso soi i białek mleka, a cukier był rarytasem i nikt nie myślał o dosładzaniu kiełbasy czy serka w produkcji. Tak więc bezsensem jest takie bezkrytyczne porównywanie.
21 listopada 2018, 00:50
Araksol, nie jesteś staruszką ani Amerykanką z brzuchem poniżej kostek. Ale właściwie jedną będziesz kiedyś zapewne (obyś miała szansę!), a na bycie drugą przy wyniszczającym trybie życia tez masz spore szanse. Już sobie wyobrażam jo-jo przy tym, co opisujesz, brrrr! Owszem, masz prawo być leniwa, nieruchawa, iść na łatwiznę - a co tam, jesteś dorosła, masz nawet prawo się doprowadzić do skrajnego wyniszczenia, żyjemy w wolnym kraju i każdy może z sobą zrobić co mu się podoba. Ja Cię za to nienawidzić nie będę, w końcu ucierpisz Ty i Twoja rodzina a nie ja, mi to rybka, przecież Cię nie znam. Ale mało co mnie tak irytuje, jak faktoodporność. Może byś po prostu wzięła to na klatę i zamiast się bronić używając niezbyt wiarygodnych argumentów po prostu przyznała, że owszem, taki sposób "odchudzania" jak preferujesz jest niekorzystny, ale wolisz niższą masę od zdrowia i sprawności, nawet za wszelką cenę. Mój Dziadek, wyniszczony podczas wojny w obozie pracy w kompanii karnej, żył ponad 100 lat - z przepuklinami, efektami eksperymentów medycznych, ischiasem, rozwalonym kręgosłupem, skrajnie niskim ciśnieniem i stała temperaturą ciała 35,5 st. (zimą chodzili do kamieniołomów nago, nigdy się później nie rozgrzał). Nie mógł "ćwiczyć", ale to nie znaczy, że zrezygnował z ruchu. Zwykły ruch a ćwiczenia to nie to samo, ruszać się może każdy. On spacerował. Wolno, o lasce, robił kilkugodzinne spacery, praktycznie do setki, a jak mu tydzień przed 100 urodzinami na spacerze przy podnoszeniu się z ławki ze starości popękały żebra i nie mógł wychodzić z domu, to przez kilka kolejnych lat robił przy balkoniku minimum 2 tysiące podwójnych kroków dziennie, chodząc po dużym pokoju po przekątnej. Zawsze się da poruszać. Żeby się ruszać nie musisz chodzić na siłownię. Nie jest potrzebny trener personalny ani żaden wydumany sport. Jest joga, ale istnieją też spacery, choćby o kulach jeśli faktycznie nie możesz się ruszać z powodów zdrowotnych, istnieją baseny w których ćwiczenia wykonywane w wodzie odciążają kręgosłup i stawy i w niczym Ci nie zagrażają, jest stretching który jest tez stosowany jako forma rehabilitacji w Twoich dolegliwościach, jest tai chi - polecane dla osób z problemami ruchowymi, są ćwiczenia izometryczne, które wykonują także obłożnie chorzy. Da się. Pytanie tylko, czy chcesz. Czy jednak wolisz się nie starać, nie wysilać nawet trochę, a za to ryzykować, że zdechną Ci mięśnie a z nimi i kręgosłup pozbawiony gorsetu, i sprawność i oddech, bo uwierz że takich zadyszek jak osoby ze sflaczałymi małymi mięśniami, nawet szczupłe, to nie ma większość grubasów. I proszę, nie powołuj się na przeszłość w której niby nic się nie robiło, nie ruszało się, a się chudło. Ja nie jestem jakaś podeszła wiekiem, ledwie po 40tce, ale mam wielopokoleniową i bardzo szeroką rodzinę. I wiem, że ruszało się wtedy o wiele bardziej niż dziś. Nie było tv ani kompa, większość prac była fizycznych, jeździło się pomagać bliskim w polu czy w zbiorach, nosiło siaty z zakupami, latało poza domem godzinami wyszukując coś, załatwiając czy nawet stojąc w kolejkach, czas wolny spędzało głownie na spacerach, nie posiadając auta przy niskim stopniu skomunikowania chodziło wiele pieszo. 2 km w jedną stronę do przedszkola czy 6 km do kościoła to była łatwizna i raj na ziemi (że tak blisko) nawet dla mojej ponad 70-letniej wtedy Babci. Przed wojną jeżdżono konno, a to nie takie bezwysiłkowe jak się wydaje, po wojnie zasuwało kilometrami rowerem. Rodziny na wakacjach pływały a nie oglądały filmy i grały w kometkę a nie na Playstation. To "normalne jedzenie" wtedy też było jeszcze normalne, zdrowe, bez modyfikacji, zwiększenia poziomu glutenu, zanieczyszczeń, konserwantów, chemii i pakowania nawet w mięso soi i białek mleka, a cukier był rarytasem i nikt nie myślał o dosładzaniu kiełbasy czy serka w produkcji. Tak więc bezsensem jest takie bezkrytyczne porównywanie.
Nie ćwiczyłam nawet na wf w szkole. Nigdy nie chodziłam z siatami bo były dwa samochody w domu,pola nie miałam i pracujeod zawsze na kanapie, a moja rozrywka od zawsze to książki, rysowanie, filmy, medytacje itp. Z domu nigdy nie wychodziłam duzo, nie było spacerów rowera, ruchu, ćwiczeń. Zawsze były zioła, medytacje, bioterapia i nie jest tak tragicznie z moim zdrowiem mimo tuszy. Myślę, że nadal będzie ok, bo jest coraz lepiej odkąd schudłam. Nikt w mojej rodzinie poza tatąnie ćwiczyłi nie ruszał się dużo. Babcia żyła 86 lat, dziadek,który leżał po całych dniach i paliłjak smok 84, a szczupły, ćwiczący, niepalący tata sportowiec tylko 67. Jak to jest? Mama leży prawie po całych dniach od 10 lat i pali i jest otyła i nawet leków nie bierze, a siły ma więcej ode mnie. Nic nie jest pewne. Ruchu nie zniosę. Za nic. wolę pożyć jeszcze 20 lat a przyjemnie niż do 100 torturując sie ruchem...